No i się potwierdziły moje spostrzeżenia z pierwszego posta, można było uniknąć mało sensownych i nie pomocnych kłótni :)
No i się potwierdziły moje spostrzeżenia z pierwszego posta, można było uniknąć mało sensownych i nie pomocnych kłótni :)
jota w jotę! a od odsysania robią się malinki :P
Dobrze.
Ale jeszcze nie teraz.
Każde nie.
Jednak w przypadku Ciebie i Basi...
(((-;
Zapewne z wzajemnością ((-;
BTW: tak mi się przypomniały 'półfinały' Powsimord w kategorii 'doradcy' i 'malkontenta'...
A widzisz może jakieś różnice pomiędzy metodami - nazwijmy - inwazyjnymi i nieinwazyjnymi?
A napiszże jeszcze proszę coś o tytule 'obowiązywania' (-;
No to siup - tylko z kontekstem:
do domu daleeeeko i nie paszcza, a odsysacz Sawyera itp.
(((-;
obiektywne źródło informacji...
Byłem.
Natomiast faktycznie - wiem.
Że zakres jest bardzo płynny, a w praktyce często wręcz tożsamy
(tradycyjny 'pilot-przewodnik'),
o ile tylko konkretne przepisy tego nie umożliwiają.
Jeśli nie ma ukraińskiego prawa, zgodnie z którym zorganizowane grupy turystyczne
mogą wędrować po Karpatach bezwzględnie pod opieką osoby z konkretnymi formalnymi uprawnieniami
- w praktyce Polaków w Gorgany wodzić może ktokolwiek
(wymóg pilota z naszej UoUT jest tylko względnie obowiązujący)
a P.T. Koledzy mają pozwolenie na pracę na Ukrainie?
((((-;
Ja informacje o sieci (a raczej jej brakach) sprawdzałem nie u kolegów (choć potwierdzali) ale osobiście.
Słodki banał.
Ale kryje głęboki sens - otóż jak nie ma sieci (komórkowej), to nie ma kontaktu (z kimkolwiek)
i wówczas standardowy sposób postepowania ze żmijami wart jest faktycznie niewiele.
Zwłaszcza taki:
. . .
No, to pierwsze nawet widać. Gratulacje & powodzenia.
A co do drugiego - myślisz, że to coś wyjątkowego?
A - mając dostęp do tak cennego informatora - wspomniałaś może również,
że nie chodzi o wysysanie ustami czy 'ciętą bańką', jeno specjalnym przyrządzikiem
(tudzież jak takowy ewentualnie 'paprze' ranę?),
i nie na 'końskiej dróżce' czy za płotem ośrodka konferencyjnego,
ale podczas prawdziwego obozu wędrownego, o dzień drogi do ludzi/transportu/kontaktu?
Ba! żeby to tylko...
http://niusy.onet.pl/niusy.html?t=ar...y&aid=23225059
Serdeczności,
Kuba
@OlekL - widzę, ze znasz się na rzeczy - a więc mam do Ciebie pytanie - i proszę potraktuj odpowiedź całkiem poważnie.
Co zrobić w następującej sytuacji (w której tfu, tfu mam nadzieję nigdy nie być, no ale jak wiadomo nigdy nie mówi się nigdy).
Jestem w Górach Czywczyńskich w okolicach Czywczyna lub Hnitessy, lub w Gorganach w okolicach Owula z małą grupką znajomych (3-4 osoby). Jedną z osób ugryzł wąż - nie wiadomo jaki to był gatunek, bo uciekł zanim ktokolwiek zdążył się mu bliżej przyjrzeć.
Do najbliższej "cywilizacji" jest około 12 godz. drogi pieszo, zasięgu sieci nie ma żadnej, nie wiadomo gdzie jest najbliżej.
Co najlepiej w takie sytuacji zrobić ?
Proszę o poważną odpowiedź.
W takich okolicach bywam co najmniej dwa razy w roku po tygodniu.
W Połoninach Hryniawskich widziałam żmiję leżącą na środku ścieżki.
Pozdrowienia
Basia
@ Kuba
Temat dla mnie w kwestii standardów medycznych stosowanych przy ukąszeniu przez zmiję zygzakowatą jest zamknięty. Tak, mówiłam o owym przyrządziku do usuwania kleszczy. Nawet dziś go zakupiłam za 31 zł. Nie po to aby usuwać jady ale aby spełniał swoje właściwe funkcje czyli usuwał moim zwierzakom kleszcze.
Być może będę miała niedługo jeden wolny dzień. Sprawdzę jakie standardy medyczne obowiązują przy ukąszeniu przez żmiję nosorogą. Jestem umówiona na rozmowę z naukowcem toksykologiem.
Dziś w hodowli zachowawczej w Tarnawie poznałam roczniaka hucułka, którego żmija w kwietniu ugryzła w język. Wiosną żmija była jeszcze niezbyt aktywna. Nie wyczuła drgań i nie uciekła. Hucuł został ugryziony gdy wziął garść siana z beli. Bardzo cierpiał, jęzor mu spóchł. Nie mógł pić ani jeść. Dostawał przez trzy tygodnie kroplówki i wapno. Teraz już dochodzi do siebie. W południe domagał się owsa. Apetycik mu dopisuje, szybko dochodzi do siebie.
Konie są czasami gryzione przez żmije. Przeważnie w nogi. Są pod obserwacją. Przeważnie nie podaje się anatoksyny, gdyż jest równie szkodliwa jak sam jad. Dostają antybiotyki i leki przeciwuczuleniowe, w tym wapno.
Po ukąszęniu, uspokoić osobę, gdzieś spocząć, ukąszony w pozycji "odpoczynku pod drzewkiem" i obserwować objawy, a jednocześnie kombinować nad pomocą.Jeśli w okolicach ukąszenia jest jakaś biżuteria od razu ją zdjąć, bo po spuchnięciu uciskąjąca obrączka itp. może spowodować nie za dobre w skutkach odcięcie krążenia. Czasem węże wykonują tak zwane "suche ukąszenie" albo jadu w ogóle nie posiadają ( "nie wiadomo jaki to był gatunek, bo uciekł zanim ktokolwiek zdążył się mu bliżej przyjrzeć.")
jeśli występują objawy ukąszeniowe, podać z turystycznej apteczki wapno, ewentualnie lek antyhistaminowy jeśli jest podejrzenie alergii.nie leków przeciwbólowych, uspokajających gdyż mogą źle zadziałać z później podaną antytoksyną ( jeśli zostanie podana) następnie zastanowić się gdzie jest jakiś szlak komunikacyjny gdzie można ewentualnie jakiś transport czterokołowy złapać i zbytnio nie fatygując ofiary ją przetransportować do najbliższego szpitala który ma kwalifikacje do takich przypadków. troche chaotycznie napisane, za co przepraszam.
Trochę dziwne to kategoryczne zamknięcie
bez normalnego odniesienia do tematu 'spaprania' rany
i kwestii możłiwego usuniącia sporej części jadu - o czym sama wszak pisałaś.
Ale zmuszał do dyskusji wszak nie będę (-;
Hm, wiele nowego, to się chyba nie dowiedziałaś...
...ale jak się elegancko zrobiło ((-;
Serdecznosci,
Kuba
Ostatnio edytowane przez jacob.p.pantz ; 07-05-2008 o 12:19
Tym bardziej że już w czwartym w tym wątku poscie (z dnia 30.04) napisałam to samo.
Ale bardzo często nie mam chęci kontynuowania dyskusji.
Takoż w kwestii żmii, jak i w kwestii niedźwiedzia, jak i w każdej innej.
O ile pamiętasz - sam mi to zresztą wielokrotnie zalecałeś.
B.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki