Strona 49 z 64 PierwszyPierwszy ... 39 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 59 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 481 do 490 z 643

Wątek: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

Mieszany widok

  1. #1
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Gdy Ewa mnie obudziła już zaczęło się ściemniać, idziemy do mavo. Tam poznajemy, będącego z sąsiedzką wizytą, gospodarza z Gościńca, który jest jednocześnie pracownikiem BPN. Rozmawiamy o Parku (trochę podpytałem o sprawy mnie interesujące), rozmawiamy o zamkniętych strefach, o zwierzętach, o różnych sytuacjach z nimi związane, uzyskujemy też potwierdzenie, że spotkanie z niedźwiedzicą i rocznymi jej maleństwami to najgorsza rzecz jaka mogła nam się wydarzyć w Bieszczadach a my takie spotkanie przeżyliśmy mając ich w odległości zaledwie 25 metrów, Tylko dzięki splotowi różnych wydarzeń nie zostaliśmy wtedy zauważeni. Normalnie niedźwiedzica, gdy ma w pobliżu swoje maleństwa, zwłaszcza takie do jednego roku, to w przypadku niebezpieczeństwa, a człowiek jest wtedy zagrożeniem, atakuje instynktownie. Potrafi nawet zostawić swoje małe i to nawet na znaczną odległość, by "załatwić" zagrożenie. Potrafi je później odnaleźć w promieniu do 2 kilometrów. Trochę też posłuchaliśmy opowieści o jego spotkaniu z niedźwiedziem i też jego kolegi, któremu mniej się poszczęściło.
    Myśmy wtedy wzorcowo postąpili. A miałem wtedy odruch by zrobić im zdjęcie, aż boję się pomyśleć co byłoby dalej.
    Mniejszy Jasiu zasnął, „człowiek z BPN” poszedł do siebie a myśmy jeszcze sobie trochę pogadali. Znowu po omacku wracaliśmy na nocleg.
    Cdn.
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  2. #2
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    04.05.2014 niedziela
    Wstajemy przed ósmą, za oknem drobna mżawka, pochmurno i zimno. W nogach czuję, że tak ładnie powiem… zespół opóźnionego bólu mięśniowego, który po kilku dniach na pewno minie, czego nie mogę powiedzieć o myślach związanych z Bieszczadami. Normalnie jak dłużej tutaj chodzę to właśnie czwartego dnia robię sobie odpoczynek połączony najczęściej z przeniesieniem w inne miejsce lub coś wymyślam by tego łażenia było jak najmniej. Dziś też się przemieszczam, ale niestety to już wyjazd. Śniadanie takie jak lubię najbardziej plus poranna kawa z mlekiem i czas na pakowanie. Zaczynam od butów, które są nadal mokre po wczorajszym łażeniu. Mają już 6 lat, kiedy pisałem tutaj pierwszy post w „Słów kilka…” to właśnie były po pierwszym razie, nie mam słów uznania dla nich, jeszcze sporo pochodzą.
    Zawsze gorzej mi idzie pakowanie, gdy jest to powrót, nic nie dokładam a wszystko nagle nabiera objętości i wagi.
    Żegnam się z panią Haliną i mówię do zobaczenia, do następnego razu. Niesamowicie pracowita kobieta… niesamowicie.
    Kilka słów o miejscu gdzie spałem… „Gościniec Pod Jaskiniami” zmienił się od maja tego roku. Kiedyś miał wejście po schodach od strony zachodniej a teraz ma wejście od wschodu i z parteru. Za drzwiami jest duże pomieszczenie służące zarówno za jadalnię, kawiarnię, i salę telewizyjną. Dobyło też pokoi (na stronie internetowej jeszcze tego nie dodano). Można w czasie pobytu lub wcześniej zamówić śniadania, obiady, kolacje lub obiadokolacje. Państwo Polakiewicze są bardzo komunikatywni i chętni do wszelakiej „współpracy” by wszystko grało po myśli ludzi tam wypoczywających. Byłem świadkiem gdy już pod wieczór rozmawiano o wodospadzie na Hylatym i jak tam dojść… nie ma sprawy, możemy zaraz tam pojechać i zaraz też tych co chcieli to tam zawieziono. Mają busa więc dowożą na szlaki i odbierają a że mają telefon stacjonarny (też i WI-FI) więc w tej głuszy GSM-owej to skarb.
    Na piętrze gdzie są pokoje dla gości, jest ogólnodostępna lodówka i czajnik. Łóżka wygodne, czysta i świeża pościel, czysto, ciepła, ba gorąca woda w kranie i prysznicu o każdej porze. Nawet, ku mojemu zdziwieniu na noc włączano kaloryfery (a może i na dzień też, ale ja całkiem wyłączyłem w pokoju)… bo gdzieś byli ludzie z małym dzieckiem. Ja płaciłem 35 zł od osoby (bez jedzenia) co jest ceną przystępną i tak płacą wszyscy.
    Bywam kapryśny, jeśli chodzi o kwatery, tą jednak polecam. Wystarczy spojrzeć na mapę i każdy przyzna, że miejscówka palce lizać i to dla wszelakiego łazikowania bez względu na wiek. Próbkę tego opisałem. Więcej o miejscówce na stronie http://www.podjaskiniami.pl/index.php a jest co poczytać, może też i zainspirować do wcześniejszej logistyki przed pobytem w tym miejscu.
    Zapakowani w samochód podjeżdżamy do mavo, z pół godziny rozmawiamy i bez mała ścieramy ukradkiem łezki cisnące się w kącikach oczu. Przed godziną 10 wyjeżdżamy z Nasicznego, jest zimno i siąpi deszczyk. Na Przełęczy Wyżnej łapiemy zasięg i dzwonię do Michała, że dojedziemy gdzieś przed 11, deszcz miesza się ze śniegiem. Następnego dnia gdy Ewa rozmawia z mavo ten mówi, że właśnie na wspomnianej przełęczy, gdy wracał godzinę później do domu, wszędzie było biało.
    Z Wisana zabieramy młodych i w Lesku, co każdy no… prawie każdy wyjeżdżający i zaprawiony w bojach bieszczadnik robi i ma w obowiązku, jedziemy do Szelców. Tam można odbudować tkankę tłuszczową i zamulić się cholesterolem. Ja biorę wuzetkę i napoleonkę z nugatem, Michał jest lepszy i bierze trzy ciastka plus dwa jego obecna połówka i jeszcze się wracają po większy pakunek, Ewa trzyma linię i tylko tak ciut-ciut posmakuje od każdego, do tego zamawiamy różne kawy. Szelcowie wiedzą jak osłodzić życie swoim Klientom. Biorąc pod uwagę jak się zmieniło otoczenie i sama cukiernia, od czasu gdy tam byłem pierwszy raz, to… dobrze słodzą, oj dobrze.
    Ja mam bardzo wysublimowany smak na dwie słodkości: wuzetka (torcik warszawski W-Z) i tiramisu. Mam też swoje wzorce na ich smak i zawsze odnoszę się do tych wzorców. Wzorce są od lat niezmienione, chociaż wszędzie i gdzie się da, są prowadzone nowe testy. Wuzetki wzorzec jest robiony u Walczaków w Warszawie w Al. Niepodległości, ale ten od Szelców też ekstraliga. Wracając do Szelców to mają tam wszystko super! Zostawiając za sobą Bieszczady to idealne miejsce na osłodę łez powrotu.
    Od Sanoka robi się ładna pogoda i czym dalej tym jest ładniejsza.
    Wracając, chcemy, młodym pokazać to co być może za jakiś czas całkiem zniknie z polskich rzek a co już buba na Forum wykrzyczała „Precz z mostami!! Niech żyją promy!!”. Nic nas nie gnało, więc na prom tzw. górnolinowy czekaliśmy pół godziny, była kolejka, bo wchodziło na niego tylko trzy samochody. Wtedy też, aby osłodzić nam czekanie, młodzi wyciągnęli torcik owocowy na kruchym cieście od Szelców. Za przeprawę zapłaciliśmy 6 zeta, tyle płaci się za samochód osobowy.
    Kiedy ponownie w Bieszczady… kiedy?... no to do następnego razu.
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  3. #3
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Pewien podkrakowski Mistrz loży nasiczniańskiej a jednocześnie Prezes wielce tajemnej organizacji dał znać swoim głosem przez umyślnego by szykować się na zebranie w "strefie ciszy GSM-owej". Trza się szykować, może trza odświeżyć pewną świecką tradycję, może trza nawet odbić Balniczkę, może trza odkopać lub sprawdzić czy nadal jest zakopane to co onegdaj skitraliśmy na D-K? Już tam Mistrz wie co!

    ...Hej, szable w dłoń, łuki w juki, a łupy wziąć w troki.
    Hajda na koń, okażemy się godni epoki.
    Ruszamy w bój, by Balniczkę uwolnić od zbója...
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  4. #4
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Byłem w listopadzie, byłem, byłem i wiem, że muszę pobyt spisać, ale firma mocno ostatnio absorbuje mój czas. Ale napiszę!
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  5. #5
    Bieszczadnik Awatar mavo
    Na forum od
    11.2008
    Postów
    375

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Dobra kawe daja w Nasicznym.

  6. #6
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,239

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Kawę powiadasz ?
    Nie mogłeś tego wcześniej zapodać, a tak tylko poiłem się powszechnym płynem na "belce" kilka dni temu

  7. #7
    Bieszczadnik Awatar mavo
    Na forum od
    11.2008
    Postów
    375

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Oczekiwano.
    http://naskrajuparku.pl/ Nowa strona
    Косово увек Српски

  8. #8
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Mavo tylko ja kumam o co biega z tą kawą i rozumiem aluzję oraz zakamuflowane ponaglenie. Sprężam się i... zacznę spisywać moje ostatnie dwa pobyty. Z weną do pisania u mnie jakoś ciężko, ale posłużę się słowami Zalewskiego... "słowo się rzekło kobyłka u płota". Zaczynam od dziś, będę pisał powoli bo wiem, że czytasz/czytacie powoli
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  9. #9
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    08.11.2014 Nasiczne
    Kończę pracę o 18, szybko do domu, przebranie się, pakowanie, tankujemy już na początku do pełna i w drogę, czeka nas ciut ponad 400 km. Nie jedziemy jakimiś skrótami by oglądać coś nowego po drodze, raz że słońce już zaszło o 16.08, dwa to nie chcemy po ciemku kręcić się po nieznanych drogach. Póki jeszcze niezbyt późno rozmawiam z Wojtkiem i… z bratem bo w listopadzie 2014 roku nastąpi nasze historycznie pierwsze wspólne spotkanie w Bieszczadach. On już zarażony przeze mnie opowieściami o „dzikiej” krainie kilka razy tu bywał, często na góra 2-3 dni. Brat Zenek będzie się więc, chcąc nie chcąc, z musu przewijał w moim opisie . Z Wojtkiem1121 (później już będzie bez cyferek) wszystko dograłem, jeszcze kilka telefonów i został jeszcze raz telefon do Zenka… on z Rzeszowa miał startować, gdzie miał tam chwilowy pobyt rodzinny, nie musiał więc jechać z Wawy. Dałem mu info, że jak tylko zjedzie ze Smolnika, ale koniecznie przed Dwernikiem, to musi do mnie zadzwonić… później to sobie może pomarzyć. Upewniłem go, że ma wszystko załatwione. Niewiele brakowało by jednak nie przyjechał. „Pod Jaskiniami” wszystko było zajęte, ale szczęśliwie przez dwie noce zarezerwowany pokój przez Wojtka miał być pusty, pani Halinki nie miało być w Nasicznem i z tego względu nijak nie chciała się zgodzić na przekazanie kwatery, gdy będzie nieposprzątane. Na informację, że brat ładnie posprząta po swoim pobycie a on na to przystał, to Wojtek tylko powiedział „spoko” i… logistycznie zostało wszystko dopięte. Brat gdzieś przed 21 zadzwonił, że mija Smolnik, ale nie wie w którym pokoju będzie mieszkał a ten brak informacji później zamienił się w znamienne w skutkach zdarzenia dla wielu(!!!) ludzi.
    Teraz będzie bardzo długie zdanie jako, że piszę wolno to i Wam czytającym sporo zajmie czasu… my jechaliśmy dalej, nagle tuż za tabliczką informującą, że hmmmm wjeżdżamy do Nasicznego, a już minęło 48 minut pierwszej godziny soboty, nagle Ewa zatrzymuje samochód, sięga do swojej torebki, grzebie, grzebie i grzebie (chyba wiecie ile czasu zajmuje kobiecie znalezienie czegoś w torebce?) i wreszcie wyjmuje smartfon, co mnie w tym miejscu totalnie dziwi, ale stoickim spokojem, milcząc, czekam na dalszy rozwój wypadków a ona najnormalniej w świecie robi zdjęcie desce rozdzielczej. Skończył się stoicki spokój a zagrała ciekawość… co się dzieje?... no zobacz jaka jest tutaj temperatura, przecież to już dekada listopada, środek nocy! Patrzę, fakt, ciepło. Na załączonym zdjęciu zobaczycie ile stopni Celsjusza zarejestrował licznik temperatury.
    Jeszcze 5 minut i jesteśmy pod Zajazdem. Syn pani Halinki czekał, dał nam klucze, a my nawet nie wchodząc do pokoju, z buta poszliśmy troszkę wyżej do „domku mavo”, właśnie tak ją nazwę bo wtedy jeszcze nie miała swojego nowego pełnego i medialnego imienia.
    Przed domkiem mavo paliło się nikłe ognisko, z okien na parterze sączyło się równie nikłe światełko, znaczy się tajemnie rozpowiadana impreza jednak doszła do skutku. Po przywitaniu się z ogromem ludzi zapowiedzieliśmy, że jak się rozpakujemy to wrócimy. Tak też zrobiliśmy, chociaż wychodząc ani brat do nas nie wyszedł, ani nie zauważyliśmy światełka w oknie, co by znaczyło mocny bieszczadzki sen u Zenka. Nie będę opisywał co gadaliśmy u mavo z masą ludzi zakochanych w Bieszczadach, kto był tam, jak wyglądał, ile i co piliśmy, co jedliśmy… zdradzę, że my ze swej strony przywieźliśmy 10 kilogramów w sporym garze bigosu z wkładem „od serca” bo wszak dla z znamienitych gości przeca było, wiaderko kiszonych ogórków, sporą kamionkę swojskiego smalcu i trochę chleba by nie wspomnieć o napitku. Patrząc jak znika myślę, że smakowało.
    Zapowiedziałem wyżej, że nie wspomnę co gadaliśmy, uszczknę jednak rąbek bo o tym muszę… już „trochę” czasu minęło gdy wymsknęło się mi albo Ewie, że pod Jaskiniami śpi mój brat i nawet nie wiem w którym pokoju, bo bym go tutaj przyprowadził. Nastąpiło to czego w najchłodniejszych myślach nawet nie świtało, nagle tak nawet bez jakiś dłuższych debat, nawet nie wiem kto był pomysłodawcą lub inaczej inspiratorem, chociaż jakieś podejrzenia mam, nastąpiło, tutaj sparafrazuję Mickiewicza… ostatnie pospolite ruszenie w Nasicznem. Każdy kto żyw, ja zostałem (chyba bojaźń obciachu przed bratem mnie wstrzymała!), ze „szkłem” i co kto miał pod ręką, aż mi się wtedy przypomniała sławna piosenka „Hej, szable w dłoń, łuki w juki, a łupy wziąć w troki”. Nasiczne ożyło w środku nocy, echo niosło, grozą powiało po dolinie, zwierzęta przyzwyczajone do ciszy, zamarły po krzakach, wydawało się że nawet strumyk Kniażki nawet zatrzymał swój bieg wody, konie śpiące nieopodal zaczęły rżec jakby z genów przypomniały sobie zgiełk bitewny ojców i matek sprzed kilkuset lat. Ja zamknięty w chacie mavo nawet przez ściskane uszy słyszałem dochodzące do mnie kilkunastominutowe wołanie Zeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeenek! !!... Zeeeeeeeeeeeeeeeeeenek!!!!!
    By nie przeciągać, tym bardziej, że nie byłem naocznym świadkiem niczym Gall Anonim mogę bazować tylko na opowieściach zasłyszanych co tam się działo. Zenka w niewolę nie wzięto bo jak już rano się okazało, on obudziwszy się wywnioskował, że okazanie swej obecności może tylko doprowadzić do jakiejś biblijnej tragedii, że starszy brat niczym Kain przyszedł zabić młodszego brata.
    Gdy pospolite ruszenie wróciło, opowieściom nie było końca, ale na szczęście już nikt nie wpadł na jakiś inny niecny pomysł i wszystko działo się w „chacie” lub w jej bezpośredniej bliskości.
    Chyba świtało, jak my postanowiliśmy się „ewakuować” chociaż ja miałem szekspirowski dylemat „czekać albo nie czekać na świt”… zmęczenie, jakby je nie nazwać, zaczynało jednak dawać po głowie.
    Przezornie jednak, gdy zauważyliśmy prześwity na dnie gara z bigosem, dyskretnie go u mavo schowaliśmy, by mieć co zjeść gdy będzie mocno słońce swieciło.
    Pierwszy wpis, jak naocznie widzicie, nijak nie ma nic wspólnego z jakimiś wędrówkami, opisem przyrody itp., więc tych chłonących wszystko co bieszczadzkie zapewne nie zaciekawił, ale może (a co będę zdradzał!) dalej coś wyskrobię, muszę jednak wcześniej sięgnąć ku zasobom pamięci. Chociaż, uczciwie napiszę, będzie też trochę pikanterii

    2014-11-08 00.51.27.jpg

    cdn
    Ostatnio edytowane przez Recon ; 07-06-2015 o 18:37 Powód: dopis "cdn"
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  10. #10
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    08.11.2014 Nasiczne
    Tak coś po godzinie ósmej otwieram oczy i ogłaszam pobudkę. Kiedy tylko ogarnąłem się koło siebie poszedłem do lodówki i też rozejrzeć się gdzie śpi braciszek. Ten przezornie miał szeroko otwarte drzwi i mogliśmy się witać, było u niego widać oznaki dłuższego snu. Nam było potrzeba jeszcze trochę czasu by wrócić do rzeczywistości.
    Zenek miał pokój z balkonem na południową stronę, łapiemy na nim wyłaniające się słońce zza góry i rześkie poranne powietrze z zapachem ogrzewanej trawy, co dla mnie ma to zbawienne w skutkach działanie. Wszystko na zewnątrz znamionuje piękną pogodę na dzisiejszy dzień i możliwość fajnego spacerku. Zaczynam delikatnie zagadywać gdzie chciałby dziś pójść i co robić. Mam swoje plany, ale kiedy już zszedłem się tutaj z bratem to podporządkuję się jemu a może coś zmodyfikuję.
    Wrócę jeszcze do tego pokoju, zaletą jest wspomniany południowy balkon, ale ma jedną małą niedogodność… jako jedyny pokój „Pod Jaskiniami” łazienkę z prysznicem ma osobno wydzieloną na korytarzu, jednak dedykowaną tylko do tego pokoju i zamykaną na klucz. Gospodarzom tak po prostu wyszło.
    Kiedy jesteśmy gotowi, we trójkę idziemy do Chaty Wuja Mavo, tak będę już o niej pisał, chociaż nazwa powstała pół roku później. Tutaj już jest jakiś ruch, wszyscy są na chodzie, chociaż w różnym jego stadium przechodzenia z zombie do realnego życia przez zmycie z twarzy niedawnej nocy, patrzenia na słońce przez zmrużone oczy, pierwsze łyki kawy „na powrót”, też inne płyny służące do nawodnienia organizmu, śniadanie i zdawkowe rozmowy z niedawnym snem pod powiekami. Z Ewą przechodziliśmy to samo. Zenka anonsuję wszystkim, ma istne wejście smoka w towarzystwo, każdy chce się od niego dowiedzieć o jego mocnym śnie a może raczej o innych przyczynach nie ujawnienia swojej osoby podczas zbiorowego poszukiwania. Teraz docierają do mnie informacje, że „pospolite ruszenie” starało się wejść do każdego pokoju niczym CBA, tylko ci nasi nie czekali na godzinę szóstą. Były drzwi do pokoi, które zostały otwarte i aż boję dopuścić domysły co ich mieszkańcy wtedy myśleli… braciszek przezornie wcześniej zamknął swoje na klucz i jak wiemy za żadne skarby nie chciał się wtedy ujawnić. Teraz myślę, że ze szkodą dla wszystkich! Dla „pospolitego ruszenia” byłby łupem a on sam zapewne miałby też co wspominać.
    Chatę opuszczamy gdy chyba już wszystkie "zombie" wróciły do krainy życia doczesnego. My wracając do siebie dopinamy marszrutę na dziś. Zenek nie chce się narzucać a my wyrażamy entuzjazm wspólnego spacerku, on chce się przejść na Przełęcz Nasiczniańską, ja rozwijam jego pomysł o przejście aż do Bereżek, on stawia opór by dojść do Koliby i wracać bo „no ale jak z powrotem?”, my prawimy o powrocie stopem, jemu ten pomysł nie mieści się w głowie… ot wychodzi na to, że stopował ostatni raz ze mną gdy mieliśmy długie włosy, naście lat, sprane dżinsowe dzwony, ja jeszcze lenonki, a wyznaczoną trasą była ta najbardziej kultowa Warszawa-Sopot-Warszawa. W Sopocie Kamiennym Potoku zbierali się nasi wszyscy znajomi. Ech to były czasy!
    Konsensusu nie osiągnęliśmy i we trójkę wychodzimy z Gościńca gdzieś tak trochę po godzinie 12, brat z myślą o powrocie od Koliby a my ze spiskiem by dojść jednak do Bereżek. Dla Zenka to dziewicze przejście, moje już któreś tam w różnych wariantach, Ewa przeszła raz, ale z przeciwnego kierunku. Fajna trasa dla każdego, idealna zwłaszcza podczas ładnej pogody. Polecam szczególnie dla rodziców z dziećmi, ale wtedy warto trochę poczytać by później mieć o czym opowiadać o mijanych miejscach.
    Cdn
    Ostatnio edytowane przez Recon ; 08-06-2015 o 15:44
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Kilka jednodnoiwych wypadów w bieszczady.prosba o pomoc.
    Przez krzysiudr w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 23-05-2011, 21:18
  2. o cmentarzach nie tylko w Bieszczadach, czyli słów kilka o Maguryczu
    Przez szymon magurycz w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 17-06-2009, 08:47
  3. Kilka pytan o bieszczady wschodnie
    Przez buba w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 25-07-2007, 12:09
  4. Kilka słów o języku polskim...
    Przez WojtekR w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 46
    Ostatni post / autor: 22-01-2007, 12:35
  5. Słów kilka o Bieszczadzkich Wilkach
    Przez Snurf w dziale Fauna i flora Bieszczadów
    Odpowiedzi: 36
    Ostatni post / autor: 04-04-2005, 16:04

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •