Chwilę później znalazłem się w bocznej dolinie na krzyżówce dróg. Jedna z nich prowadziła w dół z biegiem potoku a dwie do góry. Z tych dwóch wybrałem bardziej stromą: „istnieje pewna reguła: jeżeli jesteś na rozdrożu i widzisz drogę, która prowadzi w dół, i drugą, która idzie w górę, idź tą, która prowadzi wzwyż. Wprawdzie schodzić łatwiej, ale w końcu trafisz na jakąś dziurę. Kiedy się idzie do góry, jest nadzieja”.*
Na mapie wypatrzyłem, że po drugiej stronie góry są widokowe łąki, których jeszcze nigdy wcześniej nie odwiedziłem więc obrałem je sobie za chwilowy cel. Wspinałem się w pełnym słońcu do góry
„Słońce ziemią kołysze
Chmury z nieba wytarło
Zda się słychać jak w ciszy
Z kłosów sypie się ziarno”**(link)
Później wierzchowiną porośniętą szkółkami aż dotarłem do sięgającego doliny trawiastego jęzora.
zje28.jpg
Schodząc łąką czułem jak zaczyna ćmić mnie głowa i próbowałem przekonać siebie, że to pewnie z głodu, gdyż od szóstej rano nie jadłem nic konkretnego.
Nie wiem na czym to polega, ale w pewnych okolicznościach czuję jakby pozytywne promieniowanie i często w Bieszczadach mam tak w miejscach, gdzie niegdyś mieszkali ludzie. Tak było tym razem i po zejściu w dolinę, w zakolu rzeczki, wśród złocących się złoci***
zje31.jpg
łanów przylaszczek
zje30.jpg
i trójlistnych cebulic dwulistnych
zje32.jpg
odnalazłem ślady po dawnych mieszkańcach
zje29.jpg
i tu postanowiłem zrobić przerwę na posiłek.
Niestety nie miałem w ogóle apetytu i na siłę, dla zaspokojenia nie tyle głodu co tzw. zdrowego rozsądku coś wszamałem. Szkoda, że wcześniej mi go brakło, gdyż po objawach już wiedziałem co się dzieje. Mianowicie gnębi mnie pewna przypadłość, która potrafi zamienić piękny, słoneczny dzień w lekki odjazd. Po prostu bardzo szybko przegrzewa mi się głowa i powinienem nosić zawsze przy słonecznej pogodzie jakieś nakrycie. Ale że nie bardzo lubię mieć coś na głowie, to zlekceważyłem sobie historyczną moc doświadczeń i od rana wystawiałem łeb na działanie promieni słonecznych.
W planach miałem biwak na dziko a tu przyplątało się dziadostwo i nie puszcza. Trochę kusiło by pomaszerować drogą do najbliższej miejscowości i poszukać noclegu pod dachem ale się zawziąłem i uparcie kontynuowałem wcześniej zaplanowaną trasę. Po wyruszeniu w dalszą drogę, miałem po jednej jej stronie mokradła i ścianę skalną
zje33.jpg
Na szczęście miałem iść w drugą stronę, a tam do pokonania były tylko usiane skałkami bystrza:
zje34.jpg
Niby rzeczka wąska ale huczy potężnie a do wtóru z szumem w głowie i łupaniem w skroniach podkład ten powodował, iż nie czułem się pewnie przeskakując ze skałki na skałkę i wdrapując się na strome zbocze po drugiej stronie.
Wiedziałem że niżej jest bród i dalej prowadzi leśna droga, więc nadrzecznymi krzaczorami przedarłem się do niej. Noga za nogą, człapałem powoli przed siebie do czasu, gdy wyszedłem na skraj łąk
zje35.jpg
---------------------------------------------------------------------------------
*Tiziano Terzani „Koniec jest moim początkiem”
** KNŻ „W południe"
*** Ciekawostka (za Wikipedią): Złoć żółta była pierwszą rośliną w zielniku Paszczaka w książce Tove Jansson "W Dolinie Muminków".![]()




Odpowiedz z cytatem
Zakładki