Po kiego diabła ....?
znowu powróciło to pytanie , ale w zupełnie innych okolicznościach.
Pokonując samochodem bieszczadzką pętle mijam Wędline kierując się na przełęcz Wyżną. Najpierw zaskoczył mnie widok urwanej w połowie jezdni która na szczęście już była w remoncie , ludzie pracowali.
Po minięciu paru serpentyn zastopował mnie sznur pojazdów
...
aaa01.jpg
...
Do przełęczy zostało kilkaset metrów
Oglądam się w lusterko wsteczne i co widzę
...
\...
Pierwsze skojarzenie : pewnie wypadek i stąd taki paraliż
Gdy już udało się dojechać na przełęcz , wszystko się wyjaśniło
Mnogość samochodów chciała dostać się na parking, ale on nie był z gumy .....
....
Co z tym moim pomysłem , aby zobaczyć nowe wcielenie "Chatki" ???
Okazało się że kilka tysięcy ludzi też miało ten sam pomysł
Po Jakiego diabła pchać się tam w ten tłum ...?
......
Zjechaliśmy w dół w stronę Berehów Górnych z małą nadzieją że będzie spokojnie
ale obraz był masakryczny , po prostu wykraczający poza granice wyobraźni
Tych kilkadziesiąt lat moich Bieszczadów runęło w gruzach.
Po kiego diabła ja się tu wciskam ...?
sorki, ......ale to nie są moje Bieszczady
...
Ostatnio edytowane przez don Enrico ; 16-10-2022 o 21:11
Piękny widok Już dawno temu twierdziłem, że skoro jest park narodowy to powinien być zakaz wjazdu w Bereżkach, Wetlinie i Nasicznem (oczywiście z wyjątkami dla mieszkańców, pracowników parku, służb rozmaitych itd.). Duże parkingi na pograniczu parku a dla turystów transport autobusami elektrycznymi miejscowych przedsiębiorców za słoną opłatą.
Wczoraj koło 16 w Mchawie widziałem podobny do Twojego samochód, tyś to był?
Ostatnio edytowane przez sir Bazyl ; 16-10-2022 o 21:21
"Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski
Cóż powiedzieć,... w zeszłym tygodniu byłem pod Szczawnicą: Wąwóz Homole w sobotę niczym deptak w Sopocie w lipcu. Wysoka - ciasno jak w autobusie, W schronisku Pod Durbaszką kolejka do WC na pół godziny stania, szlak do Wysokiego Wierchu niczym Krupówki. Widocznie wszędzie tak... mało tych gór na 30 parę milionów "turystów"
Państwo dość silne, by Ci wszystko dać jest dość silne, by Ci wszystko odebrać
W sumie to ciekawe - niby mówi się że "po sezonie powinno być luźniej", prawda? A tu wygląda na to że takich liczących na posezonowy luz jest całe mrowie bo jakoś ciężko uwierzyć że i w BdPN i pod Szczawnicą to wszystko grzybiarze.
Ten Twój ekstremalny pomysł z totalnym zamknięciem pamiętam od paru lat. Teraz nabrał innego znaczenia. Ale czy można zatrzymać rzekę / lawę ?
Jak pociesza Długi, nie tylko w Biesach jest tłoczno.
W przyszłym roku rozważę lot do Zadaru za 94 zł (z KRK w jedną stronę) , może tam jest spokojniej ?
W Bieszczadach zostały jeszcze spokojne miejsca , toteż po "wykorkowaniu" głównej przełęczy udałem się w odchłań ciszy, gdzie krowy robiły z sztafaż tłumu
na tle korony bieszczadzkiej na horyzoncie.
...
Raczej nie, bo mój pojazd był u mechanika , a poruszałem się zastępczymWczoraj koło 16 w Mchawie widziałem podobny do Twojego samochód, tyś to był?
...
Powiedziałbym , że koło 15.10 to normalka. Tłumy są od lat. Po pierwsze mnóstwo przyjeżdża na kolorowe buki , po drugie sporo nauczycieli z okazji Dnia Edukacji jak do tego dołoży się dobra pogoda jest jak na fotce Henia.
Żeby nie było , że taki ze mnie mądrala. Wracałem kole południa w niedzielę a że z Terki to przez Solinę . Masakra, kilka wahadłówek z światłami , w Solinie ruchem kierują naganiacze na parkingi , dobrze że wracałem do domu bo od mostu w Solinie kolejka do świateł ciagnęła się prawie do Bóbrki. Podejrzewam , że to w wiekszości amatorzy gondoli.
Zamieszczone przez Verid ...grzybiarze.
Kulczyk zapomniałeś dodać, że podobnie jak Ty, , sporo przyjeżdża na "zeszłoroczne grzybki".
Od lat w październiku omijam Bieszczady i Beskid Niski. Za to w listopadzie od chyba ośmiu lat bywam w BN, od kilku do kilkunastu dni. Pustawo, spokojnie, przeważnie sucho i pogodnie. Na szlakach i bezszlakowiu spotkać można jedynie osobników "Kulczyko-podobnych". I to bardzo rzadko. Całe listopadowe dniówki bywają w BN bez spotkania z drugim człowiekiem. Wokół tylko przyjazna Matka Natura. Nie wiem jak jest w Bieszczadach, gdzie w listopadzie nie bywam.
Gdy za oknem ciemno, (mimo wczesnej pory) i wiatr dmucha złowieszczo , to może już czas aby ruszyć w góry.
Zapowiedzi pogodowe są fatalne ; śnieg z deszczem , zachmurzenie i temperatura +/_ coś koło zera, widoczność zerowa.
Czy mogą być lepsze warunki aby ruszyć na wędrówkę ...?
Przydałaby się jakaś bratnia dusza, która coś takiego zrozumie ...
Na szczęście znalazła się bratnia dusza, a nawet nie jedna.
Gdy kolejny telefon odebrałem z zaproszeniem na wędrówkę , to zrobiło się miło, ale już byłem po pierwszym słowie.
To nie tylko ja tak czuję, że górska wędrówka może dać radość mimo niesprzyjających okoliczności przyrody
Nie czarujmy się , koniec listopada to najgorsza pora roku na łażenie po górach
Nawet wtedy gdy trzeba przekraczać głęboki jar
...
...
albo zachwycać się spektaklem na niebie przy zachodzącym słońcu , przy kłębiących się chmurach
...
...
a może przy ławeczce SKPB, na której nie można było usiąść (uff - reklamacja - nie odśnieżone) , ale można było tam postawić coś rozgrzewającego i nadającego nutę pozytywnych wrażeń
...
..
a na wieczór grzeje koza w chatce (prawie na końcu świata) i przeciągająca się rozmowa z sympatyczną Olą pełniącą obowiązki gospodarza , o problemach turystycznych, ekologicznych
, tych dawnych i współczesnych jak całe Biesy i Bieszczady szerokie.
Fajnie gdy spotyka się bratnią duszę. Mówiła że od dwóch tygodni nikt tu nie zaglądał.
Ostatnio edytowane przez don Enrico ; 27-11-2023 o 22:26
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki