A koncert odbył się z lekkim opóźnieniem, przeto i być może więcej zjedzono i wypito piwa a i my nie omieszkaliśmy trochę popić. Zagrał zespół Lord & the Liar z Poznania i ich utwory, zwłaszcza gdzie dokładali akordeon, tak mi się podobały, że nie omieszkałem tego osobiście im powiedzieć, tym było łatwiej mi było bo siedzieliśmy w pierwszym rzędzie tzn. stole. Bitowego czadu (ale nie tego z Biesu) dał też zespół Larz Reller Band ze Stepów Akermańskich i nawet jedną piosenkę Czerwonych Gitar po polsku zaśpiewali. Odchodząc od muzyki, ale tak nie całkiem, wspomnę, że od rana wpada na nas manio... alby też my na niego. On zostaje, my też więc... rozmowy są krótkie, bo przecież jeszcze pogadamy. Nie wspomniałem o nim tak sobie, bo po tych afiszowych gwiazdach wieczoru zaczął i on stroić swoją gitarę. Manio dał czadu, ale już tego biesowego, czyli nastroił nas na bieszczadzki klimat! Po nim zagrał miejscowy gitarzysta, nie pomnę imienia, ale już go wcześniej na Czart Graniu słyszałem, i zagrał swój sztandarowy utwór o pędzącej kolejce po torach tutututututututututu... Jak już stukot ustał to zebraliśmy się na nocleg, była przecież już prawie północ. Ale myślę, że stukot tututututututu było grane pewnie do rana... ja w każdym razie sen miałem tej nocy twardy.cdn...



Odpowiedz z cytatem
Wróćmy do tych sławnych brodów na odcinku Stężnica - Górzanka... są, są ostały się, ale teraz są europejskie, zgodnie z wszelkimi normami (pstrąg przepłynie!). Gdzieś są moje zdjęcia z tymi starymi, w moich opisach a w następnym poście dam Wam już te nowe. Teraz chyba brody ostały się jeszcze na Osławie.... chyba się ostały. Mości turyści łazić jeszcze gdzie się da, łazić, łazić... niedługo Wojtek nigdzie w Bieszczadach nie nagra brata jak się skąpie w strumieniu bo wszędzie przejdzie suchą nogą lub podjedzie.Cdn...

Zakładki