Cofnąwszy się nieco dałem hopsa przez potok toczący swe wody ku Morzu Czarnemu i nagle, tuż przed Bazylem rozpostarła się ściana słynnej bieszczadzkiej sukcesji w całej, jakże splątanej okazałości. Gdzie nie spojrzę maliniaki i całe łany jeżyn poprzerastane rzadkim laskiem. Spojrzałem ku górze i się mi wydawało, że je pokonam w kilku susach. Dałem więc nura w tą rozbuchaną zieloność, która okazała się być niezwykle podstępną i bezlitośnie zaczepną. Długo by opowiadać za co mnie nie obłapiała, dość powiedzieć, iż po dwóch kwadransach wynurzyłem się na drugim jej brzegu opromieniony chwałą zwycięzcy i cały w sznytach. No! - Powiedziałem i ruszyłem z kopyta we wcześniej obranym kierunku.
Z grani rozpościerały się wycinkowe widoki ( foto_ł, foto_m ). W tej dość wysokiej trawie omalże nie rozdeptałem żmiji, jak powszechnie wiadomo, będącej w odróżnieniu od pędzących leśnymi duktami motocykli crosowych czy quadów, śmiertelnym i niepożądanym czynnikiem zakłócającym spokój ducha każdego prawdziwego i zrównoważenie rozwijającego się turysty. W oczy zajrzał mi... kadr z filmu Wolna Sobota z wypowiedzią Gawełka: „To mówię Panu, u nas w Bieszczadach to żmije bardziej potrzebne...niż turyści. To mówię Panu wprost!” Jeszczem się dobrze nie uspokoił a tu następna. Obie były maści kasztanowatej i tak na oko miały po sześć lat. Zapytacie: dlaczego akurat sześć? Ano owe bestie były całkiem dorodne, a jakby miały lat siedem to już by piszącego te słowa nie było gdyż „...taka żmija, jeśli tylko siedem lat człowieka nie widzi, to tak rośnie i puchnie, że w smoka się zmienia potężnego, co to wygląda jak byk ogromniasty na niskich nogach, z olbrzymimi szklanymi oczyma i zębami kłańcastymi, cały pokryty skórą podobną korze smrekowej, ale ta smokowa srebrna i błyszczy” (S. Vincent – Prawda Starowieku). Tak więc przeze mnie będzie o dwa smoki w Bieszczadach mniej, a dr Winnicki jak się o tym dowie, to mimo iż to nie BdPN, chyba się pochlasta
.
Po kilkudziesięciu minutach dotarłem znów w pobliże granicy lecz prawie natychmiast zawróciłem i dość znacznie się od niej oddaliłem. Nie to żebym chciał, ale usłyszałem silniki więc wolałem nie sprawdzać kto zacz przemieszcza się wzdłuż pasa granicznego. I dawaj jakąś starą drogą zwózkową w poprzek stoku aż do niezwykle ukwieconych łąk, z których rozpościerały się smyrające duszę panoramki ( foto_n ) .
Zakładki