Strona 57 z 65 PierwszyPierwszy ... 7 47 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 561 do 570 z 643

Wątek: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

  1. #561
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    11 listopada 2015 Narodowe Święto Niepodległości
    Jeszcze przy węźle szlaków prawie wspólne zdjęcie a przy tablicy z mapką okolic Dwernik-Kamienia robię małą prelekcję, którym to szlakiem idziemy, którymi można zejść i gdzie. Na moje pytanie „wiecie którędy idziemy?” od razu wszyscy na głos odpowiadają „przez wychodnie skalne”. I mają całkowitą rację, znaczy się wszystko zrozumieli. Ruszamy, ja przodem i od razu skręt o 180˚ ostro po skałkach w dół. To jest najładniejsze, według mnie, zejście z D-K. Idzie się prawie (wiem, że prawie robi różnicę) granią przez dłuższy czas prowadzącą w dół. Po jesiennym zrzuceniu liści przez buki widoczność na boki i przód fajnie się komponuje z wychodniami skalnymi. Myślę, że takie same doznania wizualne są przy wejściu tym szlakiem. Stosunkowo niedawno wyznaczono tą ścieżkę a wyznaczający miał dobry pomysł. Te bardziej na wschód zejście jest dużo brzydsze, chociaż ten szlak mocno w dole zmieniono kierując go w pewnym miejscu pod kątem na stokówkę. Zmiana zapewne miała oszczędzić turystom schodzenie w końcówce w totalnym błocie i w dodatku drogą zrywkową, zoraną wielkimi kołami pojazdów.
    I tak sobie schodzimy, zaliczając dwa ostre nawroty szlaku, aż do „drogi” nad strumieniem Hylatym. Ścieżka skręca w prawo i schodzi do Wodospadu Szepit, co bardziej podnosi walory tego szlaku, a my musimy odbić w lewo. Spec grupa się zbiera w bezpośrednią bliskość, brat bierze „sztywną” mapę i pyta… „my idziem w lewo na Przełęcz 824?”. Zgodnie ze swoim zamiarem i wiedzą odpowiadam „tak!”.
    To „tak” opiera się o zaczerpniętej wcześniej wiedzy od koniarzy, że tamtędy do Nasicznego jest wyznaczony szlak koński, że na bardziej dokładnych mapach naniesione są powiedzmy ścieżki a nie drogi. Na niektórych(!) mapach, bo na większości to droga nawet jest, w tych bardziej szczegółowych jest tylko do przełęczy 824 i to tylko od strony Nasicznego. Nawet na szczycie na tablicy jest zaznaczona droga prowadząca na strumień Hylaty i przekraczający go. Na mapie Krukara „Bieszczady Wysokie” z 2007 roku była i w nią to wiarę swoją pokładałem. Chociaż jak popatrzyłem później na naszą przebytą trasę a jak jest na mapie Krukara to naniósłbym drobne korekty. Chylę czoła bo ta mapa jest jedną z lepszych jak nie najlepsza. Jest z roku 2007 i może są już nowsze wydania (wiem o 2009) a w nich na pewno są też jakieś zmiany. Muszę polować na najnowszą. Ot mała dygresja o mapie.
    Ja prawie 20 lat temu to tutaj lub trochę wcześniej, odbiłem na szczyt D-K, samego dojścia już nie pamiętam, chociaż wtedy doszedłem dobrze, ale na szczycie to specjalnych widoków nie było, tylko takie drobne prześwity. Później dopiero leśnicy „poprawili” widoczność.
    Wróćmy jednak do tego miejsca gdzie mamy zamiar opuścić dotychczasowy szlak, u Krukara miejsce to nazywa się Kamianki… ciut dalej rzuca nam się w oczy napis na drzewie pisany pomarańczowym sprayem (pomyślałem, że jak nic koniarskie oznaczenia) „ominięcie szlaku turystycznego” i stosowne pomarańczowe strzałki kierujące w stronę przełęczy 824. Te malunki uspokajają brata, że starszy go nie poprzeciera po chaszczach, błocie i pobłądzi w dodatku, innych też uspokajają. Zenek już na wstępie zaznaczył, że przyjechał tu odpocząć, wyspać się i nie paplać się w wodzie i błocie, ba… inni też podnieśli bunt na wczesne wstawanie i znając mnie zaznaczali „tylko idziemy bez tych twoich skrótów!!!”… albo chodzisz sam albo musisz zaakceptować życie w ulu… no, ale od czasu do czasu udaje mi się coś jednak „wkręcić”.
    Co tu więcej medytować, gdy dalej odbija tylko jedyna droga, przedłużenie dotychczasowej idącej z dołu i w dodatku są strzałki koniarzy (chyba?) i stosowny napis. Ruszamy! Idąc zawsze w stronę przełęczy to albo się do niej schodzi albo się do niej podchodzi i to drugie właśnie nas czekało.
    Po sporym czasie zaczynam się utwierdzać w przekonaniu, że tą drogą to zapewne poruszały się Pegazy zrodzone z krwi Meduzy a nie nasze chodzące po ziemi na czterech bo ani nawet śladu kopyta nie widziałem ani nawet stosownych odchodów, ba nawet śladów dwukołowca było brak przez całą drogę. Moje myśli cały czas zaprzątała myśl „dla kogo są te znaki i po jakie licho?”.
    Szliśmy taką, trochę zarośniętą młodnikiem a zwłaszcza podszyciem leśnym, „drogą” w górę strumienia, który w miejscu Kamianki łączy się z Hylatym. Droga wspinała się mocno w górę a strumień zostawał mocno w dole po prawej i to w coraz bardzo głębszym jarze. W pewnym momencie kiedy już myślałem, że zbliżamy się do Przełęczy Prislip, jak ją ładnie po dawnemu na swojej mapie nazwał pan Krukar, to natknęliśmy się na zawał drogi… ot takie klasyczne „zwiezło” co utworzyło jeziorka Duszatyńskie. No wzięło się i zwiezło i… dalej drogi nie ma. Grupa zbiera się na naradę pod przewodnictwem brata a ja idę zobaczyć czy dalej można przejść… no nie można, jest za stromo. Wracam i pokazuję grupie dla spokojności na swoim Oregonie, że idziemy w dobrym kierunku, chociaż odbiliśmy trochę zbyt w lewo i musimy się teraz wrócić bo widziałem wcześniej jakiś zarys dawnej drogi zrywkowej odbijającej bardziej hmmm… w lewo. I w tą drogę teraz idziemy, w pewnym momencie następuje punkt kulminacyjny, droga się wypłaszcza a po jakimś czasie zaczyna powoli opadać, co całkowicie uspokaja grupę. Wkurza mnie, że droga ten punkt kulminacyjny nastąpił na wysokości 870 metrów, czyli zbyt wysoko, ale co zrobić.
    Schodząc Michałowi staje się małe nieszczęście, nie na zdrowiu co raczej na jego sprzęcie… od lewego buta prawie całkowicie odkleja się podeszwa. Strata żadna bo miał te buty już w Bieszczadach wywalić, ale teraz trzeba jeszcze dojść a został jeszcze kawałek. Na szczęście został mi kawałek sznurka, który w sam raz starcza na dwukrotne owinięcie stopy i związanie z luźną podeszwą co pozwala mu całkiem swobodnie iść dalej. Za jakiś czas Michał „strzela racę” o pomoc… „sznurek zgubiłem”. Wpadam na pomysł by z moich M65 odciąć trok z jednej kieszeni cargo, bo aż tyle nie noszę w kieszeniach by wiązać je na udach. I to mu starcza aż do domu… jednak co amerykańskie to amerykańskie.
    Droga nadal opada i mocniej zakręca w lewo aż w pewnej chwili widzę stokówkę, którą dochodziliśmy do szlaku na D-K. Brat też widzi i przekazuje info innym. Prawie słyszę za swoimi plecami ulgę w wydychanym powietrzu przez 4 osoby. Przed samym końcowym stromym odcinkiem zejścia na stokówkę, znowu pojawia się pomarańczowa strzałka oraz duża kropka na drzewach… i to wszystkie wskazówki dla koniarzy?... a jak nie dla nich to dla kogo????? Hmmmm! Przychodzi mi nawet myśl, może nawet jakaś spiskowa?... a może to tędy jest „wejście” a ten napis, który zobaczyliśmy na samym początku to jest jej koniec i należy go odczytać właściwie… idąc dalej? Mavo… pamiętasz co kiedyś mi powiedziałeś, że blisko Ciebie przebiega szlak… hmmm. Nawet nic nie pisnę grupie o moich przemyśleniach!
    Na stokówkę wychodzimy tuż za jej trzecim zakrętem, patrząc od strony Nasicznego. Pokonujemy je trochę rozciągnięci, ja prowadzę, bo na prostym i z górki to od grupy szybciej chodzę :P
    W domku jesteśmy o 15.40, czyli tak jak im obiecałem, że przyjdziemy do godziny 16. Przeszliśmy 9,17 km, postój 2h48`, czysty ruch 2h8`, zegarowo wyszło prawie idealnie 5 godzin bo start zaokrągliłem do pełnych minut. Różnica pokonanych wzniesień też była zapewne niezła bo i D-K i powrót pod górkę też był. Zakwasy będą dla mieszczuchów na bank!
    I co dalej?... każdy w domu się odświeżył, Ewa uraczyła nas bigosem a do niego były wszelakie napitki, królowała oczywiście Żołądkowa Gorzka i ta nowa i ta z 1004 metrów (ta tylko do połowy). I tylko żałujcie, że Was tam nie było :P
    Przypis: tutaj jest tablica szlaków (ostatnie zdjęcie) http://www.twojebieszczady.net/piesze/dwernik_kam.php
    Omawiamy też następny dzień, którego wstępne plany wymuszają zmiany przez bieżące sytuacje… do Ewy zadzwonili znajomi właściciele Natura Park, że tylko jutro mogą się z nami spotkać, Michała noga woła o nowy but a ja wyczuwam idealny moment na wyskoczenie z Zenkiem na Ryli by mu pokazać okolice. Wszyscy kładziemy się spać tak koło północy… nagadaliśmy się sporo. Czyli do jutra…
    CDN…
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Ostatnio edytowane przez Recon ; 21-11-2015 o 14:02
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  2. #562
    Szkutawy
    Guest

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Recon...
    1.Czy doszliście do samego miejsca określanego jako Kamianki?
    2. A może przed Kamiankami skręciłeś w lewo?
    3. Tu i tu masz strumień po prawej, więc czy to był ten przed samą stokówką do Zatwarnicy?
    4. Jeśli pkt 2 to czy czasami nie odbiłeś znowu na D-K ostro pod górę, gdzie kiedyś ścieżka kreciła pętlę ponownie wychodząc dzisiaj na ścieżkę zieloną?
    5. Jeśli nie pkt 2 i 4 to może wchodziłeś już zboczem Magury Nasiczańskiej?
    Tak rozłożyłem wszystkie swoje mapy i nie jestem pewien którędy szedłeś dokładnie.

  3. #563
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Przemolla zobacz tutaj na mapę http://www.bieszczady.net.pl/mapabieszczadywysokie.php i zobacz jak schodzi szlak na mapce 6 zdjęcie (link podałem wyżej). My odeszliśmy w lewo od szlaku w miejscu gdzie szlak skręca w prawo w wyraźną drogę a ciut dalej idzie na mostek a dalej do wodospadu Szepit. Druga część drogi idzie w górę równolegle ze strumieniem Wołosanka do miejsca zwanego Kosiska. Na mapie jest narysowana ścieżka, która ten właśnie potok przekracza przy jego ujściu aż trzykrotnie. My odbijamy w górę w stronę Przełęczy Prislip, ale ani razu tego potoku nie przekraczamy, tak jak jest na mapie Bieszczady Wysokie Krukara, my szliśmy do niego równolegle, mając go po prawej stronie w ciągle pogłębiającym się jarze. Idealnie pasuje to do ścieżki i nawet jest na niej moment skrętu w lewo prawie pod katem 90 stopni w miejscu gdzie i my musieliśmy odbić bo trafiliśmy na "zwiezło". Tylko dalej ścieżka z mapy zaczyna skręcać w stronę Przełęczy Prislip (824m) i nawet prawie do niej dochodzi a my idziemy ciągle w górę bo nic nie odbija w prawo. Tutaj się gdzieś mapa i my rozmijamy. Głęboki jar tego potoku widać na mapie prawie do przełęczy. Mało tego po drodze nie mamy nawet przecinającej naszej trasy żadnej ścieżki, która na mapie prowadzi z przełęczy na D-K, bo może już jej nie ma, no może przeoczyłem.
    Teraz sobie popatrz po poziomicach... my mijamy Prislip z lewej strony i wypłaszczenie osiągamy na wysokości 870 metrów a patrząc na mapę to jesteśmy pomiędzy Prislipem a szczytem 991 (swoją drogą może być też ciekawy a może nawet ciekawszy niż ten 1004 m).
    Miejsce wyjścia na stokówkę określiłbym tak na kilka/kilkanaście metrów za potokiem Wielki patrząc od strony Nasicznego. Samo wejście ze stokówki na dróżkę, którą szliśmy jest dość sprytnie zrobione, że można łatwo minąć i nie zauważyć idąc w stronę szlaku czerwonego na D-K.
    Całkowicie możliwe, że gdzieś coś poszło nie tak, ale tajemnicą dla mnie jest początek tej ścieżki w miejscu zwanym Kamianki. Nic innego jak przy jakiejś okazji zbadać jak faktycznie idzie ta "droga" od pierwszego zakrętu stokówki (patrząc od Nasicznego) w stronę Prislipu. Tam droga idzie i nawet jest oznaczony szlak koński na Jawornik, ze 100 metrów od stokówki jest jakiś rozjeżdżony skład drewna, dalej nie znam... na mapie idzie przez miejsce zwane Koszaryszcze.
    No to co przemolla, jest zadanie bojowe? czy nie ma?
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  4. #564
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Dodam jeszcze do powyższej wypowiedzi jedno... od strony Zatwarnicy są 3 możliwości wejścia i zejścia na D-K, tak by nie iść tą samą drogą. Od strony Nasicznego szlak jest jeden, no naginając są dwa (ta zielona ścieżka bardziej na wschód). "Moją" drogą można zaliczyć zarówno fajne wejście i zejście z Nasicznego by nie chodzić po tym samym dwa razy... dobrze kombinuję?
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  5. #565
    Szkutawy
    Guest

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Dobrze kombinujesz, ale teraz reasumując . Schodziliście ścieżką historyczno-przyrodniczą Hylaty na Kamianki tak? Jesteś pewien, że doszliście do nich, a nie przed nimi skręciliście w lewo? Bo taka możliwość jest jak dobrze kojarzę. Jeśli się nie mylę to w Kamiankach Twoja ścieżka, ścieżka przyrodnicza i "koński" szlak się pokrywają. Wydaje mi się, że szliśmy jesienią ubiegłego roku z Piskalem z D-K w stronę Kamianek tą ścieżką, którą Ty wchodziłeś na przełęcz... oczywiście w górnym odcinku pod D-K to nie (bo przecież Ty tam ponownie nie wszedłeś). Czy w okolicach tego "zwiezła".. idąc prawidłową drogą było ostro w górę?

  6. #566
    Bieszczadnik Awatar mavo
    Na forum od
    11.2008
    Postów
    375

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Byłem na Kamieniu paręnaście razy.Nigdy nie przypuszczałem że może to być tak skomplikowane. Recon i przemolla to mistrzowie wiwisekcji górskiej. ☺
    http://naskrajuparku.pl/ Nowa strona
    Косово увек Српски

  7. #567
    Szkutawy
    Guest

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    ... no... jak się nie ma co ze sobą zrobić w sobotę, to się dzieli włos na czworo

  8. #568
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Sobota minęła i przemolla ma już co ze sobą robić a efektem nic nierobienia jest włos podzielony na czworo.

    Odpowiadając mavo, to wejście na D-K nie jest skomplikowane, chociaż po kilku razach może być nudne i aby je urozmaicić trzeba trochę je skomplikować i właśnie temu też służy wiwisekcja... by inni też się do konsylium przyłączyli.
    Z uwagą przeczytałem głos zbyszka1509 tutaj http://forum.bieszczady.info.pl/show...adach?p=163831 , który potwierdza moje obserwacje, że żadna ścieżka nie przecinała mojej trasy w poprzek a która miała iść zgodnie z mapą z Prislipu (co dawniej znaczyło przejście przez góry, przełęcz) na D-K. Może kiedyś była, ale kiedy zostały wyznaczone szlaki na D-K, ona zarosła i stała się albo mało widoczna albo już kompletnie niewidoczna.
    Wiem, że od strony Nasicznego stosunkowo dobrze jest ona ukształtowana a dzięki zbyszkowi1509 wiem też, że dochodzi do przełęczy. Pytanie jest, jak daleko ona idzie dalej?

    Odpowiadając przemolli...
    - myśmy skręcili w lewo tam gdzie ścieżka hist.-przyr. skręca w prawo i stoi stosowny znak informacyjny, że szlak dalej idzie do Wodospadu Szepit i stoi stosowny oznacznik czasu przejść w górę i na dół (na tablicy jest to odpowiednio oznaczone),
    - przed "zwiezło" odchodzi jakaś bardzo nikła, chyba dawna droga zrywkowa(?) takim raczej spokojnym trawersem, ot tak pod kątem cirka 25 stopni.
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  9. #569
    Szkutawy
    Guest

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Recon... chyba już jarzę o co idzie i żeby włos na ośmioro podzielić to dodam, że rozłożyłem sobie cztery mapy ( mimo, że dzisiaj mam co robić). Na jednej z nich jest ta ścieżka przyrodnicza w kierunku Hylatego, a drugi jej koniec wychodzi na Kamianki. Idąc nim można drogę skrócić idąc prosto, a nie odbijając w prawo. Na kolejnej mapie jest taka pętelka poniżej zejścia. Pamiętam, że w pewnym miejscu schodząc ścieżką, był w połowie zejścia na Kamianki coś niby właśnie słabo widoczny szlak jakiś zrywkowy i w lewo i prawo. Przejść się można i to dokładnie sprawdzić, ale chyba nie w tym roku, bo jak śnieg poprószy to się raczej już nic nie zobaczy. Wydaje mi się, że na tej pętelce zakręciliście kółko, weszliście znowu na ścieżkę która lekko pięła się do góry. Tak teoretycznie, to bez pół litra się nie dojdzie. A Ty gepeesa miał? I śladu nie zapisał?
    ps. Ty zapisał tylko w pręta lecisz.
    Ostatnio edytowane przez Szkutawy ; 23-11-2015 o 17:04 Powód: dopisek

  10. #570
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    12 listopada 2015 czwartek
    Budzę się około 6 rano, jeszcze jest ciemno, ale już jakby mniej. Wiem o buncie wstawania całej grupy, no może niecałej bo Agnieszka nie wychylała się głośno, w cichości jednak popiera Michała. Nie śpieszę się ze wstaniem, dzisiaj będzie mały spacerek i w cholerę niech się inni wyśpią, jak nie może jeden spać. Kiedy jednak jest za kilka minut siódma i widoczny już świt, w jakimś samoczynnym impulsie odruchu, znamionującym dzienny somnambulizm na jawie, wyłażę z łóżka.
    Samo wstanie jednej osoby na górze to już jest pobudka dla innych śpiących na piętrze, w tym konkretnym przypadku starszyzny, nie mówiąc o odgłosach mycia i wszelakiego się przemieszczania… każdy krok to niczym odgłos chodzenia jakiegoś wysuszonego(!) tolkienowskiego Drzewca. Młodych na dole budzi moje krzątanie i robienie śniadania. Po chwili już całkiem jest głośno gdy słyszą zapewne mój monolog pod nosem a później już dialog z bratem…
    „W mordę co jest z tym czajnikiem?... nie działa”… „o i lodówka też nie chodzi… hmm”… „cześć brat, co tak latasz?”… „latam bo nic nie działa… o i kuchenka też aut!”… „zobacz bezpieczniki!”… „jest jeden wywalony i jest cały czas na zwarciu”.
    Złośliwość rzeczy martwych trafiła jednak na tzw. „elektryków”, z wykształcenia bardziej takich słaboprądowych, czyli bez uprawnień. Zresztą, jak kiedyś ktoś powiedział w Polsce, gdzie nie rzucisz kamieniem w dal to elektryk. I tu też tak jest i to od razu dwóch. Bez słów wiemy co robić… znaczy się zaczynamy lokalizować „zło”. Odłączenie czajnika jest proste, ale bez efektów odkrywczych. Odłączenie lodówki i tu zaczyna być już wyższa szkoła jazdy (prawda mavo?), ale i to nie przynosi efektu poznawczego, chociaż pomniejsza zakres następnych poszukiwań. Teraz nasze działania skupiają się na kuchence elektrycznej i tutaj odłączenie jej wymaga najwyższych kwalifikacji spec elektryka, zważywszy dostęp do znawstwa obwodu, dostępu odpowiednich narzędzi, dotarcia do serca urządzenia (prawda mavo?). Dość skomplikowane, jednak następuje skuteczne odłączenie kuchenki i… bingo! Teraz pozostaje jej naprawa a to dla Polaków bułka z masłem… na zachodzie musiałoby być wezwane pogotowie energetyczne, uprawniony elektryk by zlokalizował uszkodzenie, zapewne na sprzęcie jako całości i zaleciłby zakup nowego blatu grzewczego a stary by kazał zutylizować a może by nawet spisał stosowny w tym zakresie protokół. Wcześniej jeszcze musiałoby być uruchomienie sąsiadów telefonu lub jechanie na Wyżną lub do Dwernika by móc zadzwonić.
    My w międzyczasie już mamy kibiców pragnących kawy i herbaty. Jeszcze tylko finalne sprawdzenie i… można robić kawę J. (Jasiu tylko pochyl się do naszych zaleceń po servisowych!). I oczywiście jeszcze wzajemne gratulacje przypominające finalne „zakończenie” Pata i Mata z węgierskiego filmu animowanego „Sąsiedzi”. Jasiu spoko, spoko… tylko w geście byliśmy podobni
    Patrząc na zastawiony stół to prawie jest jak na wielkanocnym śniadaniu, atmosfera też lajtowa i naocznie widać, że tu szczęśliwi czasu nie liczą, no… oprócz jednego. Ten jeden wreszcie gdzieś tak o wpół do jedenastej rzuca „hej, brat… najwyższy czas ruszyć d..ę”. Towarzystwo też jakoś drgnęło i ruszyło się do ogarnięcia domu i siebie. My z bratem pakujemy się na Ryli, Ewa z Michałem i Agnieszką jadą do Sanoka po buty oraz do Stężnicy do znajomych i jeszcze gdzieś, nawet nie dopytuję się o szczegółowe plany.
    Brat po drodze koniecznie chce się zatrzymać przy kaskadach w Chmielu i chce „upolować” miód. Kaskady o każdej porze są piękne i w sumie będziemy się przy nich zatrzymywać trzykrotnie w czasie naszego pobytu. Brat pstryka i nawet nagrywa szum kaskad, ja tylko pstrykam i patrzę. Pierwszy raz przy nich byłem w 2008 roku, nawet pamiętam, kiedy podczas pisania moich tu „słów kilku(dziesięciu)” spytała się o nie Lucyna… „a byłeś przy kaskadach w Chmielu, zrobiłeś zdjęcia?”
    CDN…
    Załączone obrazki Załączone obrazki
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 2 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 2 gości)

Podobne wątki

  1. Kilka jednodnoiwych wypadów w bieszczady.prosba o pomoc.
    Przez krzysiudr w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 23-05-2011, 21:18
  2. o cmentarzach nie tylko w Bieszczadach, czyli słów kilka o Maguryczu
    Przez szymon magurycz w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 17-06-2009, 08:47
  3. Kilka pytan o bieszczady wschodnie
    Przez buba w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 25-07-2007, 12:09
  4. Kilka słów o języku polskim...
    Przez WojtekR w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 46
    Ostatni post / autor: 22-01-2007, 12:35
  5. Słów kilka o Bieszczadzkich Wilkach
    Przez Snurf w dziale Fauna i flora Bieszczadów
    Odpowiedzi: 36
    Ostatni post / autor: 04-04-2005, 16:04

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •