Orędzie było wtedy dla wielu Polaków ogromnym zaskoczeniem. Po ogłoszeniu w kościołach na mszach wielu słuchających miało jeszcze potworności niedawnej wojny przed oczami. Propaganda komunistyczna robiła z tego wielkie negatywne wydarzenie. Dało też jednak ludziom do myślenia... wybaczyć, ale patrzeć co robią i zrobią za Odrą i Nysą. Polska miała blokadę informacyjną, o tym co działo się na zachodzie i czym kierowali się polscy biskupi. Mieli oni mocne podstawy, że Niemcy chcą się zmienić, że się zmieniają i była to odpowiedź na wcześniejsze Memorandum Wschodnie. Wyciągana z zachodu ręka nie zawisła w próżni i biskupi polscy nie pozwolili by tak została.

A co mamy na wschodzie??? Tam ręka jest wyciągana po dzięgi a swoje państwo robi.
Wyobraź sobie, że ówczesny nasz premier, bo wtedy w PRL-u prezydenta nie było, jedzie na zaproszenie do RFN na zaproszenie Kanclerza Erharda a ten w Bundestagu podpisuje uchwałę o uznaniu członków SS, SA, Gestapo za bojowników walczących za wolność i niezależność Niemiec. Uruchom wyobraźnię.
Tam wtedy stawiano faszystów pod sąd, z mocy TK był zakaz propagowania faszyzmu i naprawdę wiele robiono by zmienić w Niemcach niedawne ciągotki.
To co mamy od dłuższego czasu na Ukrainie niestety niweczy wszelakie gesty pojednania choćby były niezwykle teatralne i pod publikę międzynarodową, co zresztą im niedawno w Parlamencie UE dotkliwie wypomniano, pomimo wielkich zabiegów i cyrku delegacji ukraińskiej.
Przypomina im o ich problemach, też kilku prezydentów państw. Nasi główni przywódcy, i to od dość dawna, rozgrywają swoje karty, jakby umniejszali to co obecnie się tam dzieje (by nie wspomnieć o skandalu w Sejmie naszym czyt. ludobójstwo) w myśl... wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem... a to nie całkiem jest wszystko takie czarne i białe. Kresowe społeczeństwo, jak i duża część społeczeństwa polskiego, też ma na to inne zdanie.

Co innego gdybyśmy zobaczyli swoiste "Memorandum ukraińskie" (niczym to Wschodnie) a wcześniej jeszcze wyplenienie bandyckich ugrupowań ze szkół, wojska, polityki, propagowania wzorców i bohaterów a później dopiero ich wyciągniętą rękę do pojednania to wtedy moglibyśmy pokazać gest nie pańskości a tylko zwykły ludzki gest.

Gest podania ręki z banderowskimi flagami z tyłu i podobnymi okrzykami to jest jak splunięcie w naszą stronę, albo jakiś swoisty ich cyrk Bambino.

Więc to nie siła Polaków i pańskość była wtedy a odruch chrześcijanina i człowieka na to, co już tam wtedy w NRF zrobiono i co dalej chciano zrobić. Wbrew komunistycznej propagandzie o granicy itp. nawoływaniom.