Czarku, nadal podtrzymuję pogląd, iż Kazimierz Wielki nie dokonał agresji przeciwko Rusi. Nie kwestionuję podanych przez Ciebie (i Lucynę) faktów, ale pozwolę sobie na kilka argumentów (w tym cytatów z „Polski Piastów” Pawła Jasienicy), które tę kwestię przedstawiają w zupełnie innym świetle.
Najpierw musimy zdać sobie sprawę, jakie „wartości” dominowały w polityce Europy XIV w. A były to, najogólniej, interesy dynastyczne i religia. Idea państwa narodowego była wówczas nieznana. Dominował interes wspólnoty terytorialnej (pod władzą konkretnego księcia, króla czy cesarza) a nie interes wspólnoty etnicznej.
Stąd zabójstwo przez ruskich bojarów (otrucie) w 1340 r. księcia Jerzego (lub Bolesława, jak kto woli), rządzącego już 17 lat Księstwem Włodzimiersko - Halickim, musiało wywołać reakcję Kazimierza, zresztą szwagra Jerzego.
Kazimierz Wielki rzeczywiście podjął działania zbrojne w celu przyłączenia Księstwa do Korony Polskiej. Równolegle prowadził b. intensywne zabiegi dyplomatyczne w celu poparcia polskich starań u innych władców państw europejskich , lub przynajmniej ich neutralizacji. M.in. obiecał królowi Węgier koronę polską w razie swojej bezpotomnej śmierci, tj. bez pozostawienia legalnego męskiego potomka. Dlatego napisałem „legalnego”, ponieważ tzw. naturalnych dzieci Kazimierz miał bez liku, w tym również z Żydówkami. Przyczyniając się w ten sposób do liczebnego wzrostu tej nacji w Polsce - jako że wg tradycji żydowskiej dziecko z mieszanego związku tylko wtedy jest Żydem, gdy to matka jest Żydówką (kobieta jest zawsze pewna swojego macierzyństwa, a z mężczyzną bywa różnie).
Żarty na bok. Węgrzy nie byli w ciemię bici, a Kazimierz wojował ... (na pewno nie mieczem) również na dworze króla Węgier - uwiódł tam (jeszcze jako królewicz) Klarę Zach, wywołując wielki w owym czasie skandal dyplomatyczno - obyczajowy. A zatem Węgrzy zgodzili się na poparcie „ruskich” planów Kazimierza obwarowując swoje poparcie prawem wykupu Księstwa Halicko - Włodzimierskiego od Polski w razie jednak „potomnej” śmierci Kazimierza.
Tak na marginesie: ostatecznie, jak wiemy, ani Kazimierz Wielki nie miał prawnie legalnego syna, ani Węgrzy nie dostali (ani za darmo, ani za wykupem) Księstwa Włodzimiersko - Halickiego. Za to ponad 400 lat później władcy Austrii, mieniący następcami prawnymi królów Węgier, wykorzystali ów incydent do legalizacji I rozbioru Rzeczypospolitej, tworząc z zabranych w 1772 r. ziem podległe sobie Królestwo Galicji i Lodomerii (czyli Halicko - Włodzimierskie).
Wróćmy znów do XIV w.
Kazimierz Wielki rzeczywiście wojował o Ruś Halicko - Włodzimierską. Ale nie z ... Rusinami, lecz głównie z Litwą ! Z Rusinami dość szybko dogadał się - przywódca opozycji bojarskiej uznał już w 1341 r. zwierzchnictwo Polski. A walki o Ruś dopiero rozgorzały na dobre, lecz już z Litwinami. Trwały do 1355 r., zakończyły się podziałem Księstwa pomiędzy Polskę i Litwę.
A teraz oddaję głos śp. Pawłowi Jasienicy:
„W chwili gwałtownej śmierci Jerzego - Bolesława sprawa wcale nie tak wyglądała, że albo będzie Ruś niepodległa, albo król Polski we Lwowie. Zagadnienie przedstawiało się w postaci pytania: kto Ruś Czerwoną zdobędzie - Polska, Litwa, Węgrzy czy Tatarzy ? Nie można wątpić, że tak właśnie było: od roku 1325 Giedymowicz Lubart władał Łuckiem, a w roku 1362 jego starszy brat Olgierd zdobył sam Kijów i przyłączył go do swego państwa.
(...)
Tak więc krajem ruskim i prawosławnym siłą zawładnął Kazimierz, król katolicki i polski.
Do naszych czasów dochował się dokument wydany przezeń w roku 1361 (...). Jak widać, w ówczesnym królestwie polskim istniały dwa języki i dwa alfabety urzędowe - łacina i ruski. Bo w Krakowie nikomu jeszcze do głowy nie przychodziło, że można urzędowe dokumenty pisać po polsku. Takie obyczaje przejęliśmy od zachodniej Europy, która też używała łaciny. Inne były tradycje i odwieczne prawa Rusi. Zostały uszanowane.
(...)
Pomimo to Kazimierz Wielki żadnej walki z prawosławiem nie prowadził. (...) Postanowił natomiast podźwignąć z rozprzężenia i upadku cerkiew prawosławną (...). U samego schyłku panowania, w tajemnicy przed papieżem, wysłał Kazimierz do Konstantynopola biskupa prawosławnego Antoniosa, którego w porozumieniu z bojarami wybrał na metropolitę. Antonios wiózł list królewski deklarujący przychylność dla prawosławia (...) Metropolia w Haliczu powstała w kilka miesięcy po śmierci króla.
(...)
Tolerancja na Rusi Czerwonej niewątpliwie była rzetelna, skoro po wiekach rządów polskich, pomimo spolszczenia się szlachty i znacznej części mieszczaństwa, narodowość ukraińska wcale tam nie zanikła.”.
Zakładki