23.07.2010 (Piątek)
Ruszam dość późno, no ale musiałem po wczorajszym spotkaniu trochę pomantykować by się zebrać. Zaczynam z pod leśniczówki Kalnica w górze ostro świeci słońce ale dziś przewiduję więcej cienia niż dwa dni temu. Za ostatnimi domami Kalnicy skręcam w lewo w drogę ułożoną z betonowych płyt, przechodzę bród na Tarnawce i idę skrajem łąki lekko w górę a po chwili wchodzę w las i wciąż cały czas w górę. Ścieżka dość mocno wydeptana i widać, że uczęszczana. Po przekroczeniu 600 m zaczynam obserwować Oregona kiedy mi zaświeci 620-625 m (tak mam na mapie okolice Baligrodu) bo wtedy muszę po prawej stronie ścieżki szukać kapliczki ze źródełkiem, które podobnież ma moc uzdrawiania. I tak faktycznie jest ale i bez Oregona by się obeszło bo na drzewie są stosowne znaki i każdemu dadzą do myślenia, że to tu jest to miejsce zwane Rozdila. Schodzę ze ścieżki w dół (nie ma tam widocznego zejścia), tam chwilkę odpoczywam, popijam i jem, fotografuję, modlę się na koniec i wracam z powrotem do drogi w Kalnicy. Na niej skręcam w lewo i idę do jej odnogi, która tak jak ta poprzednia też jest z płyt betonowych. Już prawie na początku, po lewej stronie wśród drzew ukryty jest mały domek, ale widoczny. Trochę dalej po prawej stronie widzę pierwszy w Bieszczadach a może jedyny Zakład Karny dla Zbieraczy Miodu. Mijam go ale bacznie obserwuję co się dzieje za drutami… wrogości jednak nie widzę. Idę spokojnie dalej.
DSC08422.jpgDSC08423.jpgDSC08424.jpgDSC08425.jpgDSC08426.jpgDSC08427.jpgDSC08428.JPGDSC08429.JPGDSC08430.JPGDSC08431.jpg
cdn
![]()
Zakładki