Ostatnio edytowane przez Basia Z. ; 21-11-2007 o 17:21
Ależ mam wydanie z 1984 r. Wydawnicwo Radia i Telewizji Nie ma tam taiego opowiadania.
Nie, skądże. To była odpowiedż na wątpliwości Kuby.
Ależ - jeśli o Janickiego idzie - służę swoją pomocą (-;
- 'bieszczadzkie' nazwy miejsowości tam zwykle (zawsze?) zmyślone,
więc Liskowatego raczej tam nie było,
ksiądz natomiast był Boberski czy jakos podobnie,
to może Basi się liski i boberki skojarzyły? (-;
Jednak ja bardziej niż jakiejś półliteratury,
ciekaw jestem Twojego poglądu na Liskowate:
- czy leży na Pogórzu Przemyskim (jak napisałaś na pttk.pl),
czy też może w Górach Sanocko-Turczańskich? (-;
mając jw. rozwiązany problem księdza, możesz chyba o tym porozmawiać,
w ramach tematyki kompetencji przewodnickich?
(((-;
Serdeczności,
Kuba
Przepraszam, ale zupełnie nie rozumiem co ta książka ma do głównego tematu wątku - o zakresie uprawnień i kompetencjach przewodników.
Czyżbyś uważała, że nie znając tytułu opowiadania w wydanej 20 lat temu książce była niekompetentna w swoim zakresie uprawnień ?
Pytam dlatego, że imiennie "wywołałaś mnie do tablicy"
B.
Wybaczcie pozostawie Was w błogie nieświadomości.
Nie takie tereny uprawnień miałem na myśli - rozdrobnienie do jednej czy kilku wsi i okolic byłoby rzeczywiście absurdem. Nie popadajmy w skrajności.
To co po "+" owszem, spójne. Reszta już trochę mniej, bo ona nigdy spójna nie jest. Po kiego przewodnik bieszczadzki ma zdawać znajomość okolic Rytra, jak on tam nigdy nie poprowadzi żadnej grupy i to że zdał egzamin nie znaczy że teren ten zna?
Z jednej strony wystarczyłby podział typu Beskid Niski, Bieszczady Zachodnie, Pogórze Przemyskie, itp. lub podobny nieznacznie drobniejszy. Jeśli ktoś czuje potrzebę posiadania upr. na cały obecny obszar - proszę bardzo zdaje na cały. Jeśli ktoś zdał na BN a za miesiąc doszedł do wniosku że może jeszcze Bieszczady by się przydało - proszę bardzo, zdaje, wcześniej uczestnicząc w krótszym kursie w jego części praktycznej, bo teorię już zdał. Na zasadzie mam prawo jazdy B, przypomniało mi się że chce jeszcze A, więc idę na jazdy i zdaje. Mam "A" - bez ponownego zdawania teorii. Egzamin teoretyczny jest trochę... nie wiem jak to ująć - ale ktoś pisał coś o wypełnieniu tego testu w 4 minuty. Pierwsze co pomyślałem to "niezły zarozumialec". Ale jak pojawiły się linki do pytań to szybko zdanie zmieniłem. Mógłby ktoś przy okazji zapodać - niestety nie pamiętam gdzie widziałem ubiegłoroczny test na B. Wschodnie a Google coś nie wyrzuca.
Można też to odwrócić - aby jeszcze mniej rozdrabniać zrobić egzamin na całe "nasze" Karpaty - z wyłączeniem Tatr (fakt - inna nieco historia i kultura). Co za różnica czy Lucyna może oprowadzać (Lucyne przepraszam, ale akurat pasuje mi to do przykładu) po Piwnicznej czy po Lądku Zdroju, skoro nie prowadzi ani tu ani tu - ale po Piwnicznej może a po Lądku już nie (przecież jak będzie chciała to się douczy o Lądku).
Co poniekąd potwierdza to:
A jeśli tak, to może w drugą stronę: szkoły o takim profilu i uprawnienia przewodnickie wyłącznie po ukończeniu kierunku. Wtedy będziesz miał wyspecjalizowanych i wysoko wykwalifikowanych przewodników (teoretycznie).
Fakt, że namotałem. Zmierzam jednak do tego że widzę (albo mi się wydaje że widzę) przerost formy nad treścią. Zaiste to takie skomplikowane że wymaga aż tyle zachodu, wszak raczej jest tendencja w ułatwianiu sobie życia?
BTW: rozmawiamy przecież o uprawnieniach przewodnika III klasy, tj.:
"według rozporządzenia przewodnik górski klasy trzeciej jest uprawniony do prowadzenia pieszych wycieczek górskich w warunkach letnich szlakami oznakowanymi, pieszych wycieczek w warunkach zimowych szlakami określonymi w programach szkolenia, a także wycieczek autokarowych".
BTW2: coś ponoć w Gliwicach miał/mógłby być kurs również na wschodnie - dzieje się coś w tym kierunku? W końcu bliżej w teren upr. niż z Łodzi czy Warszawy.
Ad.1 Na to pytanie potrafię odpowiedzieć. Mam uprawnienia na cząść Beskidu Sądeckiego. Odgórnie przyznano mi uprawnienia na teren którego nie znam. W podobnej sytuacji jest więcej przewodników. Oczywiście od tego czasu troszeczkę dokształciłam się ale to nie oznacza, że mam dostateczną wiedzę i jestem na bieżaco.
Ostatnio pracuję nad bibliografią Karpat. Do katalogu wpisuję przewodniki po Beskidzie Niskim. Jestem coś na 50 pozycji, a końca nie widać. Mówię tu o książkach, które znadują się w mojej bibliotece. Za mną kilka pudeł publikacji poświęconych Beskidowi Niskiemu i pogórzom. Powstaje coraz więcej ścieżek, tras rowerowych, których poprostu nie znam. Co najwyżej z publikacji.
Moim zdaniem, a mówię tu jako praktyk należałoby podzielić nasz teren na dwie części: Beskid Niski i pogórza oraz na Bieszczady i pogórza. Tak jak proponuje Piotr zawsze można by było poszerzyć swoje uprawnienia.
Tym zarozumialcem byłam ja. Śmiem twierdzić, że wyrobiłbys się Piotrze w podobnym czasie.
Ad.2. Szkoła o profilu turystycznym plus uprawnienia. Dobre rozwiązanie. Część moich Kolegów zawodowych i ja jesteśmy dwa w jednym. Czy do końca to sprawdza się? Nie, jesteśmy hybrydami, menadżerami-przewodnikami. Stawiamy rynek usług turystycznych "na głowie". Na egzaminie z pilotażu spotkałam się z grupą studentów turystyki i rekreacji. Na 10 tylko 1 zdał egzamin teorytyczny. Nie zawsze więc wiedza wyniesiona z uczelni jest przydatna pilotowi czy przewodnikowi.
Ostatnio edytowane przez lucyna ; 21-11-2007 o 21:48
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki