Szlakiem bieszczadzkiej nedzy
TARNAWA GORNA - MCHAWA. Opustoszale PGR-y
Wyznaczanie dokladnego przebiegu zachodniej i polnocnej granicy
Bieszczadow bywa cokolwiek klopotliwe. Niektorzy geografowie
widza ja na linii Sanu w gornym jego biegu, inni ja przesuwaja
dalej, po Solinke. Utarlo sie jednak mniemanie - po ostatniej
wojnie, kiedy w Polsce pozostal strzep jedynie tych gor - ze
obszar Bieszczadow wytyczaja szyny kolejowe. Od zachodu - linii
Lupkow - Zagorz, od polnocy - Zagorz - Kroscienko.
Wedlug wiec tej ostatniej regulacji proponowana dzis wedrowke
nazwac mozna "szlakiem bieszczadzkiej nedzy". Prowadzi z Tarnawy
Dolnej przez Lukowe, Serednie Wielkie, Kalnice i Kielczawe do
Mchawy.
"Szlak nedzy" biegnie dolina rzeczki Kalniczki, w gornym biegu
laczacej sie z Tarnawka. Ludne przed wojna okolice opustoszaly
wskutek akcji "Wisla". Ludzie pojawili sie w nich na nowo w
latach 50., kiedy rzad przyjal pierwszy program aktywizacji
gospodarczej Bieszczadow. A ze nikt nie mial lepszego pomyslu
na wykorzystanie odlogujacych pol i pastwisk - w dolinie Kalniczki
powstawac zaczely wielkie fermy uspolecznione. W Lukowem - Rolnicza
Spoldzielnia Produkcyjna, w Seredniem Wielkiem i Kalnicy - Panstwowe
Gospodarstwa Rolne.
Pewne posady, dobre zarobki (wzbogacane "dodatkiem bieszczadzkim",
wyplacanym bez zwiazku z jakoscia pracy, za sam tylko fakt zamieszkiwania
w jednej z gmin, uznanych za bieszczadzkie) sciagaly ludzi z
Polski. Robili swoje, dostawali mieszkania w osiedlowych blokach
- - az nadszedl krach: likwidacja wielkiej wlasnosci ziemskiej
panstwa. Sposobu zagospodarowania tego majatku nie mial w III
RP nikt. Z obor zniknely zwierzeta, ruchomy majatek albo wyprzedali
likwidatorzy, albo rozkradli zapobiegliwi rodacy, pola i laki
zarosly chwastami. Zostali ludzie - ci najmniej zaradni, bo
sprytniejsi wyczuli w czas zmiane koniunktury i rozpierzchli
sie w poszukiwaniu lepszego miejsca do zycia.
Paskudna jest wedrowka bezrobotna dolina - przypomina odkrywanie
ziem nagle porzuconych w wyniku jakiegos kataklizmu. W trawie,
tu i owdzie, natknac sie mozna na porzucone zelastwo - sluzace
kiedys uprawie ziemi; na budynkach, w ktorych gonia sie wiatry,
pozostaly tablice, przestrzegajace przed niebezpieczenstwem
i przypominajace koniecznosc przestrzegania zasad BHP. Osiedla,
jeszcze w niezlym stanie, maja coraz wiecej znamion tymczasowosci:
a to rynna oberwana, a to wybite okno, a to odlazacy tynk. W
barakach mieszkalnych, miedzy pozbawionymi ram i szyb otworami
okiennymi tkwia pojedyncze relikty tlustych czasow - anteny
satelitarne. Gdzie indziej stoja ciagniki zrywkowe: bezrobotne,
bo do zimy - czasu scinki - daleko.
Czas dokonany wczoraj naklada sie na czas dokonany przed laty.
Slady wczorajszego zycia - PRL-owskiej hossy - przeplataja sie
ze sladami dzialalnosci pokolen wysiedlonych. W Lukowem stoi
murowany kosciol - dawna cerkiew - z 1828, w Seredniem Wielkiem
resztki cerkwi z 1810, w Kalnicy - skromne pozostalosci folwarku
Ksawerego hr. Krasickiego, w ktorym gospodarzyl kiedys Wincenty
Pol (napisal tam "Kalnickie wieczory", pracowal nad "Mohortem"),
wszedzie zas - bezimienne kapliczki i przydrozne krzyze.
Za Kalnica droga rozwidla sie. Skret w lewo doprowadzi na przelecz
572 m, miedzy Gabrow Wierchem a Gawganiem (efektowna panorama),
skad przez Kielczawe (malenka osade lesna) dotrzec mozna do
Mchawy. A tam jest juz - jak na Bieszczady - naprawde wielki
swiat: ruch, turysci, zycie...
WAL
Zakładki