Powiem coś bardzo dziwnego i niepopularnego.
Pierwszym odruchem była chęć pomocy w odbudowie cerkwi. Później przyszła pora na refleksję. Coś zostało zniszczone. Zamknął się pewien rozdział w życiu komanieckiej cerkwi. To co powstaje to tylko namiastka. Bywam często, gęsto w Komańczy. Nie zaglądam w to miejsce. W niedzielę prowadziłam z Ogrodniczką warsztaty obok miejsca, gdzie niegdyś stała cerkiew. Goryczki i modraszki. Jola zbierała habazie, a ja miałam powiedzieć kilka słów o świątyni. Zdobyłam się tylko na wzmiankę o tym, że tu kiedyś była piękna cerkiew, która została przez nieuwagę graniczącą z głupotą księdza, przewodnika i turystów spalona.