Dobrej jakości zdjęciami dysponuje Geoportal (próbka w miniaturze). Niestety część północna i zachodnia od szczytu D-K jest trochę mniej czytelna. Link do strony: http://www.geoportal.gov.pl/ Geoportal.jpg
Dobrej jakości zdjęciami dysponuje Geoportal (próbka w miniaturze). Niestety część północna i zachodnia od szczytu D-K jest trochę mniej czytelna. Link do strony: http://www.geoportal.gov.pl/ Geoportal.jpg
Pozdrawiam
Przemek
Rzeczywiście Geoportal ma bardziej aktualne zdjęcia. Dzięki temu widać jak przebiegają drogi zrywkowe.
Geoportal.jpg
Ostatnio edytowane przez zbyszek1509 ; 24-11-2015 o 13:25
Tak kolokwialnie... jeśli miałbym coś zaproponować to w 1 week maja 2016 roku. Propozycja przejścia to na zasadzie szukanie przejścia Nasiczne - Prislip - Kamianki (jakiś odpoczynek) i powrót moją drogą opisaną wyżej. Innego dnia można zaliczyć wejście na Jawornik "szlakiem dla koni" lub szlakiem Zbyszka1509 i zejść połoninką w stronę domku mavo.
Przemolla już na miejscu w Kamiankach okaże się co ja tam zatańczyłem, na pewno nie było huculskiej trjesunkiMożemy sprajem wytyczyć szlak, taką pętelkę a nuż komuś się przyda w przyszłości, by zobaczyć jak szliśmy.
![]()
Dialogi sobie prowadźcie a ja tak mimochodem dalej ciągnę „słów kilka(dziesiąt)”.
12 listopada 2015 czwartek
Zenka samochodem dalej ruszamy do Zatwarnicy by skręcić w prawą stronę koło kościoła a dalej jedziemy aż do „parkingu” na zboczu Ryli. Tutaj parkujemy. Zapomniałem dodać, że oprócz nas jedzie z nami Kola, już wcześniej mianowana Bieszczadniczką, gdy przeszła z nami majową pętelkę przez Siwarną i Żołobinę. Mały i dzielny 13 letni kundelek, chociaż już o tym pisałem to jeszcze raz wspomnę… kiedyś nawet nie miała sił wejść po czterech schodach a teraz robi przejścia po kilkanaście kilometrów i wchodzi na szczyty. Co to robią spacery z Reconem
Pogodę mamy całkiem przyjemną jak na listopad, piękne słońce, ciepło ok. 15 st. C. mamy zamiar zrobić pętelkę przez mostek koło domu Majsterków do ruin cerkwi i powrót do samochodu zachodnim zboczem wzgórza Ryli, dokładnie jak prowadzą oznakowane ścieżki. Od „parkingu” idziemy po dużym błocie, ale gdy wychodzimy na otwartą przestrzeń Ryli jest już ładnie wyjeżdżony ślad kół na trawie. Moje receptory są wyczulone na wszystko, więc gdy coś podejrzanie mnie zaczyna podgryzać w głowę to palcami namierzam skurwiela pragnącego wpić mi się w głowę po krwisty napój. Kleszcz… kiedy on mi się wdrapał aż na głowę? Kola szybko złapała na brzuchu błotko i tam kleszcze mogą jej skoczyć.
Brat się zachwyca widokiem też zasięgiem, co natychmiast wykorzystuje dzwoniąc do swej drugiej połowy i słowami opisuje otaczające nas piękno. Przechodząc blisko płotu Majsterków zza płotu wybiega jakiś długonogi kundelek a za nim jamnik, ten drugi robi sporo hałasu i nawet robi podchody by podejść na długość zębów. Jedno moje słowo i dupelek wraca, ale ten długonogi to wyraźny młody amant, który upatrzył sobie „nieruszaną” starszą Kolę i za punkt honoru sobie postawił zmianę jej statusu. Kola go toleruje, ale tylko do swojej przestrzeni osobistej, później pokazuje amantowi już dość ostro by się zachował i nie myślał, że coś zdziała.
Zapewne wiecie jak wygląda „mostek” na tym potoku w dojściu do cerkwi, no właśnie… Kola po czymś takim nie przejdzie, ona w ogóle wody się boi i jak tylko to coś zobaczyła wycofała się na z góry upatrzone miejsce i wysłała telepatycznie myśl „ooo na pewno, tyle przejdę!”. Co było zrobić, trzeba było psa zabrać pod pachę i przenieść na drugą stronę, co uwiecznił brat na jakimś nośniku cyfrowym. Amant zniknął na minutę i też, zapewne tylko sobie znanym przejściem, przedostał się na drugą stronę.
Doszliśmy do małego cmentarzyka gdzie 2 miesiące temu przybył nowy grób. Kiedy przy nim stanąłem, to zanim odmówiłem modlitwę za duszę Pani Majsterkowej, przewinął mi się taki mini film z sytuacji w jakich z nią się zetknąłem. Wszystkie zapamiętałem, nie było ich wiele, ale chyba tą drugą najbardziej, kiedy stałem na obecnie już nieistniejącym moście na Sanie, ona podjechała nagle maluchem, wysiadła, przeszła po nim poprawiając ruchome deski i… przejechała. Ja idąc wtedy pierwszy raz po tym moście drżącymi nogami badałem każdą deskę… byłem pełen podziwu wtedy dla tej kobiety. To były właśnie takie przypadkowe sekundowe spotkania, jeśli była rozmowa to na zasadach zwykłej codziennej uprzejmości.
Teraz ten grób… szkoda, że stoi tyłem do jej domu, tak sobie tylko pomyślałem gdy się modliłem.
Brat mógł sobie obfotografować cerkiew i okolicę, Kola mogła wadzić się z amantem a ja na balach drewnianych pod kościołem usiadłem na małe „co nieco”. Brat zaczął nawet mnie po chwili popędzać, widząc jak słońce jest blisko Otrytu. Uspokajałem go, że spokojnie zdążymy zanim zajdzie słońce. Niestety musiałem z tym „co nieco” się pośpieszyć bo ciśnienie brata rosło. Ruszyliśmy stopniowo w górę a gdy zrobiło się trochę bardziej stromo to zauważyłem na drodze całą masę odchodów i tropów wilków, patrząc na „terminowość” to jak nic nocne lub ze świtu. Kola po powąchaniu jednej aż się wzdrygnęła i już wolała innych nie wąchać. W tym miejscu amant też się poddał i dał w długą do miejsca swojego bytowania.
Słońce było nadal nad Otrytem gdy stanęliśmy koło samochodu, mogliśmy z gliny otrzepać buty na spychaczu śniegu i zmienić obuwie. Zadzwoniłem do Ewy, że my już w samochodzie a co u nich słychać?... buty kupione zaraz jadą do znajomych i właśnie sobie siedzą w Lesku u Szelców i ryczą ze śmiechu, gdy mi to mówią bo już widzą moją kapiącą ślinkę, ale zapewniają bym się nie martwił, bo o słodkościach dla nas pomyśleli. Hmmmm!
Przeszliśmy 7,16 km, czysty ruch 1h35`, postój 1h10`.
Bratu zadałem pytanie… czy jeszcze chce coś zobaczyć i go utwierdzam, że zdążymy przed ciemną nocą. Jest zgoda.
CDN…
Ostatnio edytowane przez Recon ; 24-11-2015 o 14:29
I jeszcze 3 zdjęcia do kompletu.
Ostatnio edytowane przez Recon ; 24-11-2015 o 14:34 Powód: dodanie zdjęcia przejście z Kolą
I jeszcze 2 zdjęcia zrobione przez braciszka.
Ostatnio edytowane przez Recon ; 24-11-2015 o 14:38
Zamiar jest, ale na ten czas jest to zbyt odległy termin by dziś termin "na bank" planować. Bliżej początku wiosny będzie już łatwiej.
W dzisiejszym czasie liczą się tylko ekstremalne wyczyny. Kto będzie pamiętał o majowym spacerku.Liczą się tylko zimowe przejścia. Myślę że styczeń to dobry czas.Baza jest.W piątek aklimatyzacja,wsobote atak szczytowy.
Przypominam że były już podjęte nieudane próby zdobycia Kniaziek.
Czas na następną. ☺
http://naskrajuparku.pl/ Nowa strona
Косово увек Српски
12 listopada 2015 czwartek
Teraz jedziemy do Wodospadu Szepit przy którym mój braciszek jeszcze nigdy nie był i do którego był gotowy iść nawet po zachodzie słońca. No nie, do samego wodospadu dojechać przecież nie można, bez złamania stosownych zakazów, trochę od tych zakazów musimy podejść.
Rok mnie tu nie było?, mniej?... i znowu zmiany w infrastrukturze… teraz są metalowe schody… a jakby dodać jeszcze szklany, przezroczysty podest nad potokiem, może tak za rok?... nowością dla mnie jest wyczytana informacja na stojącej obok tablicy „wodospad ten był kiedyś 30 metrów niżej, ale go LWP zniszczyło budując przebiegającą obok drogę” i nawet sobie obok tablicę pamiątkową wybudowali ku tej pamięci. Czyli co?... ten jest sztuczny?
Brat jak urzeczony zszedł nad sam strumień, że nawet go metalowa ambona nie powstrzymała, pstryka ile wlezie, prosi o fotki "on i wodospad", chociaż tam w dole światła już mało, podziwia, słucha, skacze po kamieniach. Ja idę 30 metrów dalej, przechodzę zwierzęcą ścieżką na skraj wąwozu i wyobraźnią uruchamiam ówczesny wodospad, ale niestety już wyobraźnia nie potrafi umiejscowić go w jakiś wzorcach, nawet nie znam ówczesnych zdjęć z jego naturalnym widokiem.
Wracając widzimy jak podjeżdża pod ostatni dom, tuż przy zakazie, objazdowy sklep i pani odbiera zamówione wcześniej artykuły. Kurcze, dawno już w Bieszczadach nie widziałem objazdowego sklepu. Pani przekazuje bratu też informację gdzie ona kupuje miód. Kola widząc wodę woli sobie posiedzieć w ustronnym miejscu i kompletnie nie kuma o co tyle zachwytu brata w jakiejś głupiej wodzie, w dodatku zapewne zimnej i na pewno niebezpiecznej bo skąd taki jej głośny szum!
Samochodem zjeżdżamy teraz w dół, parkujemy przy dawnej pętli PKS. Piszę dawnej, bo autobusy zatrzymują się teraz przed mostem, to właśnie ten most blokuje dalszą jazdę pojazdom o wyższym tonażu, z czym mają naprawdę sporą bidę mieszkańcy a zwłaszcza dzieci. Udajemy się teraz do domu naprzeciwko, gdzie stosowna reklama informuje o sprzedaży miodów z własnych pasiek.
Brat kupuje sześć słoików, jakiś czas rozmawiamy z panią o miodach… o jego jakości, o rodzajach jakie tutaj są zbierane, o pasiekach. Wyraźnie już zapada zmrok, na niebie jeszcze tylko jakieś ostatnie poświaty po słońcu, które już jakiś czas temu zaszło za horyzont. Kiedy wracamy, to ja tym razem zatrzymuję brata przy kaskadach w Chmielu widząc…
CDN…
Aktualnie 5 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 5 gości)
Zakładki