Odcinek enty, pod tytułem:
Jak się zbudzi to mnie zje!
Nie ma co ukrywać, bardzo lubię samotne wyjazdy i Bieszczady też troszkęwięc często staram się doprowadzić do fuzji tych upodobań i wtedy wyruszam sam, najczęściej na dzień lub dwa w moje góry ukochane. Można rzec, że to „mnie stroi, czyli konweniuje”*
(link)
Przeważnie są to wyprawy wręcz buzujące pozytywną energią, przysparzające niesamowitych wrażeń i sił psychicznych jak i fizycznych. Z tymi ostatnimi to może nie jest tak do końca, gdyż jak się czasem rozszaleję w terenie to po powrocie przez dzień, dwa a czasem nawet dłużej, boli to kolano, to ścięgno, to ogólnie całokształt niedomaga.
Niestety, nie zawsze podczas wędrówki wszystko układa się idealnie i o takiej sytuacji chciałem Wam opowiedzieć.
Za oknem listopadowa plucha a my przeniesiemy się do czasów władania geofitów ziemią bieszczadzką, czyli wczesnej wiosny (1.04.2017).
„Panie i Panowie!
Poznacie wydarzenia , które nie miały precedensu w dziejach naszej planety.
Będziecie świadkami wydarzeń, których groza przerasta ludzką wyobraźnię.
Zrozumiecie jak niewiele dzieliło Bazyla** od zagłady!"***(link)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Wojciech Młynarski „Podchodzą mnie wolne numery”
** w oryginale zamiast Bazyla jest nas
*** Kazik na żywo „Las Maquinas de la muerte”



Odpowiedz z cytatem
Zakładki