10 lipca 2008 – czwartek
Dziś „objazdówka”. Pogoda taka jakaś niepewna i wolałbym by dziś nie padało. Po wczorajszej ulewie na Otrycie mam trochę dosyć deszczu. Mając na uwadze, że mam trochę miejsc świętych dziś zobaczyć, proszę by gdzieś u góry łaskawie mi chmury na początku dnia wyciśnięto a już później niech pływają na niebie tylko „bałwanki”.
Póki co, gdy wychodzę to pada, jadę najpierw zobaczyć cerkiew w Chmielu. Ciemne chmurzyska ledwo przepuszczają światło a padający deszcz ogranicza zrobienie większej ilości zdjęć, ale... trochę ich robię. Nie będę opisywał historii zwiedzanych miejsc, wystarczająco dużo jej jest na różnych portalach o Bieszczadach i różnych stronach internetowych, nie mówiąc już o innych publikatorach, każdy może to łatwo znaleźć.
Nieco dalej, o co Lucyna już wcześniej pytała, Chmielowe Kaskady z miejscem widokowym na wysokiej skarpie. Kaskady zresztą można w wielu miejscach w Bieszczadach zobaczyć, są większe lub mniejsze ale te mają swój urok... patrzy się na nie z dużej wysokości, pod dużym kontem widzenia. Patrzenie z góry dodaje majestatu różnym miejscom, tutaj też.
Ha... przestało padać i robi się piękna pogoda. Mogę więc długo patrzeć.
Często sięgam po lornetkę, obserwuję siwe czaple, lecące bociany.
Jest nawet ławeczka. Dobrze, że ktoś pomyślał o wyeksponowaniu tego miejsca widokowego (wycięte drzewka, gałęzie, trawa). Zaczynam patrzeć jaki jest azymunt bo aż korci by było na zachód. Haa....Bieszczady, ławeczka i zachód słońca. No dobra, bo mnie romantyzm dopada.
Co dalej? Ano, jadę teraz zobaczyć wiszący most.... no może raczej kładkę na most zbyt jest zbyt wyniośle, była przecież przeznaczona do przechodzenia, nie przejeżdżania... do przechodzenia harcerzy. Teraz straszy, jest sznurkiem zamknięta dla ruchu, brak wyłożonej podłogi. Dziury straszą a i prowokują by jednak przejść nad Sanem suchą nogą z adrenalinką. Kiedyś przed laty szedłem niebieskim szlakiem z Sanoka do Kulaszne i chyba wtedy też przechodziłem wiszącym mostkiem nad Osławą, ale mogę się mylić.
Widzę, że dróżka jest mocno wyjeżdżona do tego mostku i wygląda na to, że jest odwiedzany często.
Teraz kierunek Jałowe i tamtejsza cerkiew. Cudowne miejsca.
Nie znam kompletnie Bieszczad na wschód od drogi Lutowiska – Ustrzyki Dolne. Oglądając te stare cerkwie, te znajdujące się obok nich stare cmentarze, groby... mój mózg pobudzany jest do jakiejś dziwnej reinkarnacji, wyostrzam wyobraźnię, prawie widzę tu ludzi w dawnych ubraniach, stojące nieopodal wozy zaprzęgnięte w woły lub konie. Za to też lubię Bieszczady.
Teraz Steinfels, dawną wieś osadników niemieckich... ależ piękna dolina, szukam cmentarzyka i znajduję, już nowo postawiony krzyż ku pamięci Jana i Katarzyny Wójcikom. Szukając w ogromnej trawie i znajduję nikłą ścieżkę i..... natrafiam na ławeczkę pomiędzy drzewami z „niby namiotem” u góry z tworzywa co Bóg dał. Jestem kompletnie tym zaskoczony bo widzę, że tutaj ktoś często urzęduje. Wracając spotykam idących 2 „gości” którzy patrzą na mnie „wilkem”. Jakoś dzień dobry rozładowuje sytuację ale są też zaskoczeni moim tutaj pobytem.
Jadę do Bandrowa Narodowego z cerkwią i z cmentarzem ewangielickim. Później na Moczary z też drewnianą cerkwią.
Trasa jest urokliwa, przepiękne łąki a na niej ogromne stado bocianów. Poddaję się temu widokowi, staję i bardzo powoli się skradam, staję i robię zdjęcie.... skradam się, staję i robię zdjęcie... skradam się, staję i robię zdjęcie aż bociany najpierw pojedynczo a później już wszystkie zrywają się do lotu. Ja cały czas naciskam migawkę. Super!. Bociany zataczają krąg i siadają dalej. W oddali widać jakiś kompleks budynków i to spory kompleks.
Cerkiew w Moczarach jest przepiękna, to trzeba zobaczyć! Zresztą czy są brzydkie cerkwie lub kapliczki? Kompleks budynków to Ośrodek Pomocy Społecznej dla Dorosłych.
Teraz biorę kurs na Bystre i Michniowiec ale po drodze zatrzymuję się przy cerkwiach w Hoszowie, Rabe, Żłobku. Oglądam cerkwie w Michniowcu i Bystre. Za cerkwią w Bystrem a właściwie tuż koło niej jakiś natchniony artysta wystawił jakąś bramę w chińskim stylu stylu. Aż się wzdrygam bo mi mąci mój obraz, nie robię nawet dla ciekawości „temu chińskiemu” zdjęcia. Stojący ze mną Niemcy i podziwiający także cerkiew też jakoś mają dziwny grymas na twarzach.
Czuję głód i smak na coś dobrego.... postanawiam jechać zobaczyć Centrum Konferencyjno-Rekreacyjne w Czarnej Kopalni ale coś mi nie pasi i wracam do Zajazdu Pod Czarnym Kogutem. Nie powiem co zamawiałem by nie narobić smaku ale.... polędwica z całym zielonym pieprzem to mój przysmak i skuszę się na nią zawsze. Kelnerowi uścisnąłem dłoń za obsługę i kazałem moje ochy przekazać kucharzowi.
Wracam do Zatwarnicy. Tam wpadłem do delikatesów i tyle mnie widzieli. Dwa razy chcieli ode mnie kupić moja żółtą koszulkę po drodze, którą otrzymałem kiedyś w Porcie Lotniczym w Warszawie z napisem FOLLOW ME, hmmm... nie sprzedałem, a chcieli dobrze płacić. Kurcze nie wiedziałem, że taka cenna
Trzeba odpocząć, bo w piątek wielka pętla do wędrówki: Zatwarnica-Krywe-Studenne-Sękowiec-Zatwarnica.
Cdn...




Odpowiedz z cytatem
Zakładki