17.07.10 (Sobota)
Na miejscu jestem o 4 rano, słońce już szykuje się do pobudki, jeszcze ociąga się by wyjść zza Działu, ale brzask już widać. Jaskółki jeszcze w swych ulepionych gniazdach śpią… później zauważyłem, że wylatują gdy słońce dopiero w całości się pokaże i gdy pisklaczki zaczynają się domagać papu. Tym razem ich pierwsze śniadanie ja prześpię. Gdyby nie szemrząca Jabłonka to byłaby idealna cisza. Sen więc przychodzi szybko. Koło południa jadę do Leska do Szelców na słodkości a później wracam na Dni Cisnej bo o osiemnastej ma dać po garach Viperaberus z 4dzikami. Koncert się opóźnia pół godziny, tuż przed jeszcze melduję się naszemu koledze z Forum, że jestem i tym razem zdążyłem. „Rozkwitali” jak zawsze dla mnie rewelacja. Niestety przed końcem muszę się zbierać bo w pobliżu Dwernika-Kamienia czeka już na mnie Mavo. Aż w Cisnej czuję jak coś pitrasi, co na miejscu się potwierdza. Tylko się tam zjawiam a Prezes Zbieraczy Kitu łapie za żeliwny saganek i wyciąga go z ogniska. Z saganka wylatują ziemniaczane talarki z czosnkiem niedźwiedzim i jeszcze inne dodatki, później są jeszcze pstrągi z foli z ogniskowego żaru i… czas chyba wariuje bo nawet nie wiem kiedy przekracza północ… to sprawka małego i dużego Jasia i całej rodziny. Można z nimi przegadać życie. Cholernie się cieszę z tej znajomości, której początki sięgają zeszłorocznego KIMB-u. Wracam więc w środku nocy, co stwarza okazję do spotkań ze sporą liczbą płowej i innej leśnej zwierzyny. Zanosi się, że trochę dłużej pośpię w niedzielę.
DSC08269.jpgDSC08270.JPG
cdn
Zakładki