vm2301 - w Komańczy przy cerkwi byłeś w niedzielę 27.07 ok. 4 godzin po mojej tam wizycie, dużo nie brakowało, a byśmy się spotkali.![]()
vm2301 - w Komańczy przy cerkwi byłeś w niedzielę 27.07 ok. 4 godzin po mojej tam wizycie, dużo nie brakowało, a byśmy się spotkali.![]()
Pozdrawiam
Przemek
No patrz, szkoda. Może następnym razem![]()
Dzięki za te zdjęcia. Robią wrażenie.
Miło jest obejrzeć kadry zatrzymane przez kogoś kto umie patrzeć.
W zalewie bylejakiej mnogości (cyfrowej) te wybijają się ponad.
Dzięki.
Bóg zapłać, miłe to co piszesz Henek, jeno się nieco zambarasowany czuję, bo jakoś samozadowolenia osiągnąć nie mogę...
No i dobrze.
Brak samozadowolenia jest inspiracją to tworzenia jeszcze lepszych rzeczy.
Vm2301 przemawia przez Ciebie nadmierna skromność a niepotrzebnie bo Masz czym się pochwalić i widać, że umiejętności techniczne też niczego sobie. Proszę o więcej, bo można z twoich pomysłów czerpać inspiracje.
pozdrawiam
Marek
a ja po obejzreniu twoich zdjec juz sie ciesze na moj wrzesniowy wypad w Bieszczady :)
pozdr
Nimka
Ten rok mnie nie rozpieszcza jeśli chodzi o wyjazdy. tyle spieprzonych planów, "weekendowych niewypałów", wakacje tyż do dupy...więc myślałem, że się ze szczęścia zesram gdy mijałem Lesko w kierunku Balowego grodu.
2-3 dni spędzone tu dają mi kopa na kolejne 2 miesiące.
Plany miałem, no ale oczywiście rzeczywistość je weryfikowała - tak więc zamiast chaszczowania, albo łażenia po połoninach rodzinne spacerki i wycieczki objazdowe po cerkiewkach.
Zamiast spacerku na Łopiennik z jakimiś babami- dużo krótszy połączony z wcześniejszym powrotem do domu - tu okazja spotkania kolejnego forumowicza przeszła koło nosa. No ale trudno. Może następnym razem:)
Pierwszego dnia uwskuteczniłem kilka spacerów do ... piwnicy, machnąłem, siekierką co by było czym palić w kominku i z radości obaliłem flaszkę.
Dnia następnego wypad na kirkut - ilekroć tam bywam,mam wrażenie, że odwiedzam to miejsce po latach - strasznie widać, że ludziska pracują.
Pogoda pikna, siedziałem tam chyba z godzinę - do sms-a.
Dwie mordy wygłodniałe ślinotoku dostawały na myśl o świeżym pieczywie i jakiejś nutelli, a trzecia gęba kawy nażłopać się chciała.
Nie chciałem ryzykować.
Popędziłem do sklepu.
Parkując zadarłem głowę, by na postępy prac w cerkwi popatrzeć.
Ponoć chłopy muszą się uwijać, co by podołać zobowiązaniom.
Bania prosto stoi.
Jeno jeszcze jakimś sajdingiem by boki obili i można msze zamawiać.
Szybko popędziłem z zakupami, na znaki nie bacząc...co miało mnie zgubić dnia następnego, gdym musiał zasilić kasę państwową, czy wojewódzką kwota trzech kur** stówek. Nie mają już gdzie fajansiarze stać.
Chwile później piłem kawę na kępę spozierając.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki