No, było ciśnienie żeby napisać relaję z KIMB-u. Są przynajmniej trzy powody, dla których ja nie piszę.
Po pierwsze, Satyrykiem Roku już zostałem wybrany, no to co się będę wysilał, drugi raz i tak nie wybiorą.
Po drugie, od kilku dni "się" nic nie pije, a ja największe parcie na klawiature mam po kielichu.
Po trzecie ja lubię napisać krytycznie, żeby nie powiedzieć, złośliwie a w przebiegu VII KIMB-u nie ma co krytykować, chyba tylko to,że zbyt szybko się skończył! Gdybym rzetelnie,po kronikarsku opisał VII KIMB, zasłużyłbym raczej na tytuł Wazeliniarza Roku, nie satyryka. Na szczęście (lub nieszczęście),nie słynę z kronikarskiej rzetelności.
Myślę,że każdy z uczestników powinien tu zamieścić swoje odczucia, wspomnienia, dla tych co nie byli na KIMB-ie, bo nie mogli, również dla tych co mogli być a nie chcieli. Jeszcze przed otwarciem obrad, spotkałem się z opinią, że na KIMB przyjedzie mniej osób, co będzie odzwierciedleniem wyników głosowania ustalającego miejsce Kongresu. Rzeczywiście,w tym roku było mniej osób. Ponieważ nie wyznaję spiskowej teorii dziejów, nie twierdzę że coś się za tym kryje, choć daleki jestem od stwierdzenia że nie kryje się nic!
W każdym razie KIMB jest wydarzeniem w Bieszczadach zakorzenionym i wkomponowanym w kalendarz imprez bieszczadzkich. Wprawdzie elita bieszczadników, (znana mi z nazwy i liczby), na KIMB nie jezdzi, no ale wiadomo,elita!!!
Pozdrawiam z tego miejsca Wojtka z Legionowa, Bieszczadnika prawdziwego, szkoda że nie był w tym roku z nami fizycznie , bo duchem to myślę że był. To dla Niego postaram się, przynajmniej pobieżnie, przypomnieć kto był i co się działo. A działo się, działo!!! Pozdrawiam, + Pastor mp