11 listopada 2008 - wtorek
Dziś piękna pogoda jak na tę porę roku... słońce bez żadnej chmurki, 8 stopni i słychać w górze wiatr, który na górze może nieźle wiać. Przezornie zabieram czapkę wełnianą i rękawiczki, które nie były i tak przydatne. Na przystanku spotykam kobietę która jak się okazuje idzie też zdobywać Łopiennik. Idziemy więc razem. O 8.20 Veolia podwozi nas do Jabłonek. W autobusie jedzie też jakaś ekipa łazików i nawet widać u jednego trochę odznak górskich. Okazuje się, że ich cała czwórka wysiada tam gdzie i ja. Czyżby inni też Święto Odrodzenia Polski chcieli uczcić w podobny sposób? W pewnym momencie widząc naszą opieszałość w starcie na szlak jedna niewiasta odwraca się i krzyczy... jak idziemy czarnym to dobrze idziemy, bo oni też idą tym szlakiem, ale później schodzą niebieskim bo malują znaki. Lucyna coś wspomniała, że mieli iść od strony Baligrodu, czyżby nastąpiła zmiana?
Początek to droga wzdłóż dawnego PGR-u, następnie nad strumieniem Żukra na odbiciu szlaku od drogi uroklliwe miejsce biwakowe. Robię tam kilka zdjęć. Ruszamy dalej, ja zajęty oglądaniem pomalowanych czubków młodych świerków i omotanych jakimś włosem... po jakie licho? czyżby przed ich konsumpcją przez zwierzęta?... zostaję wyrwany z rozmyślań okrzykiem "Jelenie!". Spojrzałem na wzgórze Szczobu i ujrzałem piękną parę zakochanych... jeleń z sarną, piękni byli, szkoda tylko, że tak szybko uciekła ta para.
Za Łopieninką zaczyna się mozolne podejście na Łopiennik. Las bukowy bez liści wygląda jak cmentarz drzewny, żadnycch zwierząt i tylko gdzieś mi mignął mały cały niebieski ptaszek (ornitolog ze mnie żadny), chcę go podejść, zrobić zdjęcie, ale ten gdzieś nisko lecąc nie pozwala tak za darmo się sfotografować. Lucyna wspomniała o pułapkach i jakoś ich nie widzę, no oprócz tej na samym początku - brak oznakowania szlaku czarnego. Pułapka jednak złapała mnie pod samym szczytem Łopiennika... idąc dość swobodnie szlakiem i ścieżką poszedłem za tą drugą, by po dłuższej chwili zorientować się, że coś czarnych pasków brakuje. Doszedłem więc na Łopiennik z 50 metrów dalej. By wykonać to co zamierzałem, musiałem się wrócić. Już punkcie oznakowania szczytu, obok tablicy, którą Forumowicze ponownie umocowali a Szarik, czy jak mu tam, odcisnął swoją łapę na cementowym wzmocnieniu wreszcie usiadłem na dłużej. Trawa zachęcała w walnięciu się w nią i wygrzewaniu w słońcu a szum wiatru w drzewach ładował spokój w zwoje mózgowe. Błogostan! Kilkadziesiąt minut poleżałem i w samo południe, już po posiłku zabrałem się za część oficjalną. Napisałem na kartce, że tak Recon1 uczcił Święto Odzyskania Niepodległości przez Polskę i docisnąłem małą flagą. Teraz można było wracać. Ciężko się schodziło bo na szlaku z Łopiennika zalegała gruba warstwa zeschłych liści kryjąc kamienie, zapadliny i błoto. To opóźniało zejście, ale czy warto się śpieszyć? Schodząc mijam mlode małżeństwo, które wchodzi na szczyt i ma zamiar tą samą drogą wracać. Mają nie ruszać mojej flagiNa dole chwila zadumy na odrestaurowanym przez Dołżycan starym cerkwisku. Chwała im za to! Wreszcie droga asfaltowa i przystanek PKS. Jest godzina 13.30 a za 25 minut ma być autobus... i jest. Po godzinie jadę do Cisnej pojeść pstrąga w nowej knajpie. Po kilku dniach weeku ostatni ludzie zmykają do swoich miast pracować na chleb... ja zostaję. Jutro o 9.40 czy coś tak jadę do Zahoczewia, a dalej to Żernica Wyżna i Niżna, Bereźnica Wyżna, Baligród. Czy czasu starczy? Na wszelki wypadek muszę zabrać numer telefonu do przewoźnika w Górzance, wiózł mnie już w lipcu. Po nocy nie chcę chodzić, chociaż to emocjonujące, zwłaszcza jak się świecą oczy w świetle latarki
![]()



Na dole chwila zadumy na odrestaurowanym przez Dołżycan starym cerkwisku. Chwała im za to! Wreszcie droga asfaltowa i przystanek PKS. Jest godzina 13.30 a za 25 minut ma być autobus... i jest. Po godzinie jadę do Cisnej pojeść pstrąga w nowej knajpie. Po kilku dniach weeku ostatni ludzie zmykają do swoich miast pracować na chleb... ja zostaję. Jutro o 9.40 czy coś tak jadę do Zahoczewia, a dalej to Żernica Wyżna i Niżna, Bereźnica Wyżna, Baligród. Czy czasu starczy? Na wszelki wypadek muszę zabrać numer telefonu do przewoźnika w Górzance, wiózł mnie już w lipcu. Po nocy nie chcę chodzić, chociaż to emocjonujące, zwłaszcza jak się świecą oczy w świetle latarki
Odpowiedz z cytatem

Zakładki