Cd… 20 lipiec 2009, poniedziałek
Mijam pracujących pracowników leśnych i ich przeprawę traktorem przez potworne błoto przed strumieniem. Zatrzymuję się i patrzę czy maszyna się nie zakopie. Pojechali jednak. Tuż dalej piękna kolumna z krzyżem. Las się kończy i zaczyna się przestrzeń dolinki. I znowu cokół z napisem 1905, ale już bez krzyża, został tylko blaszany hełm.
Trochę dalej po prawej stronie zarośnięty zbiornik wodny na którym pływają dzikie kaczki. W pobliżu żeliwny krzyż na cokole i druga część zbiornika.
Idąc dalej, urokliwie drogę przecina strumyk, jest też obok do przechodzenia mostek, gdyby woda była wyższa, ja jednak przechodzę po brodzie. Są nawet małe pstrągi w tym strumieniu.
Droga zakręca teraz w lewo, ja razem z nią, szlak niebieski odchodzi w prawo. Kiedyś coś z tymi szlakami było tutaj inaczej. (?) Wchodzę w mały lasek i po lewej stronie zaczynam szukać cmentarzyka, nawet wchodzę na górkę, to jednak nie tu… jest troszkę dalej… po prawej stronie strome zbocze i rozlewisko zrobione przez bobry.
Cdn…
Cd… 20 lipiec 2009, poniedziałek
Obserwuję to rozlewisko i tak naprawdę to nie widzę bytności bobrów, swoje tamy musiały gdzieś dalej porobić.
Wchodzę na wzgórek, po lewej stronie, z wianuszkiem drzew i od razu widać, że to cmentarzyk w Jasielu, ogrodzony dwużerdziowym płotkiem. W jego oddzielnej pierwszej części znajduje się 70 mogił zbiorowych żołnierzy radzieckich z obeliskiem z gwiazdą pięcioramienną i datą „1944 rok”.
W drugiej części cmentarza pod płotem dwa krzyże obok siebie, drewniany i metalowy z kamieniem na którym układane są znicze. W głębi zarośniętego pokrzywami cmentarza widać cokół ale już pozbawiony krzyża, zapewne był tam z figurą. Wybierający ten teren na miejsce wiecznego spoczynku kierowali się zapewne urokiem miejsca i spokojem. Może kiedyś zostanie odnowiony?
Idąc dalej znowu są 2 cokoły, ale też bez krzyży. Może to czyjeś wota, ale bez należnej historii. Czy gdzieś one żyją w ludziach lub jakichś nieodnalezionych księgach?
Mijam po prawej stronie, kilkadziesiąt metrów od drogi, zrujnowane ceglane zabudowania strażnicy zbudowanej po 1946 roku, było później tu schronisko PTTK a jeszcze później owczarnia. Coś nie ma szczęścia ta ziemia do czegoś trwałego.
Dalej znowu cokół z resztkami żeliwnego krzyża.
Nie opisuję historii, każdy może ją sobie znaleźć, nic nowego ja nie wniosę. Szkoda, że nigdzie nic nie znalazłem na temat tych krzyży.
Cdn…
Cd… 20 lipiec 2009, poniedziałek
Dalej to już prawie finisz etapu „tam”, jeszcze mijam pomnik poświęcony Kurierom Bieszczadzkim i można pojeść i rozłożyć kocyk na polu biwakowym. Na terenie tego pola znajduje się obelisk poświęcony pamięci poległym WOP-istom.
Po 2,5 godzinnym „leżakowaniu” czas na etap „z powrotem”
Cdn…
Przepraszam za wtrącenie się w opowieść,ale...Na pierwszym zdjęciu jest z prawej strony pomnika drzewo a na nim maleńka kapliczka.Wiem KTO je wiesza(taką ma pasję-robi je i umieszcza w przeróżnych miejscach).To ciekawa sprawa(także historia naszego"poznania",bo osobiscie się nie spotkaliśmy).Może kiedyś o tym opowiem????
WUKA
www.wukowiersze.pl
Cd… 20 lipiec 2009, poniedziałek
Wracam tą samą drogą, widzę w jakiś odstępach 3 rodzinki idące spokojnie na spacer. Tam na polu biwakowym wpadł 1 pieszy i 1 rowerowy turysta i to koniec z bracią „po fachu”. Spokojnie więc było. Wracając spotykam tuż przed Wolą Wyżną parę staruszków… dzień dobry…. dzień dobry… pan się odzywa… już po pracy? Ja… że z wędrówki… żona daje mu kuksańca, że ja nie leśnik.Zatrzymuję się i z 15 minut rozmawiamy co oni tu robią?.... ano są z Bochni, kupili tutaj w latach dziewięćdziesiątych na aukcji mieszkanie od Agencji Mienia Rolnego w jednym z budynków stojących we wsi. Jak tylko się ciepło robi oni tu przyjeżdżają i wyjeżdżają gdy zimno zaczyna doskwierać. Mieszkanie 70 m2 kupili za ówczesną wartość malucha. Cały dom tak został sprzedany i chyba część drugiego. Pod domami faktycznie całkiem niezłe fury stoją no i dlatego już nie ma tych oczu zapatrzonych w nicość.
Grzmi całkiem blisko, ale chmury raczej się oddalają, kiedy wracam to raczej wprost uciekają by na pożegnanie ze mną gdzieś za Wolą Michową pokazać mi całkiem blisko wyskakującą tęczę. Wcześniej jeszcze odwiedzam kapliczkę i źródełko w Radoszycach. I tyle na dziś. Przeszedłem dziś 15,5 km.
Jutro Słowacja i to wędrówka na 2 dni. Ale na relację trochę poczekacie, bo moja firma mnie na szkolenie na 4 dni wysyła.
Cdn…
Ostatnio edytowane przez Recon ; 03-08-2009 o 21:12
Zostawiłem sobie na powrót i... przeszedłem (bliskość burzy mnie rozproszyła), a gdy sobie przypomniałem to już nie chciało mi się wracać.
Ale do tej dolinki jeszcze wrócę i oby nie raz i nie dwa. Jej "magia" przyciąga.
21 lipiec 2009, wtorek
O godzinie 9.20 wyruszam z Łuki. W plecaku woda, suchy prowiant (bułki, kabanosy, suszona wołowina, batony), niewiele jak na dwa dni. Jak się później okazało to całkowicie starczyło. Nie mam na Słowacji nic załatwionego do spania, nie mam karimaty, ani śpiwora, ani namiotu. Mam przeświadczenie, że uda się coś „załatwić”. Mam adresy i telefony do różnych noclegowni, ale bez rezerwacji. Nie jest to całkowicie według mnie prawidłowa logistyka, ale obawiałem się, że jak nic nie zaklepię to może mi to wstrzymać wypad.
Idę żółtym na Jawornik, upał od razu daje popalić a dochodzi jeszcze parowanie w lesie. Ciężko mi się idzie, ciężko oddycha, cały czas pod górę. Na początku podejścia widać dwie inwestycje budowlane, oj i to jak widać, okazałe. Do góry idzie trochę ludzi, część jak widziałem skręci w zielony do Wetliny, reszta jak widzę później z Rabiej Skały będzie wracała, dwie osoby poszły na Krzemieniec.
Do Jawornika dochodzę o 11.05 i odpoczywam wśród jagód przez 10 minut. Do granicy docieram o 13.15, jest sporo Słowaków i trochę naszych. Ja się nie zatrzymuję i za 15 minut docieram do platformy widokowej (wiem…. wiem o geokachu!, ale nie szukam), silnie wieje na górze i dobrze, przynajmniej wilgoć z koszulki wywieje. Z Łuki tu zajęło mi 4 godziny i 25 minut. Spokojnie idę, nie muszę się śpieszyć. Odpoczywam, jem, piję, robię trochę zdjęć. Widoki fantastyczne i dziwne uczucie, że się idzie na Słowację. O godzinie 13.55 podnoszę dupsko i ruszam skąd przyszedłem, ale tylko do żółtego słowackiego szlaku, dalej nim zejdę do Novej Sedlicy.
Cdn…
Ostatnio edytowane przez Recon ; 04-08-2009 o 01:21
I jeszcze trochę zdjęć...
Cd… 21 lipiec 2009, wtorek
Zaczynam schodzić z Rabiej Skały w dół. Zejście jest niesamowite, niespotykane po Polskiej stronie Bieszczad. Szlak i ścieżka wije się trawersem po zboczu… w lewo… w prawo… w lewo… w prawo… liczę i się gubię w liczeniu. To „zejście 100 zakrętów” (zakaz dla hardcorr`owców by nie skracali ścinając) i fantastycznie długi wodospad, słychać go z daleka. Podoba mi się ten szlak. O godzinie 15.10 (do Yumy) wychodzę na drogę. A 20 minut później Słowacy coś kombinują chyba dla turystów, stoi całkiem, całkiem fajny domek. Obok stoi słupek z opisem i strzałkami szlaku (czeski film… stałem i…. rozwiązałem zagadkę o co im chodziło, ale trzeba było trochę pokombinować).
I teraz uwaga (!!!!!), Ci co będą szli koniecznie muszą skręcić w boczną drogę w lewo (szlak idzie dalej prosto!!!). Mały kawałek dalej jest urokliwe jeziorko zrobione ludzką ręką wykorzystując mocne spady potoku. Warto wejść na małe molo i zobaczyć jak odbywa się retencja wody, jej dalszy odpływ do studni i podziemnym kanałem dalej w dół. Jak się nacieszymy widokiem wracamy znowu na żółty szlak idący drogą leśną. Głęboki wąwóz którym płynie Zbojsky potok ciągnie się dłuższy czas, a sam potok będzie nam towarzyszył aż do Novej Sedlicy.
Cdn…
Aktualnie 2 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 2 gości)
Zakładki