W Górnej Wetlince wypasa owce Nikos. Przy owcach kilka krów. Sery są z mleka mieszanego. Po drugiej stronie Murzański. Takoż sery, owce i jakieś krowy. Z drogi nie zawsze widać, ale są.
Długi
W Górnej Wetlince wypasa owce Nikos. Przy owcach kilka krów. Sery są z mleka mieszanego. Po drugiej stronie Murzański. Takoż sery, owce i jakieś krowy. Z drogi nie zawsze widać, ale są.
Długi
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
Krysia - przyznaję - nie mam zielonego pojęcia ile krówek przebywa aktualnie na terenie mojego powiatu i nie mam pojęcia ile krówek pasie się w Bieszczadach. Na pewno w tej dziedzinie masz nieporównywalnie większą wiedzę od mojej. To co napisałam wynika raczej z moich osobistych porównań tego co pamiętam z dzieciństwa z tym co jest teraz oraz z tym co mowią Ci, którzy kiedyś krówki hodowali a teraz nie hodują. Chodzi o to, że kiedyś posiadając krowę lub dwie, trzy krowy w przydomowej oborze nadwyżkę mleka, ponad to co zużyło się do własnych potrzeb można było bez wielkich ceregieli sprzedać z pomocą (jeśli się nie mylę) gminnej spółdzielni mleczarskiej. Dzisiaj jest to niemożliwe - po pierwsze dlatego, że idea gminnej spółdzielczości raczej w tym zakresie podupadła a poza tym, przy dzisiejszych zasadach produkcji i pozyskiwania mleka przeznaczonego do produkcji (HACCP i inne takie nowości) nie wiem czy do skupu może być przyjęte mleko np. dojone ręcznie (a nie każdego rolnika stać na mechaniczną dojarkę dla jednej czy dwóch krów). To tylko przykład ale takich ograniczeń jest na pewno więcej. I dlatego tych miejsc, gdzie w oborze stoi sobie krowa lub dwie krowy jest już bardzo malutko (na terenie mojego powiatu również ) - czasami tam gdzie wśród młodszego pokolenia są w gospodarstwie starsze osoby, dla których posiadanie krowy to święte od pokoleń prawo i obowiązek (ale z każdym rokiem coraz mniej takich miejsc) a częściej tam gdzie powstało gospodarstwo agro - dla przyciągnięcia turystów albo tam gdzie właściciel takiej krówki ma pomysł co z tym mlekiem dalej zrobić - tj. np zrobić z niego pyszny serek i sprzedać turystom. Bo dzisiaj - oprócz tego, że taką krowę nakarmisz, oporządzisz i wydoisz musisz jeszcze zadbać osobiście o zbyt lub przerób i zbyt tego mleka.
Rozumiem więc tych, którzy mimo, że przez wiele lat krówki posiadali, teraz ich nie mają. Rozumiem, że tańsze jest dla nich kupienie mleka w sklepie, niż napicie się pochodzącego od własnej krowy własnoręcznie wydojonej, bo oprócz tego, że produkt finalny tj mleko od takiej krowy nie ma sobie równych to trzeba jeszcze te krowę nakarmic, oporządzić, no i codziennie wydoić - czyli ogranicza to np możliwość przebywania poza domem, co kiedyś nie miało takiego znaczenia jak dzisiaj (a życzliwych sasiadów, którzy chcieliby i umieli taką krowę oporządzić i wydoić w razie czego też coraz mniej).
Skutek tego wszystkiego jest jaki jest - albo specjalistyczne gospodarstwa spełniające wymogi i oddające mleko do skupu, albo własny warsztat rękodzielniczy mleczno-serowy.
Nie czepiam się więc, że ludzie nie chcą hodować krów tak jak kiedyś. Rozumiem, że w dzisiejszych realiach jest to trochę bez sensu. Krówki w Bieszczadach widuję (jeśli bardzo chcę napić się mleka prosto od krowy to też wiem gdzie iść) ale minęły bezpowrotnie czasy, kiedy każda prawie wioska tętniła, ryczała, muczała, meczała, beczała, gdakała, śmierdziała oborą i stajnią, pachniała sianem i mleczkiem cedzonym przez pieluchę a dokoła były pola uprawne, słychać było jadące wozy i traktory.
Wśród naszych sąsiadów chyba najwięcej takich klimatów jest jeszcze rzeczywiście na Ukrainie i pewnie na Białorusi (ale białoruskich krówek nie dane mi było póki co jeszcze zobaczyć). U południowych sąsiadów raczej obserwowałam te same zjawiska co u nas (ale może też nie widziałam wszystkiego). W czeskich podszumawskich okolicach, które bardzo przypominają mi Bieszczady też raczej widywałam pasące się większe stada a pojedynczych krów w przydomowych oborach raczej nie było.
Przepraszam Don Enrico za takie rozwinięcie się w temacie krówek. Ciekawe dokąd po „krowim” przystanku Don Enrico powędruje dalej…
Asia zaciekawiona pisze :
Zobacz sama :Ciekawe dokąd po „krowim” przystanku Don Enrico powędruje dalej…
po rozważaniach o krowach przyszedł czas na kury
hm.10_3895.jpg
.
a potem chwila relaksu przy traktorze
bo nie ma co martwić się że jedno koło jest popsute, ważne że trzy są dobre
.
hm.10_3897.jpg
... a potem trzeba przejść przez zieloną bramę i już cel wędrówki na wyciągnięcie ręki
hm.10_3909.jpg
prawie na wyciągnięcie.
Heniu.
U mojej ciotki na wsi, do której jeździłam przez całe dzieciństwo i wiek młodzieńczy (hehe), też były takie krowy. Czarno - białe. Tylko nikt nie mówił o giepeesach, bo wtedy tego słowa to nawet nie było.
Całe stado krów wracało z pastwiska gromadnie i bezbłędnie rozłaziło się we właściwe furtki. Krótko przed zachodem słońca słychać było krzyki "krowy idą!" i wtedy szybko się leciało i otwierało krowinom furtkę. Furtka była drewniana, na metalowych, zawsze krzywych zawiasach. Miała haczyk, ale nikt nigdy tego haczyka nie używał, no może my, dzieci, w zabawie. Krowy dostojnie wchodziły na podwórko, popiły wody z korytka, pochodziły chwilę i wchodziły w drzwi obory. Obora była budowana jeszcze przez pradziadka, z kamieni polnych spajanych cementem i tynkowanych na biało. Tynkowanie się starło i kamienie wyłaziły. Okna były obramowane cegłami, takie ostrołukowe. I solidne drewniane wrota. A potem były dźwięki... brzęk łańcucha, chlupot wody, którą się myło krowom cycki i okrzyki cioci "nastąp się!" i "stoj!" (tak, stoj, nie stój), a potem charakterystyczny dźwięk pierwszego sika do pustego wiaderka. Ciocia miała taki mały stołeczek na trzech nogach, z wyślizganym siedzeniem od częstego używania. Stał sobie w kącie obory i miał nogi wiecznie uwalane gnojem pomieszanym ze słomą. Wiaderka były emaliowane, zazwyczaj niebieskie lub białe, z metalowym prętem i drewnianą rączką. Niosło się je do domu, z takim pieniącym mlekiem w środku i trzeba było tylko poczekać, żeby zostało przecedzone. I można było pić. A do tego ciasto drożdżowe lub bułka z masłem.
I dlatego, kiedy dziś piję mleko do krowy, w oczach staje mi dzieciństwo i lato u cioci. I cieszę się widokiem, kiedy wieczorem przez wieś w Beskidzie Niskim ciągną krowy z pastwisk w górze doliny.
Tyle, ze sąsiad doi już dojarką. Ale zapach mleka jest ciągle taki sam i mleko tak samo pieniste.
A.. tak się rozmarzyłam...
Ostatnio edytowane przez dziabka1 ; 07-10-2010 o 15:16 Powód: +
Toż to góralskie nazwiska. Pamiątki po czasach, kiedy to z Podhala ściągali górale, bo hale tatrzańskie był niedostępne lub przepełnione, a bieszczadzkie puściutkie.
Rodzina Murzańskich bardzo długi czas gospodarowała na Hali pod Mnichem w Morskim Oku. Teraz tego szałasu już nie ma, sa ruiny. Resztki.
A widzę, ze w Bieszczadach rodzina przetrwała.
Fajnie
To była pomieszana wędrówka. Ot taki groch z kapustą.
Wszystko wymieszane : góry i chmury, słońce i deszcz, natura i architektura.
.
ale po kolei , zatrzymujemy się w starym obiekcie drewnianym który już z 500 lat
pełni rolę kościoła i pełni ją do dzisiaj.
.
..co spowodowało że przyjeżdzali tu Matejko i Wyspiański aby podziwiać
niepowtarzalne malowidła na ścianach ?
Gdy wchodzi się do środka dobiega zapach starego drewna, który łączy się
z klimatycznym oświetleniem.
Zdjęcia tego nie przekażą, ale dlatego warto odszukać na mapie zagubioną wioskę
o nazwie Binarowa
.
.W tej podróży nie tylko drewniane obiekty spotykałem.
Na trasie pojawiły się również te wzniesione wieki temu z cegły
gdzie gotyk dotyka do samego nieba.
. do samego nieba wznosi się sklepienie jednego z najstarszych
kościołów w Galicji.
Mimo że nazwa nie jest obca to jednak rzadko odwiedzana
Biecz.
.
Oprócz architektury można podziwiać o tej porze cuda natury.
Owoce dzikiej róży nie tylko kuszą swoimi barwami
ale również niepowtarzalnymi właściwościami - każdy kto miał okazję
spróbować nalewki, wina czy dżemku ten wie o czym mowa.
Ale to wszystko trzeba zrobić samemu.
Tego nie kupisz w żadnym markecie choćby o powierzchni miliona metrów.
.
.
Te krzaki z owocami dzikiej róży prowadziły dróżką prosto na cmentarz.
Niezwykły cmentarz.
Cmentarz majerowski pozostałość po pierwszej wojnie
Wzniosłe pylony na frontowej ścianie widoczne są z daleka.
Ale już niedługo.
Ten piękny, niepowtarzalny obiekt niedługo zniknie , bo tuż przed nim
zasadzono las, unijny las z dopłatami, a wiadomo kasa jest ważniejsza niż widok na jakiś tam cmentarz
Już niedługo na rynku w Krakowie zasadzony zostanie las i nie będzie widać Sukiennic
.
Solidny , majerowski styl budowy, z betonowymi pergolami i żeliwnymi
krzyżami przetrwał dziesiątki lat.
I ten widok na okoliczne górki ze wschodnim krzyżem upamiętniającym
różne narodowości spoczywające tu
I napis : nie pytaj kto tu spoczywa
.
.
.
A potem wędrówka poszła w jesienny las , gdzie przyczaiła się mgiełka walcząca
z porannym słoneczkiem.
.
Jesień odchodzi a wraz z nią ostatnie jesienne kwiaty.
Udało się namierzyć ostatnie sztuki zimowitów na południowych łączkach
wkrótce trzeba będzie powitać zimę.
.
Schodząc ze szczytu najbardziej wzniosłej w okolicy góry trafiłem
na przecinkę, dzięki czemu można było podziwiać
rzadko odwiedzane ruiny.
Zborov hrad prezentował się bardziej okazale niż niejeden
z reklamowanych zamków nad Loarą
Ale , niestety, on jest za blisko, ledwie kilka kilometrów od granicy.
Dlatego nie ma po co tam zaglądać.
.
I jeszcze krótka dokładka :
hm.014.jpg
.
na szczycie masywna konstrukcja
górka niby niewielka (900 m.npm) ale 600 metrów przewyższenia
hm.015.jpg
.
tu się bywało , cesarzom i cesarkom
i innym królewietom
hm.016.jpg
.
hm.017.jpg
.
To już bieszczadzkie klimaty, znaczy się bieszczadzkie wspomnienia z pierwszej wojny
zwanej później światową
hm.018.jpg
.
hm.019.jpg
/cóż to za dziwne zielone zwierzaki plączą się wśród liści ?
hm.020.jpg
.a ten cmentarz ?
Kto o nim pamięta ?
Maniów
hm.021.jpg
niektórzy specjalnie się rozpędzali swymi maszynami
co by posmakować bieszczadzkiego błotka
.hm.022.jpg
.a w oddali błyszczca droga do wolności
i nic to że opłakana deszczem.
Długie jesienno-zimowe wieczory.
To dużo czasu na uporządkowanie wspomnień.
Znalazłem takie relacje, oj dawno, dawno to już było, ale może kogoś to zainteresuje, wówczas
życzę przyjemności w zgadywaniu gdzie akcja się dzieje ???
Trzeba otworzyć tu ;
http://www.youtube.com/watch?v=EHCzPQUpFDc
Aktualnie 2 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 2 gości)
Zakładki