Proszę, napisz jeszcze o wrażeniach z Beskidu Niskiego i o miejscach noclegowych.
B.
Wszystko pięknie i szacunek za to, że chodzisz granicznym , tylko dlaczego piszesz tak o innych .."nie wliczam w to stonki ...dużo stonki" itd.
Oni (wg. Ciebie stonka) mają swój sposób na uprawianie turystyki,aTy piszesz z sarkazmem tak o innych ,chyba nie dowartościowujesz się w ten sposób ?
ps. patrz na czerwono, a "stonka" może była już trzeci raz tam?
"dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
Pozdrawiam Janusz
Czemu piszę "stonka"? Bo tego określenia użył kiedyś mój znajomy, pochodzący z Bieszczad, który pamięta czasy, gdy nie było tam niemal nikogo.
Czemu "stonka"? Bo obsiadają punkty, gdzie łatwo jest dojść/dojechać. Czemu nie ma ich np. na Czereninie? Bo nie dojeżdża tam kolejka leśna? Nie ma parkingu w pobliżu?
To nie ja, tylko oni pozostawiają w górach tony śmieci.
Powiedz mi - jak Ty reagujesz, gdy niedzielni turyści bez map pytają Cię dokąd idzie ten szlak, którym wędrują? Ja zaczynam mieć tego dosyć...
Może Tobie podoba się widok Morskiego Oka w Tatrach z 5 000 turystów dookoła. Mi nie. Dlatego poszedłem na graniczny. Pasuje mi bardziej model turystyki a la Karpaty początek XX w., niż turystyka PRL-owska.
Aha, i bardzo mało obchodzi mnie, czy "stonka" jest w danym miejscu po raz 1. czy 50. Ilość nie zawsze idzie w parze z jakością.
Mam nadzieję, że odpowiedziałem wyczerpująco na zasygnalizowany problem i zapewniam, że mogę na ten temat pisać jeszcze długo. Tylko czy jest sens?
Basia Z., o wrażeniach z BN napiszę jutro rano. Od razu zareklamuję bloga mojej dziewczyny (www.floydianka.blogspot.com), gdzie za około tydzień pojawi się relacja z w/w wyprawy wraz ze zdjęciami.
Na prośbę Basi Z. wrzucam bardziej szczegółowe informacje nt. przejścia szlakiem granicznym w Beskidzie Niskim. Ten odcinek niebieskiego szlaku przebyłem następująco
Dzień 1: Grybów - Przełęcz nad Czarną
Dzień 2: Przełęcz nad Czarną - Wysowa
Dzień 3: Wysowa - Przełęcz pod Zajęczym Wierchem
Dzień 4: Odpoczynek w bazie namiotowej w Radocynie (mała trasa po okolicy)
Dzień 5: Przełęcz pod Zajęczym Wierchem - Przełęcz Mazgalica
Dzień 6: Przełęcz Mazgalica - Kiczera
Dzień 7: Nieplanowany odpoczynek z powodu załamania pogody
Dzień 8: Kiczera - Jasiel
Dzień 9: Jasiel - Łupków
Dzień 10: Łupków - Przełęcz nad Roztokami
Dzień 11: Przełęcz nad Roztokami - Cisna [planowana trasa do Ustrzyk Górnych]
Noclegi
1. noc: w lesie nieopodal Przełęczy nad Czarną. Planowałem nocleg zupełnie na dziko przy potoku, ale przypadkiem w tym miejscu natknęliśmy się na zagospodarowane miejsce biwakowe: wiata, miejsce na ognisko i kibelek w lesie. Tylko do potoku trzeba było drałować przez chaszcze, no i płynął on jarem, którego ściany były strome i błotniste (zaliczyłem glebę przy zejściu). Niemniej można się było się umyć i zaczerpnąć wodę do picia. Jak trafić w to miejsce? Idziesz drogą z przełęczy w stronę Hańczowej i Uścia Gorlickiego. Po lewej mijasz przydrożny krzyż łemkowski i po chwili po prawej stronie, przy tablicy o skutkach wypalania traw odchodzi w las droga (w trawie). Nią ok. 150 metrów. Miejsce jest oddalone ok. 100-150 m od asfaltu.
2.noc: Pokoje gościnne Gródek w Wysowej (http://www.wysowa.ovh.org/). Miejsce polecone mi na forum "Sercu bliski Beskid Niski". Jak najbardziej słusznie. Nocleg w dwójce za 28 zł od osoby (my spaliśmy w czwórce, ale byliśmy tam sami). Wszelkie wygody przed wejściem w dzicz (w pokoju lodówka, radio, telewizor, łóżko z pościelą, stół z krzesłami, własny balkon; łazienka na korytarzu; dostęp do dobrze wyposażonej kuchni). Co równie ważne - przemiła właścicielka, pani Katarzyna Mruk. Bardzo blisko (2 minuty) delikatesy (warto zrobić porządne zakupy, bo potem ze sklepami krucho), poczta (3 minuty) i miejsce, gdzie można względnie tanio i dobrze zjeść (restauracja "Arkadia" - polecam!; dwudaniowy pyszny obiad za 20 zł). Blisko do parku zdrojowego i punktu aptecznego.
3. i 4. noc: Baza namiotowa Oddziału Akademickiego PTTK w Krakowie (dojście od szlaku ok. 1 godziny przez łąki, a potem drogą przez nieistniejącą wieś; jest szlak dojściowy, ale na początku trzeba iść na czuja). 4 zł za własny namiot (od osoby), 7 za miejsce w namiocie bazowym. Czynna w wakacje. Udziela zniżek (PTTK, Unia Baz). Bywa tam pusto, my trafiliśmy na grupę 50 harcerzy (a dokładnie 2 harcerzy i 48 harcerek ). Poza tym kilku studentów i kilka rodzin. Kuchnia ma swój klimat, tak samo jak wieczory przy ognisku. Możliwość doskonalenia swych umiejętności w zakresie rąbania drewna (za machanie siekierą dostałem od bazowego kiełbaskę do smażenia na ognisku :D). Dobre miejsce wypadowe w okolicę (zrobiliśmy rajd po nieistniejących okolicznych wsiach). Obok ośrodek wypoczynkowy nadleśnictwa Gorlice z barem (niewielki wybór, ale śniadanie, obiad czy ciepłą kolację można zjeść; taniej niż w Wysowej, ale mniej smacznie) i sklepikiem (6 marek piwa ).
5. nocleg:
Prywatne schronisko "Hajstra" w Hucie Polańskiej (dojście od szlaku ok. 25 minut).
Możliwość spania w pokojach (od 2- do wieloosobowych; cena zależy od wielkości i tego, czy jest łazienka; dwójka z łazienką 35 zł od osoby) lub na polu namiotowym naprzeciwko (10 zł od osoby, w tym dostęp do kuchni turystycznej i całego węzła sanitarnego). Miejsce warte polecenia, choć klimat inny niż w Radocynie (w HP byliśmy jedynymi turystami, którzy dotarli tam pieszo, a nie dojechali samochodem; właściciel mówił, że schodzą prawie tylko pokoje z łazienkami!). Obok nas był rozbity tylko jeden namiot, ale jego lokatorzy nie przejawiali ochoty do konwersacji z nami, pochłonięci bez reszty wydarzeniem, jakim było wkręcenie się kleszcza dziewczynie w nogę (gadali o tym po południu, wieczorem i rano).
Przenoszę się na drugi komputer, bo muszę zwolnić ten, na którym teraz piszę
Leuthen różnie to bywa z tą stonką...
Ja np. jak jade w Bieszczady sam lub z "piechurem pierwszej klasy" to też łazimy tak jak Ty,po granicznym i innych dzikich krzokach. Czasami jednak biorę całą familię,w tym m.in.małą dziecinę,jej babcię i innych "niedzielnych" piechurów.Leziemy do lutka czy na inne rawki jako stonka,tak to bywa, po prostu.Do Morskiego też czasami idziemy dużą,stonkową ekipą(chociaż przechodząc koło wodogrzmotów człowieka ciagnie na prawo).
A tak w ogóle to pozdrówka i napisz coś o niskim jeszcze,plis.
Jedzmy gówna, przecież miliony much nie mogą się mylić.
I wtedy stajesz się stonką, jak każdy czasem
Tyle, że my zachowujemy się tam inaczej, nie śmiecimy, nie wyjemy, nie traktujemy gór jak jarmarku, szanujemy prawo innych do ciszy i jako takiej prywatności...i to zapewne stanowi o naszej wyższości nad inną stonką...a czasem o braku szacunku dla niej.
Kontynuując...
6. i 7. nocleg
Chatka studencka SKPB Rzeszów w Zyndranowej (zejście czarnym szlakiem z Kiczery - ok. 20 minut; można też z Jałowej Kiczery - ok. 35 minut). Bardzo klimatyczne miejsce (byłem tam drugi raz). 4 zł za namiot, 7 w chatce. Zniżki PTTK i Unia Baz. Kilka pomieszczeń do spania o różnym standardzie (my byliśmy w pokoju VIP-ów ). Po wodę chodziło się do studni (polecam ), a a na kąpiel trzeba ją było sobie zagotować. Do sklepu 2 kilometry (czynny 4 h dziennie: 7.30 - 9.30 i 18.00 - 20.00; te 2 ostatnie teoretycznie, bo my kiblowaliśmy pod sklepem ponad godzinę - pani przyszła po 19). Najbliższy większy sklep (sieć "Centrum") - 7 km w Tylawie (tamże restauracja o znośnych cenach, w której jedliśmy obiad i przystanek PKS).
8. nocleg
Pole namotowe w nieistniejącej wsi Jasiel. Bezpłatne. Obok potok Jasiołka (mycie, woda do picia). Są 2 wiaty, miejsce na ognisko i schron-chatka myśliwska, w którym się można przekimać, jak się nie ma namiotu (konieczna karimata). 2 latat temu podczas noclegu nie było tam nikogo, w tym roku jedna osoba. Sympatyczny wieczór przy ognisku (drewno było przygotowane - duże szczapy; po małe szło się obok).
Beskid Niski to wspaniałe miejsce. Mało ludzi (stosunkowo; na przykład między Wysową a Radocyną spotkaliśmy 15 turystów, z czego większość w rejonie Jaworzyny Konieczniańskiej, a dwoje przy Wysowej), cisza i spokój, maliny, lasy. Generalnie nie spotyka się na szlaku granicznym "turystów niedzielnych".
Miłośnicy wojen wojskowości będą usatysfakcjonowani - okopy, przepiękne cmentarze z I wojny światowej (na tym terenie - I Okręg Cmentarny - uważane przez wielu za najpiękniejsze w całej Galicji obiekty projektowane przez Duszana Jurkowicza, wg słów Petera w Roztokach najlepszego architekta, jakiego miała Słowacja), miejsca związane z II wojną światową (grzbiet w rejonie Przełęczy Dukielskiej, ale też np. rejon Ożennej, gdzie we IX 1939 r. walczyli niemieccy strzelcy górscy) oraz z walkami z UPA (Jasiel).
Z reguły trzeba mieć ze sobą zapas prowiantu na 2-3 dni (tak się bałem, że zabraknie mi jedzenia, że po powrocie z Cisnej i rozpakowaniu plecaka wyjąlem z niego 2 pasztety, 2 dżemy i 2 szynki w puszce ).
Widoki - fakt, nie ma ich dużo. Najlepszymi punktami widokowymi są okolice góry Chełm nad Grybowem i wsi Wawrzka, Jaworzyna Konieczniańska, a nade wszystko wieża na szczycie Baranie (754 m) przed Barwinkiem, na którą trzeba wejść KONIECZNIE (widzieliśmy stamtąd Tatry!). Z wieży triangulacyjej na Pasice (847 m) widać niewiele (wycinkowe panoramy pozasłaniane czubkami drzew), a słowacka wieża widokowa przy Przełęczy Dukielskiej jest aktualnie w remoncie.
Beskid Niski to kraina błota i jeżyn. Jak ktoś nie lubi mieć porysowanch nóg, niech idzie tam w długich spodniach, nawet jeśli jest 30 stopni (tak robiła moja dziewczyna). Mimo to najgorsze chaszcze widziałem poza szlakiem, gdy szedłem zobaczyć cmentarze wojenne nr 1 i 2 z I w.św. pod szczytem Czeremchy koło Ożennej - kolczaste COŚ miało do 2 metrów wysokości i nie wiem jakim cudem nie podarło na mnie koszulki. "A wokół błoto, błoto i błoto/ I cała nasza droga w błocie" - przerobiła moja dziewczyna znaną piosenkę górską. W Bieszczadach nie było na granicznym nawet w połowie tak mokro, jak w BN. Najbardziej masakryczny był odcinek między Przełęczą Radoszycką a Siwakowską Doliną (praktycznie sam koniec Beskidu Niskiego), gdzie BAGNO (bo trudno nazwać to drogą) w połączeniu ze zwalonymi drzewami wysysało skutecznie siły i obniżało morale załogi.
Do obejrzenia jest mnóstwo rzeczy - zależy kto co lubi. Cerkwie i kapliczki łemkowskie - proszę bardzo. Pamiątki po wojnach - mnóstwo. Zabytki - sporo. Doliny po nieistniejących wsiach - na kopy. Do tego maliny (choć nie tak wielkie i smaczne jak te w Bieszczadach ) i jeżny w sezonie jesiennym. Praktycznie codziennie drogę przecinała nam sarna. Misiów i wilków nie spotkallśmy, choć moja dziewczyna twierdziła, że przed Ożenną widziała odciśnięty w błocie coś jakby odcisk łapy niedźwiedzia (potem trochę zmieniła zdanie i mówiła, że to mogła być bosa stopa ludzka ). W każdym razie z opowieści usłyszanej przy schronisku w Hucie Polańskiej wynikało, że w pobliżu jest ostoja niedźwiedzi i że jedno dziecko widziało tam ponoć misia...
Sklepy - jak wspominałem, nie za dużo. Warto zaopatrzyć się w mapę Beskidu Niskiego wydawnictwa Compass (koszt to ok. 9 zł) - są tam poznaznaczane sklepy. Tylko że bez godzin otwarcia A to ma znaczenie (w Barwinku koło kościoła był np. sklep czynny tylko od 8 do 12, nie licząc jakiś dziwnych godzin otwarcia w kwietniu, październiku i paru innych miesiącach ). W ogóle mapa Compass-u jest godna polecenia przy marszu szlakiem granicznym (ale nie tylko), bo są tam poznaznaczane wszystkie słupki graniczne na każdym pełnym kilometrze (czyli zaczynające się na I). Na ogólnie chwalonej mapie Krukara Bieszczad słupki są generalnie zaznaczane co 2-3 kilometry.
Jak jeszcze coś chcecie wiedzieć, to pytajcie konkretnie co - już mi nic do głowy nie przychodzi ))
Jeszcze co do stonki - ja nie optuję za tym, żeby góry były zarezerwowane dla elity turystycznej. Każdy ma prawo po nich chodzić (a nawet jeździć kolejkami), ale chciałbym, aby jeszcze każdy turysta umiał się w nich zachowywać jak należy i był do takich wypraw odpowiednio przygotowany (w Sudetach spotkałem kiedyś matkę, która nie zabrała na trasę prowiantu dla dzieci, bo myślała, że na górze będzie schronisko - a nie było...). Nie mam nic do rodzin z dziećmi - nawet małymi (no, może z wyjątkiem dzieciaka, który darł się rano i wieczorem w bazie w Radocynie i nie pozwalał m zasnąć ). Spotykałem i w Beskidzie Niskim, i u siebie - w Sudetach rodziców, którzy sami zakochani w górach wprowadzali w nie dzieci. No problem. Martwi mnie komercja, to że szlaki zaczynają przypominać deptaki w uzdrowiskach i że obniża się tzw. kultura turystów. Ilu z nich wie, że w górach mówi się napotkanym wędrowcom dzień dobry/cześć? Ileś razy mi się zdarzyło, że pozdrawiając ich patrzyli na mnie jakbym był z innego świata (czy to mój znajomy?). Coraz bardziej drugi człowiek w górach zaczyna być obcy, obojętny i to jest smutne...
Na koniec chciałbym jeszcze uzupełnić odpowiedź joorgowi.
Otóż z owego zaznaczonego na czerwono przez Ciebie fragmentu mej wypowiedzi dość jasno wynika, że w Bieszczadach byłem więcej niż dwa razy w życiu - tyle że nie na wielodniowych wyprawach z plecakiem. Kłaniam się nisko i proszę o czytanie ze zrozumieniem.
No wlasnie cmentarze - jakie bylo Twoje najwieksze zaskoczenie (w sensie pozytywnym oraz negatywnym) stanem zachowania cmentarzy, ktore odwiedziles (a nie watpie, ze odwiedziles ich sporo). Mowiac po ludzku, ktory Ci sie najbardziej podobal bo byl schludny i zadbany a ktory wolal o pomste do nieba.
Przepraszam, ze to o Beskidzie Niskim a nie Bieszczadach ale mnie interesuje opinia Leuthena. A jak sa foty to prosze wkleic albo podelsac prywatna wiadomoscia (chyba sie da?)
Pozdr
Rzeczywiście trochę tych cmentarzy Jurkowicza widziałem.
Remontu wymaga chyba najpilniej cmentarz na Beskidku nad Konieczną koło przejścia granicznego Konieczna-Bardejov (nr 46). W zeszłym roku był oczyszczany z chaszczy przez członków Stowarzyszenia CRUX GALICIAE, ale już zarósł (pokrzywy nawet dwumetrowe!). Pokrycia gontem wymaga wieża (wygląda jak otwarta kopuła obserwatorium astronomicznego). Trzeba wymienić wiele krzyży nagrobnych i poustawiać je na właściwym miejscu. Odpadają inskrypcje na wieży (zwłaszcza rosyjska). No i zrobić ogrodzenie (stoją tylko kamienne słupy). Miłośnikom ekstremalnych doznań polecam wspinaczkę po klamrach wewnątrz tej wieży (wejście z tyłu). Zwłaszcza przejście przez "krzyż" na 2/3 wysokości podnosi adrenalinę Spod dachu bardzo ograniczony widok na przeciwległe stoki (z Koniecznej widać tylko sterczący wśród drzew szczyt dachu).
W idealnym stanie jest cmentarz nr 3 w Ożennej i nr 4 w Grabiu (wyremontowane i wykoszone). Pięknie wygląda zwłaszcza "czwórka" z wieżą (moja dziewczyna stwierdziła, że ta wieża kojarzy się jej z kościołem, który się zapadł pod ziemię i tylko ona wystaje).
Remont przydałby się cmentarzom nr 1 i 2 w Ożennej (kamienne kurhany kryjące odpowiednio 130 i 150 żołnierzy rosyjskich). Wskazane by było wytyczenie jakiejś drogi dojściowej do nich (trzeba pocinać przez potok, łąki, ogrodzenia pastwisk, kolczaste zarośla, pokrzywy i las). Bez dobrej mapy lub przewodnika Frodymy tych cmentarzy się nie znajdzie...
Bardzo chętnie wyślę zdjęcia cmentarzy, które odwiedziliśmy. Najlepiej wyślij mi PW z adresem mailowym, a ja puszczę te fotki, które zrobiłem.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki