Wczesny, sobotni poranek, trzecia trzydzieści, pełna koncentracja - trzeba uważać bo ościeżnice jakby jeszcze nie zajęły właściwych sobie miejsc, pamiętać, że najpierw trzeba otworzyć drzwi od łazienki a później dopiero wejść i zważać na inne pułapki tej brutalnej pory!
Bez większych obrażeń udaje mi się w końcu dotrzeć do kuchni. Czajnik na gaz, żarcie w plecak, kawa w kubek, wrzątek w kawę.
Neo czwarta trzydzieści z przesiadką w Niebylcu dowiózł mnie przed szóstą do Sanoka. Tu ponad godzinna, zdecydowanie zbyt długa przerwa śniadaniowa i lecę Veolią dalej.
Po opuszczeniu autobusu, boczną dróżką, mijając maszty
zje1.jpg
kiwony
zje3.jpg
zbiorniki z ropą
zje2.jpg
i kieraty
zje4.jpg
parłem w stronę lasu. Po drodze napotkałem jeszcze bieszczadzkiego monstruma
zje5.jpg
oraz wielką tablicę o tym, co można zrobić z kijem i partnerką:
zje6.jpg
Na szczęście miałem ze sobą trekkingowe kostury, więc poprawiłem koordynację, skoczność i oddech, lecz niestety nie towarzyszyła mi w wędrówce partnerka i etap ćwiczeń wzmacniających siłę musiałem pominąć.



Odpowiedz z cytatem
Zakładki