Lucyna w lodówce sie rozmrażasz...
...czekam na ciag dalszy.
Może jakieś obrazki ktoś zapoda???
Lucyna w lodówce sie rozmrażasz...
...czekam na ciag dalszy.
Może jakieś obrazki ktoś zapoda???
Marcin
Zaraz w lodówce. Zmarznięta położyłam się do łóżka w ubraniu i przed chwilą wstałam. Dziś będę miała dużo czasu, najpirew lekarz, potem apteka.
Powoli z Andrzejem nr 2 podchodzimy na szczyt. Jesteśmy punktualni co do minuty. 11 na zegarze. Marzy mi się takie duże, dające multum ciepła ognisko. Niestety, na szczytowej polance rozczarowanie. Kikadziesiąt osób stoi pod platformą widokową przeważnie usiłując rozgrzać się herbatą. Scenaria jak z bajki o królowej śniegu. Słaba widoczność, wieje, wszystko wkoło utulone białą pierzynką. Platforma w bardzo dobrym stanie, wokół częściowo skryte w śniegu stoły, ławy i pieńki-krzesełka. Wyciągam kanapkę. Prawie zamarznięta dziwnie smakuje. Trzeźwiutki Machoney wdrapuje się po oblodzonej drabinie na platformę. Nina wyjmuje błękitnobiałą flagę i rozpoczyna się focnie. Joorg przynosi nam informację, że doszło do nieporozumienia i Słowacy mają przyjść o 12. Konsternacja. Nadchodzą następne grupki. Koledzy z Krosna witają się z nieznanymi mi Kolegami z Jasła i Mauzerem. ( Janusz bardzo proszę zabierz nas kiedyś do Niego). Nie po raz pierwszy spotykam się z dziwnymi komentarzami typu: to ta Lucyna? A ja. No co każdemu wolno przytyć z 15 kg. Robi mi się coraz zimniej. Buty przemieniają mi się w lodowe skorupy. Zapada decyzja. Grupa bieszczadzka schodzi. Szybko z Andrzejem nr 1 odłączamy się od pozostałych. Andrzej nr 2 uczy Anię schodzenia ze stromych stoków. Po chwili wtapiamy się w ciszę. Słychać muzykę bukowego lasu. Nie wiem czy zwrócliliście uwagę jak pięknie buki śpiewają na dużym mrozie, gdy wieje lekki wiatr. Po drodze spotykamy grupki Polaków, w tym rodziny idące na opłatek.
Obok cerkwi witają nas dwa pieski. Mam kijki w ręku więc nie wiedzą jak mają zachowywać się. Odkłądam "broń", a przyjacielskie zwierzaki zaczynają się do mnie i Andrzeja nr 1 łasić. Wychodzi Gospodarz. Od słowa do słowa i rozpoczyna się długa Polaków rozmowa. Jest starym kawalerem poszukującym żony. Chce zająć się turystyką, ma nawet dwa pokoje do wynajęcia. Był na szkoleniu agroturystycznym w Dwerniczku w Bieszczadach. Też chce aby tu w jego rodzinnej okolicy pojawiali się turyści. Miejsowość ma im do zaoferowania nie tylko keremasz, cerkiew, kilka pięknych łemkowskich chat ale także np. 4 metrwej wysokości kamienne krzyże poukrywane w lesie. Umawiamy się na krótką wizytę w Olchowcu aby razem połazić po zakrzaczonej okolicy. Narzeka, że miejscowi nie chcą, a raczej obawiają sie obcych.
Żegnamy się z gościnnym Tubylcem. Ktoś idzie. Krzyczę prawie zamarznięta: to Janusz. Cała nasza ekipa schodzi z Baraniego. Chwilka rozmowy i musimy się żegnać. Odkrywam w plecaku Machoneja coś bardzo ciekawego. Samopompujace sie siedziska. Muszę sobie coś podobnego kupić. Na odchodne Koledzy dają mi kubek cieplutkiej herbaty. Mamy spotkać się w Chyrowej. My niestety musimy zostać. Andrzej nr 2 zostawił plecak na szczycie. Powoli od stóp zamarzam. Wsiadamy do samochodu i podjeżdżamy do końca drogi. Chwila oczekiwania i jest Andrzej z plecakiem. Jesteśmy tak zmarznięci, że nie mamy siły na nic. Jedziemy prościutko na Słowację na zakupy (Koledzy marzą o karpackim czaju). W sklepie przeżywam szok cenowy. Orzeszki zdrożały makabrycznie. Pistacje z 11 zł go 30 za kilogram.
Zatrzymujemy sie w Rymanowi w domu Andrzeja. Koledzy przypadli sobie do gustu. Ja rozmrażam się przy kaloryferza, a panowie planują wspólny wypad w szwajcarskie Alpy. Po chwili Andrzej nr 1 dostaje do ręki gitarę i ... przenosimy się w klimaty bieszczadzkie.
Ostatnio edytowane przez lucyna ; 12-01-2009 o 07:53
Tu masz link:
http://8a.pl/index.php?str=prod_big&...odkat=&subkat=
Kawałek karimatu obszyty własnoręcznie materiałem i umieszczony na gumce a dodatkowo przymocowany tasiemkami tak, że chodząc ma się go z tyłu na wysokości pasa. Dobrze chroni nerki, zabezpiecza przed otarciami ciężkiego plecaka, a na postojach tylko ściąga się go ok. 30-40 cm niżej i na nim siada.
Nie wymaga dmuchania, co jednak zajmuje parę sekund.
Pozdrowienia
Basia
Nic to. Joorg opowiadał o swoim nowym plecaku-cudo. Dzwiwolong stworzony z myślą o komandosach. 100 litrowy, wzmocniony w wszelkie możliwe patenty, wyposażony w siedzisko.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki