Cd… 14 lipiec 2009, wtorek
Autobus w Starym Siole jest o 8.46, jadę do Baligrodu do pierwszego w nim przystanku. To jednak prawie godzina jazdy. Czaję się za Nadleśnictwem na stopa do Tyskowej, chcę oszczędzić 7 km. Bieszczady przycierają od razu nosa i dają sygnał, że dziś nie ma po lekku i trzeba od razu nastawić się na ruszenie z kopyta. Po kilku minutach i kilkunastu informacjach kierowców, że tutaj kończą, ustawiam Oregona na liczenie. Po drodze jednak tak z 1,5 km podwozi mnie jakiś turysta jadący do Natura Park. Jest pierwszy raz w Bieszczadach i jest kompletnie zielony o tej krainie.
Jest godzina 10.35 jak dochodzę do drogi na Radziejową, łamię harmonogram i skręcam, chcę ją zobaczyć. Ależ pięknie ona wygląda taka oświetlona pełnym słońcem od którego nagrzana łąka puszcza swoje zapachy, że w nozdrzach chciałoby się je zatrzymać… niestety nie mamy takich możliwości jako gatunek ludzki. To mózg musi ten zapach i widoki zatrzymać. Zdjęcia są zbyt płaskie i nie oddają trójwymiarowości, zapachu, ciepła słońca, grania świerszczy, bzykania owadów… zdjęcia pomagają tylko ruszyć wspomnienia. Znowu jak zawsze uruchamia się wyobraźnia… jak tutaj kiedyś mieszkali ludzie, jak pracowali, jak żyli. Znowu żal serce kraje… że wojny, że krew, że exodus. Pytanie dlaczego?
Bez znajomości historii tych ziem obraz Bieszczad nie jest pełny. Znajomość tej historii i odkrywanie uroków tych gór to jak smak młodych ziemniaków ze skwarkami na okrasę i świeżo pokrojonym koprem i do tego garncem świeżego zsiadłego mleka z zimnej piwniczki. Tego się nie zapomina pomimo upływu lat.
Chyba popłynąłem
Idę drogą, upał zaczyna wydobywać pot pod plecakiem… nie będę opisywał co mijam bo nie w tym rzecz, znajdziecie to tutaj http://www.twojebieszczady.pl/piesze/tyskowa.php
Po dotarciu do skraju lasu odskakuję na prawo i widzę ambonę z ładnie wykoszoną łąką przed nią. Zapach skoszonego siana aż korci by walnąć się gdzieś i poopalać, chociaż tego nie lubię. Jeszcze dalej rozstaje dróg i… ławeczka w cieniu drzew. Robię krótki postój by po chwili ruszyć dalej, ale dalej już gdzieś „ścinkowa” droga idzie do góry. Kombinuję czy na przełaj do Tyskowej nie przejść, ale żal mi wejścia w dolinkę. Wracam do drogi asfaltowej tak jak przyszedłem. Mijam jakąś 4 osobową rodzinkę też idącą na jakiś spacer. Przekraczam granicę na drodze pomiędzy Radziejową a Tyskową. Punkt godzina 12 jestem u wrót drogi na Tyskową, pójdę nią dalej na Przełęcz Hyrcza i do Łopienki.
Cdn…




Odpowiedz z cytatem
Zakładki