Myśliwi zabili tylko połowę z zaplanowanych od odstrzału żubrów w Bieszczadach
Krzysztof Potaczała
Zabito tylko trzy spośród sześciu żubrów przeznaczonych do eliminacji. Były zdrowe. Termin odstrzałów minął. Kolejne – najwcześniej jesienią.
Wtedy leśnicy znowu wystąpią o pozwolenie na odstrzał przynajmniej jednego żubra z Nadleśnictwa Stuposiany, gdzie zimą znaleziono martwą samicę żubra i stwierdzono u niej gruźlicę. Po tym wydarzeniu Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska wydał zgodę na zabicie w Bieszczadach sześciu osobników w celu ich dokładnego przebadania pod kątem gruźlicy.
- Zgodnie z pozwoleniem wyznaczeni myśliwi obserwowali żubry i wybierali do odstrzału w pierwszej kolejności te, które nietypowo się zachowywały lub były osłabione – tłumaczy Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.
U trzech zabitych żubrów nie stwierdzono gruźlicy. To jednak nie oznacza, że bieszczadzkie stado jest zupełnie zdrowe. Przykładowo w okolicach Lutowisk zwierzęta mogą być wolne od choroby, a kilkadziesiąt kilometrów dalej, w okolicach Mucznego, mogą wystąpić przypadki zagruźliczenia.
- Chcieliśmy to zbadać, ale nie udało się nam odstrzelić ani jednego żubra – mówi Jan Mazur, nadleśniczy ze Stuposian. – Stado z naszego terenu przemieściło się wiosną w kierunku Bieszczadzkiego Parku Narodowego, a tu nie ma mowy o odstrzałach. Udało nam się trochę wcześniej wytropić dwie krowy i cielę, ale ze względów etycznych zrezygnowaliśmy z ich eliminacji.
W Bieszczadach żyje 300 żubrów.
Zakładki