Pozostawiłem zamek za plecami, na krzyżówce zakręciłem na zachód i wspiąłem się na cerkiewne wzgórze, na którym wznosiła się duża, murowana cerkiew
zdradzony23.jpg
tak mniej więcej do połowy lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
Do dnia dzisiejszego zachowały się jeszcze studnia i budynek plebani:
zdradzony19.jpg zdradzony20.jpg
który pozostawiony samemu sobie, niszczeje
zdradzony22.jpg
mimo, iż jest objęty ciekawą i nowatorską formą ochrony tj. zafoliowanym monitoringiem:
zdradzony21.jpg
Odchodząc pożegnałem się z funkcjonariuszami
„W drogę – żegnajcie chłopcy,
W drogę – już na mnie czas,
Dokąd – poniosą oczy...”* ( link )
Poniosły mnie drogą wśród pól
zdradzony24.jpg
zabudowań dworskich
zdradzony26.jpg
do następnej cerkwi, która miała więcej szczęścia od poprzedniej i do dnia dzisiejszego wznosi się nad okolicą:
zdradzony25.jpg
Tak się plątałem z jednej strony drogi na drugą, wspinając się coraz wyżej i wyżej, osiągając wkrótce niebotyczną wysokość (tak mniej więcej 400 m.n.p.m. ), gdzie deszcz zamienił się w śnieg
zdradzony27.jpg
i jeszcze wyżej, gdzie śnieg już się w nic nie zamienił ale nieco zgęstniał
zdradzony28.jpg
Skończyła się droga, skończyła się widoczność, śnieg też skończył padać ... i zaczął nap.... Byle do lasu, byle do lasu, tam przeczekam. A może wracać do cywilizacji? O nie! –
„Ja muszę, gdzie zawiało śniegiem fest,
gdzie zaspy i ogólnie ciężki teren.
Gdzie indziej jasno i przytulnie jest,
A ja tam nie chcę, mnie tam po cholerę?”** ( link )
Mrużąc oczy i kuląc się w sobie parłem zaśnieżonymi polami do góry w niewidoczną dal. W końcu wygramoliłem się na wododziałowy grzbiet i zanurkowałem w las.
_____________________
*Czerwone Gitary – „W drogę”
**Włodzimierz Wysocki – „Moskwa – Odessa”