Ciekawe, czy to jeszcze kogoś zainteresuje łącznie z autorką tego postu...
Trafiłem na forum przez przypadek, też przeszukując zasoby sieci pod hasłem Gwidon Zalejko.
Poznałem Gwidona, byłem jego studentem i aspirowałem do grona przyjaciół. Gwidon był postacią kontrowersyjną - niewątpliwie. Mieszczańskie środowisko uniwersyteckie drażnił niezależnością, wybujałym indywidualizmem, inteligencją totalną, stylem życia, kolekcją krawatów, klasą, arogancją i tysiącem innych cech i rzeczy. Jego zajęcia, zwłaszcza konwersatorium miało charakter interdyscyplinarny, przyciągało studentów z różnych kierunków i uczelni poznańskich. Efektem pracy tej grupy był Almanach wydany własnym sumptem w kilkuset egzemplarzach, pewnie do znalezienia w bibliotece wydziału historycznego UAM. Nie pamiętam dokładnie, ale wydaje mi się, że w Almanachu zawarty był jakiś tekst Gwidona, choćby wstęp, reszta to teksty uczestników konwersatorium. Gdzieś w kolejnych wpisach tego wątku mowa jest o jego legendzie. Gwidon legendy nie potrzebował. Dla większości studentów, był odpychającym indywiduum, od znienawidzonej metodologii historii, którą trzeba jakoś zaliczyć. Legendy Gwidona potrzebowała część grupy jego "wyznawców" - tak, tak, bo przynajmniej dla cżęści z nas Gwidon był kimś zdecydowanie więcej niż akademickim wykładowcą. Dla mnie był intelektualnym guru. Dla innych mentorem, dla naprawdę nielicznych przyjacielem. Z prof. Zybertowiczem łączył go spór naukowy i "ideowy", co nie przeszkadzało mu zaprosić go na zajęcia w ramach konwersatorium. Zybertowicz parę tygodni przed tym wydał "W uścisku tajnych służb". Kilka dni przed przyjazdem do Poznania został pobity w okolicznościach jak ze stanu wojennego, a na naszym spotkaniu z Zybertowiczem nagle pojawił się nieco podstarzały "student", którego nikt nie znał i nikt nie zapraszał. Gwidon żył bardzo mocno. Poza pracą na uczelni robił wiele innych rzeczy, był twórcą niezwykle kontrowersyjnej kampanii reklamowej (zielono mi). Wśród jego miejsc szczególne znaczenie miał jego gabinet w historicum, w którym mieszkał przez pewien czas. Po skończeniu studiów (1996) spotkałem Gwidona jeszcze raz. O jego śmierci dowiedziałem się zbyt późno. O jego bieszczadzkich fascynacjach i planach nie wiedziałem nic. Tylko nieliczni z nas, którym wydawało się, że Gwidona znają, wiedzieli o nim więcej niż on sam chciał. Jako historiozof był niewiarygodnie profesjonalny. Jego cechą szczególną była świadomość omylności i wynikająca z niego powściągliwość, pokora i dystans. Jeśli ktoś zechce kiedyś napisać o Gwidonie książkę, powinien zacząć ją od ją słynnego gwidonowego "wydaje mi się, że mogło być tak..."




Odpowiedz z cytatem
Zakładki