22 lipiec 2009, środa.
Pani delikatnie puka o 6.20 do pokoju i budzi, wstaję na nogi, myję się, przeglądam mapę jak trzeba iść na Krzemieniec. Nic teraz nie jem, zrobię sobie na trasie małą przerwę na pierwsze śniadanie. Jest godzina 6.55 gdy mówię do widzenia i zamykam furtkę za sobą. Zapowiada się na cały dzień piękna i upalna pogoda.
Idę czerwonym słowackim szlakiem. Najpierw drogą, by gdzieś za budynkiem NPP, ciut za drewnianym kibelkiem, skręcić w prawo i jest to skręt niezbyt widoczny, z niezbyt widoczną ścieżką w trawie. Za skrętem ścieżka wije się w górę wśród gęstych drzew. O godzinie 7.45 ścieżkę przecina obszerna droga leśna z pustym miejscem składowania drzewa. Znajduje się tutaj też drewniana wiata z drewniana ławką. Lepszego miejsca na śniadanie zapewne szybko nie będę miał, więc robię popas do godziny 8.10. Ścieżka zaczyna się obok tej ławeczki by po kilku minutach podejścia wejść na drogę leśną i teraz już tą drogą biegnącą zboczem wspinam się coraz wyżej. W miejscu gdzie szlak skręca z drogi w ścieżkę stoi zielony terenowy samochód policji, w środku nikogo nie widzę a i w dalszej części wędrówki też nie. Za to zaczynają mnie wyprzedzać słowaccy turyści, blisko chyba kilkunastoosobowa grupa… chyba jakaś zorganizowana wycieczka młodych i w średnim wieku ludzi, ale idących w odstępach. Ścieżka teraz nagle tuż za drogą zaczyna gwałtownie opadać w dół w stronę Stužickiej rieki. Przejście jej odbywam po kamieniach, ale można gdzieś bokiem przejść przez mostek. Jest godzina 9.20, robię przerwę 15 minutową. Mocno nadszarpnąłem siły wejściem i zejściem a w perspektywie ponownie muszę wdrapać się ale tym razem to już na Krzemieniec, czuję też wczorajsze chodzenie przez 10 godzin. Po odpoczynku ruszam dalej by po chwili zauważyć, że idę ścieżką, która kiedyś była torami kolejki, widać tłuczeń i mocno zniszczone podkłady, są też pozostałości po dwóch mostkach, warto na to zwrócić uwagę, bo można przegapić. Ścieżka teraz znowu się wije, czasami opada by powtórnie iść w górę. Czas jakoś zaczyna mi się dłużyć i nachodzą myśli, że chodzę dookoła góry. Gdy już widzę przecinkę leśną i słowacką informację, że jestem na granicy z Ukrainą. Cieszę się, że doszedłem na szczyt. Za wcześnie! Szlak skręca teraz w lewo i biegnie bardzo ostro w górę. Upał i zmęczenie daje znać, chcę już być przy „trzysłupie”! Mobilizacja sił fizycznych i psychicznych i o godzinie 11.40 mogę gdzieś w cieniu u zbiegu trzech granic usiąść.
Cdn…
Zakładki