Witam wszystkich. Jest taka rzecz, która mnie nurtuje. Jest w Tyskowej cmentarz przy cerkwisku, a na nim groby rodziny Budzowskich. Będąc tam rok temu kręciłem się po tym cmentarzu i nagle słyszę, że ktoś jeszcze po nim chodzi. Raczej zwierzę to nie było, gdyż kroki stawiane były mocno i głośno, rzekłbym specjalnie głośno by mnie wystraszyć. Jakby ktoś tupał. Zawołałem: „kto tam”. Cisza. Więc rozglądałem się uważnie ale nikogo nie zobaczyłem choć kroki słyszałem nadal. Nic mówię, może i jakiś zwierz. Dalej poszedłem z Tyskowej do cerkwi w Łopience. Nie było mnie co najmniej 2,5 godziny a może i trzy. Wracałem tą samą drogą (choć zazwyczaj tak nie wracam) przez Tyskową. Gdy byłem na wysokości cmentarza znowu słyszę kroki. Pomyślałem, ki diabeł. I nagle moje tajemnicze zwierzę zaczęło rzucać we mnie kamieniami :( a może nie we mnie tylko koło mnie – albo nie mógł ten ktoś trafić albo nie chciał. Choć tchórzem nie jestem to nie ukrywam, że zadziałało to na moją podświadomość. Próbowałem się czegoś więcej o tym miejscu dowiedzieć ale bezskutecznie. Może ktoś zna Tyskową lub wie kim byli Budzowscy? A może żyje jeszcze jakiś członek ich rodziny, który „dogląda” tego cmentarza. W duchy nie wierzę ale rzecz była co najmniej dziwna – bo kto by chciał odstraszać turystów, a może ktoś tam jednak „grasuje”. Pozdrawiam, Szary.
Zakładki