Strona 62 z 65 PierwszyPierwszy ... 12 52 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 611 do 620 z 643

Wątek: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

  1. #611
    Bieszczadnik Awatar zbyszek1509
    Na forum od
    04.2007
    Rodem z
    Gostynin
    Postów
    810

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Dowodem mojej płytkiej wiedzy o nazwach bieszczadzkich wzniesień, jest zarejestrowany mój pobyt na Hrunku we wrześniu 2012 r. i maju 2013 r.
    Byłem, widziałem, ale nie pamiętałem gdzie i to nawet dwa razy .

    Mapa.jpg Mapa1.jpg
    Ostatnio edytowane przez zbyszek1509 ; 21-09-2016 o 21:47

  2. #612
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Wspomniałem wcześniej o pamięci i kiedy już puściłem powyższe w net i jeszcze raz przeczytałem to co napisałem, to szufladka w mózgu otworzyła się z przypomnieniem i upomniała mnie, że… w ORW Bystre nie płaciłem z góry w dniu przybycia a prawie na koniec. Sprawdzanie pamięci więc nadal trwa

    02 maja 2016 (Dzień Flagi Państwowej RP) Bystre
    Dziś na spoko ze wstawaniem, ale ostrzegałem, że kompanija spać może najpóźniej do 9 rano. Mnie już kilka chwil po 6 nosi, wstaję, palę w kominku (bo przecież ciepła woda!), idę na spacer z Kolą po okolicy, myję, golę się, robię śniadania, zalewam kawę… innymi słowy tłukę się na dole „cicho” w czym wtóruje Kola, która też domaga się szczekaniem swojej racji żywnościowej. Spała i czuwała na dole przecież, chociaż ostatnio ze słuchem coś u niej coś nie halo, ale oficjalnie… czuwała tak, że nikt się nie włamał, był w nocy spokój i tym zasłużyła sobie na zapłatę. Przed godziną 9 podrażniłem ją kiełbaską by prosząc trochę poszczekała. Jakby co to zwalam na psa, że budzi… a że obudził skutecznie to ukradkiem dostał sowitą i należną zapłatę.
    Przegląd towarzystwa czy czegoś nie zapomnieli i jak się ubrali i… jak z notatki wynika (a nie z pamięci) wyszliśmy o 10.38. Bo faktycznie o tej godzinie wyszliśmy Pierwszy etap to dojście do pomnika WOP-istów (pisałem, że nie tylko). Nasza kochana Kola została pilnować ogniska domowego.
    Jest pochmurno, nie pada, trawa mocno wilgotna i w ogóle wilgotność spora, będzie z 90%, zwłaszcza w lesie, w przydrożnych rowach żółto od kaczeńców i innych kwiatków, wszędzie jak okiem sięgnąć soczysta zieleń przyrody… dziwne?... nie, to przecież maj.
    Ekipie nakreśliłem przed wyjściem plan, najwięcej musiałem mówić ile czasu to zajmie i musiałem to naukowo udowadniać, że nie dłużej. Na spokojnie doszliśmy do pomnika, chwilka omówienia jak dalej idziemy i dokąd, oczywiście mapa poszła w ruch. Dostali informację, że gdyby się nasza kolumna zbytnio rozciągnęła to spotykamy się na styku szlaku niebieskiego i zielonego na Przełęczy 881 a najlepiej miejmy się w zasięgu wzroku. I tak szliśmy w różnych konfiguracjach. Tym szlakiem szedłem chyba z 20 lat temu, no może z 18, więc wietrzyłem pamięć.
    Gdzieś na początku podejścia znalazłem chełm z czasów cesarstwa rzymskiego albo „trochę” późniejszych… czasowo, dla humoru nawet go przymierzyłem co widać na zdjęciu.
    Z trzysta metrów przed Berdem natykamy się na prowizoryczne nagrobki z krzyżami z patyków, na jednym usypanym z kamieni leży pordzewiała sprzączka i pozostałości spłonki (chyba?). Swoiste memento żołnierza zaginionego na wojnie… nie pochowany z należnym szacunkiem, zasypany w okopie, zapomniany przez swoich, przez dowodzących, przez wywołujących wojnę, przez wroga, przez rodzinę, istne mięso armatnie. Memento każdego żołnierza wysłanego w bój!
    Za 10 minut osiągamy Berdo 890 m. Jest 13.38 czyli idziemy równe 3 godziny, idziemy bez pośpiechu, na podejściu jest mocno ślisko, wilgotność powietrza nadal spora. Za 6 minut docieramy do węzła szlaków niebieski/zielony. Tutaj posilamy się, trochę odpoczywamy, ja szukam jak najlepiej odbić teraz na stokówkę, która gdzieś jest blisko i poniżej. Sam idę w drogę zrywkową, która w dobrym kierunku zaczyna zakręcać i widzę drogę. Wracam i wołam by reszta szła do mnie. Kilka chwil i stoimy na stokówce.

    DSC00419.jpgDSC00421.jpgDSC00422.jpgDSC00423.jpgDSC00424.jpgDSC00427.jpgDSC00428.jpgDSC00429.jpg
    cdn
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  3. #613
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    02 maja 2016 (Dzień Flagi Państwowej RP) Bystre

    To właśnie druga część drogi, która jest oderwana przez jar od tej idącej z Jabłonek. Do końca której kilka lat temu dotarłem, jednak było wtedy za mokro by szukać połączenia. Opisałem to gdzieś wcześniej. A może już są te drogi połączone?
    I chociaż nie byliśmy w labiryncie to ta droga była niczym nić Ariadny prowadząca do leśniczówki Karolów. Koło ambony zlał nas mocno deszcz i to lał z dobrą godzinę. Zanim ruszyliśmy na cmentarz kilkadziesiąt minut przeczekaliśmy pod wiatą przystankową PKS-u. Droga nie była tak ładna jak ta Droga Recona, ale jak już wcześniej wspomniałem… stokówki mają coś w sobie i ja to coś lubię.
    Na cmentarzu zatrzymuję się nad wyróżniającym się grobem ówczesnego właściciela dóbr Łubne, patrzę na daty, obliczam, zastanawiam się nad koleją losu tego człowieka, nad tym co ten człowiek przeżył za życia, jaka była średnia matematyczna życia ludzi wtedy żyjących (płyta gobowca daje do myślenia w tym względzie). Jeden nagrobek, trochę liczb i liter a jednak mnie nurtują. O spoczywającym tutaj jeszcze coś wiadomo a co wiemy o żołnierzu leżącym kilka poziomic na mapie wyżej, pogrzebanym w okopie przez pryzmę ziemi po wybuchu, przysypanym liśćmi i igliwiem, zarośniętym mchem?… nic nie wiemy! Po prawie 100 latach ktoś szukający pozostałości wojennych odnalazł wykrywaczem metalową zardzewiałą sprzączkę od jakiegoś paseczka i położył jako bezwartościowe na kupce kamieni, może znalazł jakieś resztki kości, może coś więcej, może to zabrał bo miało jakąś tam wartość a może nic nie znalazł cennego bo już wcześniej był żołnierz „przeszukany” albo nic już nie było. Ten jednak poszukiwacz „skarbów” zrobił jednak coś więcej, zrobił jakiś gest, wykonał pewien wysiłek… połączyć 2 patyki folią na znak krzyża. W miejscu gdzie poległ, gdzie leży żołnierz, gdzie leży mięso armatnie (niestety!). Może leży nawet na obcej ziemi, może nawet umierając był nieświadom o co walczył, za co zginął i przez kogo był zabity, może zginął od swoich, przez jakiś błąd oficera, niedowidzącego strzelca a może sam się zabił ze strachu, z bólu lub braku wiary? Pytania rodzą pytania u niektórych żyjących i przechodzących obok, niestety bardzo wielu przejdzie bez nawet 1 pytania zadanego w swoich myślach, wszak pytania i tak pozostaną bez odpowiedzi. Żołnierz ten a raczej ci żołnierze (bo odkrytych i też jeszcze zasypanych jest więcej) tylko zwiększył ilość zabitych lub ilość zaginionych w boju, w odpowiedniej kolumnie zrobionej przez statystyków wojskowych.
    Wracamy asfaltem wzdłuż Jabłonki, jeszcze mostek i pod górkę do domku. O 15.05 otwieram drzwi, Kola zaspana przeciąga się by już po chwili merdać ogonkiem i okazywać radość, że ludzie wrócili… no fakt spało się w mordę jeża, bo jak tu hau hau nie spać jak nuda wokół, nawet mysz czy nawet mucha nie przeleci.
    Palimy w kominku na ciepłą wodę, ja jeszcze się na letnią załapałem, reszta niestety musi trochę poczekać. Teraz tylko coś zjeść dobrego, czymś dobrym zapić i odpoczywać.
    Z notatek… przeszliśmy 15,13 km w 5h 27min, ruch 3h 9min, bezruch 2h 18min… to Oregon400 taki mądry nie ja.

    DSC00430.jpgDSC00431.jpgDSC00432.jpgDSC00433.jpgDSC00434.jpgDSC00435.jpgDSC00436.jpg

    Do następnego, znaczy się cdn
    Ostatnio edytowane przez Recon ; 22-09-2016 o 21:08
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  4. #614
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    03 maja 2016 (Święto Konstytucji 3 Maja) Bystre

    Przed przeczytaniem poniższego namawiam, bo warto(!!!), zajrzeć do powstałego ponad 9 lat temu wątku „Urwisko Zonkla” jest tutaj ---> http://forum.bieszczady.info.pl/show...urwisko+zonkla i dopiero dalej poczytać.
    Dla mnie to początek historii z Forum bieszczadzkim. To dzięki niemu tutaj trafiłem i przez niego poznałem parę osób z Forum, też przychylnych czytelników i adwersarzy moich postów. Urwisko Zonkla było zapewne też początkiem efektu domina, które w swej istocie, takie drobne zdarzenie uruchamia następne a to następne… następne… następne… by w finale zrobić wielkie bum. Wszystko przez Urwisko Zonkla, nazwy której kiedyś szukałem w necie i tak trafiłem tutaj. Każdy w swoim życiu znajdzie swój efekt domina, ba każdy ma po kilka albo kilkanaście odnóg, chociaż gdyby się zgłębiać mocniej to cały początek gdzieś jest daaaaaleko daleko wstecz. Styknie bo niezły odlot z rozważaniami filozoficznymi zrobiłem a rzecz idzie tutaj kompletnie o co innego
    Przeczytali wątek o Zonklu??? Oki, to lecę dalej, chociaż o urwisku będzie trochę dalej a może sporo dalej
    Aga już trochę zobaczyła Bieszczady i dziś z rana, właśnie dla niej specjalnie, jedziemy pokazać znaną wielu z Was atrakcję turystyczną w postaci kolejki wąskotorowej. Jedziemy do Przysłupia.
    Kiedyś, gdy zaczęto budować Kolej Warszawsko-Wiedeńską to były miejscowości, które wprost sobie nie życzyły by parowe potwory przez nie przejeżdżały i co?... sąsiednie miejscowości, które na te potwory się zgodziły ożyły, wzbogaciły się, nabrały rozpędu rozwojowego a te protestujące zaczęły tracić na znaczeniu. Piszę o tym, bo kiedy przed kilkunastoma laty zszedłem z Małego Jasła na czuja do Przysłupia to była tam jakaś jedna chałupka z hodowlą pstrągów i co utkwiło mi w pamięci to to, że pobliski stawik miał okropnie zieloną wodę.
    Teraz końcowy przystanek Wielkiej Bieszczadzkiej Kolei Wąskotorowej zmienił to miejsce w bieszczadzką „metropolię”. Dojdzie jeszcze do tego, że Przysłupie a nie „Pod Tołpą” będzie numerem jeden bieszczadzkiego smażonego pstrąga. Z roku na rok nabiera rozmachu, rozwija się i w ich interesie jest też rozwój WBKW. Gdy tam przyjechaliśmy to sam osobiście widziałem jak co jakiś czas podjeżdżał samochód i brał po torbie wędzonej lub smażonej rybki, nie wspominając o ruchu w interesie gdy przyjeżdża kolejka.
    Sama infrastruktura też się zmieniła i sam z ciekawością obszedłem wszystko wkoło a Michał z Agą nawet połasili się na rybki. Jako bez sensu było wsiadać w kolejkę w tą stronę to wymyśliłem trochę inną opcję by w miarę wszyscy byli zadowoleni, myślę, że ja byłem najbardziej
    Michała z Agą wsadziliśmy w kolejkę (odjazd o 11.10 czasu miejscowego), ale nie tak całkiem jako pasażerów, chociaż bilety zostały oczywiście kupione. Podszedłem do szefa wagonu, znaczy się hamulcowego i załatwiłem by mogli sobie usiąść na stopniach a on by im trochę naopowiadał po drodze. I tak pojechali. My z Ewą pojechaliśmy na cmentarz pod Krywe. To o nim, swego czasu, właśnie taki hamulcowy wspomniał, gdy ja w podobny sposób jechałem z Michałem na stopniach (opisałem to gdzieś wcześniej). Gdzieś w pamięci sobie to zapamiętałem i teraz była okazja zobaczyć ten cmentarzyk.
    Kiedy już dojechaliśmy do przejazdu przez tory koło Krywe to wysiadłem i przyłożyłem ucho do szyn… stukot się nasila, znaczy pociąg nadjeżdża. Po jakiejś chwili minął nas a my czuliśmy się niczym goście na trybunie honorowej przed jakimś pochodem, bo każdy do nas machał a my niczym towarzysze sekretarze odmachiwali ludowi miast i wsi. Pociąg pojechał do Majdanu via Cisna a my udaliśmy się szukać dojazdu do cmentarzyka. Łatwo było trafić! Hamulcowy opowiadał, że sporo ludzi z Ukrainy tutaj przyjeżdża, nie dziwię się zwłaszcza tym, co pamiętają jeszcze ojcowiznę przed wywiezieniem w obce strony. 17 sierpnia 2007 roku postawili na cmentarzu swój krzyż z cyrylicą, który góruje nad całością, bo z dawnego miejsca spoczynku zachowało się trochę rozpadających nagrobków i resztki muru okalającego. Bardzo zaniedbane miejsce.
    Jedziemy teraz do Majdanu, wyprzedzamy po drodze WBKW, kolejka nie jest przecież expresem i tam sobie czekamy. Stacja Majdan nabiera cech żyjącego kolejką bazarku. Można tu kupić miód, śpiewający chleb ze Smolnika, nalewki, soki, sery wszelakie, obrazki, makatki, szmatki, prawdziwy włos bieszczadzkiego niedźwiedzia, kupę wilka, świecące jojo i… pogadać ze sprzedającymi. Ja zagaduję tego co sprzedaje miód i chleb ze Smolnika… sprzedawca jest z Baligrodu a wyroby, jak już wspomniałem ze Smolnika… da się żyć w Bieszczadach J Kupujemy u niego spory kawałek sera huculskiego tak by wszyscy spróbowali. Trochę czekaliśmy na przyjazd, więc sobie zwiedziłem dość ciekawe muzeum wąskotorowe, ale trochę tematycznie rozszerzone.
    Z Majdanu pojechaliśmy do Cisnej poszlifować trotuary tej miejscowości. W Siekierezadzie napełniliśmy brzuchy pierogami o różnych smakach a podanych w wielkiej misie.
    I tak doszliśmy do Zonkla, ale o tym w dalszej części
    DSC00437.jpgDSC00438.jpgDSC00439.jpgDSC00440.jpgDSC00443.jpgDSC00445.jpg

    cdn
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  5. #615
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    03 maja 2016 (Święto Konstytucji 3 Maja) Bystre
    Czas na część turystyczną a tą zaczynamy startem właśnie obok Siekierezady, dalej mają nas prowadzić żółte znaki ścieżki przyrodniczo-historycznej „Nad Sztolnią”. Opis tej ścieżki jest tutaj http://mojebieszczady.com/aktualnosc...yczna-w-cisnej
    Początkowo idziemy razem z czerwonym Głównym Szlakiem Beskidzkim, który w pewnym momencie odbija w prawo na Jasło a my w lewo dalej naszym spacerowym. Początek jest bardzo błotnisty, czasami nawet szukam miejsc na buta by nie zapadł się cały w błocie. Staramy się omijać takie miejsca łukiem. Kończy się to wszystko gdy zaczynamy podchodzić pod górę. Powiem, że „pod górę” jest całkiem niezłe podejście i jestem daleki by się roztkliwiać nad osobami starszymi i dziećmi, ale niektórzy z tej kategorii, mając w pamięci podsumowanie w w/w opisie „Trasę serdecznie polecam, na wycieczkę dla wytchnienia, odpoczynku oraz dla osób bez wielkiego zaplecza kondycyjnego. Ścieżka jest łagodna i wspaniała na wycieczki dla rodzin z dziećmi oraz osób starszych” podczas początkowego podejścia żachną sobie zgryźliwie… ta dla osób starszych i dla i rodzin z małymi dziećmi, hmmm. Myśmy się z tego podśmiewywali, chociaż ja sobie w myślach rozważałem czy ja już czasami nie jestem w jednej z wymienionych kategorii? Swoją drogą to od jakiego to wieku zaczyna się ta wspomniana kategoria „osoby starsze” na spacery w górach, ha?
    Pogoda super, jest majowe popołudniowe słoneczko i my spacerkiem powoli wspinamy się ku szczytowi Mochnaczki by na jego wypłaszczeniu ujrzeć trójpoziomową nową wieżę widokową. Weszliśmy na sam jej szczyt… ja bym sobie na niej jeszcze posiedział, popatrzył, popił, pojadł, ale nie… ale nie… reszta weszła, zobaczyła coś pstryknęła i w dół… „A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost! Po torze, po torze, po torze, przez most, Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las I śpieszy się, śpieszy, by zdążyć na czas”/Tuwim/ … a czas jest nawet dobry, jest 15.30, schodzi się prosto, nic więcej nie mamy w planach… więc gdzie się tak q… śpieszyć?
    Schodzę i śpieszę się za expresiakami by dogonić, gdy dochodzę do schodków drewnianych na zakręcie zauważam Ewę i znikających w lesie Agę z Michałem. Zaraz jest zakręt szlaku i jeszcze ją udaje mi się zawrócić, lecz czoło expresu poleciało ścieżką w dół. Trochę dalej wyskoczą w Cisnej, my trzymamy się spacerniaka, wychodzimy na stokówkę a później w dół błotnistą ścieżką i jesteśmy znowu na moście kolejki a za chwilę już jest stacja Cisna. I można by powiedzieć finito, ale jeszcze wzrok przykuwa „coś” leżące na peronie. To „coś” to opój kręcący się zawsze koło Siekierezady, teraz leżący w pozycji, która jest zaprzeczeniem ziemskiej grawitacji, chociaż ziemia i on swoją masę mają i w tym momencie wzajemnie się przyciągnęły. Kiedy szliśmy na szlak ostentacyjnie robił pełne obroty sikając publicznie i bez zahamowań wobec całkiem sporej ilości ludzi będących w pobliżu i może to od tego zawirował mu świat. On swoją kolejkę odsypia a ta co przetacza się pobliskim wąskim torem zrobiła już ostatni kurs w długi majowy weekend, więc jest względny spokój.
    My wracamy do Bystrego, czeka tam na nas Kola, kominek, ciepła woda i wszelkie dobrocie.

    DSC00447.jpgDSC00448.jpgDSC00449.jpgDSC00450.jpgDSC00451.jpgDSC00453.jpgDSC00454.jpg
    cdn
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  6. #616
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Prologiem zacznę:
    Kiedy to piszę to niestety już naszej Koli nie ma wśród żywych. Odeszła w poniedziałek 10 października 2016 roku. Pochowaliśmy ją na mojej działce z należnym jej szacunkiem. Bezsprzecznie należało się to Koli, na finisz jej psiego życia i za lata bycia naszym przyjacielem. Nigdy bym się nie spodziewał, że mogę tak głęboko przeżyć odejście psa, który mnie nauczył głębszej miłości do zwierzęcia. Jestem głęboko przekonany, że i Kola z mej strony też weszła na wyższy poziom miłości do człowieka. Dzięki mnie mogła poznać wiele miejsc i oddalić się czasami na wiele kilometrów od swojego stałego miejsca zamieszkania. We dwójkę schodziliśmy sporo kilometrów razem… sporo w Bieszczadach, sporo w innych miejscach. Teraz każde takie miejsce będzie mi ją przypominało. Jest mi bardzo smutno…
    „Śpij piesku, śpij…
    już odpocząć trzeba
    Może będziesz miał
    swój kawałek nieba
    Może będzie tam
    piękniej niż tu teraz…”
    ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

    04 maja 2016 roku Bystre
    Wstaję jeszcze przed wschodem, myję się cichutko, ubieram i wychodzę przed domek, słońce dopiero szykuje się do wychylenia zza Działu. Góry tutaj opóźniają o jakieś 10 minut pojawienie się pierwszych promieni. Wyciągam Kolę na wczesny spacerek po ośrodku a później po najbliższej jego okolicy. Kola jak to pies, gdy z rana już sobie siknie, to lata i ciągle coś tam wącha, to taki świat komunikacji zwierząt, niedostępny dla człowieka. Kiedy zbliżaliśmy się w pobliże altanki na ognisko, Kola truchta do czegoś leżącego na trawniku… podeszła do tego „czegoś”, ot tak na pół metra i aż się wzdrygnęła jakby ją jakiś prąd poraził. Mało powiedziane… ona się zatrzęsła ze strachem i tak jakoś dziwnie wystraszona szybko się wycofała. W listopadzie poprzedniego roku gdy podchodziliśmy z bratem pod Ryli, całkiem podobnie się zachowała, ale wtedy jakoś mniejszą uwagę na to zwróciłem. Teraz takie zachowanie psa mnie zaciekawiło i postanowiłem sam zobaczyć co wywołało taki efekt. Kiedy poszedłem spojrzeć na to „coś” ciemnego na zieleni trawy, Kola wolała oddalić się na sporą odległości. Jeszcze patrząc z dalszej odległości pomyślałem o jakiejś wstrętnej ropusze, przez którą kiedyś Kola odchorowała parę dni, gdy weszła z nią w bliższy kontakt. Jednak kiedy już podszedłem blisko, to sprawa się wyjaśniła, chociaż mnie już samo wyjaśnienie zagadki totalnie zaskoczyło. To była z dzisiejszej nocy świeża kupa wilka. Normalny szok, tak blisko i na terenie gdzie kręcą się ludzie??? Prawdą jest, że tych ludzi zbyt dużo tutaj nie ma, pusty cały hotel, jakaś jedna pani na dyżurce lub w nocy w swoim pokoju i trzy domki zajęte, bo czwarty zwolnił się gdy myśmy przyjechali.
    O tym, że zwierzaki kręcą się tutaj zostałem przekonany ostatniej nocą, gdy poszedłem około ósmej wieczorem zapłacić i umówić się na zdawanie nazajutrz kluczy. Wtedy w świetle latarki zobaczyłem lisa i jego świecące oczy. Muszę napisać, że aż taki zbytnio płochliwy to nie był.
    Oczywiście do dzisiaj nic o powyższym nie powiedziałem ani Ewie, ani tym bardziej Agnieszce i Michałowi.
    Porannym spacerem przegoniłem Kolę trochę kilometrów i zmoczyłem, bo rosa była spora. Mogła więc po powrocie spokojnie się suszyć i czekać na pełną michę. Dziś nawet dość wcześnie reszta wstała i ustaliliśmy plan na dzień dzisiejszy. Mamy jechać na Słowację do wsi Lukačovce odwiedzić ciocię Agi a po drodze zatrzymamy się przy Radoszyckim Źródełku. W Medzilaborce Michał z Agą idą do muzeum Andy`ego W. a my z Ewą do muzeum Tesco po napitki znaczy się po zabytki słowackie.
    Z Lukačovce wracamy trochę tak bocznymi drogami, by mieć jak najbliżej po prawej stronie granicę Polski. Jedziemy w zwolnionym tempie, tak trochę naokoło, przez Humenne, Snina, Niżna Jablonka, Vyrava i Medzilaborce. Takie senne miasteczka i słowackie wsie. Często się zatrzymujemy, by wreszcie w jakimś takim ładnym miejscu w okolicach Vyrava, postanawiamy zrobić mały biwak.
    Przejeżdżając przez granicę uświadomiłem sobie, że nie zabrałem ze sobą żadnych dokumentów. Jedziemy teraz do Komańczy by później skręcić na Duszatyn, niestety w tej chwili trwają jakieś tam prace i przejazd będzie zamknięty jeszcze z 2 godziny. Postanawiamy odpuścić tym razem Jeziorka Duszatyńskie i jedziemy na Morochów. Chcę tam pokazać odnowioną za 40 tysięcy, wiszącą kładkę nad Osławą, jedyną czynną(!) w Bieszczadach. Pierwszy raz przez nią przeszedłem w drugiej dekadzie lat 90 ubiegłego wieku kiedy samotnie szedłem niebieskim szlakiem z Sanoka do drogi przed Kulaszne. Teraz jest drugi raz. Dla mnie, nawet dziś, jest nadal jakąś atrakcją, dla pozostałych też jakieś tam przeżycie. Kola też przechodzi w jakiś taki sposób, jakby szła po chybotliwej łodzi.
    Wracamy do Bystrego przez Poraż, Tarnawę Górną, Huzele i nigdzie się już nie zatrzymujemy. Z czystym sumieniem stwierdzam, że dzień minął na jeździe samochodem.

    DSC00455.jpgDSC00456.jpgDSC00457.jpgDSC00458.jpgDSC00459.jpgDSC00462.jpg

    cdn
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  7. #617
    Forumowicz Roku 2018
    Kronikarz Roku 2018
    Forumowicz Roku 2017
    Kronikarz Roku 2014
    Ekspert Roku 2013
    Korespondent Roku 2008
    Awatar sir Bazyl
    Na forum od
    09.2005
    Rodem z
    Resmiasto
    Postów
    3,102

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Cytat Zamieszczone przez Recon Zobacz posta
    ...jedziemy na Morochów. Chcę tam pokazać odnowioną za 40 tysięcy, wiszącą kładkę nad Osławą, jedyną czynną(!) w Bieszczadach.(...)
    ??? A kiedy zamknęli kładkę w Wysoczanach?
    "Rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie i tylko słaby nie ulega; każdy z nas ma chwile lekkomyślności, którym zawdzięcza najpiękniejsze przeżycia." W. Krygowski

  8. #618
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    Dzięki za przypomnienie. Zapomniałem o tej i... jakoś nigdy tam nie byłem
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  9. #619
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    05 maja 2016 Bystre
    Dziś młodzi wędrówkę sobie odpuszczają, Ewa chce przejść tylko mały kawałek a ja dłuższy. No i się porobiło… gdy doszliśmy do parkingu nad Rabiańskim Potokiem to Ewa powiedziała, że wraca. No to cześć- cześć, ale… zaraz, zaraz gdzieś zgubiłam zegarek. I tak zaczęła się wahadłowa wędrówka poszukiwawcza parking – domek – parking – domek – parking. Tutaj dołączyli młodzi do poszukiwań a ja już po nabiciu zapewne kilku kilometrów, samotnie ruszyłem w stronę Jeziorka Bobrowego. Wypadło z 1,5 godziny, ale widocznie tak to „góra” rozplanowała. Po drodze, a była już 11.25, zaglądam do chatki, która tak jakoś ostatnio jest mniej przytulna. To moje zdanie. Brak w niej dawnego zeszytu z wpisami obecności i filozoficznymi rozważaniami samotnych wędrowców. Chwilkę posiedziałem i poszedłem dalej. Prawie przed Jeziorkiem Bobrowym mija mnie szybko jadące BMW a mi zostawiają tumany kurzu. Do Bobrowego docieram o 11.55, tam już stoi zaparkowany samochód i dwudziestoparoletnia para ludzi podziwia widoki z tarasu, robi sobie zdjęcia i korzysta z dobrodziejstwa ciepłego słoneczka. Zatrzymuję się 15 minut na tarasie na mały posiłek a później kieruję się ku czerwonemu szlakowi. Idę nim do samego końca a tam przejmuje mnie szlak zielony. Jest przepiękna słoneczna pogoda, ciepło, brak wiaterku, cisza naokoło przerywana czasami tylko ptasim świergotem lub furkotem spłoszonego jakiegoś ptaszyska. Idealna pogoda na spacer. Ścieżka też jest przyjemna do przejścia. Teraz mocno wspinam się zielonym ku szczytowi Chryszczatej. Tuż przed samym szczytem zaczyna mocno wiać i zaczyna być mocno chłodniej. Gdy wchodzę do szałasu jest godzina 13.20 to następuje błyskawiczne załamanie pogody. Bardzo mocno wieje, robi się pełne zachmurzenie, bardzo spada temperatura odczuwalna i tak na moje oko to jest poniżej 5 stopni. W chatce zapinam wszystkie guziki i suwaki, obciągam rękawy i zakładam kurtkę. Pogoda jest taka jakby zaraz miał spaść śnieg, nawet co chwilę patrzę czy już nie pada, ale póki co to leje tylko deszcz. To jest właśnie takie klasyczne załamanie pogody w górach. Jeszcze kilkanaście minut temu było bardzo ciepło, żadnej chmurki i nagle z zachodu istne czary mary. Ja jedząc i popijając postanawiam trochę przeczekać kryzysowy moment w pogodzie. Za chwilę z piskiem do szałasu wpada 5 młodych dziewczyn ze starszym panem. Są mocno zmoczeni, zziębnięci i chyba mocno zszokowani taką zmianą pogody. Widać kompletnie nieprzygotowanie na zmianę pogody, cienkie ubranka, bez kurtek, bez jedzenia i picia… ot tak sobie wyskoczymy z Duszatyna na Chryszczatą i z powrotem. Pan wygrzebuje jakąś tabliczkę czekolady i obdziela po kawałku. Jednak jakieś uzupełnienie kalorii zabrano ze sobą. Gdy tylko lżej zaczyna padać, towarzystwo postanawia wracać, bojąc się, że pogoda jeszcze bardziej się rozhula, bo zaczyna też grzmieć. Mnie nic nie goni, więc siedzę w szałasie do 14.10. Podnoszę się, gdy jeszcze trochę kropi i mniej wieje a i jakieś słoneczne przebłyski zaczynają się pojawiać w dziurawych chmurach. Teraz kierunek Przełęcz Żebrak czerwonym szlakiem. Żegnam Chryszczatej szczyt, który zawsze będzie mi się przypominał pierwsze wejście, gdy wchodząc na niego zastałem na nim metalowy wózek z jakiegoś supersamu, postawiony na ognisku i służący za grill. Nigdy też z tej strony co dziś, na Chryszczatą nie wchodziłem. Teraz czeka mnie 1,5 godzinny spacerek Wysokim Działem.

    DSC00463.jpgDSC00464.jpgDSC00465.jpgDSC00466.jpgDSC00467.jpgDSC00468.jpgDSC00469.jpgDSC00471.jpg

    cdn
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  10. #620
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,216

    Domyślnie Odp: Słów kilka(dziesiąt) o niedawnym wypadzie w Bieszczady

    05 maja 2016 roku Bystre
    Napisałem dobrze, że to spacerek po Wysokim Dziale, nie ma na nim jakiś większych wzniesień, stromych zejść, specjalnie trudnej sinusoidy górskiej. Idę tym szlakiem drugi raz w życiu, pierwszy raz było to w 1996 roku, to bez dwóch miesięcy będzie 20 lat temu. Zauważam trochę zmian, które następują także na większości bieszczadzkich szlakach. Stawiane są na nich tablice informacyjne, poręcze, schodki, szałasy, robione są wycinki tak by odsłonić pole widokowe, kładzione są chodniki, mostki, przeróżne przeszkody uniemożliwiające zboczenia ze ścieżek.
    Jednak nie wymienioną infrastrukturę zapamiętam na tym odcinku szlaku, a wszędzie stojące krzyże, które zostały postawione i stoją zapewne w miejscach gdzie grupy eksploracyjne znalazły szczątki poległych żołnierzy z I WŚ. Mogę śmiało napisać, że ten odcinek to istna ścieżka krzyży. Nie trzeba nawet bacznie się rozglądać by je zauważyć, chociaż są też i takie mniej widoczne, takie schowane w zieleni. Tak oznaczone miejsca uruchamiają wyobraźnię i pytania… dlaczego tam?... czy podchodzili pod szczyt?... czy uciekali?... czy tam ich rzucił wybuch?... czy tam ich jeszcze żywy kolega zakopał a może nieprzyjaciel?... czy przyroda sama sobie poradziła? Moja zaduma nad wojennym losem żołnierza ponownie tworzy obrazy ich śmierci, tworzy okoliczności bitwy w tym miejscu. Jednocześnie uruchamia moją wiedzę nad powstaniem tej wojny.
    Jak niewiele trzeba by wybuchła wojna i jak niewielka ilość ludzi ją rozpętuje, by w konsekwencjach ginął ogrom istnień ludzkich a jeszcze większy ponosił wszelakie cierpienia i udręki.

    DSC00472.jpgDSC00473.jpgDSC00474.jpgDSC00475.jpgDSC00476.jpgDSC00477.jpgDSC00478.jpgDSC00479.jpg

    cdn
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Kilka jednodnoiwych wypadów w bieszczady.prosba o pomoc.
    Przez krzysiudr w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 23-05-2011, 21:18
  2. o cmentarzach nie tylko w Bieszczadach, czyli słów kilka o Maguryczu
    Przez szymon magurycz w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 17-06-2009, 08:47
  3. Kilka pytan o bieszczady wschodnie
    Przez buba w dziale Wschodni Łuk Karpat
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 25-07-2007, 12:09
  4. Kilka słów o języku polskim...
    Przez WojtekR w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 46
    Ostatni post / autor: 22-01-2007, 12:35
  5. Słów kilka o Bieszczadzkich Wilkach
    Przez Snurf w dziale Fauna i flora Bieszczadów
    Odpowiedzi: 36
    Ostatni post / autor: 04-04-2005, 16:04

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •