Strona 51 z 64 PierwszyPierwszy ... 41 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 61 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 501 do 510 z 643

Wątek: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

Mieszany widok

  1. #1
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    09.11.2014 Nasiczne
    Jeszcze nie wiem czy w pierwszej relacji coś zdradzę, chociaż tajemniczy „don” po Google hula. On już wcześniej skontaktował się ze mną i zdradził tajemny plan porwania naszej ładnej forumowiczki a cel miał zacny więc obiecałem mu pomoc. To tak w nawiązaniu do zajawki.
    A dziś mamy niedzielę, budzę się o 8.30 w trochę lepszej formie niż wczoraj, lecz z totalnym brakiem snu pod powiekami. Ewa za nic w świecie nie wychodzi spod kołdry, więc ja ruszam do pokoju brata. On jest bardziej zorganizowany, już jest na chodzie, po śniadaniu i zaczyna sprzątać, ja wyciągam go na balkon by się orzeźwić. Słońce jeszcze za górą, mgły zaczynają się tworzyć na krótki moment do czasu, aż całkiem wyparują. Od granic łąki i lasu na wschodnim zboczu Jawornika, widzimy jak, w miarę wychodzenia słońca zza góry z jaskiniami, promienie słońca spychając cień niedawnej nocy w stronę potoku Nasiczniańskiego, by go w nim w końcu całkiem utopić. Na drzewie rosnącym pod Gościńcem rozpalają się tysiące kropelek elektroluminescencyjnych. Ciepło promieni po dłuższej chwili zamieni te lampki w cząsteczki pary i puści w obieg w przyrodzie. Musiałem tę „chwilkę” zatrzymać na nośniku elektronicznym aparatu fotograficznego.

    DSC00092.JPGDSC00093.JPGDSC00094.JPGDSC00095.JPGDSC00096.JPGDSC00098.jpgDSC00099.jpgDSC00100.jpgDSC00101.JPG

    Pomagam trochę sprzątać, Zenek zwija pościel na jednym łóżku i znosi swoje rzeczy do samochodu… czysty pokój czeka na nowego gościa. Ja też się ogarniam, jem śniadanie, poganiam Ewę i w tym momencie zjawia się Wojtek. Po powitaniu pomagamy mu bambetle przenieść do pokoju, zjada jeszcze jakieś śniadanie, bierze tusz i idziemy przywitać nowy dzień u mavo. Tam trochę gadamy z licznymi dzisiaj mieszkańcami i wracamy do Gościńca „Pod Jaskiniami”. W planie mamy wejście na Korbanię, to że w tej wycieczce chce uczestniczyć Wojtek, pozwala zwolnić nasz samochód z logistyki. Ruszamy na dwa samochody, ja z Ewą i z Wojtkiem w jego 4x4 a nas ma się trzymać braciszek. Jedziemy przez Dołżycę do Łopienki na „parking” koło cerkwi. Tam zostawiamy samochód Wojtka, przesiadamy się do samochodu Zenka, jedziemy do Bukowca i odbijamy w lewo w drogę prowadzącą w stronę Korbani. Tam na takim trochę większym „placyku-parkingu” zostawiamy samochód brata i startujemy na szlak zielony, który zaczął się trochę niżej. Układając plan wycieczki pomocny był opis Piotra Szechyńskiego (przy okazji przesyłam pozdrowienia!) na portalu twojebieszczady.net z którego często korzystam. To będzie moje drugie spotkanie z Korbanią a może gdy wchodziłem na jej szczyt, tak ponad 15 lat temu, to wchodziłem raczej na Patrola lub Patryja. Nie było wtedy żadnego szlaku, początkowo pamiętam tą samą drogę, ale od miejsca gdzie zaparkowaliśmy to już kierowała mną intuicja, mapa i busola.
    Wojtek od razu się przyznaje, że już bardzo dawno nie łaził po bieszczadzkich górach więc gdy ruszamy to od razu zostaje w tyle. Nie idziemy na wyścigi i nic nas nie popędza, chociaż Zenek chciałby zapewne trochę trasy skrócić ze względu na czas. Intuicyjnie więc często stajemy, czekamy na Wojtka, często ktoś z nas idzie z nim z tyłu. Po kilkunastu minutach od startu podejścia, Wojtka doganiają ludzie ze specjalistycznym sprzętem do wykrywania metalu. Powszechnie wiadomo, że Korbania w okresie I Wojny Światowej została przez armię rosyjską silnie ufortyfikowana i góra jest posiekana śladami umocnień i drogami zaopatrzenia. Ta wiedza może właśnie kusić zbieraczy militariów. Wojtek w rzeczy oczywistej od razu z nimi nawiązuje rozmowę i nawet wymienia się kontaktami, chwilę z nimi rozmawiamy. Oni skręcają w prawo w las, od razu czesząc wykrywaczami runo leśne, my idziemy prosto pod górę.
    Cdn...
    Ostatnio edytowane przez Recon ; 15-06-2015 o 13:49
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  2. #2
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    09.11.2014 Nasiczne
    Samo wchodzenie na Korbanię niczym specjalnym się nie odznacza, ot idzie się ścieżką pod górę, zmaga ze swoimi słabościami, odczuwa w mięśniach upływający czas, wsłuchuje w bicie serca, które przy dłuższym podejściu bez odpoczynku przechodzi w dudnienie. Pogoda wyśmienita jak na listopad i jak na ten miesiąc jest nadzwyczaj ciepło. Wojtek na pierwszym postoju postanawia pozbyć się trochę garderoby z siebie i robi przepakowanie plecaka. Wysoka wilgotność, temperatura i pokonanie ponad 400 metrów różnicy poziomów robi swoje, ale wspinaczka nie jest nudna i monotonna.
    Nie ukrywam, że impulsem do zaplanowania wejścia na Korbanię była nowa wieża widokowa na jej szczycie, trasa zejścia do Przełęczy Hyrcza i na niej jakieś nowe budowle dla turystów.
    Punkt geodezyjny Korbani osiągamy dosłownie ciut po czternastej. Na szczycie jest jakaś rodzinka z dużym psem. Wchodzimy na, już nabywającą sławy w Bieszczadach, wieżę, robimy zdjęcia, regenerujemy siły pojąc i posilając nasze organizmy. Wojtek, zanim jeszcze wszyscy unormowali rytm serca, już puścił w świat info „W tej chwili jestem na Korbani” (wpis oryginalny z fb) i koniecznie też ze zdjęciem i z dziewczyną u boku. Nie na darmo mówi się, że świat się kurczy przez nowe techniki medialne. Wystarczy smartfon z dostępem do Internetu, kilka maźnięć palcem po ekranie techniką Swype, pstryk-pstryk, jeszcze chwilka i cyfrowa informacja dociera do ludzi, którzy obserwują Wojtka na Facebooku. Już wiedzą, że właśnie „szczytuje” z jakąś dziewczyną wzgórze Korbani. Wojtkowi zajęło to może 1 minutkę!!!! Umiejscowienie tego miejsca w Bieszczadach już zapewne będzie wymagało kilka chwil na przeszukanie w Google. Mało tego, zaraz rozpoczną się „polubienia” na Wojtka profilu i przekazywaniu dalej.
    Pomyślmy teraz… ile czasu szły w świat informacje od Zygmunta Kaczkowskiego lub Aleksandra Fredry o ich zdobywaniu szczytów w Bieszczadach? Ja jeszcze pamiętam jak z Bieszczad wysyłałem kartki pocztowe i często przychodziły do adresata gdy już wróciłem z gór. Później mój pierwszy telefon gsm, który po 2 tygodniach noszenia, sygnalizował, że jest urzyteczny gdy dojeżdżałem do Ustrzyk Dolnych. Sms-y wtedy dochodziły ciurkiem… czemu się nie odzywasz?,… gdzie ty jesteś?... daj znać o sobie! Ludzie nie potrafili zrozumieć, że w Bieszczadach nie było zasięgu, co i teraz też się zdarza a i są też tzw. głuche tereny. Teraz to nawet człowieka mogą zdalnie śledzić gdzie chodzi, ile chodzi, gdzie się zatrzymał, jak jechał, ile kalorii zużył a leśni i wojskowi śledzą na fotopułapkach i czujnikach. Co następne dekady przyniosą dla turysty bieszczadzkiego?
    Wróćmy do szczytu Korbani, którego zupełnie inny obraz mam zakodowany sprzed lat. Kiedyś jakaś niewielka polanka zarośnięta ładną niedużą a bujną trawą, z ograniczonym przez drzewa widokiem na bliski świat, trochę jakiś kolein po bieszczadzkich monstrach i wszystko… nic ciekawego. Teraz szałasik, piętrowa wieża, ławeczki, miejsce na ognisko i nacięte drzewo na opał, dużo większa polana, ech… teraz to ma turysta życie!
    Robimy kilkunastominutowy popas i teraz schodzimy do Przełęczy Hyrcza. Schodząc mijamy kilka osób idących w przeciwnym kierunku . Ewa z Zenkiem osiąga Hyrczą najszybciej, brat na czas gdy my z Wojtkiem dotrzemy, odskakuje jeszcze by zobaczyć kapliczkę. Na wypłaszczeniu przełęczy wchodzę w swój rytm i odskakuję od Wojtka na kilka minut. Cyber Wojtek gdy dociera do nas, oczywiście musi poinformować świat, że jest już na Przełęczy Hyrcza, co Facebook rejestruje o godzinie 17.26. Muszę napisać, że zejście było jakieś niezwykle długie i nieraz już myślałem, że za kilka metrów to już przełęcz. Po drodze są fajne mostki ułatwiające pokonywanie jarów i ogólnie jest bardziej urokliwe od wejścia J
    Krótka chwilę biesiadujemy w dosyć sporym szałasie turystycznym, zwłaszcza ja mam wilczy apetyt, zjadam wszystkie kanapki z plecaka i jakieś słodycze regeneracyjne. Teraz skręcamy w lewo i kierujemy się na cerkiew. Słońce już zaszło i zaczyna się robić szaro, podkręcam tempo, idę pierwszy i to czasami nawet sporo przed resztą. Przed odejściem w prawo ścieżki czekam na Ewę, daję informację Zenkowi i Wojtkowi, żeby iść drogą a nie skręcać. Droga jest fatalna, spore błoto i dużo śladów zwierząt kopytnych też niedźwiedzia i wilka. Muszę przyznać, że ta błotnista droga idąca lasem, którą pokonywałem już kilkakrotnie, zawsze wywołuje we mnie jakiś niepokój wewnętrzny, ma coś w sobie takiego niepokojącego, jak żadna inna pokonywana przeze mnie trasa w Bieszczadach. Nie umiem tego wytłumaczyć! Teraz spowita w pogłębiającej się, z minuty na minutę, szarości wzmaga jeszcze bardziej ten wewnętrzny niepokój.

    DSC00104.jpgDSC00105.JPGDSC00106.JPGDSC00107.JPGDSC00109.jpgDSC00110.jpgDSC00111.jpgDSC00112.jpg

    Cdn...
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  3. #3
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    09.11.2014 Nasiczne
    Jako pierwszy docieram do cerkwi, wchodzę do środka na chwilkę modlitwy, za moment dołącza Ewa. Nacieszyliśmy się surowym wnętrzem a gdy już wychodziliśmy to Wojtek nam oświadczył, że będziemy musieli zdać specjalny egzamin wchodzenia do dużej dziupli i będzie też oceniał zastosowane metody. Nie było żadnego zmiłuj! Ja, muszę się przyznać, że nigdy do niej nie wchodziłem, Ewa też nie a Zenek tym bardziej. W odwrotnej więc kolejności każdy z nas w środek się chował i co ciekawe, każdy inną techniką, czym całkowicie zaskoczyliśmy Wojtka. Każdy też został sfotografowany na wieczną pamiątkę. Zdjęcia bardziej naturalne wychodziły bez lampy błyskowej, chociaż był już zmrok. Pomimo zapadających ciemności przyjechał jeszcze na „parking” autokar z wycieczką chcącą zobaczyć cerkiew. Dostali czas minimalny, ledwo wysiedli, zobaczyli i… „wsiadamy szybko… odjazd”.
    My też się we czwórkę zapakowaliśmy w Wojtka samochód i ruszyliśmy do samochodu Zenka. Dojechaliśmy na etap startowy gdy naprawdę mocno się ściemniło. Szybkie przepakowanie, przez co zapomniałem od brata zabrać cały mapnik i robimy dwoma samochodami nawrót. Jeszcze Wojtek wpada na „pomysł” i… ale tego nie mogę zdradzić bo skopię coś innego. Nie mogę w tym przypadku utrzymać chronologii zdarzeń. Wrócę do tego momentu trochę później.
    Żegnamy się z moim bratem i jedziemy w dół do drogi 894, tam się rozjeżdżamy, każdy w swoją stronę, on w lewo do Rzeszowa a my w prawo do Nasicznego.
    W Gościńcu robimy się „wyjściowo” i idziemy do Chaty Wuja Mavo, gdzie nadal sporo forumowych ludków z różnych stron. Trochę tam siedzimy i gadamy. Wojtek już na wejściu informuje Jimi, że jest umówiony z niejakim don Bazylio, który chce koniecznie ją gdzieś porwać. Nasza forumowiczka oczywiście dopytuje się… kto to jest?, czy go widział?, jak wygląda?... no, następuje istna eksplozja zaciekawienia. Wojtek informuje, że właśnie do niego zadzwonił (teraz dopiero się zastanawiam jak tam do tego Nasicznego mógł się dodzwonić?) i idzie go przyprowadzić. Mnie też prosi bym za chwilkę przyszedł do Gościńca. Widzę bardzo przejętą Jimi, mającym nastąpić spotkaniem i jak to dziewczyna stara się ogarnąć w czym czynnie pomagają jej inne niewiasty robiąc jej odpowiedni do okoliczności fryz, kolorują policzki itp. Idę do Wojtka, zastaję już, jak się okazuje, czekającego don Bazylio, który wygląda mi jakoś znajomo, ale… prowadzę go do Jimi… o niej tylko mówi po drodze i że chce ją porwać. Wchodzimy do Chaty, oczywiście od razu powstaje sytuacja z rodzaju „wesoła konsternacja”, Jimi… no właśnie Jimi…
    W tym momencie, to co widziałem, to od razu przypomniał mi się fragment znanej kołysanki, która wymownie pasuje do powstałej sytuacji …„Patrzy Wojtuś, patrzy, duma, łzą zaszły oczęta, czemuś mnie tak okłamała, Wojtuś zapamięta. Już ci nigdy nie uwierzę, iskiereczko mała, chwilę błyszczysz, potem gaśniesz, ot i bajka cała.”
    Miał być żart a tu wyszło tylko zakończenie tej piosenki „I skończona bajka…” To moje odczucia, ale później były śmiechy, przymierzanie czarnej peruki no i czarnych wąsów jakie miał Wojtek, były błyski fleszy, wiwaty i wszelakie przymiarki wąsów i peruki.
    Niedługo po tym Wojtek, zaprasza mnie i Ewę do siebie na pogawędkę przy flaszce. W rezultacie jednak lądujemy we trójkę w naszym pokoju, połówka pęka, trochę zagrychy też ubywa i tak można zakończyć niedzielę 9 listopada roku Pańskiego 2015. Około północy idziemy spać.
    Na krótko wrócę do pożegnania z bratem… Wojtek wtedy niespodziewanie się przebrał i zaskoczył Zenka, który nie poznał go w pierwszej chwili. Nas nie zaskoczył, widzieliśmy przygotowania.
    Cdn…
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  4. #4
    Forumowicz Roku 2015
    Debiutant Roku 2013
    Awatar Jimi
    Na forum od
    03.2010
    Rodem z
    Rzesza
    Postów
    1,439

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Widzę, że pojechałeś z grubej rury Jedno jest faktyczne -dawno nikt mnie tak nie rozbawił jak Wy u Mavo ;>>>
    "Wędrujemy zarośniętą dzikim zielskiem drogą..." W.P.

  5. #5
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    10 listopad 2014
    Śpimy jak na pobyt w Bieszczadach straszliwie długo, odsypiamy trzy ostatnie noce, Ewa daje wyraźne sygnały niechęci do jakichkolwiek wędrówek, ja bym się gdzieś powłóczył. Jest jakiś kompromis, chociaż nie wiem na jak długo. Obiecuję spokojny spacerek w okolicach Hulskiego. By zbytnio nie katować auta na wyboistej drodze, parkujemy na poboczu tam gdzie odbija dróżka na Pańskie Berdo. Przebieramy buty, ruszamy dalej drogą i odbijamy z niej w lewo na drogę biegnącą wzdłuż potoku Hulski. Na bocznej drodze w lewo zaraz za mostkiem wre praca nad załadunkiem ogromnych, już ostrzyżonych z gałęzi, drzew na naczepę. Po bokach stoją samochody osobowe pilarzy, w górze słychać ich pracujące piły, słychać bieszczadzkie monstra… trwa „huczne” ogałacanie z co bardziej dorodnych drzew zbocza Magury Hulszczańskiej. My idziemy dalej, jest przepiękna słoneczna pogoda, ciepło. Mijamy wodospad na Hulskim i odchodzącą drogę w lewo na jakiś mostek, tutaj jest podobnie jak niżej tylko jest jeszcze plac drzewny z ogromnym ciągnikiem, stoi też jakiś barakowóz. Idziemy dalej, kiedy w jakiejś odległości od nas majaczą tajemnicze tablice ostrzegawcze Ewa oświadcza, że ma dość i jeśli chcę iść dalej to ona tutaj zaczeka. Dochodzę do tych tablic, to granica BPN z otwartym szlabanem i odpowiednim ostrzeżeniem (na zdjęciu), dalej już idzie droga zarośnięta trawą i widać, że prawie nie używana. To północno-wschodnie wspólne zbocze Wysokiego Berda i Smereku. Na mapie Compassu na końcu tej drogi „coś” się znajduje, co od jakiegoś czasu mnie nurtuje. Ciekawość musi poczekać. Mija nas, załadowany belami drzew, samochód ze specjalną przyczepą, strach aż być koło niego w pobliżu patrząc na ogrom załadowanych drzew. Wracamy do auta, wcześniej zmieniamy buty bo błoto, w niektórych miejscach, było potworne i często naniesione przez ciągniki. Teraz jedziemy do Zatwarnicy zobaczyć czy coś się w niej zmieniło, lokalizujemy kino na które kiedyś przyjdzie czas i wracamy do Gościńca „Pod Jaskiniami”. Coś tam zjadamy, trochę odpoczywamy. Wojtek już z rana pojechał do jednej z kilku najmniejszych i odludnych wiosek w Bieszczadach. Wieczorem robimy wypad do Cisnej na mały rekonesans po knajpach. W Siekierezadzie jest jakiś koncert, ale odpuszczamy go sobie, odpuszczamy też odczyt w DK o człowieku legendzie Bieszczad. Kiedy dzwonimy do Wojtka to okazuje się, że on właśnie z niego wychodzi, jest więc okazja na krótkie spotkanie. Jeszcze chwilkę łazimy po miasteczku i z Ewą wracamy do Nasicznego. Jutro wyjeżdżamy.
    2014-11-09 13.21.12.jpg2014-11-10 11.41.53.jpg2014-11-10 11.43.20.jpg2014-11-10 12.25.24.jpgDSC00124.JPGDSC00125.jpg
    Cdn...
    Ostatnio edytowane przez bartolomeo ; 04-11-2015 o 15:42 Powód: Na prośbę autora
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  6. #6
    prowydnyk chaszczowy Awatar Browar
    Na forum od
    01.2006
    Rodem z
    Kraków
    Postów
    2,834

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Cytat Zamieszczone przez Recon1 Zobacz posta
    Na mapie Compassu na końcu tej drogi „coś” się znajduje, co od jakiegoś czasu mnie nurtuje. Ciekawość musi poczekać
    Cóżeś Ty tam wypatrzył? Tam stoi tylko deszczochron...
    Pozdrav

  7. #7
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    11 listopad 2014
    No i mamy NŚN, witamy je w Nasicznem, ogarniamy się, ja robię sobie swoje ulubione śniadanie, które staje się moim porannym rytuałem i starcza całkowicie na rozruch. Ewa „walczy” i pije tylko kawę. Dość sprawnie idzie nam pakowanie tym bardziej, że Wojtek nas popędza bo dzisiaj się przeprowadza w inne miejsce. Idziemy się pożegnać do Chaty Wuja Mavo i w drogę. Jedziemy na dwa samochody do Wisana w Bystrem. Trasa zajmuje nam godzinę, Pomagam Wojtkowi przenieść jego bagaże do pokoju, później dzięki uprzejmości recepcjonistki zwiedzamy pokoje i pomieszczenia OW. Nigdy jeszcze w Wisanie nie spałem a jak widzę to są tam całkiem fajne warunki pobytowe z ładnymi pokojami dostosowanymi dla każdego.
    Nasz samochód zostaje, my kitramy się do Wojtka Toyoty, z Ewą znamy bardzo dobrze okolicę więc przejażdżka będzie taką swoistą retrospekcją. Skręcamy w prawo, zatrzymujemy się koło leśniczówki, Wojtek stuka do drzwi, ale nikogo nie zastaje, Ewa zainteresowała się psami w klatce. Jedziemy zajrzeć do „tajemnej” chatki, później do Jeziorka Bobrowego, które teraz ma całkiem inne oblicze od kiedy zostało przyozdobione bogatą infrastrukturą dla odwiedzających i można teraz na nie popatrzeć z innej perspektywy. Jestem na nim czwarty raz i praktycznie za każdym razem widzę różne stadia przepoczwarczenia. Co zastanę następnym razem?
    Ruszamy dalej, mijamy „więzienie” dla pszczół i teraz Wojtek chce z nami coś odszukać o czym my jeszcze nie wiemy i tego jeszcze nie widzieliśmy. Obelisk. Trochę trwały nasze wspólne poszukiwania, nie jest widoczny z drogi, za krzakami i na zboczu. Kiedy zostaje odnaleziony widzę małe ogrodzenie wokół niego i nawet wypalone znicze. Czyżby to jakiś grób, że palą przed nim znicze? Może to cokół dla unicestwionego krzyża? Dla mnie zupełna nowość, wcześniej nie znalazłem o nim jakiejkolwiek wzmianki, inaczej bym starał się go odszukać. Jeśli ktoś ma jakąś wiedzę na ten temat to proszę o info.
    Jedziemy teraz na wzgórze, gdzie dawnej była wieś Kamionki. To moje jedno z najładniejszych wzgórz. We wcześniejszych mych opisach wspomniałem o moim marzeniu by tu kiedyś spędzić noc w namiocie a właściwie przed nim, cieszyć się gwiezdnym niebem bez chmur i otaczającą naturą. Marzenia są nadal aktualne! Kiedyś „bykiem” tu leżałem i nie mogłem nacieszyć oczu. Wspaniałe miejsce. Wtedy poszedłem na Przełęcz pod Suliłą a teraz samochodem wracamy w dół, później w lewo na Kalnicę, później w prawo na Kielczawę (tak, tak już Kielczawę), skręcamy na niezwykle dla mnie urokliwą wieś Roztoki Dolne i daje za nią do Wisana. Samochodem to szybko a przecież podobne kółko zrobiłem na nogach i też ze skokami w bok, czułem wtedy kilometry w nogach i wylałem też sporo potu. Jest tak kilka minut po trzynastej kiedy się z Wojtkiem żegnamy i ruszamy do Leska na ciacha i kawę do Szelców. Później już tylko prawie 4 setki kilometrów do domu. Bieszczady, do zobaczenia w maju!

    2014-11-11 11.12.42.jpg2014-11-11 11.23.48.jpg2014-11-11 11.38.53.jpg2014-11-11 11.57.00.jpg2014-11-11 11.59.58.jpg2014-11-11 12.21.14.jpg2014-11-11 12.21.22.jpg2014-11-11 12.33.02.jpg2014-11-11 12.34.25.jpg2014-11-11 12.36.52.jpg

    Cdn...
    Ostatnio edytowane przez bartolomeo ; 04-11-2015 o 15:42
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  8. #8
    Botak Roku 2016 Awatar asia999
    Na forum od
    11.2008
    Rodem z
    jakieś 73 cm od Tarnicy ... w skali 1:1.000.000
    Postów
    1,686

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Cytat Zamieszczone przez Recon1 Zobacz posta
    Obelisk. Trochę trwały nasze wspólne poszukiwania, nie jest widoczny z drogi, za krzakami i na zboczu. Kiedy zostaje odnaleziony widzę małe ogrodzenie wokół niego i nawet wypalone znicze. Czyżby to jakiś grób, że palą przed nim znicze? Może to cokół dla unicestwionego krzyża?
    To jest taka mała bieszczadzka "wilcza kapliczka". Tylko, że akurat nie postawiona w podziękowaniu za uratowanie przed wilkami ale wręcz przeciwnie - w miejscu gdzie wilki zjadły leśniczego i podobno tylko buty z niego zostały. I rzeczywiście jest to cokół, na którym kiedyś był krzyż.

  9. #9
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    To wynika z mapy, ale nie byłem tam i nie widziałem :)
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  10. #10
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    asia999 dzięki Twojej informacji dość szybko rozszerzyłem wiedzę o "niewiadomym" obelisku koło Kamionek. Dodam jeszcze trochę dodatkowych informacji z Google i mamy chyba pełną wiedzę
    Resztę informacji jest tutaj pod linkiem http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll...KEND/209562937

    a fragment dotyczący tego konkretnego obelisku przekazuję poniżej za Nowinami 24

    "Tam, gdzie wilków dziś najwięcej - w Bieszczadach - jest tylko jedna kapliczka o wilczym rodowodzie. A nawet nie kapliczka - tylko skromniutki, kamienny obelisk (do wojny był jeszcze na nim krzyż), w nieistniejącej już dziś wsi Kamionki pod Chryszczatą.
    - To pamiątka zdarzenia z 1928 roku - opowiada Edward Marszałek - Wilcza wataha zżarła wtedy leśniczego, powracającego z Turzańska do Kalnicy. Bestie musiały być głodne. Z leśnika zostały tylko nasmarowane dziegciem buty."

    Tym sposobem dowiedziałem się, że istnieją tzw wilcze kapliczki stawiane ku pamięci szczęśliwie zakończonym lub nie, napaściom wilków na człowieka.
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Kilka jednodnoiwych wypadów w bieszczady.prosba o pomoc.
    Przez krzysiudr w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 23-05-2011, 20:18
  2. o cmentarzach nie tylko w Bieszczadach, czyli słów kilka o Maguryczu
    Przez szymon magurycz w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 17-06-2009, 07:47
  3. Kilka pytan o bieszczady wschodnie
    Przez buba w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 25-07-2007, 11:09
  4. Kilka słów o języku polskim...
    Przez WojtekR w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 46
    Ostatni post / autor: 22-01-2007, 11:35
  5. Słów kilka o Bieszczadzkich Wilkach
    Przez Snurf w dziale Fauna i flora Bieszczadów
    Odpowiedzi: 36
    Ostatni post / autor: 04-04-2005, 15:04

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •