Strona 49 z 65 PierwszyPierwszy ... 39 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 59 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 481 do 490 z 643

Wątek: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

  1. #481
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Dalej szczytem idziemy razem, przy początku zejścia Jasiek nam odskakuje. Przy źródełku, daję odpoczynek napiętym mięśniom piszczelowym przednim trochę odpoczynku. Następny odpoczynek to cmentarzyk w Berehach Górnych, małe zwiedzenie, też stwierdzenie faktu włożonej pracy przez szymona magurycza, też jakaś satysfakcja włożenia w to swoich pięciu groszy.
    Trochę kropi, nad Wetlińską wisi czarna chmura i po schodzących ludziach widać, że tam mocno lało.
    Przejście Caryńskiej zajęło mi 4h15`, Jasiek jak wyliczyliśmy potrzebowałby na to 1,5 godziny (samo wejście, bez zbytniego "spinania się", zaliczył w 40 minut). Ech młodość!
    Z parkingu chcemy wyjechać i zapłacić. Szukam parkingowego, tak mocno aktywnego gdy przyjechaliśmy a teraz jakby zapadł się pod ziemię. Za nami zaczynają trąbić bo blokujemy wyjazd, wyjeżdżamy… komuś trochę kasy wypadło.
    W Gościńcu odświeżamy się i padamy na łóżka, nie na długo, do drzwi nagle… puk, puk, puk… Jasiek… „tata zaprasza na obiad, czekamy”… i już go nie było. Proszonego obiadu u mavo się nie odmawia, idziemy ochoczo. To był taki niedzielno-rodzinny obiad z pysznym rosołem w głównej roli. Gospodarz później potrzebował 2 godzin na dokończenie „frontu robót” więc zabraliśmy mniejszego Jaśka na zakupy do Lutowisk, głównie słodycze i lody. Znowu po północy wracaliśmy „na macanego”.
    DSC00033.JPGDSC00034.JPGDSC00036.JPGDSC00037.JPGDSC00038.JPGDSC00039.JPGDSC00040.JPG
    Cdn.
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  2. #482
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Wrócę jeszcze do 1 maja,
    Michał z dziewczyną, których to zostawiliśmy w Bystrem jadąc do Nasicznego, tego dnia mieli wchodzić na Wetlińską. Siedząc na werandzie u mavo, spojrzałem na zegarek i wyliczyłem, że młodzi powinni schodzić do Berehów. Namówiłem Ewę byśmy tam skoczyli i zabrali ich ze sobą do mavo. Najlepiej to do nich zadzwonić, ale o ile tam w górze można mieć „pole” to tutaj o nim można tylko pomarzyć. Jedziemy na Wyżną tam pokazuje się zasięg, dzwonię… „właśnie jesteśmy w trakcie schodzenia, za pół godziny będziemy”. I byli. Posiedzieliśmy razem prawie do wieczora, później zawieźliśmy ich do Bystrego i powrót do Nasicznego.
    Zaczynało mocno się ściemniać. W Wetlinie to już zapadały istne ciemności kiedy na poboczu zauważamy jakieś machające dwie sierotki. My w Bieszczadach zawsze zabieramy każdego turystę, który tylko macha i to bez względu na wygląd i pogodę. Zatrzymujemy się więc przed tymi dwoma turystkami sierotkami… chcą podjechać do parkingu przy szlaku… och jak my tu długo czekamy… całkiem spore plecaki do bagażnika, one do tyłu… zatrzymujemy się na Wyżnej… dziewczyny wysiadają i rozglądają się… świecą latarkami, bo już istna ciemność… my czekamy na wszelki wypadek… to coś chyba nie tu… tamten parking to jakoś tak inaczej wyglądał… wsiadają do samochodu… wyjmuję mapy… okazuje się, że chcą na parking na Wyżniańskiej, do Bacówki Pod Małą Rawką… my jedziemy do Berehów a później skręcamy w lewo, tam mamy ich wysadzić, ale gdy dojeżdżamy i widzimy, że w tych ciemnościach mamy je zostawić to Ewie serce mięknie i wieziemy do celu na właściwy parking… tam to już ciemność jak w kopalni na dole… światłami samochodu oświetlamy parking, dziewczyny latają z jakimiś bzdzidełkami i… tak to ten parking… mówię jak dojść do bacówki i że to kilka minut… poszły… może nie zostały zjedzone?… jedna jechała z Poznania… druga z Gdańska… spotkały się w Lublinie… od godziny 13 jadą od Sanoka.
    Wracamy tam gdzie czeka na nas mavo „z kolorową żabą” cy cuś moze insym. Tak mi się jakoś jeszcze przypomniało.
    Cdn.
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  3. #483
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    03.05.2014 sobota
    Całą noc lało, za oknem wilgotno, pada i zimno. Na dziś rano u Jasia to my mamy przygotować wspólne śniadanie. Robimy je czym chata bogata
    Już po, Ewa chciałaby gdzieś pojechać albo coś poczytać a ja czuję się jak pies, który widzi jak jedno z ogniw łańcucha, trzymającego go na uwięzi, zaczyna puszczać. Przebieram się w ciuchy do łazikowania na deszczu, proszę o podwiezienie do Zatwarnicy, wstępnie umawiam się, że będę gdzieś tak na godzinę 3-4 pm. Sam muszę sobie poradzić z powrotem.
    Zaczynam od początku drogi idącej w stronę kościoła, jest trochę przed dwunastą, pada ale nie leje. Pod kościołem samochody, słychać śpiew, drzwi otwarte, trwa właśnie trzeciomajowa sobotnia msza, zapewne z początkiem o 11.30. Tyle razy byłem w Zatwarnicy a nigdy w środku tego kościoła, łapię się na połowę mszy, staję na końcu jak jakiś odmieniec. Bóg lubi turystów, no może mniej tych co się na mszę spóźniają… no ale chyba mi wybaczy. Gdy msza się kończy zaczyna już mocno padać, dla łażących po Bieszczadach to żadna nowość, niektórzy nawet uwielbiają jak zostaną na wędrówkach sponiewierani przez górki, chaszcze i pogodę… zwłaszcza przez pogodę.
    Mimo rzęsistego deszczu na siłę robię dwa zdjęcia, o dwa chyba za dużo na poczynioną gimnastykę… by nie zalało aparatu.
    Dalej idę drogą, zbaczam w chaszcze na Uhryń, idę lekkim zboczem wzdłuż jakiegoś strumyka, ze szczytu wracając trafiam i schodzę jakąś nikłą ścieżką, gdyby nie stuptuty to w butach by mi już chlupało, totalna dzicz, przedzieram się tzn. zaczynam się poniewierać na własne życzenie i nie wiem po jakie licho tam idę, nie było i tak niczego ciekawego oprócz „czegoś” (czegoś bo nie widziałem i nie czułem) co narobiło trochę hałasu gdy schodziłem w dół. Wyłażę z lasu gdzieś na zakręcie drogi, skąd do Hulskie już blisko. Idę teraz drogą w stronę Tworylnego, wszędzie napotykam salamandry... na tej utwardzonej drodze, na tej nikłej ścieżce gdy schodziłem, tam to musiałem uważać by ich nie zdeptać. Czas jakoś wolno idzie, aż mi się nie chce wierzyć, że tak krótko łażę i muszę sprawdzić czas na innych miernikach. Teraz już spokojnie idę, skręcam w drogę idącą wzdłuż strumienia Hulskiego. Chcę dojść do jej końca bo na jej końcu na powiększonej na maxa mapie Google zobaczyłem „coś” i chcę zobaczyć co to jest to „coś”. Patrzę na zegarek a tu zaczyna być poważne zagrożenie spóźnieniem obiecanego powrotu na godzinę 3-4 . To był jeden z celi wędrówki dzisiejszej, ten drugi to trochę ostatnio wzmocniona murowana cerkiew w Krywem. Ludzie(!)… tyle lat łażenia po Bieszczadach a nigdy nie byłem w jej środku, widziałem ją z odległości 30 metrów, widziałem z kilkuset, ale nigdy z bliska, od środka. To widziałem jeszcze bliski a już nie istniejący domek myśliwski i widziałem na własne oczy panią Majsterkową jadącą maluchem przez most drewniany przez San (gdzieś tutaj znajdziecie te obiekty na zdjęciach), tak ze dwie dekady temu przedzierając się przez zieloną ścianę trafiłem na ruiny młyna (ooooo nie, nie było wtedy ścieżek) a cerkwi z bliska nie widziałem!
    To zaczyna być niesprawiedliwe… łażąc po krzaczorach i to kawał drogi czas idzie wolniej niż gdy idę ubitą drogą. W dalszej wędrówce nawet to siedzi mi w głowie... czy abym gdzieś nie uszczknął czasu w tzw. szczelinie czasowej. Staję, zaczynam wyliczać ile mi czasu do końca zostało, ile do końca tej drogi, liczę też ile mi może zająć dojście do cerkwi, analizuję ile mi zajmie czasu powrót do Nasicznego a przecież samochód nie czeka. Rozkładam mapę, trochę ładuję akumulatory wodą i węglowodanami. Niestety wychodzi, że jestem teraz już nie w szczelinie a raczej totalnej d…e czasowej i muszę z czegoś zrezygnować, jak to przeważnie w Bieszczadach mi się zdarza. Zaczynam użalać się nad moją głupotą i skoku w bok na Uhryń, bo co ja tam niby chciałem zobaczyć… było to wbrew mojej logistyce na dzień dzisiejszy. Jak to piszę to mnie to wnerwia, co i tak ładnie napisałem.
    Decyzja podjęta, nawet przestało padać. Pakuję plecak, zarzucam na plecy, laska w rękę, ruszam.
    DSC00041.jpgDSC00042.JPG
    Cdn.
    Ostatnio edytowane przez bartolomeo ; 15-05-2014 o 18:26 Powód: Drobna poprawka na prośbę*autora
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  4. #484
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Zawracam. Za mną, jeszcze albo już nie dymiące retorty, przed odbiciem w prawo w stronę Ryli, nawet zatrzymuje się samochód i chcą mnie podwieźć, ale dziękuję. Prawie na wzgórzu na takim mini parkingu stoi kilka aut. Idę dalej gdy widzę pochyloną nad trawą wianuszek ludzi, miła pani nawet woła „proszę pana tutaj mamy salamandrę, oooo”… o nie, mam już czarno-żółte migotki przed oczami. Jak się domyślam ludzie, którzy gdzieś tam idą to na bank do cerkwi na Krywe. Ja schodzę bardziej na prawo od drogi by lekko na wschód od szczytu Ryli zejść koło jedynych mieszkańców Krywe. Z jedną połową się kiedyś poznałem i było nawet z gwinta na poznanie, z tą ważniejszą rozmawiałem tylko incognito trzy razy, tak na przestrzeni 20 lat. Gdy tam pierwszy raz tam zbłądziłem, to jak pamiętam, wisiała nad drzwiami ręcznie napisana tabliczka, tak coś w tym sensie… „Nie mów jeśli nie masz nic do powiedzenia”. Teraz, krzątającej się koło domu Pani Majsterkowej, zrobiłem ukłon, spytałem się „czy jest jeszcze mostek”… „tak, tam dalej”…” dziękuję i miłego dnia”… ”miłego”… więcej nic mądrego nie miałem do powiedzenia. Mostek był taki, że przechodziłem po nim „na czterech” by mi się nie przydarzyło coś podobnego, gdy kiedyś szedłem na Brenzberg. Jeszcze chwilka i cmentarzyk z cerkwią… wreszcie jestem! Trochę zwiedzam, robię zdjęcia, odpoczywam, posilam, popijam… o właśnie popijam... czy to tu „ktoś” specjalnie dla mnie przypadkiem nie miał „czegoś” schować? Jakiś gąsiorek cy cuś? Mówił, że schował, ale później sam odnalazł z innymi i… kurcze… teraz to będzie brzmiało niczym apel: Hej „ktoś”… nie ma zmiłuj, miałem obiecane literki (te od pojemności!), to miałem… a tu lata lecą, lecą i chyba też procenty!
    No dobra, tak sobie też teraz przypomniałem mając w pamięci też wczorajszy post sir Bazyla.
    Wracam do tematu. Zbieram się i idę mozolnie dalej do góry, czasami się zatrzymuję i spoglądam w dół i w dal. Przed kulminacją wzniesienia oglądam się a tam z dołu do góry wślizguje się po błocie jakiś gazik. Pada od 10 minut. Przyśpieszam by być przed nim na szczycie.
    Cdn.

    DSC00048.jpgDSC00050.JPGDSC00051.JPGDSC00052.JPGDSC00053.JPGDSC00054.jpgDSC00055.jpgDSC00056.jpgDSC00057.jpgDSC00058.jpg
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  5. #485
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  6. #486
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Zatrzymał się na machnięcie ręką. Wiezie kilka młodych osób, które tutaj przyjechały konno z Polany. Podwozi mnie do drogi odchodzącej na Sękowiec. Zerkam na zegarek, jest godzina 15.45. Teraz z buta do miejsca tak gdzieś przed leśniczówką w Chmielu, tam znowu łapię stopa do drogi na Nasiczne. Jeszcze jeden stop do pierwszej drogi w lewo, to tylko kilkaset metrów, ale gdy jadę to deszcz zmienia się w nawałnicę. Wysiadam i już daję sobie spokój ze stopowaniem, ostro zacina, cieknie ciurkiem z kurtki, z kapelusza, z nosa, spodnie też całe mokre… nie będę narażał wilgocią suchych siedzeń. Chociaż czuję kilometry w nogach to idzie mi się całkiem dobrze. Woda przelewa się po asfalcie, pokonuję kilometry do Nasicznego. Gdy dochodzę do pierwszych zabudowań widzę znajomy samochód. Jest 17.10, czyżby Ewa po mnie wyjechała? NIE! Ona jechała kupić papierosy dla mavo… nie mówi nic, ale to jest taki cichy op…..l. Jedziemy do budki w Dwerniku i wracamy do Nasicznego… Ewa jedzie dalej do Cisnej spotkać się z Michałem, ja idę do mavo pogadać, ale u niego czuję jak siły ze mnie odchodzą i udaję się do swojego pokoju. Umawiamy się na wieczór.
    „Pod jaskiniami” biorę gorący prysznic, coś jem, sięgam po Oregona, zaskakująco mały czas postoju i nie dziwię się, taka pogoda zmusza do chodzenia. Zmierzyłem dwa etapy, od kościoła w Zatwarnicy do miejsca gdzie złapałem gazika wyszło 18,36 km i drogą asfaltową od Dwernika 3,12 a gdy doliczę kilkaset metrów za Sękowcem i początek do kościoła to spokojnie mogę sumę zaokrąglić do 22 km.
    Na smartfonie włączyłem też Endomondo, ale gdy odskakiwałem w chaszcze to włączyłem niechcący pauzę i dopiero schodząc na drogę przy sprawdzaniu czasu ponownie wystartowałem. Na niewiele się to i tak zdało bo gdzieś gdy wracałem z Krywego baterie padły całkiem. Mam nauczkę, smartfon jak będę brał w góry to tylko taki na zapas na „w razie czego” a tak to kartę sim przekładam do Nokii E52.
    Cdn.
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  7. #487
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Gdy Ewa mnie obudziła już zaczęło się ściemniać, idziemy do mavo. Tam poznajemy, będącego z sąsiedzką wizytą, gospodarza z Gościńca, który jest jednocześnie pracownikiem BPN. Rozmawiamy o Parku (trochę podpytałem o sprawy mnie interesujące), rozmawiamy o zamkniętych strefach, o zwierzętach, o różnych sytuacjach z nimi związane, uzyskujemy też potwierdzenie, że spotkanie z niedźwiedzicą i rocznymi jej maleństwami to najgorsza rzecz jaka mogła nam się wydarzyć w Bieszczadach a my takie spotkanie przeżyliśmy mając ich w odległości zaledwie 25 metrów, Tylko dzięki splotowi różnych wydarzeń nie zostaliśmy wtedy zauważeni. Normalnie niedźwiedzica, gdy ma w pobliżu swoje maleństwa, zwłaszcza takie do jednego roku, to w przypadku niebezpieczeństwa, a człowiek jest wtedy zagrożeniem, atakuje instynktownie. Potrafi nawet zostawić swoje małe i to nawet na znaczną odległość, by "załatwić" zagrożenie. Potrafi je później odnaleźć w promieniu do 2 kilometrów. Trochę też posłuchaliśmy opowieści o jego spotkaniu z niedźwiedziem i też jego kolegi, któremu mniej się poszczęściło.
    Myśmy wtedy wzorcowo postąpili. A miałem wtedy odruch by zrobić im zdjęcie, aż boję się pomyśleć co byłoby dalej.
    Mniejszy Jasiu zasnął, „człowiek z BPN” poszedł do siebie a myśmy jeszcze sobie trochę pogadali. Znowu po omacku wracaliśmy na nocleg.
    Cdn.
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  8. #488
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    04.05.2014 niedziela
    Wstajemy przed ósmą, za oknem drobna mżawka, pochmurno i zimno. W nogach czuję, że tak ładnie powiem… zespół opóźnionego bólu mięśniowego, który po kilku dniach na pewno minie, czego nie mogę powiedzieć o myślach związanych z Bieszczadami. Normalnie jak dłużej tutaj chodzę to właśnie czwartego dnia robię sobie odpoczynek połączony najczęściej z przeniesieniem w inne miejsce lub coś wymyślam by tego łażenia było jak najmniej. Dziś też się przemieszczam, ale niestety to już wyjazd. Śniadanie takie jak lubię najbardziej plus poranna kawa z mlekiem i czas na pakowanie. Zaczynam od butów, które są nadal mokre po wczorajszym łażeniu. Mają już 6 lat, kiedy pisałem tutaj pierwszy post w „Słów kilka…” to właśnie były po pierwszym razie, nie mam słów uznania dla nich, jeszcze sporo pochodzą.
    Zawsze gorzej mi idzie pakowanie, gdy jest to powrót, nic nie dokładam a wszystko nagle nabiera objętości i wagi.
    Żegnam się z panią Haliną i mówię do zobaczenia, do następnego razu. Niesamowicie pracowita kobieta… niesamowicie.
    Kilka słów o miejscu gdzie spałem… „Gościniec Pod Jaskiniami” zmienił się od maja tego roku. Kiedyś miał wejście po schodach od strony zachodniej a teraz ma wejście od wschodu i z parteru. Za drzwiami jest duże pomieszczenie służące zarówno za jadalnię, kawiarnię, i salę telewizyjną. Dobyło też pokoi (na stronie internetowej jeszcze tego nie dodano). Można w czasie pobytu lub wcześniej zamówić śniadania, obiady, kolacje lub obiadokolacje. Państwo Polakiewicze są bardzo komunikatywni i chętni do wszelakiej „współpracy” by wszystko grało po myśli ludzi tam wypoczywających. Byłem świadkiem gdy już pod wieczór rozmawiano o wodospadzie na Hylatym i jak tam dojść… nie ma sprawy, możemy zaraz tam pojechać i zaraz też tych co chcieli to tam zawieziono. Mają busa więc dowożą na szlaki i odbierają a że mają telefon stacjonarny (też i WI-FI) więc w tej głuszy GSM-owej to skarb.
    Na piętrze gdzie są pokoje dla gości, jest ogólnodostępna lodówka i czajnik. Łóżka wygodne, czysta i świeża pościel, czysto, ciepła, ba gorąca woda w kranie i prysznicu o każdej porze. Nawet, ku mojemu zdziwieniu na noc włączano kaloryfery (a może i na dzień też, ale ja całkiem wyłączyłem w pokoju)… bo gdzieś byli ludzie z małym dzieckiem. Ja płaciłem 35 zł od osoby (bez jedzenia) co jest ceną przystępną i tak płacą wszyscy.
    Bywam kapryśny, jeśli chodzi o kwatery, tą jednak polecam. Wystarczy spojrzeć na mapę i każdy przyzna, że miejscówka palce lizać i to dla wszelakiego łazikowania bez względu na wiek. Próbkę tego opisałem. Więcej o miejscówce na stronie http://www.podjaskiniami.pl/index.php a jest co poczytać, może też i zainspirować do wcześniejszej logistyki przed pobytem w tym miejscu.
    Zapakowani w samochód podjeżdżamy do mavo, z pół godziny rozmawiamy i bez mała ścieramy ukradkiem łezki cisnące się w kącikach oczu. Przed godziną 10 wyjeżdżamy z Nasicznego, jest zimno i siąpi deszczyk. Na Przełęczy Wyżnej łapiemy zasięg i dzwonię do Michała, że dojedziemy gdzieś przed 11, deszcz miesza się ze śniegiem. Następnego dnia gdy Ewa rozmawia z mavo ten mówi, że właśnie na wspomnianej przełęczy, gdy wracał godzinę później do domu, wszędzie było biało.
    Z Wisana zabieramy młodych i w Lesku, co każdy no… prawie każdy wyjeżdżający i zaprawiony w bojach bieszczadnik robi i ma w obowiązku, jedziemy do Szelców. Tam można odbudować tkankę tłuszczową i zamulić się cholesterolem. Ja biorę wuzetkę i napoleonkę z nugatem, Michał jest lepszy i bierze trzy ciastka plus dwa jego obecna połówka i jeszcze się wracają po większy pakunek, Ewa trzyma linię i tylko tak ciut-ciut posmakuje od każdego, do tego zamawiamy różne kawy. Szelcowie wiedzą jak osłodzić życie swoim Klientom. Biorąc pod uwagę jak się zmieniło otoczenie i sama cukiernia, od czasu gdy tam byłem pierwszy raz, to… dobrze słodzą, oj dobrze.
    Ja mam bardzo wysublimowany smak na dwie słodkości: wuzetka (torcik warszawski W-Z) i tiramisu. Mam też swoje wzorce na ich smak i zawsze odnoszę się do tych wzorców. Wzorce są od lat niezmienione, chociaż wszędzie i gdzie się da, są prowadzone nowe testy. Wuzetki wzorzec jest robiony u Walczaków w Warszawie w Al. Niepodległości, ale ten od Szelców też ekstraliga. Wracając do Szelców to mają tam wszystko super! Zostawiając za sobą Bieszczady to idealne miejsce na osłodę łez powrotu.
    Od Sanoka robi się ładna pogoda i czym dalej tym jest ładniejsza.
    Wracając, chcemy, młodym pokazać to co być może za jakiś czas całkiem zniknie z polskich rzek a co już buba na Forum wykrzyczała „Precz z mostami!! Niech żyją promy!!”. Nic nas nie gnało, więc na prom tzw. górnolinowy czekaliśmy pół godziny, była kolejka, bo wchodziło na niego tylko trzy samochody. Wtedy też, aby osłodzić nam czekanie, młodzi wyciągnęli torcik owocowy na kruchym cieście od Szelców. Za przeprawę zapłaciliśmy 6 zeta, tyle płaci się za samochód osobowy.
    Kiedy ponownie w Bieszczady… kiedy?... no to do następnego razu.
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  9. #489
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Pewien podkrakowski Mistrz loży nasiczniańskiej a jednocześnie Prezes wielce tajemnej organizacji dał znać swoim głosem przez umyślnego by szykować się na zebranie w "strefie ciszy GSM-owej". Trza się szykować, może trza odświeżyć pewną świecką tradycję, może trza nawet odbić Balniczkę, może trza odkopać lub sprawdzić czy nadal jest zakopane to co onegdaj skitraliśmy na D-K? Już tam Mistrz wie co!

    ...Hej, szable w dłoń, łuki w juki, a łupy wziąć w troki.
    Hajda na koń, okażemy się godni epoki.
    Ruszamy w bój, by Balniczkę uwolnić od zbója...
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  10. #490
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Byłem w listopadzie, byłem, byłem i wiem, że muszę pobyt spisać, ale firma mocno ostatnio absorbuje mój czas. Ale napiszę!
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 2 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 2 gości)

Podobne wątki

  1. Kilka jednodnoiwych wypadów w bieszczady.prosba o pomoc.
    Przez krzysiudr w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 23-05-2011, 20:18
  2. o cmentarzach nie tylko w Bieszczadach, czyli słów kilka o Maguryczu
    Przez szymon magurycz w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 17-06-2009, 07:47
  3. Kilka pytan o bieszczady wschodnie
    Przez buba w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 25-07-2007, 11:09
  4. Kilka słów o języku polskim...
    Przez WojtekR w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 46
    Ostatni post / autor: 22-01-2007, 11:35
  5. Słów kilka o Bieszczadzkich Wilkach
    Przez Snurf w dziale Fauna i flora Bieszczadów
    Odpowiedzi: 36
    Ostatni post / autor: 04-04-2005, 15:04

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •