Ale produkcji PiotrkaF było. Ja tylko niosłem.... i rozczęstowałem również siebie.
Ale produkcji PiotrkaF było. Ja tylko niosłem.... i rozczęstowałem również siebie.
bertrand236
Muczne, 5 czerwca 2010, sobota
Piskalu, no cóż mogę dodać w temacie tego „czegoś co mieści się w kieszeni na piersi”… gdybym miał tam, na tej łące, zostać na noc, to zapewne coś bym dla siebie zabrał. Nie miałem jednak tego zamiaru a i łamać swojej zasady także nie chciałem (chociaż, raz dla pana Majsterka złamałem, hmm, pisałem gdzieś o tym wcześniej ). O piersiówce później też jeszcze wspomnę.
Idę śladami kół samochodowych i rozglądam się po polanie. Ślady skręcają w prawo i dochodzą do chatki przy której krzątają się dwaj panowie, właściwie, jak się dowiaduję, to ją naprawiają. Wymieniamy uprzejmości (przez płot bo „teren prywatny”) i uprzedzając nasze drugie spotkanie, gdy już wracałem a oni stali w tym błocie bo poszło zawieszenie w terenowym samochodzie, dowiaduję się, że… łąka ma czterech właścicieli, ten z tej chatki właśnie odkupił jedną z tych czterech części i naprawia podwalinę domku, już swojego… właścicielem największej części jest profesor B. z Krakowa na którego terenie stoi druga chatka. To tak w skrócie.
Idę więc teraz do tej drugiej, ciągle się rozglądam wokoło… tak tu pięknie. Teren znajduje się na małej górce w zakolu Sanu, którego pobłyskujące fale widać w oddali. Za doliną rzeki jest zbocze góry. Widać też pobłyskujący w słońcu blaszany hełm cerkiewki w Dydiowej. Świeci pięknie słoneczko, leniwie płyną chmurki, ech…
cdn
Ostatnio edytowane przez Recon ; 25-06-2010 o 02:34
Muczne, 5 czerwca2010, sobota
__________________________________________________ ______________________________
Hmmmm, przy zmianie wizualizacji Forum coś poznikało z opisów więc tak w skrócie…
Z jednej chatki przenoszę się spacerkiem do drugiej, niewiele od siebie oddalonej. W linii prostej nie widzą się bo rozdziela je mały wzgórek porośnięty trawą. W „Dydiówce” właśnie przebywa para dwudziestokilkuletnich ludzi, są trzeci dzień i jeszcze trochę chcą zostać. Ja przysiadam się na ławeczce na odpoczynek i małe co nieco. Narzekają na nie wynoszone śmieci, ale chatka była wewnątrz czysta. Pogadaliśmy trochę o łażeniu po Bieszczadach a gdy nadarzyła się okazja postanowiłem koło chatki schować, dla czytelnika Forum, mały skarbczyk od Recona. Jest zakopany…. patrząc na front chatki to w lewo odchodzi ścieżka nad strumyk a od niej odchodzi ścieżka do kibelka i właśnie pomiędzy tymi ścieżkami pod pierwszym drzewem można troszeczkę pokopać (ten kto odkopie to proszony jest dać tutaj znać by inni już nie szukali a i moja ciekawość zostanie jakoś zaspokojona).
Po pożegnaniu się obszedłem jeszcze łąkę wzdłuż i w szerz ale bliżej Sanu podejść nie mogłem tak spora woda stała w trawie. Piękna łąka! Kilka mi się nawet przypomina by tylko wspomnieć łąkę wokół Ryli, łąkę w pobliżu Rosochatego, łąkę na dawnym Rosolinie (szkoda, że już jest koszona)…
Kończąc swoisty obchód kieruję się teraz ku ambonie bo czuję, że z niej na pewno będę miał przednie widoki.
ps. uffff.... pierwszy post na "nowym" Forum i po nowemu wstawianie zdjęć
cdn
DSC08126.JPGDSC08134.jpgDSC08131.jpgDSC08135.JPGDSC08132.JPGDSC08130.JPGDSC08136.jpgDSC08123.JPGDSC08129.JPG
![]()
Muczne, 5 czerwca2010, sobota
Wchodzę na dość wysoką ambonę z której roztacza się wspaniały widok, widzę pierwszą chatkę. Oj chciałoby się tutaj przespać i popatrzeć jak się budzi dzień, jak wstaje słońce, jakie zwierzęta rano się tutaj kręcą…
Siedzę na tej wierzy i aż mi się nie chce schodzić, słoneczko zasłonięte daszkiem już tak nie praży, wieje przyjemny wietrzyk, przez lornetkę widzę jeszcze stare graniczne sowieckie zabezpieczenia przed tymi co chcieliby zwiać do komunizmu, ech… bajkowa okolica.
Czas jednak wracać, przede mną zaś ta błotnista droga i smród niedźwiedzi. Błoto nic nie podeschło, woda nadal stoi w rozlewiskach, pełno świeżych śladów niedźwiedzi i nawet jeden zaskakująco niedawny bo dosłownie kilkanaście sekund wcześniej zostawiony w koleinie. Woda się dopiero sączyła w odciśnięte łapą zagłębienie a tak z 20 sekund wcześniej przejechał samochód terenowy no i ten charakterystyczny smród.
Mijam w pewnym momencie samochód i słyszę jak kierowca mi mówi „szlak trafił zawieszenie”. To jest cena dowozu materiału budowlanego do tej pierwszej chatki . Na styku z drogą na Łokieć robię mały odpoczynek, mija mnie peleton rowerzystów jadących do Tarnawy Niżnej. Nie dali się nabrać na „proszę okazać pozwolenie na wjazd na teren BPN” chociaż jakaś konsternacja nastąpiła.![]()
cdn
Załącznik 19306Załącznik 19304Załącznik 19303Załącznik 19302Załącznik 19301Załącznik 19305Załącznik 19307
Muczne, 5 czerwca2010, sobota
Mijam nieczynny wypał, teraz do Mucznego już asfaltem i całkiem prawie z górki a to jakieś 4 z małym kawałkiem kilometrów. Nie zatrzymuję nielicznych samochodów by nie narazić ich właścicieli na ubrudzenie dywaników i siedzeń. Słońce świeci i przypieka moją prawą stronę aż skóra skwierczy. Już wolę to niż ciągły deszcz więc nie marudzę.
Około 17 jestem w Arnice, teraz podkręcam tempo, szybka kąpiel i lecę do Czarnej do Baraku na „RękoCzyny”. Przed Galerią wielki subotnik… kładą właśnie nowy asfalt by przed Barakiem było jeszcze piękniej. Jest kilka osób w środku na „Rękoczynach” ja witam się z panią Różą, Krzysztofa nie było, chyba… upał zmógłKupiłem jakieś pamiątki, szczególnie podobał mi się rzeźbiony Chrystusik ustylizowany na wędrowca bieszczadzkiego. Miła pamiątka bo teraz co na niego spojrzę to kojarzę z nim i łazikowanie po Bieszczadach, i Czarną, i Barak i czerwcowy długi week .
Obiad Pod Czarnym Kogutem i tam pierwszy raz w życiu zjedzony dodatek kiszona papryka nadziewaną kiszoną kapustą, pyszna.
Czas mojego pobytu prawie minął, jeszcze tylko kilkanaście godzin i rano wyjazd. Ale przed wyjazdem będzie jeszcze śniadanko no i noc. J
DSC08150.JPGDSC08151.JPGDSC08153.JPG
Muczne, 6 czerwca2010, niedziela
Około 10 rano wyjeżdżam, nadal przepiękna pogoda. Gdzieś tuż pod Tarnowem brutalne dotarcie rzeczywistości , czyli to od czego cisza medialna w Mucznem mnie odgrodziła… od tego co dzieje się poza tą osadą. Ja sobie jakby nic jadę a tu nagle staję nad przepaścią po zerwanym moście, spory objazd i znowu zerwany most, ogromny korek w Tarnowie i obraz ludzi walczących ze skutkami powodzi, gdzieś dalej głęboka na 20 cm i przelewająca się przez jezdnię cofka do Wisły, obrazy zawalonych domów, obrazy siły wody jaka się przelała przez wsie i miasteczka, unaocznienie żywiołu z zamienionych strumyków i rowów odwadniających, sterty worków z piaskiem, ciężarówki z padłymi zwierzętami, zmęczone i zapłakane twarze ludzi obok których przejeżdżałem. Jakiś to dyskomfort i zderzenie dwóch światów… z jednej strony człowiek wracający z wypoczynku a z drugiej strony człowiek z różnymi odbiciami niedawnych wydarzeń na twarzy. Jak patrzeć tym ludziom wtedy w oczy? Nie mogłem robić zdjęć… nie miałem takiej odwagi i wcale nie żałuję, chociaż tyle było do uwiecznienia w pamięci elektronicznej…. Mam to w pamięci swojej…. w swoim umyśle. To obrazy które jednak się inaczej widzi na żywo niż w telewizji. Straszne i niesprawiedliwe to wszystko. Chociaż patrząc na miejsca gdzie stały domy to nieraz aż się dziwiłem odwadze, że tam ktoś się pobudował… no tak ale czy ktoś wtedy myślał, że coś takiego może nastąpić?
Teraz tylko czekam na 17 lipca by znowu wrócić w Bieszczady!
W poście 349 nie weszły zdjęcia...
DSC08137.JPGDSC08138.JPGDSC08143.JPG DSC08145.jpgDSC08144.jpgDSC08146.JPGDSC08147.JPG
Od 17 lipca od godziny 4 rano jestem znowu w Bieszczadach. Na relacje jednak poczekacie do sierpnia gdy wrócę. Na razie jest ładna pogoda, za mną parę spotkań z Forumowiczami a już szykują się następne. Pozdrawiam.
Aktualnie 2 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 2 gości)
Zakładki