...bo to jest Nibylandia! polecam jagodziska w okolicy...ale utłuke jak spotkam z grzebieniem...
...bo to jest Nibylandia! polecam jagodziska w okolicy...ale utłuke jak spotkam z grzebieniem...
A ja mam z tych okolic z bardzo, bardzo dawnych czasów ciekawe wspomnienia.
Jako dziecko byłam z Rodzicami na dwutygodniowej "wyprawie' rowerowej w Bieszczady. Rodzice - nie znając Bieszczadów zbyt dobrze zaplanowali trasę Zagórz - Łupków (pociągiem) następnie kolejką wąskotorową do Cisnej i dalej już Pętlą Bieszczadzką na rowerach. Był to chyba rok 1969 lub sam początek lat 70. Nie sprawdzili jednak czy ciuchcia faktycznie kursuje.
Z tego wyjazdu pamiętam trochę jak przez mgłę schronisko w Nowym Łupkowie, gdzie rodzice trochę przerażeni stwierdzili ze jest tam w pobliżu ogromny zakład karny i większość mieszkańców Nowego Łupkowa to więźniowie.
Potem się okazało, ze kolejka (rzecz jasna autentyczna parowa ciuchcia) z powodu jakiejś awarii torowiska jeździ tylko do Balnicy a stamtąd już trzeba pieszo lub rowerem. analizując mapę wysiedliśmy wcześniej (chyba w Maniowie, ale dziś nie jestem tego w stanie odtworzyć) i przez przełęcz pomiędzy Matragoną a masywem Wołosania zaczęliśmy przejazd rowerami. Oczywiście "Drogi Karpackiej" nie było jeszcze ani śladu.
Takiego błota na drodze to ja od tamtej pory chyba nie widziałam !
Od pewnego miejsca prowadziliśmy nasze rowery dosłownie po ośki w błocie. Na dół tez było nie lepiej. Po zjechaniu do Majdanu po prostu położyliśmy je w rzece i umyli. Niestety skutkiem było potem kilka dość poważnych awarii sprzętowych, nawalały hamulce typu "torpedo" jakie mieliśmy w swoich rowerach.
Niemniej ja te swoje wakacje wspominam jako jedne ze swoich najfantastyczniejszych wakacji w dzieciństwie.
Pozdrowienia
Basia
Zgadzam się z Tobą (wg. mnie ),pod Matragoną to był "klimat indiański" ,a na Łokciu to tak jak by przez kanion ciuchcia przejeżdżała, taki wysoki most i ta rzeka w dole ...
Nie zapomnę też zjazdów tamtej kolejki z górek ...i na zakrętach "wiatr we włosach" (a wtedy jeszcze były) Siedziało się na balach dłużycy , a skrzypiało to to na każdym zakręcie i zjeżdzie, wydawało się ,że zaraz się "rozepnie" i wypadnie z torów i wypadnie z wagonika.Człowiek siedział jak na "szpilkach", plecak obok i w każdym momencie gotowy do wyskoku, dobrze że przy torach nie było słupów telegraficznych.--o rozmarzyłem się troszeczkę.
"dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
Pozdrawiam Janusz
To ja przejdę do tematu wątku, zdopingowana wypowiedzią, że i tak tematy dryfują w kierunku OT.
Moje prywatne zdanie jest takie - osobiście wolę góry bez szlaków. Może to wynika z mojego przeszkolenia, kiedy to złaziliśmy całe Bieszczady przez dwa tygodnie, praktycznie w ogóle nie spotykając szlaków. Da się - zapewniam :) W BPNie oczywiście, ze będę łazić szlakami, ale i też bym raczej nie chciała, żeby powstawało ich więcej. Jednak, co BPN, to BPN. Poza parkiem - tak sobie pomyślałam - że skoro i tak góry poza parkiem są użytkowane gospodarczo, jest całe stado dróg zrywkowych, łażą sobie pracownicy leśni, to niby dlaczego ja nie mogę. Ale tu się pojawia odwrotna strona medalu - no dobrze, ja umiem się poruszać po terenach bezszlakowych - nawet jak zabłądzę, to nie zemrę z głodu na zabłądzenie. No i właśnie - wiem, ze przecież sa ludzie, którzy nie pójdą w góry na pałę, bo nie czują się na siłach. I dla nich powinny powstawać szlaki, bo niby czemu mają nie poznawać ładnych zakątków. I tu mi się trochę poglądy kłócą - bo serce by chciało dzicz, a rozum mówi inaczej - jest bardziej społeczny :) Tym bardziej, że oficjalnie mogę prowadzić tylko po znakowanych szlakach :) Ale cóz - machiny malowania nie powstrzymam - mogę sobie tylko werbalizować poglądy. Ale chyba o to chodzi na forum dyskusyjnym :D
Tak se wypowiedziałam z głębi serca, co mnię tam siedziało...
W zasadzie mam poglądy bardzo podobne, ale zamiast "zwykłych" szlaków ja preferuję ścieżki edukacyjne.
Doceniłam to w pełni kiedy moje dzieci (obecnie już stare chłopy) były małe.
oni na prawdę bardzo się interesowali tym co na tych wszelkich tablicach było napisane, a zwłaszcza jak były jakieś mapy, schematy, obrazki. Bardzo dużo ścieżek edukacyjnych w różnych górach Polski i Słowacji (oraz na Jurze) zwiedziliśmy w tym czasie.
"Normalny turysta" do przewodnika papierowego raczej nie zajrzy,a jeśli już - to z rzadka, natomiast tablicę na ścieżce edukacyjnej przeczyta i coś tam nowego się dowie. Może tez przy okazji zwróci większą uwagę na to aby nie śmiecić.
A w grupie zorganizowanej mnie jako przewodnikowi ścieżka edukacyjna znakomicie ułatwia pracę.
Co wcale nie znaczy że te ścieżki edukacyjne i szlaki mają być wszędzie, absolutnie nie. Musi zostać coś dla tych co tak jak i ja wolą łazić bez szlaków.
Ja bym raczej była za tym, aby już istniejące "normalne" szlaki PTTK-owskie zastępować stopniowo przez ścieżki edukacyjne. Co zresztą na terenie BdPN się robi.
No i bardzo ważne - aby te już wytyczone ścieżki konserwować, przynajmniej raz do roku robić ich przegląd, a w miarę potrzeby remont.
Pozdrowienia
Basia
Nie tylko w Zatwarnicy... w Wietnamie również powstała w tym roku nowa ścieżka dydaktyczna.
Powstaną nowe. Fundacja Bieszczadzka dalej z tego co wiem bedzie tworzyć ekomuzea. Podobają mi się chociaż jest to nazwijmy to lokalna atrakcja. Moje ulubione to Hole. Ekumuzeum W krainie Bojków przeszliśmy częściowo w niedzielę. Moim zdaniem zaproponowane zejscie z Dwernika Kamienia jest znacznie ciekawsze niż to prowadzone scieżką dydaktyczną Przysłup Caryński-Krywe. W Czarnej także jest nowe ekomuzeum. Nowe ścieżki powstały wokół Balnicy. W Rudence jest ekomuzeum. Dużo zmian, ekomuzea kuszą. Czas w góry.
"Nowe, lepsze Bieszczady"... :)
Rudenka odkryła na nowo Marię Czerkawską - kawał dobrej poezji (bez ironi!). Np.:
...Od razu widać że kobieta z Bieszczadów była. Pol, Goszczyński i Kaczkowski to przy niej Michałki, natomiast współczesna bieszczadzka poezja jest jakaś taka miałka. W Rudence jest izba pamięci poświęcona tej poecce.Nie obejdzie się bez misia
Bury misio jest ciekawy
i roboty, i zabawy.
Gdzie się tylko ruszy Krysia,
nie obejdzie się bez misia.
Przy śniadaniu, przy obiedzie
miś hyc! - już na stole siedzi.
Ciekawie nadstawia uszka
i zagląda do garnuszka.
Chce na oknie kozły fikać,
drzwi otwierać i zamykać,
chce w kuchence gaz zapalać,
ale Krysia nie pozwala.
W parku zawsze pierwszy pędzi
do wiewiórek, do łabędzi.
Gdzie się tylko ruszy Krysia,
nie obejdzie się bez misia.
Ps. Apropo... Kiedyś MSWiA dzisiaj Caritas... To chyba dobrze bo każda ziemia powinna mieć swojego gospodarza.
W Rudence jest eko muzeum im. Marii Czerkawskiej. Moim zdaniem jeszcze nie do końca wykończone ale na pewno ciekawe.
Podzielam Twoje zdanie. Czytałam antologię bieszczadzką. Na pewno jej nie kupię. Wiersze Czerkawskiej znam z dzieciństwa. Nie wiem czy to sentyment, miłe wspomnienie z dzieciństwa ale nadal podobają mi się.
Ostatnio szukałam informacji o poetce. Odkryłam piękne erotyki. Mój ulubiony to "Schowałam się za drzewa"
Jeżeli coś nie pokręcę to tu możecie odnaleźć kilka wierszy Marii Czerkawskiej
www.xn--miosne-4db.info/wiersze/Maria-Czerkawska
Ostatnio edytowane przez lucyna ; 14-10-2008 o 18:03
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki