Pokaż wyniki od 1 do 5 z 5

Wątek: Tołhaje,harnasie,zbójniki...

  1. #1
    prowydnyk chaszczowy Awatar Browar
    Na forum od
    01.2006
    Rodem z
    Kraków
    Postów
    2,834

    Domyślnie Tołhaje,harnasie,zbójniki...

    http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll...KEND/457485564
    REPORTAŻE
    24 września 2008 - 13:49
    W Bieszczadach również mieliśmy rozbójników
    Tatry mają swego Janosika. Jednak w Bieszczadach również grasowali sławni rozbójnicy. Rabowali bogatych, ale rzadko wspomagali biednych.

    Hołowacz, Dobosz, Dmytro Wasyluk nigdy nie stali się jednak bohaterami masowej wyobraźni, jak Janosik, o którego "biją” się dzisiaj górale polscy i słowaccy.

    Ginęli, jak przystało na harnasiów, wieszani na haku za "poślednie” żebro.
    Opowieści o zbójnikach fascynują ludzi od wieków. Dlaczego?

    - Bo to są barwne, romantyczne historie, a te zawsze dobrze się sprzedają - uważa Robert Bańkosz z Sanoka, przewodnik i propagator turystyki oraz autor powstającego zbójnickiego pitavalu.

    Z takiego właśnie założenia wyszli twórcy "Zbójnickiego szlaku przez Karpaty”. Powiedzie on z Cieszyna przez Beskid Śląski, Żywiecki, Podhale, Sądeczczyznę, Beskid Niski, Bieszczady, Gorgany i Czarnohorę, Bukowinę ukraińską i rumuńską, rumuński Maramures, góry słowackie i czeskie Beskidy.

    Opryszek broni gór

    - Nie spodziewałem, że tych zbójników będzie u nas aż tylu - dziwi się Robert Bańkosz. - Naliczyłem ich już około 200, a analizowaliśmy okres tylko do XIX wieku.
    Najbardziej znanym ze zbójowania regionem w Polsce jest oczywiście Podhale. To jednak nie zasługa samych zbójników. Harnasi wypromowali… artyści. Słynny gawędziarz Sabała, miał ponoć w młodości zbójnicki epizod. W Bieszczadach i Beskidzie, pieśni i legendy o zbójnikach, których tu nie brakowało, aż do XX wieku nie opuściły drewnianych chyż.

    Pierwszym, który naszych opryszków ubrał w legendę, był Stanisław Vincenz. Hołowacz, Dobosz, Dmytro Wasyluk nigdy nie stali się jednak bohaterami masowej wyobraźni, jak Janosik, o którego "biją” się dzisiaj górale polscy i słowaccy. Ich dzieje są jednak nie mniej barwne od Janosikowych. Jest w nich miłość, zdrada i śmierć.

    Opryszek, czyli dobry chłopiec

    Zbójnictwo ogarnęło Karpaty w XVI wieku i panoszyło się aż do XIX wieku.. W kulturach pasterskich zbójowanie było formą wkraczania chłopców w wiek męski.

    - W legendach mamy dwa modele zbójników. Pierwszy "Janosikowy”, czyli łupić bogatych, by pomóc biednym. Drugi - napadać i grabić dla zysku - podkreśla Robert Bańkosz.

    Ołeksa i Iwan - groźni bracia

    Ołeksa Dobosz jest reprezentantem pierwszego nurtu. Słynny watażka urodził się we wsi Peczeniżyn koło Kołomyi w Czarnohorze. Jako dziecko pasł w górach kozy. Z biednego, zagłodzonego chłopca przemienił się w watażkę przez "widzenie”, którego doświadczył w górach. Już jako harnaś Dobosz, zemścił na panu, który wziął jego brata na służbę, a potem oddał do wojska. Brat Ołeksy - Iwan, według legendy, z tęsknoty za górami i rodziną odebrał sobie na obczyźnie życie.

    Tyle mówi legenda. W rzeczywistości Dobosz miał brata Iwana, ale miłości między nimi nie było. W 1739 roku pokłócili się i podzielili terytorium. Ołeksa pozostał w Czarnohorze, skąd wyprawiał się w doliny, by łupić dwory i wsie. Napadł na dwór Jędrzeja Karpińskiego w dniu narodzin jego syna, późniejszego poety Franciszka Karpińskiego. Watażka darował swoim ofiarom życie, choć był z niego znany okrutnik. Polecił jedynie, by chłopca nazwano na jego cześć Aleksy.

    Grasował niedaleko Sanoka

    Iwan, zraniwszy w kłótni Dobosza toporem w nogę, poszedł na zachód i zbójował w Bieszczadach. Był z niego watażka, co się zowie, ale sława Ołeksy przyćmiła zupełnie jego osobę. Dokonania Iwana "szły” więc na konto bardziej znanego braciszka. Iwan grasował kilka lat w górach Sanoczczyzny. Zginął w 1766 roku.
    Śladem po Iwanie Doboszu utrwalonym w ustnych przekazach jest historia o jego nożu znajdującym w cerkwi w Beniowej. Watażka miał złożyć go w świątyni jako wotum. Na ostrzu widniał napis: Od tego noża zginął z ręki Doboszczuka... Nie wiadomo, kto miał ten wątpliwy zaszczyt, gdyż napis w dalszej części był zatarty.
    Los noża jest nieznany. Przepadł prawdopodobnie w dziejowej zawierusze. Jest duże prawdopodobieństwo, że Iwan Dobosz zmarł śmiercią naturalną. Zdarzało się często, że zbójnicy uzbierawszy majątek przechodzili na "emeryturę”. Żenili się, gazdowali, pełniąc czasami rolę paserów.

    Zginął przez kobietę

    Los inny koniec zgotował Ołeksie. Ożenił się z wiejską dziewczyną, ale wziął ją za żonę, jak pisze Vincenz, jedynie z grzeczności. Już jako watażka zakochał się w Kseni, kobiecie zamężnej i gorącej. Tak często do niej chadzał, że zazdrosny mąż Stefan Dźwinka ze wsi Kosmacz poczęstował go z ukrycia kulką. Było to dość trudne, bo ponoć Dobosza kule się nie imały. Chłop użył poświęconej kuli, co podpowiedziała mu przebiegła Ksenia.

    Legenda piękniejsza niż śmierć

    Według legendy, druhowie Dobosza wynieśli harnasia na połoninę, by tam oddał ostatnie tchnienie. Akta sądowe mówią zaś, że jego ciało wystawione na widok publiczny w Stanisławowie. Dobosz umarł żegnany przez wiwatujących mieszczan, którzy odetchnęli z ulgą. W nagrodę wojewoda zwolnił jego zabójcę ze wszelkich świadczeń państwowych.

    Najgorzej na śmierci Dobosza wyszły dziewczęta ze wsi Kosmacz. Od tej pory uważano je za zdradzieckie istoty. Kawaler dwa razy się zastanowił, zanim krajankę Kseni wziął za żonę.

    Pieczara pełna skarbów

    Pamięć o braciach Doboszach przetrwała w górach. Doboszowa, pieczara, Doboszowa skała, Kamień Dobosza - te nazwy zachowywały się w Bieszczadach polskich i ukraińskich. Według legendy na stokach Opołonka, w tzw. worku bieszczadzkim niedaleko Sianek, gdzie znajduje się Skała Dobosza, watażka miał ukryć skarby. Do pieczary można wejść tylko podczas najkrótszej nocy w roku. Jednak żadnemu śmiałkowi jeszcze się to nie udało.

    Kochani i nienawidzeni

    Historia o nożu Iwana pokazuje, jakim kultem wśród ludu cieszyli się przywódcy zbójników. Do dzisiaj relikwię, męską koszulę, po jednym z hersztów, zwanym Pintea, można oglądać w cerkwi w Budesti w Rumunii.

    - W krajach, które nie miały swojej państwowości, zbójnicy stawali się bohaterami narodowymi. Zbójnik zawsze był "nasz”, a pan wywodził się z "obcych” - tłumaczy fenomen Robert Bańkosz.

    Nie zawsze jednak zbójnik był ulubieńcem. Przykładem niechęci chłopów do zbójników jest Martyn Portasz, beskidzki zbójnik. W 1680 roku napadł na dwór w Węgierskiej Górce i uprowadził urzędnika. Żona porwanego dostarczyła harnasiowi żądanego okupu.

    Portasz jednak zabił zakładnika. Odrąbał mu głowę. Wzburzeni tym okrucieństwem chłopi pomogli wojsku wytropić Portasza. Żołnierze schwytali go w góralskim szałasie. Zbytnio się z nim nie cackano. Zdarto mu dwa pasy na plecach, odcięto ręce. Tak "oprawionego” powieszono na haku za żebro, by zginął, jak przystało na harnasia.

    Bo klawikord był za ciężki

    Łupem zbójników padały dwory, folwarki, karczmy, plebanie, a nawet kościoły. Zbój Józef Baczyński poważył się nawet podnieść rękę na sanktuarium maryjne w Inwałdzie. Mienia kościelnego jednak nie ruszył. Pomodliwszy się przed cudownym obrazem, potem bez skrupułów obrabował księdza.

    Kompania Baczyńskiego zasłynęła z tego, że ukradła z dworu w Łętowni… klawikord. Instrument spalili w lesie, bo nikt nie umiał na nim grać. Najchętniej zbójnicy brali złoto i pieniądze, nierzadko torturując swoje ofiary, by wyciągnąć informacje o schowanych skarbach.

    Hołowaty okupu nie dostał

    Propozycję nie do odrzucenia złożył mieszkańcom Bardejowa Fedor Hołowaty. Ten słynny zbójnik, który urodził się niedaleko Sniny we wsi Ruska Wołowa dał się we znaki mieszkańcom pogranicza. Na "zbój” chodził na węgierską stronę, ale zapuszczał się aż pod Przemyśl.

    - O Hołowatym można powiedzieć, że jest autorem pierwszego komiksu karpackiego. Jest to list do bardejowskich mieszczan - wykrył Robert Bańkosz.
    Hołowaty na piśmie wystąpił z żądaniem wypłacenia mu przez miasto 400 florenów. Takim okupem mieszczanie mieli wykupić się od zemsty zbójnika za powieszenie jego kompanów. Treść listu została wzbogacona rysunkami. Widnieją na nich odrąbane głowy, topory, siekiery i rózgi.

    Starszyzna bardejowska nie przejęła się pogróżkami Hołowatego. Pieniędzy do Mogiły pod Krakowem, gdzie okup miał być złożony, nie zawiozła, a list schowano do archiwum, w którym można go podziwiać do dzisiaj.

    Dorota Mękarska
    Pozdrav

  2. #2
    Bieszczadnik Awatar Marcin
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Zagórz
    Postów
    1,218

    Domyślnie Odp: Tołhaje,harnasie,zbójniki...

    Beskidników zrodziły lasy, a wyczarowała ich wiosna wierchowiańska. Byli to ludzie lasowi, którzy lasów nie karczowali, ścieżek nie wyrąbywali, gąszczy nie palili, a radzi byli z tego, że ich las jest nieprzystępnym, nienaruszonym, gęstwinami i wiatrołomami zatarasowanym
    S. Vincenz, Na wysokiej połoninie

  3. #3
    Bieszczadnik Awatar Misieg
    Na forum od
    08.2006
    Rodem z
    Kraśnik/Rzeszów/Lesko
    Postów
    625

    Domyślnie Odp: Tołhaje,harnasie,zbójniki...

    Płaj nr 6 - O bieszczadzkich zbójnikach - Stanisław Orłowski

  4. #4
    Bieszczadnik Awatar Marcin
    Na forum od
    09.2002
    Rodem z
    Zagórz
    Postów
    1,218

    Domyślnie Odp: Tołhaje,harnasie,zbójniki...

    Pomnik zbójnika karpackiego – tołhaja w Orelcu
    (11-08-2009 )


    BIESZCZADY. Uroczyste odsłonięcie pomnika karpackiego zbójnika tołhaja w Orelcu już w najbliższą niedziele 16 sierpnia oraz szereg innych atrakcji zaplanowano w dniach od 14 do 16 sierpnia.

    Oto szczegółowy program imprez w dniach 14 – 16 sierpnia br. w Orelcu:

    14 sierpień 2009 r. po południu warsztaty wypieku chleba w piecu chlebowym przy szkole w Orelcu, wybudowanym przy realizacji Projektu Działaj Lokalnie pt. „Powrót do tradycji motorem rozwoju wsi”

    15 sierpień 2009 r. (sobota) 11.00 – Msza Święta w kościele w Orelcu z poświęceniem chleba, a następnie „łamanie chlebem”.

    16 sierpień 2009 r. (niedziela) imprezy programu „Razem możemy więcej” Europejskiej Fundacji Rozwoju Wsi pt. „Tołhaj motorem rozwoju turystyki we wsi”.

    - godz. 15.00 – rozpoczęcie festynu w Orelcu przy świetlicy wiejskiej.
    - godz. 15.30 – odsłonięcie rzeźby zbójnika – tołhaja (w klatce) – aby go ktoś nie ukradł!!! – autorstwa artysty Adama Przybysza z Sanoka w centrum Orelca
    - godz. 16.00 – biesiada zbójnicka dla przewodników i zaproszonych gości w świetlicy w Orelcu połączona z promocja książki Stanisława Orłowskiego „Tołhaje – czyli zbóje w Bieszczadach”, wydanej przez Krzysztofa Staszewskiego – Prezesa Fundacji PROCARPATHIA w Rzeszowie.
    Imprezy towarzyszące:
    - godz. 17.00 – rozpoczęcie pokazu łupania gontu i wyrobu krywulek (Ewelina i Piotr Wyderkowie).

    W Orelcu od dwóch lat prężnie działa Stowarzyszenie Orelec, które, by pozyskać środki na funkcjonowanie jednostki w małej miejscowości, musiało sięgnąć po wsparcie organizacji pozarządowych w formie pisanych wniosków dotacyjnych. Tak też zaczęły się rodzić różne pomysły na rozwój miejscowości. Część szkoły została wyremontowana ze środków mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego i Norweskiego Mechanizmu Finansowego oraz budżetu Rzeczpospolitej Polskiej w ramach Funduszu dla Organizacji Pozarządowych i w projekcie „Pozarządowa dźwignia gminy” zostało w niej utworzone centrum dla organizacji pozarządowych w gminie Olszanica. W ramach tego wniosku przeprowadzono szereg szkoleń dla organizacji pozarządowych w gminie, podczas których uczono się m.in. pisania wniosków dotacyjnych. Efektem tego były z sukcesem napisane przez wspominane wcześniej organizacje wnioski o dofinansowania do ogólnopolskich organizacji.

    Kolejnym działaniem, którego pomysłodawcą był Janusz Demkowicz – muzyk z zespołu „Tołhaje”, stała się idea postawienia w miejscowości pomnika zbójnika bieszczadzkiego. Pomysł ten doskonale wpisuje się w powstający w Polsce i Europie międzynarodowy karpacki szlak zbójnicki. Na realizację tegoż działania Stowarzyszenie sięgnęło po środki do programu „Razem możemy więcej” Europejskiej Fundacji Rozwoju Wsi we wniosku zatytułowanym „Tołhaj motorem rozwoju turystyki we wsi”. Rzeźba została wykonana przez znanego artystę – Adama Przybysza z Sanoka – autora m.in. sanockiego Szwejka. Tołhaj zbójnik stanie zatem w centrum Orelca i zostanie umieszczony, a raczej uwięziony w żelaznej klatce wykonanej przez Mariana Sopatę, pasjonata kowalstwa z Leska. Odsłonięcia pomnika dokona 16 sierpnia Wójt gminy Olszanica Krzysztof Zapała i sołtys Orelca Józef Dobrowolski. Koło Gospodyń Wiejskich natomiast przygotuje zbójnicką biesiadę dla zaproszonych gości. W tym dniu odbędzie się również promocja książki autorstwa Stanisława Orłowskiego –przewodnika mieszkającego w Orelcu – zatytułowanej „Tołhaje czyli zbóje w Bieszczadach”, wydanej przez Krzysztofa Staszewskiego – Prezesa Fundacji PROCARPATHIA w Rzeszowie.

    Podczas biesiady dodatkowo będzie można podziwiać pokaz rękodzielnictwa w postaci wyrobu tradycyjnej biżuterii karpackiej – krywulek oraz starej metody łupania gontu w wykonaniu Eweliny i Piotra Wyderków z Pracowni Miodosytniej w Orelcu.

    Rzeźba zbójnika będzie z pewnością dużą atrakcją turystyczną dla gości odwiedzających Bieszczady. Jest to również doskonała promocja miejscowości otwartej na różnorodne działania związane z ochroną dziedzictwa kulturowo przyrodniczego Bieszczadów.

    W dniach 14 -16 sierpnia w Orelcu będą się odbywać także inne działania związane z realizacją programu Działaj Lokalnie w ramach projektu „Powrót do tradycji motorem rozwoju wsi”.

    Mimo że uroczyste oficjalne odsłonięcie pomnika będzie miało miejsce 16 sierpnia, to już zaczęła krążyć po okolicy legenda o tym, skąd ten beskidnik wziął się w Orelcu. A było to ponoć tak…

    Zbójnicy, jak to w owych czasach bywało, napadali znienacka na wsie i grabili co tylko mogli, gnębiąc miejscową ludność i okradając ją regularnie z dobytku. W szczególności zaś upodobali sobie Orelec, uprowadzając ze wsi także, oprócz materialnych rzeczy i inwentarza zwierzęcego, młode dziewczęta. Miejscowość bowiem słynęła w całej okolicy z niezwykle urodziwych panien i sława ta doszła również do uszu rabusiów.

    Napady zbójników i porwania groziły wyludnieniem wsi. W końcu mieszkańcy postanowili zorganizować zbrojny opór i przeciwstawić się samowoli zbójeckiej, organizując na nich zasadzkę. Gdy pewnej nocy tołhaje ponownie napadli na wioskę wychodząc z lasów Żukowa, mieszkańcy już na nich czekali przygotowani i rozpętała się zaciekła bitwa. Widząc, że tym razem nie uda się niczego zrabować, zaskoczeni beskidnicy zaczęli w popłochu uciekać. Widok grabieżców umykających w leśne ostępy wywołał w miejscowych obrońcach przypływ nowych sił tak, iż rzucili się w pogoń za niektórymi.

    Jeden ze zbójników, mimo rosnącego zagrożenia, koniecznie chciał porwać ze sobą córkę zamożnego gospodarza spod Rubenia, którą sobie już dawno upatrzył, gdyż zawładnęła jego sercem. Nie bacząc na to, że kamraci wycofują się w las, wpadł do chałupy, gdzie mieszkała piękna dziewczyna. Nim zdążył ją pochwycić, już jej rośli bracia przybyli na ratunek siostrze. Ogłuszyli porywacza tak skutecznie, że ten stracił świadomość i padł jak nieżywy na ziemię. Następnego dnia skrępowanego zbójnika przyprowadzono i umieszczono w żelaznej klatce, którą postawiono w centrum wsi, tak aby wszyscy mogli przyjrzeć się napastnikowi i dać ujście swej złości przed osądzeniem go i wydaniem na śmierć.

    Mieszkańcy nie szczędzili wyzwisk i obelg kierowanych do więźnia. Do klatki podeszła także dziewczyna – wybranka zbójnika. Widząc obolałego nieszczęśliwca, patrzącego z miłością w jej stronę, mocniej zabiło jej serce i odezwała się doń ciepłym słowem.

    Wtedy w pobliskiej świątyni zaczęły bić dzwony, beskidnik zaś wyznał dziewczynie niekłamaną skruchę, a z jego oczu popłynęły prawdziwe łzy. Wówczas to stała się rzecz przedziwna. Żelazne kraty zaczęły trzeszczeć i wyginać się, jakby je ktoś z wielką, wręcz nieludzką siłą chciał rozprostować, by wyzwolić więźnia. Zebrani mieszkańcy widząc co się dzieje, uznali, że sam Pan Bóg osądził już rabusia za jego czyny i tym znakiem pokazuje im, jaki jest Jego wyrok. Nikt już nie śmiał ponownie więzić mężczyzny ani go osądzać, ani wypominać mu jego haniebnych czynów. Jaki jest koniec tej legendy?

    Cóż… prawdziwa miłość zwyciężyła i ta, która miała być siłą uprowadzona dobrowolnie poślubiła zbójnika. A potomkowie zbójnika tołhaja ponoć do dziś żyją w Orelcu.

    Magdalena Demkowicz
    http://esanok.pl/index.php?ak=news_c...524&wroc=index

  5. #5
    leszek
    Guest

    Domyślnie Odp: Tołhaje,harnasie,zbójniki...

    Tak przeglądałem forum i znalazłem ten temat, znalazłem rewelacyjną stronkę o zbójnikach, cała skarbnica... Kilka wklejek ze strony:

    Barwna historia zbójowania bieszczadzkiego ma XIV-wieczny rodowód i swoich bohaterów w postaciach Beskidników, łotrzyków, wojaków, chłopów, zubożałych szlachciców, zbiegłych z różnych stron Europy, znajdujących azyl w tej krainie i warunki do uprawiania zbójeckiego rzemiosła. Mało było rodzinnych bieszczadzkich zbójów, zapuszczali się w te strony węgierscy tołhaje z Rusi zakarpackiej. Łupili porządnych kmieci spokojnych i pracowitych. Współczesną legendę Beskidników w jakiejś mierze kontynuują bieszczadzcy osadnicy z wielkich miast, odżegnujący się od stechnicyzowanej i ahumanistycznej cywilizacji oraz bieszczadzcy Zakapiorowie, ludzie niemający wszak nic wspólnego ze zbójeckim rzemiosłem, przeciwnie, będący miłośnikami sztuki, poezji i filozofii, którzy wytworzyli swoisty, współczesny mit tej krainy.
    http://www.zbojnickiszlak.pl/index.p...=c&id_menu=219

    Tołhaj (z węg. tolvaj) lub beskidnik, beskidnicy – zbójnicy karpaccy łupiący głównie karawany kupieckie przemierzające szlaki handlowe od Baligrodu przez Przełęcz Użocką oraz Przełęcz Łupkowską w okresie od XVI do poł. XVIII wieku. Celem ich napadów były również wsie, dwory, cerkwie i kościoły.

    Tołhaje rabowali na zlecenie. Jeżeli robotę zlecali im Rakoczowie – to na polskiej stronie, jeśli panowie polscy – to na węgierskiej. Plądrowali metodycznie i profesjonalnie – zjawiali sie bandą liczącą do tysiąca ludzi i rabowali dwory i wsie, bez różnicy zabierając absolutnie wszystko, łącznie z chłopami, na węgierska stronę. Wieś nawiedzona przez tołhajów, jak np. Moczarne, z dnia na dzień przestala istnieć. Rodzimi beskidnicy i opryszkowie działali w kompaniach bardziej kameralnych, a zajęcia swego nie traktowali tak poważnie, rabując przede wszystkim bogatych i głownie z pieniędzy. Mimo to częściej kończyli na sanockiej lub krośnieńskiej szubienicy, dla której to przyczyny wszyscy opryszkowie osobliwie tych miast nie lubili.
    http://www.zbojnickiszlak.pl/index.p...=e&id_menu=274

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Stanisław Orłowski, Tołhaje, czyli zbóje w Bieszczadach
    Przez Marcin w dziale Bibliografia Bieszczadów
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 07-01-2010, 10:19
  2. Gdzie się podziały Tołhaje (.. z Leska)?
    Przez PeteR w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 16-02-2009, 13:14
  3. Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 22-10-2007, 13:21
  4. Zaduszki Jazzowe "Tołhaje" w lesku 30 pazdziernika
    Przez leszczu w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 3
    Ostatni post / autor: 11-11-2005, 00:37
  5. Tołhaje
    Przez Stachu w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post / autor: 22-03-2003, 15:46

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •