Lucyna,podziwiam Twoją obszerną wiedzę w każdej dziedzinie.Napisałam "najtaniej i najpyszniej"(bo tego szukam w drodze).Wymagania estetyczne zaspakajam w innym miejscu a karczma jest dla mnie(jeśli dania są tego godne)miejscem biesiad z przyjaciółmi.Większość wie,gdzie jest najlepsza golonka,bez podawania nazwy i adresu."Budowa w Cisnej"jeszcze nam wszystkich swoich tajemnic nie odkryła poza "facjatą".
WUKA
www.wukowiersze.pl
Tak!!! Podkładajmy wiązki trotylu i wysadzajmy!!! A co zostanie, oblewajmy benzyną i podpalajmy!!! A dzieci restauratorów mordujmy tępymi nożami!!! Wtedy godnie podtrzymamy bieszczadzkie tradycje!!!
[sarkazm off]
Wątpię, żeby urokowi Bieszczadów zaszkodził taki budyneczek, szczególnie że ulokowany w kurorcie, a nie na połoninie. Poza tym na zdjęciach widzę skorupę w stanie surowym, a to nie wyglądało dobrze nawet w przypadku wznoszenia katedry w Aachen.
Dajmy właścicielowi szansę na ukończenie budowy i ugotowanie czegokolwiek. I spójrzmy na to w ten sposób - lepsza taka cepeliada niż pagoda w stylu McDonald'sa
Dajmy właścicielowi szansę na ukończenie budowy i ugotowanie czegokolwiek. I spójrzmy na to w ten sposób - lepsza taka cepeliada niż pagoda w stylu McDonald'sa [/quote]
Zgadzam się z Tobą. To było tak ironicznie napisane.
Nie mam zamiaru niczego wysadzać ani podpalać.
Tym bardziej, że akurat Cisna, to nie moje klimaty.
Poczekamy, zobaczymy, a przede wszystkim odbędziemy degustację.
Mnie jest tylko przykro, że różne cwaniaczki usiłują robić kasę na Łemkach, Bojkach czy Hucułach, nie mając nawet bladego pojęcia, co jedli ci ludzie...
To przecież byli biedacy, którzy na co dzień spożywali zupę z pokrzyw, lub jakieś inne ugotowane zioła; od święta może może rosół z kury, smaku którego nawet nie potrafimy sobie wyobrazić.
Pierogów z rydzami chyba nie robili - po pierwsze mąka służyła do pieczenia chleba, a po drugie, piszcząca bieda, ciężka praca, walka o trwanie i przetrwanie w tych warunkach i czasach - chyba nie były inspiracją do myśli o takich fanaberiach.
Natomiast uważam, że ktoś zakładając autentyczną, bieszczadzką knajpę, powinien dotrzeć do źródeł - podawać w niej takie potrawy, jakie faktycznie gościły na stołach w tutejszych mieszkańców - zupa z pokrzywy - czemu nie, podpłomyki czy inne bieda-placki, jakieś przetwory z autentycznych leśnych malin, borówek...
i prawdziwa lemkowska knajpa powinna sie nazywac "kropka" i powinni zamiast piwa serwowac eter!! :D jak klimaty to klimaty!!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
To może spróbuj sama taką knajpę założyć i serwuj tam sobie zupy z trawy, pierogi z pokrzyw i spalone podpłomyki. A potem spróbuj jeszcze z tego menu sobie zarobić.
Ja osobiście wolałbym postawić chatę o nazwie Łemkowyna, podać tam coś dobrego co się sprzedaje i na tym zarobić. I szczerze mówiąc tego typu zdania jak się tu pojawiają miałbym serdecznie w... nosie.
Nie znam gościa, który to robi ale jeśli sobie założył, że na swojej ziemi za swoje pieniądze zrobi knajpę łemkowską, słowiańską czy inną wikińską to jego zasmarkane prawo a jak Wam się nie podoba, na siłę podejrzewam Was tam targał nie będzie.
Tak sobie chłop wymyślił, to tak a reszcie od tego wara. Nie podoba się - omijać.
Ostatnio edytowane przez Viperaberus ; 22-04-2008 o 18:09
Sława Starym Bogom...
a może zwyczajnie starają się zarobić na życie swoje i rodziny
czerpiac - mniej lub bardziej (po)twórczo - z tradycji okolicy, gdzie mieszkają?
a Ty masz? (-;
pierogi -tak, czy konkretnie z rydzami - to nie wiem (-;
ale akurat masa potraw mącznych i grzyby leśne - obok ziemniaków, kiszonej kapusty, czasem nabiału
- jak najbardziej figurowały w codziennym menu Łemków (-;
(zupa z pokrzyw AFAIR nie - ale bodaj z lebiodki czy innego zielska
'awaryjnie' w ubogich rodzinach na przednówku itd.)
w rzeczonej Wysowej jadłem np. kisełycię i hałuszki
z braku lepszych źródeł:
http://www.beskid-niski.pl/index.php...ultura/kuchnia
Serdeczności,
Kuba
Te pierogi co ja jadłam w Krakowie to konkretnie byłych chyba coś a'la ruskie, tylko sos był ze smażonych rydzów (bardzo smaczne ale coś ok 15 zł a i tak było to najtańsze drugie danie w karcie).
Zaś mój Michał sobie zamówił jakąś zupę, chyba kapuśniak, też b. smaczny.
Do tego grzane wino oraz piwo z "wkładką" czyli z kieliszkiem wiśniówki w środku.
Razem za skromny obiad dla dwóch osób coś ok 45 zł.
Poza tym - chylę jak zwykle czoła przed wiedzą panów P. i K. i wstydzę się swojego nieuctwa.
Pozdrowienia
Basia
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki