Strona 43 z 115 PierwszyPierwszy ... 33 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 53 93 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 421 do 430 z 1147

Wątek: Konflikt polsko-ukraiński [wcześniej "Historia Bieszczadów"]

  1. #421
    Bieszczadnik Awatar Doczu
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Sosnowiec
    Postów
    1,058

    Domyślnie Odp: Historia Bieszczadów i nie tylko!

    Cytat Zamieszczone przez barszczu Zobacz posta
    zapudłowałeś - w Zagórzu nie było ani fabryki terpentyny, ani szkoły dla leśniczych
    heheh no ta fabryka terpentyny mi coś nie pasowała
    No ale szkołę dla leśniczych to obstawiałem w ciemno.
    http://www.doczu.pl

  2. #422
    prowydnyk chaszczowy Awatar Browar
    Na forum od
    01.2006
    Rodem z
    Kraków
    Postów
    2,824

    Domyślnie Odp: Historia Bieszczadów i nie tylko!

    Pozdrav

  3. #423
    prowydnyk chaszczowy Awatar Browar
    Na forum od
    01.2006
    Rodem z
    Kraków
    Postów
    2,824

    Domyślnie Odp: Historia Bieszczadów i nie tylko!

    Pozdrav

  4. #424
    prowydnyk chaszczowy Awatar Browar
    Na forum od
    01.2006
    Rodem z
    Kraków
    Postów
    2,824

    Domyślnie Odp: Historia Bieszczadów i nie tylko!

    Poniższy tekst wklejam w całości coby nie zaginął w odmętach sieci.Polecam go w kontekście prowadzonych dyskusji w różnych wątkach zwłaszcza tym,którzy nie będąc zwolennikami UPA,ulegają jednak bezwiednie/bezmyślnie argumentom "neutralizatorów" przewin banderowskich morderców.

    http://www.wolgal.pl/index.asp

    Roman Drozd dyrygent historii

    Nie jest rzeczą właściwą odpisywać na listy kierowane do kogoś innego, więc artykuł ten próbą takiej odpowiedzi sensu stricto nie będzie. Jednak nie sposób przejść obojętnie wobec listu otwartego Romana Drozda, zamieszczonego na stronie internetowej „Naszego Słowa”, czasopisma mniejszości ukraińskiej w Polsce, skierowanego do niestrudzonego bojownika o prawdę o ludobójstwie OUN-UPA, ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Będzie więc artykuł ten próbą analizy meandrów myśli p. doktora Romana Drozda, pełnych błędów i wypaczeń.
    Pisze Roman Drozd o sobie, że nie jest historykiem, ale daje do zrozumienia, że każdy laik ma prawo wypowiadać się w sprawach historycznych. Pozornie może wydawać się to nadmierną skromnością, gdyż niejaki dr Roman Drozd jest znany jako rektor Akademii Pomorskiej w Słupsku i autor książki o UPA, w której można było przeczytać: „Ukraińska Armia Powstańcza była wojskiem. Poległym żołnierzom UPA należy się szacunek, jak wszystkim żołnierzom poległym w walce o wolność swej ojczyzny. (...) Na ich krwi wyrosła po pół wieku niepodległa Ukraina.” Siłą rzeczy wydałoby się niemal jasne, że ks. Isakowicza-Zaleskiego zaatakował właśnie ten gloryfikator upowców.
    W rzeczywistości jednak adwersarzem ks. Zaleskiego jest Roman Ilia Drozd – muzyk i dyrygent, adiunkt w Pomorskiej Akademii Pedagogicznej. Zbieżność poglądów obu panów Drozdów jest wręcz zadziwiająca. Jeśli dodać do tego, że widują ich też obu stosunkowo często mieszkańcy zarówno Słupska jak i Szczecina, to ta zbieżność imion, nazwisk, narodowości, miast i poglądów może wprawić w osłupienie. Jeden to piewca chwały UPA, drugi pisuje w „Naszym Słowie” (piśmie Związku Ukraińców w Polsce) reagując na starania księdza Isakowicza-Zaleskiego, by zbrodniczą formację potępić.

    Tylko pozornie muzyk Roman Drozd jest laikiem w sprawach historycznych. W rzeczywistości dobrze wie, co pisze, podobnie jak jego bardziej znany imiennik. Apologeci OUN-UPA, do których obaj Romanowie Drozdowie się zaliczają, wypracowali bowiem przez lata zestaw chwytów erystycznych, który używają przy każdej okazji do wybielania wizerunku tej formacji. Korzystając z niewiedzy polskiego społeczeństwa (85% nie słyszało nic lub mało o zbrodniach OUN-UPA na Wołyniu, nie wspominając już o Małpolice Wschodniej.) próbują obudowywać genocyd zbrodniczej formacji słowami, otorbić pustą retoryką tak, by nic spoza niej nie było już widać, by nic nie było jasne.
    List p. Drozda jest modelowym wręcz przykładem takiej retoryki. Przeanalizujmy więc po kolei zastosowane w nim chwyty. Przyda się ta wiedza, by odróżniać ziarno od plew.

    Chwyt nr 1: „odpowiednio” nazwać

    Wypracowali obrońcy UPA wiele określeń maskujących istotę tego, co w latach 40-tych wydarzyło się na Kresach Południowo-Wschodnich. „Tragedia Wołynia”, „wydarzenia na Wołyniu”, „wojna polsko-ukraińska”, „konflikt polsko-ukraiński”, „wojna chłopska”, wojna pańsko-chłopska”... Wszystko, byle nie „ludobójstwo”. Nic zatem dziwnego, że nawet Prezydent RP dał się nabrać na takie plewy. Słusznie napisał Wojciech Wencel we „Wprost”, że osoba niezorientowana w sprawie może odnieść wrażenie, że Kresowian spotkała bliżej niesprecyzowana klęska żywiołowa, że Wołyń zapadł się jak Atlantyda. To dzięki takim niedomówieniom może napisać R. Drozd do ks. Zaleskiego: „próba nazywania tragedii Wołyńskiej ludobójstwem jest nieporozumieniem” oraz „proszę wszystkie środowiska naukowe o rzetelną definicję nacjonalizmu ukraińskiego i kryteriów ludobójstwa i eksterminacji.” Czyżby Romanowi Drozdowi nie wystarczała definicja opracowana przez Rafała Lemkina i przyjęta przez ONZ?

    Chwyt nr 2: nic nie jest jasne

    Próbują apologeci UPA wywrzec na słabo zorientowanych osobach wrażenie, że prawda o „wydarzeniach” na Kresach jest wyjątkowo skomplikowana i niejednoznaczna. Pisze Drozd: „prawda tego okresu jest złożona i zaplątana w najczarniejsze karty ludzkości”. Przeciętny człowiek ucieka od spraw trudnych, wymagających dużego wysiłku poznawczego. Może właśnie przez stosowanie tego chwytu wielu Polaków nie chce słyszeć o ludobójstwie OUN-UPA. Można tylko zgodzić się z Drozdem, gdy pisze: „największym zbrodniarzem (...) była wówczas i jest nadal, ignorancja i niewiedza.” Tak, to prawda. Już pisarz Stanisław Srokowski zauważył, że kresowian zabito dwa razy: raz fizycznie a drugi raz poprzez niepamięć.
    „Dajmy historykom szansę, aby w końcu pozwolono im dokładnie (...) policzyć ofiary” - pisze Drozd. Ciężko się nie zgodzić, lecz czy p. Drozd nie słyszał o spisach ofiar dokonanych przez W.i E. Siemaszków oraz Stowarzyszenie Upamiętniania Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów we Wrocławiu? A może chodzi mu o publikację szykowaną przez Wołodymyra Wiatrowycza, ukraińskiego historyka, który stwierdził kiedyś, że 27. Wołyńska DP AK sprowokowała rzeź wołyńską? Czy chciałby dać więcej czasu nacjonalistycznym władzom w zachodnich obwodach Ukrainy prowadzącym „akcję edukacyjną” dla szkół o bohaterstwie ukraińskich nazistów?

    Chwyt nr 3: zredukować do Wołynia

    Jeśli już nie da się przemilczeć tej zbrodni, należy zamknąć ją na obszarze jednego województwa – wołyńskiego. Stąd też operuje się hasłem „Wołyń”, jak np. w tytule niesławnej książki wydanej przez GW: „Wołyń-pojednanie 1943-2008”. To ta właśnie logika nakazywała mówić Pawłowi Smoleńskiemu w wywiadzie z marszałkiem Kalinowskim: „Zdjęcie, wedle którego zaprojektowano pomnik [ofiar OUN-UPA], nie dotyczy Wołynia, lecz przedstawia tragedię rodzinną z okresu międzywojennego”. Smoleński musiał wiedzieć, że zdjęcie to odbierano jako dowód zbrodni dokonanej na Podolu, jednak nazwa tej krainy geograficznej przez gardło mu nie przeszła. Czyżby dlatego, że wówczas ktoś mógłby zainteresować się zbrodniami UPA na Podolu? Ta sama logika każe pytać Drozdowi księdza Zaleskiego (w kontekście jego zarzutów dotyczących udziału księży greckokatolickich w mordach, m.in. w galicyjskim Korościatynie): „jakim cudem [kościół Greckokatolicki] na terenach Wołynia, bo był tam szczątkowy?”. Gdzie Rzym a gdzie Krym, chciałoby się zapytać! Ci greckokatoliccy duchowni swoją negatywną rolę w ludobójstwie odegrali właśnie nie na Wołyniu a w pozostałych trzech południowo-wschodnich województwach RP.
    Tak wypreparowany „Wołyń” staje się mało znaczącym epizodem, wstydliwym co prawda, lecz marginalnym, samowolą „lokalnego dowództwa”, niegodnym uwagi wydarzeniem niemającym wpływu na bieg dziejów. Tymczasem zbrodnie OUN-UPA obejmowały także b. województwa tarnopolskie, stanisławowskie, lwowskie, (W trzech pierwszych kościół greckokatolicki był bardzo silny.) część lubelskiego i poleskiego - jedną czwartą obszaru II RP! Wraz z poprzedzającym je holokaustem Żydów składały się na zagładę świata, który poeci nazywali Kresami.

    Chwyt nr 4: „piekło to inni” (Sartre)

    Obowiązujący w naszym świecie system wartości mówi nam, że za zbrodnię odpowiada bezpośredni wykonawca i jej ewentualny zleceniodawca. Człowiek, a tym bardziej całe narody, nie są bowiem zwierzęciem, które można rozjuszyć i wypuścić w rozszalałej sforze. Jednak logika ta nie dotyczy obrońców OUN-UPA. Ci gotowi są oskarżyć o spowodowanie zbrodni „wołyńskiej” wszystkich poza swymi „herojami”. Winnymi stają się więc: II RP, Niemcy, Sowieci a nawet – jak już się tu rzekło – akowcy z 27. DP AK. Twierdzi Drozd: „Wołyń ukazał tragedię, wynikłą głównie wskutek złej polityki II RP wobec mniejszości ukraińskiej, doprowadzonej do tak tragicznej desperacji.” Chciałoby się spytać p. Drozda, jakiż to straszny reżim panował w tej II RP, że po czterech latach od jej upadku, po doświadczeniu totalitaryzmów sowieckiego i hitlerowskiego, „mniejszość ukraińska” trwała wciąż w tej „desperacji”. Czyżby „reżim” panujący w II RP był gorszy nawet od okupacji sowieckiej i niemieckiej?
    To rozumowanie miało i ma mocnych popleczników. Pisał w Gazecie Wyborczej (nr 161 z 12-13.07.2003) prof. Ryszard Torzecki: „Można pytać, kto jest bardziej odpowiedzialny. Według mnie zawsze ten, kto ma władzę. Przed wojną Polacy, w czasie wojny Sowieci i Niemcy”. A po Torzeckim powtarzają inni, np. marszałek Sejmu Bronisław Komorowski: „Dla mnie jako syna Kresowian nie do zaakceptowania jest próba przeniesienia odpowiedzialności za tragedię Kresów na kogokolwiek innego niż Sowieci.” (Rp z 23.07.200
    I oto w ten niezwykły sposób okrutni mordercy z UPA stają się czyści. Zawinili inni, oni tylko wykonali, obficie programowo i z pasją. Byli tylko najwyraźniej nieświadomymi marionetkami intrygi sowieckiej, niemieckiej... a może włoskiej czy węgierskiej, bo i takie oddziały zapuszczały się na interesujące nas ziemie.

    Chwyt nr 5: podszyć się pod cały naród

    Podskórnie wyczuwamy, że generalizowanie jest czymś krzywdzącym. Czujemy, że za złe uczynki nie odpowiadają całe narody lecz jednostki, które się ich dopuściły. Są badacze, którzy udowadniają, że nacjonaliści ukraińscy stanowili ułamek całego narodu. Wiedzą o tym dobrze apologeci UPA i starają się sprawić wrażenie, że oskarżając UPA oskarża się cały naród ukraiński („ukraińskie masy w naszych rękach”- brzmią tu jak memento słowa Szuchewycza). „Zły naród nie śpiewa” – przekonuje muzyk z wykształcenia, Roman Drozd, choć nikt o nic nie oskarża całego narodu ukraińskiego. Ba, to właśnie Polacy przypominają o tych sprawiedliwych Ukraińcach, którzy wykazali się heroizmem ratując polskich sąsiadów przed eksterminacją.
    A odnośnie śpiewania... Pewnie zna Roman Drozd taką pieśń: Śmierć, śmierć, Lachom śmierć /Śmierć moskiewsko-żydowskiej komunie / Prowadzi nas OUN w krwawy bój... Nie stworzył jej zły naród. Wszak nie ma zbrodniczych narodów, są tylko zbrodnicze ideologie... Ale czy wie o tym Roman Drozd? A skądże wzięły się wpadające w ucho pieśni niemieckich zbrodniarzy wojennych?

    Chwyt nr 6: na endeka albo agenta Moskwy

    Wielu już narzekało, że polską polityką rządzą dwie trumny: Piłsudskiego i Dmowskiego. Przypadkiem okazuje się, że trumna Dmowskiego spędza sen z powiek także ukraińskim zwolennikom OUN i UPA. Oto pisze Drozd o postawie ks. Zaleskiego: „To po prostu Himalaje Endecji w czystej, wyborowej i spirytusowej postaci.” Choć nie ma na polskiej scenie politycznej partii o nazwie Narodowa Demokracja, a ci którzy się do niej odwołują są na marginesie, to okazuje się, że upamiętnianie ofiar tej zbrodni jest nacechowane politycznie. Zebrali się okropni endecy i jątrzą! W to myślenie wpisał się nawet dr Grzegorz Motyka pisząc w GW: „Jednak złudzeniem jest również myślenie, że uda się ujednolicić pamięć o tej tragedii wedle przedwojennych, endeckich schematów myślenia o mniejszościach narodowych” (GW z 24.05.200
    Po takim dictum każdy Polak nie mający nic wspólnego z narodowcami woli tematu nie poruszać, by nie otrzymać łatki endeka. I o to chodziło! Z jednej strony endecka prawica, z drugiej lewackie intrygi na długim sznurku Moskwy. Obie łatki do wyboru.

    Chwyt nr 7: zmienić temat i wzbudzić współczucie

    Jest w liście Romana Drozda kuriozalny fragment: „Dlaczego nikt na >>tej Ziemi<< nie mówi o całym kontekście permanentnie wyrzynanej inteligencji w Ukrainie sowieckiej, o tzw. >>rozstrzelanym odrodzeniu<< w latach trzydziestych, dlaczego nikt nie zauważa tragedii podziału konfesyjnego, piętna rusyfikacji i problemów do dziś z tożsamością, próbą nazywania rusinami, łemkami, chachłami, prawosławnymi, unitami, banderowcami...” Nikt Romanowi Drozdowi nie zabrania upamiętniania ukraińskich ofiar. Dlaczego jednak żąda tego od Polaków? Jest takie przysłowie – bliższa koszula ciału. To normalne, że Polacy upamiętniają przede wszystkim Polaków, Żydzi Żydów, Ormianie Ormian... O co więc chodzi Drozdowi? Ano oto, by zmienić temat, przedstawić się w roli ofiary. Ofiara zawsze wzbudza współczucie, ofiara nie może być zła. Nie przypadkiem więc każda próba mówienia „o Wołyniu” spotyka się z odpowiedzią drugiej strony: „a akcja Wisła?!” (którą to zresztą akcję próbuje się określić jako ludobójczą). Lecz skoro pisze o sobie Drozd: „jestem dzieckiem akcji Wisła”, to chciałoby się spytać: jakaż to była ludobójcza akcja, skoro wydała takie owoce jak Roman Drozd?!

    Chwyt nr 8: przemilczać wszystko, co nie pasuje

    Każdy, kto kiedykolwiek w życiu skłamał, wie, że kłamstwo jest trudniejsze od prawdy. Kłamstwo, w przeciwieństwie do prawdy, wymaga wiele wysiłku. Mówiąc prawdę nie zastanawiamy się - po prostu mówimy, co wiemy. Kłamiąc musimy uważać, by wypowiadane fałsze pasowały do rzeczywistości znanej okłamywanym a także by pasowały do kłamstw wcześniej wypowiedzianych. Kłamca tworzy nieistniejący świat, gdzie nie ma miejsca na niewygodne prawdy.
    Jest w historii zbrodni „wołyńskiej” kilka faktów, które nijak nie pasują do fałszów spreparowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Nie przypadkiem utrzymuje się nad nimi głuchą ciszę, gdyż podjęcie dyskusji o nich zawaliłoby jak domek z kart misternie zbudowany mit.
    Nie mówi się więc o ukraińskich ofiarach OUN-UPA. W liście pana Drozda nie uświadczy się ani zdania o tych sprawiedliwych Ukraińcach, którzy zapłacili życiem za pomoc niesioną polskim sąsiadom poddanym eksterminacji UPA. Pan Drozd zamykając usta księdzu Zaleskiemu chciałby strącić w otchłań niepamięci tych prawdziwych bohaterów ukraińskiego narodu lat 40-tych ubiegłego wieku. „Heroje” pana Drozda mają się bowiem do tych prawdziwych bohaterów jak pięść do nosa. Nie przypadkiem nie przeczytamy o nich w Gazecie Wyborczej, która, jak sama się chwali, „poświęciła Wołyniowi kilkadziesiąt tekstów”. Tak samo nie dowiemy się od apologetów UPA o tragedii mieszanych rodzin polsko-ukraińskich, gdzie mordowano często nie tylko polskich członków tych rodzin, ale także ukraińskich, szczególnie tych, którzy odmówili mordowania swoich bliskich. Jakże nie pasują te ofiary do mitu „konfliktu polsko-ukraińskiego”!
    Powyżej wymienione chwyty erystyczne składają się na tzw. UPA-Lüge, kłamstwo „wołyńskie” podobne do kłamstwa oświęcimskiego, jak wyraził się prof. Szawłowski w przedmowie do „Ludobójstwa...” W. i E. Siemaszków. Lista ta nie obejmuje zapewne wszystkich używanych chwytów, jest zaledwie wynikiem analizy jednego listu. Wyobraźnia apologetów OUN-UPA jednak nie próżnuje. Jeszcze wiele się od nich dowiemy.

    Dymitr Bagiński
    Ostatnio edytowane przez Browar ; 26-08-2009 o 15:06
    Pozdrav

  5. #425
    Bieszczadnik
    Na forum od
    03.2009
    Rodem z
    Podkarpacie
    Postów
    352

    Domyślnie Odp: Historia Bieszczadów i nie tylko!

    Pozwoliłem sobie wkleić list dyrygenta do ks. Tadeusza Isakowicza Zaleskiego, bo wtedy wiadomo, czego powyższa odpowiedź dotyczy.


    Pleni titulo
    Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
    Słupsk, 27 października 2008 r.
    Pożary gasną, tylko ogień
    Ułaskawiony wiecznie trwa...
    Zbigniew Herbert
    Wielebny Księże,
    Mój list jest dowodem, że postawa i głoszone poglądy Księdza nie są mi obojętne (obojętność jest najboleśniejsza!), a to w wyniku publikacji na temat współpracy Kościoła Rzymskokatolickiego w Polsce z SB, o której, na marginesie, podczas moich studiów na KUL-u czasami mówiło się nieoficjalnie, przywołując przykłady owej kolaboracji z historii jeszcze żywej. Ku naszemu studenckiemu zdziwieniu Jan Paweł II, zapewne wiedząc o tym, jakoś nie zajmował stanowiska sędziego. Dzisiaj jestem pewny, iż inaczej niż my rozumiał Sprawiedliwość Bożą i bojaźń przed osądem kogokolwiek.
    Ale i żywą, boleśniejszą, jest historia stosunków polsko-ukraińskich, bo tym zajął się Ksiądz obecnie, kolejny raz wzbudzając burzę medialną. To naturalne i wszyscy przyzwyczajamy się do reguł współczesnej, błyskawicznej interakcji.
    Wypowiadam się tylko za siebie i od siebie. Nie jestem historykiem, a moja wypowiedź nie może być przedmiotem generalizacji historiozoficznej, narodowej czy konfesyjnej. A dotyczy ona tylko i wyłącznie wypowiedzi łaskawego Księdza z dnia 27.10.2008 w TVN 24 w programie red. Bogdana Rymanowskiego oraz na blogu. Czy mam jako nie-historyk do tego prawo? Kiedyś Zygmunt Kałużyński zapytał, czy na temat mleka może wypowiadać się tylko krowa? I choć przywołanie tego pytania jest niestosowne, proszę mi wybaczyć, to jednak nie znajduję bardziej lapidarnego.
    Pragnę Księdzu przesłać w niedługim okresie kanadyjski film dokumentalny "Vohon' i Zbroya" (Ogień i Zbroja), którego finalizacja w postaci DVD nastąpi w najbliższych miesiącach. Film, do którego reżyser, Miroslav Ivanyk, przygotowywał materiały wiele lat.
    Pisałem i realizowałem muzykę do tego filmu, a więc znam każdy kadr, każdą scenę. Mogłem naprawdę skonstatować czym faszerowała mnie edukacja za czasów PRL-u na temat UPA i nacjonalizmu ukraińskiego i porównać z tym, co reprezentuje film, wcale nie w jakiejś supozycji, czy próbie polemiki z kimkolwiek. Reżyser z założenia ukazuje tę złożoną problematykę dla ludzi Zachodu i Wschodu, opierając się w każdym calu na udokumentowanych wydarzeniach, na wielu wywiadach ze świadkami (głównie z Polski), całej masie zdjęć i kosztownych fragmentów filmów archiwalnych z całego świata. Oś tegoż filmu dokumentalnego stanowi geneza i historia Ukraińskiej Powstańczej Armii na ziemiach za tzw. linią Curzon'a, zwana w literaturze ukraińskiej jako „Zakerzonnia". Ale ad rem...
    Lekkość połączona z arogancją, z jaką Ksiądz wypowiada się w mediach (TVN 24) na temat tego okresu, jest po prostu przerażająca. Po chrześcijańsku uznaję, iż prawda jest jedna. A prawda tego okresu jest złożona i zaplątana w najczarniejsze karty ludzkości – w XX wiek, w miliony trupów, rzuconych na próg tysiąclecia jak danina szatanowi... A największym zbrodniarzem, proszę Księdza, była wówczas i jest nadal, ignorancja i niewiedza. I w konsekwencji ludzkie słowo, szczególnie wolne od odpowiedzialności nie tyle semantycznej, co etycznej. Znamienne, że "Requiem" polskiego kompozytora, Romana Maciejewskiego, który dziwnym zrządzeniem wyemigrował z Polski, z oblicza "tej Ziemi", poświęcone jest wszystkim ofiarom ignorancji. Pewnie dlatego jest tak długie i poruszające do głębi. Ksiądz inspiruje mnie do napisania Requiem wschodniego, takiej Panachydy, dedykowanej wszystkim ofiarom arogancji ludzkiej.
    Nikt nie odbiera Księdzu prawa do publikacji tragicznych rodzinnych wspomnień, jakże bolesnych, jak wnioskuję z wypowiedzi w TVN24. Ale jeszcze boleśniejsza jest zadufana, arogancka generalizacja i uprawiana przez Księdza historia podwórkowa, jakaś naukowa prywata, ów polski monopol na cierpienie i "angelizacja" polskich formacji, takich jak Oddziały Samoobrony. Wspomniany film obnaża inne oblicze tej "obrony".
    Dla mnie wypowiedź Księdza nie licuje z koloratką, której autorytet wykorzystuje Ksiądz do głoszenia jedynie słusznej „prawdy”. Kim Ksiądz jest, iż uzurpuje sobie prawo do tak poważnych uogólnień, chociażby tych, że księża greckokatoliccy zabijali? Czy to po prostu nie jakaś Teologia Wyzwolenia po słowiańsku? To bardzo boli, iż jestem członkiem bandyckiego Kościoła, który za jedność eklezjalną przelał najwyraźniej bez sensu krew, to rzeczywiście musi być wrzód na Mistycznym Ciele Chrystusa. Dlaczego jeszcze Ksiądz nie nawołuje, aby powywieszać Księży Greckokatolickich, najlepiej w ruinach i resztkach zdewastowanych przez tak bogobojnych chrześcijan cerkwi w Bieszczadach. Dziwię się, dlaczego jeszcze leżą relikwie Św. Jozafata Kuncewycza w Bazylice San Pietro w Rzymie.
    Przede wszystkim, jako zwykły potomek Akcji Wisła, proszę wszystkie środowiska naukowe o rzetelną definicję nacjonalizmu ukraińskiego i kryteriów ludobójstwa i eksterminacji.
    Wołyń – czy Ksiądz umie odpowiedzieć na najprostsze pytanie, zadawane przez historyków nie z Polski – kto był odpowiedzialny za politykę narodowościową i konfesyjną na tych ziemiach? Czy wysilił się Ksiądz powiedzieć gdziekolwiek o genezie konfliktu na Wołyniu, o ówczesnym status quo mniejszości ukraińskiej, chociażby o tym, iż tylko na niwie edukacyjnej każdy młody Ukrainiec był "numerus clausus"? To są rzeczy elementarne dla kogoś, kto chce pisać o historii piórem, nie siekierką... I to tak tępą.
    Problem kwalifikacji tych wydarzeń: próba nazywania tragedii Wołyńskiej ludobójstwem jest nieporozumieniem, co nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek deprecjacją tych wydarzeń czy redukcją do incydentalności. Wołyń ukazał tragedię, wynikłą głównie wskutek złej polityki II RP wobec mniejszości ukraińskiej, doprowadzonej do tak tragicznej desperacji. Co wcale nie jest usprawiedliwieniem, bo nic nie tłumaczy targnięcia na życie drugiego człowieka, ale są to okoliczności, których szanujący się człowiek inteligentny nie "przemilcza". Nie zgadzam się tutaj z poglądami Marszałka Marka Jurka, choć go bardzo szanuję i podaję obu stronom za wzór ogromnej kultury polemiki, że i tak Ukraińcy mieli lepiej w II RP niż u Sowietów. Owszem, może ich bito mniej. Opinie zaś, że oto naraz II RP zabezpieczała wszystkie potrzeby duchowe i edukacyjne mniejszości ukraińskiej są zwykłą megalomanią. To piekło wołyńskie sprowadzone zostało do najniższych pobudek, bo tym ludziom odbierano wszystko. Kościół Prawosławny miał raczej słabe oddziaływanie na świadomość narodową, więc nie mógł podjudzać do bratobójczej walki. Podobnie Kościół Greckokatolicki, owszem, broniący i pielęgnujący wartości narodowe Ukraińców, ale na litość Boską, nie z karabinem w dłoniach! I jakim cudem na terenach Wołynia, bo był tam szczątkowy? Czy ktoś ze strony ukraińskiej zaprzecza, że właśnie w takim kontekście zjawiają się różne grupy radykalne, również zwykli szabrownicy z obu narodów?
    Dlaczego nikt na „tej Ziemi" nie mówi o całym kontekście permanentnie wyrzynanej inteligencji w Ukrainie sowieckiej, o tzw. „rozstrzelanym odrodzeniu" w latach trzydziestych, dlaczego nikt nie zauważa tragedii podziału konfesyjnego, piętna rusyfikacji i problemów do dziś z tożsamością, próbą nazywania rusinami, łemkami, chachłami, prawosławnymi, unitami, banderowcami... Czy tak trudno zauważyć historiozoficznie, że doświadczenia tego narodu, obu Cerkwi, były przerażające? W imię poszanowania ofiar trudnej historii, bezimiennych cierpień, które doznały nasze narody, i polski, i ukraiński – a mówię tu nie tylko o Wołyniu – nawołuję do innego języka, która nie zakłóca biegu życia „hic et nunc“.
    Czy taką historyczną żonglerkę ofiarami po obu stronach chce uprawiać Ksiądz? Dajmy historykom szansę, aby w końcu pozwolono im dokładnie, jak nawołuje Zofia Nałkowska, policzyć ofiary, każde istnienie, nie zaokrąglenia, choć nie wiem jak te wyliczenia mogą być trudne. Nie wolno o tym milczeć. Tu wszyscy się zgadzamy. Nikt ze strony ukraińskiej nie nawołuje do zasypania tego piaskiem. I sparafrazuję za słowami Marszałka Marka Jurka, iż chodzi o jasne stanowisko narodu polskiego, ale i ukraińskiego co do oceny tych wydarzeń. A ksiądz uprawia osąd zbiorowy, wykluczający totalnie stronę ukraińską z dyskusji. Wciąż uważam, iż postawa ukraińskich historyków jest wciąż zbyt bierna, poza kilkoma wyjątkami badaczy, którzy chodząc od wioski do wioski wołyńskiej próbują dokonać wyliczeń. Skoro już chrześcijańskie wartości nie pomagają, to niech przemówi redukcjonizm tragedii ludzkiej do prostej matematyki. Czy to ma mówić do kapłana taki żuczek w wierze jak ja?
    Zastanawiam się jako muzyk, rzecz jasna, z ogromnym zabarwieniem emocjonalnym, jak taki naród mógł stworzyć takie bogactwo muzyczne? Zły naród nie śpiewa, proszę Księdza.
    Ad vocem co do Prezydenta Wiktora Juszczenki – mam nieodparte wrażenie, że nacjonalizmem dla Szanownego Księdza jest już samo posługiwanie się językiem ukraińskim, inaczej nie potrafię zrozumieć oskarżenia, że Prezydent wolnej Ukrainy jest, na Boga, nacjonalistą. To po prostu Himalaje Endecji w czystej, wyborowej i spirytusowej postaci.
    Bez odwoływania się do stonowanej wypowiedzi Bpa Włodzimierza Juszczaka (czytałem ją na internetowych stronach dyskusyjnych, to curiosum, gdzie tam jest agresja?! I dlaczego Ksiądz boi się umieścić ten list na swojej stronie pod listem Prof. Pazia?), zapytam wprost: co Ksiądz robi w strukturach Kościoła Katolickiego? Nawet największe autorytety kościelne nie mówią takim językiem jak Ksiądz w ocenie kogokolwiek. To język inkwizycji, bo wystarczy Księdzu donos.
    W reasumpcji, któryś z nas ma poważny problem z definicją chrześcijaństwa, a jeszcze bardziej z kerygmatem. Uściślając, dla mnie Chrystus umarł i zmartwychwstał, dla Księdza – jeśli wolno mi zauważyć – Chrystus jedynie umarł, bo sanhedryn miał na Niego bardzo poważne zarzuty...

    Z szacunkiem i chrześcijańskim pozdrowieniem:

    Слава Ісусу Христу!
    Niech będzie Pochwalony Jezus Chrystus!
    Laudetur Jesus Christus!
    Sia lodato Gesu Cristo!
    dr Roman I. Drozd
    dyrygent, kompozytor, producent muzyczny,
    obywatel RP od urodzenia

    PS Mój adres mailowy: roman.drozd@gmail.comЦя адреса електронної пошти приховується від різних спамерських пошукових роботів. Щоб побачити її потрібно активувати Ява-скрипт. . Zanim Ksiądz napisze o "agresji" mojej wypowiedzi, to proszę o umieszczenie tego listu na stronie Księdza. Niech choć raz Ksiądz ma odwagę zastosować wobec siebie mądrość ewangeliczną "Nie lękajcie się!"
    Sapere aude.

  6. #426
    prowydnyk chaszczowy Awatar Browar
    Na forum od
    01.2006
    Rodem z
    Kraków
    Postów
    2,824

    Domyślnie Odp: Historia Bieszczadów i nie tylko!

    Cytat Zamieszczone przez wp.krzysztof Zobacz posta
    Pozwoliłem sobie wkleić list dyrygenta do ks. Tadeusza Isakowicza Zaleskiego, bo wtedy wiadomo, czego powyższa odpowiedź dotyczy.
    W zasadzie nie ma znaczenia czego dotyczy (tzn ani Drozd,ani Isakowicz-Zalewski w tym kontekście nie mają znaczenia),mnie chodziło tylko o zestaw argumentów przewijających się w wypowiedziach neobanderowców.
    Pozdrav

  7. #427
    Bieszczadnik
    Na forum od
    08.2009
    Postów
    119

    Domyślnie Odp: Historia Bieszczadów i nie tylko!

    Cytat Zamieszczone przez Browar Zobacz posta
    W zasadzie nie ma znaczenia czego dotyczy (tzn ani Drozd,ani Isakowicz-Zalewski w tym kontekście nie mają znaczenia),mnie chodziło tylko o zestaw argumentów przewijających się w wypowiedziach neobanderowców.
    Nie widzę tam żadnych wypowiedzi "neobanderowców".
    Ой, що в полі за димове? Чи то вірли крильми б'ються?

  8. #428

    Domyślnie Odp: Historia Bieszczadów i nie tylko!

    Cytat Zamieszczone przez orest Zobacz posta
    Nie widzę tam żadnych wypowiedzi "neobanderowców".
    No popatrz co ten Browar wyprawia !
    Przecież należy zacząć od definicji: neobanderowcem nazywamy itd itd.
    Albo może poszukać gdzieś w przepisach prawnych ?

  9. #429

    Domyślnie Odp: Historia Bieszczadów i nie tylko!

    Cytat Zamieszczone przez Browar Zobacz posta
    Poniższy tekst wklejam w całości coby nie zaginął w odmętach sieci.Polecam go w kontekście prowadzonych dyskusji w różnych wątkach zwłaszcza tym,którzy nie będąc zwolennikami UPA,ulegają jednak bezwiednie/bezmyślnie argumentom "neutralizatorów" przewin banderowskich morderców.
    http://www.wolgal.pl/index.asp
    Ten tekst, to strzał w 10.
    Wyprzedziłeś mnie z publikacją

  10. #430
    Bieszczadnik
    Na forum od
    08.2009
    Postów
    119

    Domyślnie Odp: Historia Bieszczadów i nie tylko!

    A przepraszam, że się zapytam, bom niezorientowany....
    Kto to jest Dymitr Bagiński? Czy to postać z realu, czy pseudonim? Słyszałem, że występuje też pod ksywką Mohort, i że jest to Adam Śmiech, publicysta "Jednodniówki narodowej"? Czy to prawda?
    Ой, що в полі за димове? Чи то вірли крильми б'ються?

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 3 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 3 gości)

Podobne wątki

  1. Konflikt polsko-ukraiński 1943-1947
    Przez Petefijalkowski w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 12
    Ostatni post / autor: 29-09-2012, 13:46
  2. Pomocy-ukraiński
    Przez Krysia w dziale Turystyka nie-bieszczadzka
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 13-03-2012, 20:36
  3. Turystyka na pograniczu polsko-ukraińskim
    Przez Dzikie Dzieci w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 44
    Ostatni post / autor: 24-03-2011, 17:13
  4. Stosunki polsko - ukraińskie w rozwoju historycznym (z Bieszczadami w tle)
    Przez Stały Bywalec w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 239
    Ostatni post / autor: 03-07-2009, 02:50
  5. Szlak ukraiński
    Przez Jacek K. w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 22-04-2005, 12:41

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •