Ostatnio czasu mam jakoś więcej i częściej z netu korzystam i tak sobie czytam to forum w różnych tematach i jestem naprawdę pod wrażeniem wiedzy niektórych o Bieszczadach. I determinacji do poznawania ciągle czegoś nowego. Ja też kilka książek przeczytałam i cos tam widziałam ale naprawdę CHYLĘ CZOŁA. Ja mam chyba taki bardziej ckliwo-sentymentalne podejście do tych gór. Pewnej pięknej niedzieli zeszłego wieku urodziłam się w tym uroczym miasteczku, skąd rozchodzą się obwodnice bieszczadzkie i chyba okna porodówki były od strony południowej, że mi taki zachwyt tą krainą do dzisiaj pozostał… I chociaż niedługo potem wywiało mnie w zupełnie inne strony to wciąż pamiętam wakacje spędzane w bieszczadach i kiedy teraz przyjeżdżam tam na urlop (niestety zawsze za krótki) to widzę jak wszystko się zmienia i czasami tak trochę żałuję tego co znika. Chodzi mi o wieś bieszczadzką. Dla mnie różowe połoniny o zachodzie słońca i obrazek gdzie ktoś na pyrkającym traktorku obrabia swoje małe poletko pod lasem były tak samo bieszczadzkie i stanowiły jedność. A teraz – mam wrażenie, że z roku na rok obrabianych pól ubywa a przybywa ugorów albo wielkich rancz ogrodzonych równie wielkim płotem. Krowy w wiosce to już awangarda, drób też. A na pytanie dlaczego tak jest – zwykle jedna odpowiedź – „Ta joj, ta ni ma kto, a my stare, sił już brak...” Ja nie wiem, może rzeczywiście już nic się nie opłaca. Może rzeczywiście tak musi być. Może rzeczywiście przyszłość tych gór to quady, zdjęcie z Zakapiorem za 50 zł. i lansowana „dzikość” Ale skoro tak ma być to mam prośbę do TAMTEJSZYCH i CZĘSTO TAM BYWAJĄCYCH – popatrzcie czasami nie tylko na zniszczone przez czas albo zapomniane cmentarze, na ślady po łemkach i bojkach ale popatrzcie czasami i doceńcie to - co za pięć czy dziesięć lat może całkiem zniknąć – na babcię w chustce i trampkach, która wstaje o czwartej rano, żeby dać jeść tej żywinie, która jeszcze pozostała. I utrwalcie to jakoś – ja wierzę, że można

Pozdrawiam