Pokaż wyniki od 1 do 10 z 643

Wątek: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

Widok wątkowy

  1. #11
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    03.05.2014 sobota
    Całą noc lało, za oknem wilgotno, pada i zimno. Na dziś rano u Jasia to my mamy przygotować wspólne śniadanie. Robimy je czym chata bogata
    Już po, Ewa chciałaby gdzieś pojechać albo coś poczytać a ja czuję się jak pies, który widzi jak jedno z ogniw łańcucha, trzymającego go na uwięzi, zaczyna puszczać. Przebieram się w ciuchy do łazikowania na deszczu, proszę o podwiezienie do Zatwarnicy, wstępnie umawiam się, że będę gdzieś tak na godzinę 3-4 pm. Sam muszę sobie poradzić z powrotem.
    Zaczynam od początku drogi idącej w stronę kościoła, jest trochę przed dwunastą, pada ale nie leje. Pod kościołem samochody, słychać śpiew, drzwi otwarte, trwa właśnie trzeciomajowa sobotnia msza, zapewne z początkiem o 11.30. Tyle razy byłem w Zatwarnicy a nigdy w środku tego kościoła, łapię się na połowę mszy, staję na końcu jak jakiś odmieniec. Bóg lubi turystów, no może mniej tych co się na mszę spóźniają… no ale chyba mi wybaczy. Gdy msza się kończy zaczyna już mocno padać, dla łażących po Bieszczadach to żadna nowość, niektórzy nawet uwielbiają jak zostaną na wędrówkach sponiewierani przez górki, chaszcze i pogodę… zwłaszcza przez pogodę.
    Mimo rzęsistego deszczu na siłę robię dwa zdjęcia, o dwa chyba za dużo na poczynioną gimnastykę… by nie zalało aparatu.
    Dalej idę drogą, zbaczam w chaszcze na Uhryń, idę lekkim zboczem wzdłuż jakiegoś strumyka, ze szczytu wracając trafiam i schodzę jakąś nikłą ścieżką, gdyby nie stuptuty to w butach by mi już chlupało, totalna dzicz, przedzieram się tzn. zaczynam się poniewierać na własne życzenie i nie wiem po jakie licho tam idę, nie było i tak niczego ciekawego oprócz „czegoś” (czegoś bo nie widziałem i nie czułem) co narobiło trochę hałasu gdy schodziłem w dół. Wyłażę z lasu gdzieś na zakręcie drogi, skąd do Hulskie już blisko. Idę teraz drogą w stronę Tworylnego, wszędzie napotykam salamandry... na tej utwardzonej drodze, na tej nikłej ścieżce gdy schodziłem, tam to musiałem uważać by ich nie zdeptać. Czas jakoś wolno idzie, aż mi się nie chce wierzyć, że tak krótko łażę i muszę sprawdzić czas na innych miernikach. Teraz już spokojnie idę, skręcam w drogę idącą wzdłuż strumienia Hulskiego. Chcę dojść do jej końca bo na jej końcu na powiększonej na maxa mapie Google zobaczyłem „coś” i chcę zobaczyć co to jest to „coś”. Patrzę na zegarek a tu zaczyna być poważne zagrożenie spóźnieniem obiecanego powrotu na godzinę 3-4 . To był jeden z celi wędrówki dzisiejszej, ten drugi to trochę ostatnio wzmocniona murowana cerkiew w Krywem. Ludzie(!)… tyle lat łażenia po Bieszczadach a nigdy nie byłem w jej środku, widziałem ją z odległości 30 metrów, widziałem z kilkuset, ale nigdy z bliska, od środka. To widziałem jeszcze bliski a już nie istniejący domek myśliwski i widziałem na własne oczy panią Majsterkową jadącą maluchem przez most drewniany przez San (gdzieś tutaj znajdziecie te obiekty na zdjęciach), tak ze dwie dekady temu przedzierając się przez zieloną ścianę trafiłem na ruiny młyna (ooooo nie, nie było wtedy ścieżek) a cerkwi z bliska nie widziałem!
    To zaczyna być niesprawiedliwe… łażąc po krzaczorach i to kawał drogi czas idzie wolniej niż gdy idę ubitą drogą. W dalszej wędrówce nawet to siedzi mi w głowie... czy abym gdzieś nie uszczknął czasu w tzw. szczelinie czasowej. Staję, zaczynam wyliczać ile mi czasu do końca zostało, ile do końca tej drogi, liczę też ile mi może zająć dojście do cerkwi, analizuję ile mi zajmie czasu powrót do Nasicznego a przecież samochód nie czeka. Rozkładam mapę, trochę ładuję akumulatory wodą i węglowodanami. Niestety wychodzi, że jestem teraz już nie w szczelinie a raczej totalnej d…e czasowej i muszę z czegoś zrezygnować, jak to przeważnie w Bieszczadach mi się zdarza. Zaczynam użalać się nad moją głupotą i skoku w bok na Uhryń, bo co ja tam niby chciałem zobaczyć… było to wbrew mojej logistyce na dzień dzisiejszy. Jak to piszę to mnie to wnerwia, co i tak ładnie napisałem.
    Decyzja podjęta, nawet przestało padać. Pakuję plecak, zarzucam na plecy, laska w rękę, ruszam.
    DSC00041.jpgDSC00042.JPG
    Cdn.
    Ostatnio edytowane przez bartolomeo ; 15-05-2014 o 19:26 Powód: Drobna poprawka na prośbę*autora
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Kilka jednodnoiwych wypadów w bieszczady.prosba o pomoc.
    Przez krzysiudr w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 23-05-2011, 21:18
  2. o cmentarzach nie tylko w Bieszczadach, czyli słów kilka o Maguryczu
    Przez szymon magurycz w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 17-06-2009, 08:47
  3. Kilka pytan o bieszczady wschodnie
    Przez buba w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 25-07-2007, 12:09
  4. Kilka słów o języku polskim...
    Przez WojtekR w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 46
    Ostatni post / autor: 22-01-2007, 12:35
  5. Słów kilka o Bieszczadzkich Wilkach
    Przez Snurf w dziale Fauna i flora Bieszczadów
    Odpowiedzi: 36
    Ostatni post / autor: 04-04-2005, 16:04

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •