:) nieee nie zrozumieliśmy sie:) to ja sie zamotałem bo przegapiłem historię z czernobyla (czorno?) i czekałem na nią. Potem znalazłem i juz nie chciałem prostowac bo myślałem że i tak widać żem nieprzytomny:D
:) nieee nie zrozumieliśmy sie:) to ja sie zamotałem bo przegapiłem historię z czernobyla (czorno?) i czekałem na nią. Potem znalazłem i juz nie chciałem prostowac bo myślałem że i tak widać żem nieprzytomny:D
...jeno być niewidzialny jak Ten co mnie stworzył
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
Bardzo fajnie jest czytać te wszystkie historie, więc może by tak wydzielić osobny temat na opowieści o "uduchowionej" turystyce. Bo nagle wątek Tyskowej rozpłynął się w morzu innych historii...
jak ja kocham te klimatyczekam na jeszcze
![]()
moze wystarczy zmienic mu tytul?? bo tyskowa to tylko jedno z wielu takich dziwnych miejsc...
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
To może i ja coś dorzucę...
To było z jakieś 15 lat temu,
Zasiedziałem się w obozie Jagodziarzy na Caryńskim,w drodze do U.Grn.,na dużym polu namiotowym w Bereżkach spotkałem znajomych i tak wyszło że w drogę do Ustrzyk wybrałem się już koło północy...
Zaraz za Bereżkami szosa odbija łukiem w prawo...
Z plecakiem na grzbiecie zasuwam sobie pustą szosą,gdy wtem zaczął mnie dobiegać gwar ludzkiego skupiska,z tym że nie słyszałem słów,tylko rozgwar...
Zatrzymałem się,wsłuchuję-cisza...
"E,to pewnie bełkot Wołosatego tak mami słuch"-pomyślałem i dalej w drogę...
Tyle że gdy ruszyłem z miejsca-ten dziwny dźwięk towarzyszył mi jeszcze jakiś czas,a potem przycichł...
W jakiś czas potem,w towarzystwie znajomych,ot tak,mimochodem wspomniałem o tym zajściu...
wtedy dowiedziałem się że podczas budowy "Dużej Pętli Bieszczadzkiej" zniwelowano stary cmentarz w Bereżkach,a droga do Ustrzyk Grn. przebiega środkiem,po mogiłach....
A cerkwie w Bieszczadach to już osobny temat...
Polecam wyprawę do tej na Krywem-ciekawe doznania....
Ostatnio edytowane przez sprzysiezony ; 10-10-2008 o 18:02
Tak mi się przypomniało. Kiedyś podczas jednej z wypraw w Bieszczady byłem nad pewnym strumieniem, właściwie rzeczką gdzie była ciekawa grota. Taka niezbyt głęboka ale dość duża – usadowiona na wysokiej skale. Ponoć w grocie pomieszkiwali upowcy. Dziś widać niektórzy w niej biwakują. By ją zwiedzić trzeba było się przeprawić przez owy potok po kamieniach. Niestety zabijcie mnie, ale nie pamiętam nazwy tego miejsca – zapewne ktoś tu wie o czym piszę. Idzie się do owej groty ścieżką wzdłuż strumienia, skręcając przed brodem w prawo. Niedaleko są też ruiny (fundamenty właściwie) dworu i obory. Malownicza grota obmywana potokiem jest miejscem urokliwym. Byłem tam z przyjaciółką. Siedzieliśmy sobie naprzeciwko groty na zwalonym pniaku i jedliśmy chleb. Minęło nam tak kilkanaście minut, a może i pół godziny. Pogoda była piękna. Nagle słyszę jak wyraźnie i dość głośno rozmawiają dwie kobiety. Głos dobiega zza zakrętu strumienia zza skały. Mówię do mej przyjaciółki – o ho mam towarzystwo. Ona to potwierdziła. Nawet przez chwilę podsłuchiwaliśmy co mówią te kobiety mówią, ale głos się dziwnie zlewał z szumem wody i nie mogliśmy zrozumieć słów. Czasem nam się nawet zdawało, że nie rozmawiają w naszym języku tylko jakby po słowacku.Tak czy tak głosy dość młode były i wyraźne. Posiedzieliśmy jeszcze jakiś czas, w końcu wstaliśmy, patrzymy, a za zakrętem ani nigdzie w pobliżu żywego ducha nie ma. Głosy też nagle przestały gadać. Włos się nam równocześnie na całym ciele zjeżył. Słyszeliśmy to wyraźnie i oboje i nie był to szum wody.
dorota, od jakos czasu nie moge wyslac PW, a nie wszystkie wspomnienia bieszczadzkie z dawnych czasow chcialabym opisywac na ogolnym forumtu ludzie bardzo wrazliwe
jak podasz maila, albo napisz na mojego (biedronka.buba@gmail.com) to wszystko dokladnie opisze :)
a odnosnie niesamowitych historii to przypomniala mi sie jeszcze jedna, opowiadala mi ja babcia, a rzecz miala miejsce zaraz po zakonczeniu wojny na ziemiach odzyskanych, gdzies w rejonie lubinia lub legnicy. Babcia pojechala tam do brata, ktory tam pracowal, i wraz z rodzicami spedzali noc w opuszczonym palacyku (nie pamietam nazwy miejscowosci). Babcia polozyla sie spac na duzym lozku i w nocy budzi sie i czuje ze ktos kolo niej lezy, na poczatku myslala ze to ktos z rodzicow przyszedl..maca, faktycznie jak lezaca osoba, ale nie reaguje na jej pytania, zerwala sie z lozka , wziela swiece, swieci a tu lozko puste... troche juz byla wystraszona ale probowala sobie wytlumaczyc ze sie jej zdawalo.. polozyla sie spowrotem..ale sytuacja powtorzyla sie jeszcze kilka razy.. przy zgaszonym swietle wybitnie bylo czuc ze ktos obok jest, ale w swietle swiecy nikogo nie bylo widac.. reszte nocy spedzila z rodzicami w lozku![]()
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
pare razy slyszalam w opuszczonych bieszczadzkich wioskach jakby glosy zlewajace sie z szumem wody z potoku.. wogole nawet nie tylko glosy tylko tak jakby dzwieki wsi, pokrzykiwania, muczenie krowy, dzwonienie wiader.. ale zawsze sobie wmawialam ze to przywidzenie i sama sobie to wkrecilam.. niesamowite ze ktos tez mial taki przypadek!!!
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki