Niszczenie krajobrazu powinno być karalne - ze Stanisławem Krycińskim rozmawia Grzegorz Bożek
Powoli odchodzi w przeszłość widok turysty wędrującego przez góry z plecakiem. Coraz częściej można natomiast spotkać nowy typ turysty, który preferuje różnego rodzaju rozrywki, sporty ekstremalne, wysoki standard wypoczynku w pensjonatach. Czy to znak naszych czasów, że tak się dzieje?
Stanisław Kryciński: Na pewno to znak tych czasów. Ale myślę, że przez czasy PRL-owskie mamy trochę zaburzony obraz turystyki. Już przed wojną turyści korzystali z różnych udogodnień. Nawet w Polsce, Mieczysław Orłowicz, kiedy prowadził wycieczki po Czarnohorze, wynajmował do tego konie huculskie, które nosiły za ludzi bagaże. Więc jakieś udogodnienia były nawet i wtedy, i tak działo się przez cały czas. Ale po II wojnie byliśmy oddzieleni od świata zachodniego.
U nas chodzenie z plecakiem było dominującą formą turystyki. Ja też korzystałem z tego rodzaju turystyki podczas studiów (druga połowa lat 70.). Organizowano wtedy mnóstwo studenckich rajdów i obozów wędrownych - nie tylko w górach, ale w całej Polsce. Mieszkając w Warszawie, wielokrotnie wyjeżdżałem na 2-3 dniowe rajdy studenckie na Mazowszu. Głównym sposobem wędrowania było chodzenie z plecakiem, nie było żadnych schronisk, agroturystyki. Alternatywą dla noclegu pod namiotem był nocleg w stodole. Jeśli chodzi o Bieszczady, to niewielkie schroniska były jedynie w Ustrzykach Górnych, Wetlinie i Cisnej. Ale nie miały one możliwości przyjęcia wszystkich turystów. Chodzenie z plecakiem było po prostu koniecznością. Potem pojawiły się bazy studenckie, lecz turystyka plecakowa, z nieodłącznym śpiworem i namiotem, pozostała aktualna. Obecnie też jest grupa ludzi, która chodzi z plecakami, ponieważ uważają, że to pewna forma uniezależnienia się od bazy noclegowej, co daje swego rodzaju wolność. I to mocno nawiązuje do idei mówiącej, że góry dają wolność - mi też zawsze tak się kojarzyły - mogę pójść z plecakiem w każdą stronę, w którą zechcę.
Dziś mamy dużą bazę noclegową, nawet sporo tanich miejsc - i z tego głównie się korzysta, ja również. Jest to, owszem, odejście od formy turystyki znanej mi z młodości (mam dziś ponad 50 lat), ale jednocześnie jest to powrót do normalności, która istniała w świecie zachodnim, kapitalistycznym i przyszła do nas wraz z kapitalizmem.
Więcej na: http://www.pracownia.org.pl/dz/index...&nr=155&id=958
Zakładki