Zapomniałeś dodać , że Manio też dotarł do Nasicznego ......za co ma u mnie ( chyba u wszystkich ) wielkie uznanie)
Zapomniałeś dodać , że Manio też dotarł do Nasicznego ......za co ma u mnie ( chyba u wszystkich ) wielkie uznanie)
Nie zapomniałem! wcześniej o nim napisałem, a teraz jeszcze nie dotarłem do Nasicznego (zobacz, że jest cdn) :)ps... gratulacje za zdobycie stopnia Bieszczadnika :P
W nocy droga przez Bieszczady jest czasami jak w upiornej Transylwani, a gdy jeszcze księżyc w pełni to tylko patrzeć czy jakiś wilkołak przy drodze błyśnie zakrwionym okiem w oczekiwaniu na zbłąkanego turystę. Jakże często widać wtedy zwierzęta a zwłaszcza ich świecące oczy, a to lis sobie maszeruje poboczem, a to kuna przeleci w poprzek drogi, sarna przyczai się do skoku, sowa rzuci cień księżyca na asfalt. Jeszcze bardziej ciemno robi się od skrętu w Berehach aż do Nasicznego. Jakże inaczej wygląda droga gdy jedzie się w środku nocy i przy pełni księżyca od strony Smolnika do Majdanu. Niesamowity widok, zwłaszcza gdy jest bezchmurnie, bezwietrznie i ciepło. Teraz gdy jechaliśmy do Nasicznego było też bezchmurnie, bezwietrznie i tylko z tym ciepłem się nie zgadzało. Na nasze szczęście nie widzieliśmy na drodze wilkołaka! Jeszcze ostry skręt lekko pod górkę i za chwilę jesteśmy w domu… o domu mavo mogę tak powiedzieć. Znowu znajome widoki, grupka przy ognisku, grupka przy stole przed domem, w środku też są samoistne enklawy złożone z ciągle zmieniającymi się rozmówcami… a to przed kominkiem, a to przy stoliku, a to w części kuchennej i w każdej fajnie sobie można pogadać, posłuchać. Trwają przymiarki do obwieszenia zdjęciami jednej ze ścian, koło kominka słychać strojenie gitary, przy kuchni i stoliku brzęczy szkło. Lubię dźwięk gitary, więc gdy Ivan zaczyna uderzać w struny siadam koło kominka i słucham, klaszczę, czasami też śpiewam z innymi, później manio dojechał i dał cudny koncert, znowu Ivan, a też gitara nie była obca koledze Browara. Olkaa mnie odciągnęła od muzyki „bo ludzie głodni i trzeba coś im dać do ręki”… posłużyłem za kelnera (nie zresztą pierwszy raz w Nasicznem) roznosząc wyczarowane kanapki. W międzyczasie nastąpiło uroczyste otwarcie wystawy zdjęć i swoisty wernisaż. Kiedy w miarę kończono koncert gitarowy to Pierogowego już ciągnęło do muzyki mechanicznej. Za jakiś czas „gospodarz imprezy” niczym wyrwany z jakiegoś snu, bo w stroju by rzec iście wieczorowym (majteczki w kropeczki ło ho ho), poprosił do tańca damę wyrwaną niczym z balu studniówkowego, ale jakże w odmiennym stroju wieczorowym niż jej do tańca partner „kropeczkowy”. Ten bałamutnik niewieścich serc obtańczył chyba wszystkie niewiasty i to… w tych „ło ho ho”. Było koło trzeciej jak zauważalnie zaczęło zmniejszać się towarzystwo, pod wernisażem już „ktoś” spał w najlepsze, ale nie koniecznie z nudów, przy stoliku jakowyś kapelusznik, dzierżąc w dłoniach, niczym pitbull, butelkę piwa i spał na krześle w najlepsze (kapelusz mu się dobrze trzymał!). Nie miałem sumienia nad butelką i z uścisku udało się ją wyjąć, a później ruszył mnie ludzki odruch i kapelusznik został obudzony i nawet dał się namówić na pójście spać. Kilku osobom przy kominku jednak obce było wszelkie zmęczenie. To byli bieszczadnicy zaprawieni w nocnych pogaduchach. Mnie sen zaczął brać i czas było się dyplomatycznie wycofać do Gościńca. Cdn…
Ostatnio edytowane przez Recon ; 17-11-2012 o 00:52
Witaj. Mój pierwszy raz w Bieszczadach o tej porze roku to delikatne stąpanie po zmrożonych trawach. To radość oddechu i słowa z głębi siebie: jestem, żyję i mam się dobrze. Mam sie dobrze! Ostatnie spotkanie u naszego szlachetnego przyjaciela Mavo kojarzą sie z nim samym , po pierwsze ze słowmi : Mój dom jest waszym domem. Czujcie sie jak u siebie. Czy znacie kogoś takiego? Pozdrawiam.
Chciałabym tak pięknie jak Ty opsiywać świat. To jak być w krainie Alicji, Czarownika z Oz a jednocześnie być tu i teraz. Czarem jest, kiedy ludzie z własnej nieprzymuszonej woli gromadzą się wokół ognia, gitary, teleskopu, jedzenia i zwykłej rozmowy, poczucia bliskości. Wszystko inne jest nieistotne. Do zobaczenia!
Wiolu.
Słowa Twe miłe są dla mnie. Dziękuję.
Ale prawda jest mroczna.Cytuje moją kol. małżonkę.
Serdeczności.
Ożeż w mordę jeża... nie zakończyłem jednej a jużem chciał zacząć nową. Kończę więc to "listopadowe" szybko jak się da bo i tak... był to dzień mojego (i większości) wyjazdu. Szybkie pożegnanie z uczestnikami "już na chodzie" i czas w drogę powrotną. Szybko zleciało, bo też miało tak zlecieć. Cieszę się, że sporo ludzi poznałem i radość z krótkiego pobytu w Bieszczadach.
Następny przyjazd też był jakiś inny niż te moje wcześniejsze. Ale to już w następnych częściach.
Poźno zapadła decyzja o wypadzie w Bieszczady w pierwszą długą majówkę. Od razu też było założenie by pokazać maksymalnie dużo Bieszczad młodemu człowiekowi, ale tak umiejętnie by dynamicznie można było reagować na jego sugestie. Tym razem nie miałem żadnego wcześniejszego planu, jak to ja mam w swoim zwyczaju robić. Musiałem szybko kombinować nocleg, na Forum już były sygnały o jego brakach. Pierwsza decyzja by baza wypadowa była w Ustrzykach Górnych jako miejscowości tej najbardziej ziejącą turystyką. Była też z premedytacją wybrana by móc wejść wzrokowo w kontakt z ludźmi, którzy tutaj jadą połazić po górach a nie szlifować asfalt i chodniki od jednego końca miejscowości do drugiej, co widać coraz częściej w Bieszczadach. Wytypowałem na pierwszy ogień Zajazd pod Caryńską, bo też chciałem zobaczyć od środka jak to jest w nim być. Pierwszy telefon i... trafiony-zatopiony, co prawda dwójka a chciałem trójkę, ale będzie dostawka, będzie trochę taniej, ale... z pakietem majówkowym. Decyzja na tak była od razu, mail potwierdzający, zadatek przelewem, informacja o przyjeździe około 2 w nocy i... nocleg załatwiony. 1 maj 2013 środa. Gdzieś o pierwszej w nocy, a to już był 1 maj, na punkcie widokowym przed Żubraczem, nakazuję postój na siusiu i wyprostowanie krzyża. Cisza jak makiem zasiał, rozsypane na niebie gwiazdy, nocna panorama w poświacie połówki księżyca, tak jakby z lekka przysypany różem, a młody nie pozwala zgasić świateł w samochodzie by zobaczyć ciemność. Oki, oki daje ale tylko na chwilkę, bo... musi wszystko widzieć! :P Pod Zajazd dojeżdżamy o 2 w nocy, Sebastian i Jacek czekają, dają nam... karty magnetyczne do drzwi i światła w pokoju. Padamy spać o 2.40 przecież rano trzeba wcześnie wstać, mamy proszone śniadanie w Nasicznem. Zasypiam w sekundę, budzik w komórce budzi mnie o 7.00. Cdn...
Ostatnio edytowane przez Recon ; 07-05-2013 o 00:50 Powód: poprawki dziwolągów literowych
Przykładnie wstajemy i kolejno się szykujemy. Mamy problem z zamknięciem drzwi balkonowych, które opierają się naszemu intelektowi i aż dwa razy szef Zajazdu p. Leszek daje nam instrukcję ich zamykania... klamka na 11, mocno do siebie i zamykamy zamek. Śniadanie (jest od 8 do 9.30) w postaci "szwedzkiego stołu" zaczynamy punktualnie i zaraz jedziemy do mavo. To 12 kilometrów tylko. Czeka na nas z kolegą swoim i jak zapowiadał.... czeka ze śniadaniem. Jemy więc drugie śniadanie. Po jakiejś godzinie a może dłużej, żegnamy się i jedziemy dalej. Mavo też się zbiera do wyjazdu do domu. Kierujemy się do Zatwarnicy, robimy krótki postój w Chmielu by popatrzeć z góry na progi skalne na Sanie. W Zatwarnicy zostawiamy samochód i idziemy do Wodospadu na Hylatym. Po drodze idzie też kilka osób, ale czy pójdą dalej niż my? Po powrocie znowu w samochód, jedziemy w stronę Ustrzyk Dolnych, ale w pewnym momencie Ewę i młodego namawiam do skrętu w wąską drogę na Lipie. W wiosce sporo ogłoszeń o wolnych pokojach a ja wskazuję kierunek na Bystre by zobaczyć jedną z najpiękniejszych, według mnie, cerkwi w Bieszczadach. Jest już kilka samochodów i trochę ludzi, chodzą wokół cerkwi, jest też tablica informacyjna o remoncie, a na drzwiach wejściowych karteczka "Klucz do cerkwi jest obok w Galerii". Jak jest taka informacja to trzeba z niej skorzystać, bo wcześniej byłem tutaj dwa razy, ale nigdy w środku. W Galerii, jak później się przedstawiła, pani Marlena oświadczyła, że za parę minut przyjdzie z kluczem... i przyszła, i otworzyła, i trochę poopowiadała. Remont to duże słowo, to tylko naprawa, tak by cerkiew się całkiem nie zawaliła, bo co to jest 40 tysięcy dotacji? Przynajmniej krzyże stoją prosto na wieżach i został wzmocniony dach po wschodniej stronie, bo tam było najgorzej. Z zewnątrz piękna a od środka jeszcze piękniejsza a gdyby tak jeszcze ją wyposażyć? W środku sterta zabytkowego żelaztwa znaleziona w pobliżu, mała galeria obrazów męża p. Marleny. Dysponują w swojej 100 letniej chacie też noclegami. Są w Bieszczadach od 8 lat a przyjechali z centralnej Polski. Z naszego wejścia skorzystały skwapliwie pozostałe osoby, ale czy chociaż "coś" do puszki wrzucili wychodząc z cerkwi? Jest tam taka puszka na datki na remont tego zabytku.Wracamy przez Czarną i już witam się w baraku z p. Różą. Coś tam kupiliśmy, pogadaliśmy, ja nawet trochę dłużej i... do następnego razu. Kiedy teraz ten następny raz będzie? Po drodze do Ustrzyk Dolnych jest jeszcze tyle cerkwi, ale oglądamy je bez mała w locie, bo czas goni. Aż mnie korci by skręcić w boczną drogę i pojechać do Moczar... tak mi się tam kiedyś podobało, to tam widziałem kiedyś na łąkach dziesiątki młodych bocianów uczących się latać. A gdy się zbytnio zbliżyłem to poderwały się wszystkie do lotu... piękny był to widok no i ten ich szum skrzydeł.Szwendamy się po Ustrzykach, koło pustego bazaru jednak nas dopada... może cygarety?, może alkohol?, może ...? Lądujemy na lodach i kawie w pobliskiej kawiarni (takiej pod kopułką). Kurcze, dobre lody tam mają!Wracamy... jeszcze tylko Równia po drodze, tam też przecież piękna cerkiew. Jedziemy, chcemy zjeść obiadokolacjię i spokojnie zdążyć na koncert o 20 w Zajeździe.Cdn...
DSC09025.JPGDSC09023.JPGDSC09022.JPGDSC09020.jpgDSC09021.jpgDSC09024.jpgDSC09019.JPG
Bystre - trochę zdjęć z cerekwi i cmentarza.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki