Deszcz nabierał obfitości, ja tempa a potoki siły. Te ostatnie mnie fascynowały gdy tak w oczach rosły w potęgę, jak zmieniały swoje ubarwienie. Stróżki z drogi spływały do rowu odwadniającego, ten łączył się już z istniejącym małym strumyczkiem, ten zaś jeszcze przezroczysty wpadał do potoku Jurczakowa , który kolorem, chociaż przez jakiś czas, chce się upodobnić do Huang-ho.
Do pokoju dotarłem całkowicie przemoczony, popatrzyłem, że i pod kurtką jestem mokry i wcale nie z wysiłku a to znaczy, że kilkunastoletnie jej używanie znacząco obniżyło parametry wodoodpornościowe materiału (hydrotex xPower) a to znaczy, że trzeba się rozejrzeć za nową (mam coś już na oku). Hmmm, widzę, że zaczyna mi się robić lista zakupów bo już na niej jest jakaś niegłupia lornetka (tutaj się rozglądam).
Oki, przebieram się, idę na lekki obiad a później jadę do mavo. Jak zwykle u niego i jego rodzinki czas pędzi i mimo, że już się podnosiłem kilka razy do wyjścia to i tak gdzieś przed drugą dopiero wyszedłem :P
Nie będę opowiadał o szczegółach, jeno tylko wspomnę… że smażone kurki były super i wszyscy przeżyli, że mierzyliśmy małego Jasia GPS-em, że powstał pomysł wejścia i zatknięcia flagi na Dwerniku-Kamieniu w dniu 11 listopada tego roku by odświeżyć świecką tradycję zapoczątkowaną dwa lata temu przez moją skromną osobę. To jeszcze trzeba organizacyjnie obgadać, ale jest to już jakiś pomysł! Temat jest otwarty na innych ale chyba na górę to zamknięty bo mavo chciałby wyruszyć na D-K prosto z łóżeczka :P
DSC08471.jpgDSC08468.jpgDSC08472.JPG
cdn
Zakładki