Ballada o stole.
Z niejednego pieca
leżał na nim chleb
i pięścią ,bywało,
od kogoś brał w łeb,
i z miejsca na miejsce
wciąż był przestawiany
stół knajpiany!
Niejedno piwo
stało na tym stole,
ślady po kuflach
lśnią jak aureole
i czasem lizał
od noża rany
stół knajpiany!
Gdy struny gitary
dźwięczały wesoło,
a gość czasem na nim
opierał swe czoło,
to czuł się potrzebny
i taki kochany
stół knajpiany!
Dym kłębił jak chmury,
świt szarzał za oknem,
a dzień zapowiadał
okrutnie samotnie.
Przytulał się wtedy
Cichutko do ściany
stół knajpiany.
Ach, nogi by podkuć.
W nieznane wyruszyć.
Zapomnieć się, zgubić,
Zaśpiewać i wzruszyć.
Tak marzył nieśmiało
Pod blatem schowany
Stół knajpiany.
Trochę czasu minęło i przyszło mi do głowy inne zakończenie! WUKA
Zakładki