Hej:)
Tu nasuwa się myśl taka: a może SKPB W-wa mogłoby wykonać taki cykl obozów-szkoleń dla ZHR/ZHP? Robi się coś takiego? A jeśli nie, to może warto?
Pozdrawiam,
Derty
Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)
właśnie, wziąłby człowiek amunicję
eksportową śliwowicję
drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
"przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)
Ja jestem za.
Rano robimy nic. Lubimy to robić (Z Bertranda, 2011)
właśnie, wziąłby człowiek amunicję
eksportową śliwowicję
drzwi opatrzyłby w inskrypcję:
"przedsięwzięto ekspedycję" (MamciaDwaChmiele,2012)
Dla tych co nie wiedzą w tym również autora tematu:
Jako wyczyn może być równie dobrze 100km pieszo w 24h. Po nizinnym terenie. Las, szosa.. Kto co chce. Fuflon może przekształciła rzeczywistość dając Wam szerokie pole do interpretacji.
Wyczyn harcerski (jak się domyślam na Harcerkę Orlą?) nie ma być czymś, co z mapą w ręku będziesz wspominała: "tu zemdlałam", "o!, a tu na tym szlaku tak zdarłam stopę, że 2 miesiące się jeszcze goiła" To nie ma być droga krzyżowa.
Wyczyn to słusznie - jakaś większa "akcja", na którą nie każdy by się skusił, która wymaga poświęcenia i niejednokrotnie walczenia z samym sobą! Bo choć jest to wyczyn fizyczny, to sprawdza się psychikę.
Jeśli wybrałaś Bieszczady, to gratuluję! Wakacje? Będzie tłok.. :D Ale nie szkodzi :D Będzie dobrze!!
Sama trasa, oprócz tego, że wpiszecie ją sobie w kartę próby powinna Wam się podobać. A ciężko, by się podobało coś, co widziałem przez łzy i spuchnięte oczy. Uważam, że czerwony szlak Derty'ego jest wporzo. Osobiście miałem tę przyjemność przejść kilka jego odcinków (czasem w obie strony, co też jest ciekawe). Polecam także, jeśli będziecie się zastanawiały, zobaczyć Otryt. W sumie, jak Wam czasu, sił i chęci starczy, to możecie z czerwonego w UG pójść własnie w tym kierunku. O ile na czerwonych odcinkach będą tysiące stonki, to tam zeroo.... a i schronisko ciekawe zobaczycie :D
ps. dawno mnie nie było na forum :D cześć :D
Hmmm... Nawet nie bardzo wiem jak się odnieść. Zależy jak rozumieć wyczyn. Ja osobiście uważam, że wycieczka turystyczna przekształca się w wyczyn w momencie, kiedy to wszystko przestaje się podobać. "Mam dość, już nie mogę, ale przełamuję się i idę dalej" - udowadniam wyższość umysłu nad ciałem i kiedy ciało mówi "nie", ja mówię "tak", żeby przekonać się, że prawdziwe możliwości ciała leżą daleko dalej, niż mogłoby się zdawać. Oczywiście trzeba znać umiar, żeby nie zrobić sobie krzywdy. Umieć ustawić trasę tak, żeby była już wyczynem, a nie powodowała większego uszczerbku na zdrowiu (piszę "większego", bo obtarć czy odcisków trudno uniknąć). W tym celu właśnie pytam się ludzi doświadczonych, czy przejście takiej trasy jest w ogóle możliwe i bezpieczne.
Co prawda to rozumienie wyczynu chyba jest trochę wypaczone przez moje doświadczenia, bo wielu rzeczy, które zrobiłam (i są przez innych traktowane jako wyczyn) sama za wielki wyczyn nie uważam i wcale nie podniosły mojej wiary we własne siły. Dlatego uważam, że potrzeba mi zrobić coś naprawdę wielkiego, żeby wreszcie samą siebie docenić... Inna sprawa, że będę musiała się zwyczajnie wyżyć po maturze i rozładować wielkie pokłady stresu nagromadzone przez całe liceum.
Co do trasy, to wezmę Wasze propozycje pod uwagę. Koleżanka, z którą mam robić ten wyczyn już otworzyła próbę i zaakceptowali to 100km w 3 dni. Moja będzie wyglądała identycznie, więc się nie martwię i niedługo otworzę.
Pozdrawiam!
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki