jakies historie...zna ktos owego towarzysza..tzw.wielkiego lowczego prl?
zyje?
jakies historie...zna ktos owego towarzysza..tzw.wielkiego lowczego prl?
zyje?
Z informacji, które posiadam nie żyje. Mogę się dowiedzieć od kiedy ale to trochę potrwa.
Pozdrawiam
bertrand236
Z tego co mi mówił Kolega wynika, że nie żyje. A po informacje o Czerwonym Księciu najlepiej udać się do Wilczej Jamy. Bardzo dużo o nim słyszałam. I dobrego i złego. Polecam też " Arłamów bez kurtyny". Można tę książkę kupić w ośrodku Arłamów.
Zmarł albo w 2001, albo w 2002.
Nie sądzę, żeby w Wilczej Jamie się o nim mówiło.
Pozdrawiam
bertrand236
Jedna z wielu anegdot o Doskoczyńskim:
„Pewnego razu pułkownik Doskoczyński wracał swoim LandRoverem z Mucznego. W Lutowiskach usiłowała zatrzymać ich milicja. Kierowca otrzymał polecenie, aby jechał dalej. Dzielni milicjanci nie wiedzieli z kim mają do czynienia. W końcu to oni byli władzą. Dalej więc swoim gazikiem gonić nieposłusznego kierowcę. Nie wiadomo co wydarzyło się w LandRoverze, w każdym bądź razie gazik cały czas miał wiekie szanse na dogonienie uciekiniera.W Kwaszeninie szlaban był już otwarty i oba rozpędzone samochody wpadły na tereny, w których udzielnym władcą był Wielki Łowczy. Tutaj on ustanawiał prawo. Szybko o tym przekonali się milicjanci. Szlaban został opuszczony, a gazik otoczyła grupa żołnierzy. Wyciągnięto ich z samochodu i rozbrojono. Ślad po nich zaginął.
Wkrótce zostali pouczeni z kim mają do czynienia i że nie wolno przeszkadzać w podróży panu pułkownikowi. Aby ta nauka lepiej im się utrwaliła, ... przez dwa tygodnie rąbali w lesie drzewo.”
Pozdrawiam
Przemek
Poleju, dość dobrze znam (i pamiętam) realia z okresu PRL. Owa anegdota wydaje mi się wręcz wyssana z palca.
Przede wszystkim VIP-y, a do nich niewątpliwie należał ów pułkownik, dysponowały tzw. erkami, czyli przepustkami zwalniającymi ich z wszelkiej kontroli milicyjnej. Były różne rodzaje takich przepustek: niektóre należało pokazać po obowiązkowym zatrzymaniu się, a innymi wystarczało tylko "pomachać" milicjantowi z okna samochodu w czasie jazdy.
Poza tym milicja dysponowała spisanymi numerami i markami samochodów, którymi jeździły "najważniejsze persony" na danym terenie. Absolutnie nie wydaje mi się prawdopodobne, aby na bieszczadzkiej prowincji w czasach PRL (gdzie i gdy syrenka oraz maluch były oznakami luksusu) mogło dojść do takiej "pomyłki" milicjantów.
Być może coś było "na rzeczy", np. jakaś scysja pomiędzy panem K.D. a milicją, ale na pewno nie w sposób przedstawiony w tej niby anegdocie.
Bo różnego rodzaju "awantury" pomiędzy poszczególnymi formacjami mundurowymi miały miejsce i w okresie PRL, tylko że o tym było cicho, w zasadzie nic nie przedostawało się do opinii publicznej. Pan pułkownik K.D., jeśli służył w BOR, dysponował legitymacją SB. A ta formacja z kolei nie była lubiana w MO, zwłaszcza na szczeblu podstawowym.
A owo "zniknięcie" i dwutygodniowe "uwięzienie" milicjantów, połączone w dodatku z obowiązkową pracą, to już zupełna lipa. Być może komendant wojewódzki w Krośnie oddelegował czasowo kilku milicjantów do służby w ośrodku rządowym i stąd się wzięła ta cała "historia".
Serdecznie pozdrawiam
Stały Bywalec.
Pozdrawia Was także mój druh
Jastrząb z Otrytu
....aj Bywalcze... i zepsułeś taką fajną bajkę.. co ja teraz będę wnukom opowiadał... przecież nie Potockiego!?
" Jeden z żołnierzy,który strzegł ośrodka w Kazimierzowie (Mucznem) opowiadał jak wiózł wozem ciężarowym, wąską drogą pełną zakrętów karmę dla zwierzyny. Nagle zauważył naprzeciw jadącego z dużą prędkością landroverem Doskoczyńskiego. Natychmiast ustąpił mu miejsca, zjeżdżając na pobocze, ale prawą stroną wozu zjechał do rowu. Wieczorem żołnierz ten otrzymał pięć dni urlopu za, że zachował się elegancko ustępując pułkownikowi z drogi. Po powrocie z urlopu otrzymał pięć dni paki za to, że zjechał do rowu"
" Dziwak z pomysłami wariata, autor różnych fanaberii. Kiedy nie słuchały go jego pieski wymierzał im karę aresztu i zmiejszał racje żywnościowe. Podczas jazdy trasą z Arłamowa do Mucznego nie do pomyślenia było, gdy przyjeżdżał pułkownik aby spotkać psa bez uwięzi, kazał je strzelać i le to kończyło się dla właściciela".
"Pepera nazywał Doskoczyńskiego czarną postacią łowiectwa i człowiekiem, który miał najwięcej podłych cech charakteru, spośród ludzi, których znał. Aby nie było żadnych wątpliwości co do wymowy tej opinii, Pepera uzupełniał to takim zdaniem: Jeżeli mierzyć negatywne cechy człowieka liczbą stu, to pułkownik Doskoczyński miał ich 99"
"Arłamów bez kurtyny'' Wiesław Białkowski
Jeden z blacharzy z MO, którzy zatrzymali Doskoczyńskiego żyje do dziś- nie powiem gdzie. Historia nie skończyła sie "zniknięciem nadgorliwych milicjantów", po wjeździe do Kwaszeniny, do stali rozkaz porąbania drzewa na rozpałkę. Gliniarze ci pracowali w Milicji w Ustrzykach i byli powodem kpin, dlatego niektórzy z nich przeszli do rejonów, np.Czarna. Ale dość, bo oni jeszcze zyją i pamiętają.
Pułkownika Doskoczyńskiego widziałem parę razy w życiu. Pamiętam jak jeździł białym Land Roverem. Kawał chłopa z niego było. Na parę lat przed śmiercią przyjechał odwiedzić stare kąty. Pewnie przeżył szok jak zobaczył to co musiał zostawić. A czy ktoś wie dzięki czemu miał dobre układy w Moskwie?
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki