Przeczytałem dokładnie o tych Twoich perypetiach policyjno - parkingowych i zadumałem się. Co kraj (region), to inny obyczaj. Poza tym odmiennie się tę informację odbiera w różnych miastach, w zależności od ich wielkości.
Wydaje mi się, że w tzw. wielkich aglomeracjach Twoje opowiadanie nie przysporzyłoby Ci sympatii ani nawet zrozumienia, chyba że ktoś bardzo nie lubi policjantów.
No to w takim razie pomyślmy o jakimkolwiek innym urzędzie administracji publicznej (rządowej lub samorządowej).
Współpracuję jako ekspert z Ministerstwem Infrastruktury, bywam petentem w różnych urzędach. Jeśli przed budynkiem znajduje się tabliczka z napisem, że parking jest przeznaczony tylko dla pracowników, to wszystko jest jasne - nie mogę zostawić tam swojego samochodu. A parkingi dla interesantów są na ogół albo b. małe, albo ich w ogóle brak.
Jeżeli mimo to zostawię wóz na parkingu dla samochodów służbowych, ryzykuję, iż będę miał nieprzyjemności.
A one w W-wie (i pewnie innych większych miastach) są trochę inne, niż te, które opisałeś. Zastałbyś swój samochód z obręczami (blokadami) na kołach i karteczką za wycieraczką, gdzie masz się zgłosić. I żadne tłumaczenie, że byłeś akurat interesantem danego ministerstwa czy innego urzędu nikogo by nie przekonało.
Oczywiście - ludziom to się nie podoba, psioczą, niekiedy nawet bardzo. Ale są to unormowania konieczne, bez nich doszło by do parkingowej anarchii.
Cóż, może mieszkając w Czarnej i będąc interesantem jakiegoś urzędu w Ustrzykach Dln., myślałbym podobnie jak Ty. To wielce prawdopodobne.![]()
Zakładki