No skoro poznałeś i takich, co to patrzą na łażących po lesie jak na wariatów, a więc sami nie chodzą, a więc potwierdzasz, że tacy są, to jak może powyższą tezę nazywać bzdurą...?
...czyżbyś chciał powiedzieć, że sam bzdury wypisujesz?
Nie żebym się czepiał, jedynie nie szafowałbym słowami,
Fakt, że różne można mieć doświadczenia, sam kojarzę, jeśli nawet nie znam osobiście, paru tubylców, co to z aparatem po pagórach latają.
Większość pewnie tego nie robi, tylko trudno chyba określić, jaki odsetek nie robi tego dlatego, że nie widzi w tym sensu, a ilu po prostu nie ma czasu?
Pozdrawiam:)
W wypowiedzi Marcina możemy przeczytać, że „tubylcy nie chodzą po górach”. W mojej wypowiedzi nie mam zamiaru udowadniać, że Marcin pisze bzdury. Sam przez pewien czas tak samo myślałem i o tym poglądzie wyrażam się jako o bzdurze.
Po latach zmieniłem zdanie, i przyznaję, że tubylcy podobnie jak i prawdziwi ludzie z miasta nie interesują się górami; tak jak tubylcy w takim samym stopniu jak prawdziwi turyści z miasta interesują się górami.
Ale zamotałeś
Ale powiedzmy, że wiem co autor miał na myślitubylcy podobnie jak i prawdziwi ludzie z miasta nie interesują się górami; tak jak tubylcy w takim samym stopniu jak prawdziwi turyści z miasta interesują się górami.
Mimo to nadal uważam, że słowo bzdura = rzecz niepoważna, bez sensu (nie ma co chyba cytować słowników)
Marcin stwierdził, że "tubylcy nie chodzą po górach". Oczywiście użył skrótu myślowego, bo niektórzy chodzą, uogólnił, OK.
Ale by móc powiedzieć, że to bzdura, trzeba by udowodnić, że większość tubylców po górach chodzi.
...a to by dopiero była bzdura
Co by nie robić roboty moderatorom OTem, proponuję ugodę:
Znakomita większość tubylców w góry, czy do lasu nie łazi dla przyjemności łazęgowania, czy podziwiania piękna przyrody i rzeczą dziwną to zresztą nie jest.
Pozdrawiam:)
Pamiętam Solinę lat 60-tych i tą wakacyjną obecnie.Wtedy była dzika i teraz też jest.Każdy niech to rozumie jak chce.Biegaliśmy po górkach tam gdzie teraz jest wielka woda i jeździliśmy na koniach wypasanych przez okolicznych rolników.Wszędzie wkoło pasły się krowy,a wilki można było dostrzec na przeciwległych wzgórzach.Tęsknimy do tego co już za nami i ja także.Teraz częściej można zobaczyć kłady czy terenówki pędzące po asfaltowych drogach zakrywające drogi brukowane.No cóż można powiedzieć że ludzie tam mieszkający chcą żyć na miarę epoki.Ale ci co tu wpadają na jakiś krótki czas chcieli by mieć nad głową strzechę czy chociażby widok z okna na góry i siedzącego na miedzy staruszka pasącego krowy.Nie wiadomo co byśmy nie robili tamte czasy nie powrócą ale jak się dobrze rozglądnąć to i teraz takie ciekawe miejsca można jeszcze spotkać,czego wszystkim życzę
Zastanawia mnie fakt co było w Solinie w latach 60, byłem jako mały szkrab w 1968 roku na zakończenie budowy tamy, potężny plac budowy olbrzymia ilość sprzętu i hotele robotnicze z których teraz poprzerabiano na hotele. I gdzie ta dzikość. Masa ludzi pracujących mimo ze to końcówka budowy. Chyba jakoś pomyliły Ci się okresy. Kiedy zalano zbiornik wtedy zgadzam się że mogło być dziko , przyjemnie i cicho.
pozdrowieniazbyszekj
Pamiętasz Solinę z lat 60-tych? To mnie zaskoczyłeś. Czy my nie znamy się z realnego świata? Jesteś z BTC?
Czasami czytając ten wątek mam wrażenie, że chcielibyśmy utrwalić swoją przeszłość. Pamiętam Bieszczady z lat 70-tych, to był inny klimat. Moim zdaniem bardziej komercyjny, stonkowaty. Te grupy przymusowo przywożonych tu ludzi, których bardziej interesowało chlanie po krzakach niż wędrówka, te tysiące harcerzy, którzy przyjeżdżali do nas aby cywlizować region, potężne PGR-y. Potem Igloopol. Sądzę, że właśnie teraz Bieszczady są bardziej dzikie.
Ostatnio edytowane przez lucyna ; 01-03-2009 o 10:07
..."I gdzie ta dzikość"...
Widzisz innymi oczyma musieliśmy patrzeć na to co nas otaczało.Ja nie mówię tu o tym co się wkoło zapory toczyło.Chociaż i tu można było dostrzec "dzikość"Mnie interesowało to co było poza nią .Pamiętam gdy rozpoczynali zalewanie okolicznych wiosek i starych ludzi muszących opuszczać domy nad którymi stały ekipy demolujące.Dzikie Bieszczady to takie gdzie miesiącami trwała wycinka wielu hektarów lasów pod tereny zalewowe Dzikie Bieszczady to takie gdzie częściej spotykało się grzybiarza na szlaku niż motokrosowca czy rowerzystę.Wówczas tak było.Dzikie Bieszczady to takie gdzie dzieciska kijkiem uruchamiali wyciąg orczykowy żeby z górki pojeździć.To już nie te Bieszczady gdzie na Jaśle setki będą się przemieszczać w ciągu dnia.Mnie dzikie Bieszczady kojarzą się z chłopem siedzącym na progu swojej drewnianej chałupy i widok jego szczęśliwych oczu.Mnie dzikość kojarzy się z księdzem który z Polańczyka na nartach zapylał do Soliny żeby mszę dla ludzi w kościółku odprawić.Drogi która teraz jest między Soliną a Polańczykiem nie
było.Wówczas zbierało się tam grzybki na tych dębowych alejkach.Dzikość jakoś zawsze mi się będzie kojarzyła z tym co teraz nie dostępne
..."Chyba jakoś pomyliły Ci się okresy."...
Można by teraz też zarzucić że ktoś o dzikości w Bieszczadach mówi.Można ją dostrzec mimo że gwar ,jazgot i cywilizacja ze śpiewem ptaków się miesza.
..."To mnie zaskoczyłeś."...
Kto wie może i się znamy.
BTC jest mi znane znam troszkę ludzi i razem wylewamy poty na Bieszczadzkich drogach.
Czyżbyś znała te "Zielone Wzgórza" z tamtych lat?
Nie znam, urodziłam się pod koniec lat 60-tych. Czasami tylko przeglądam fotografie, słucham starszych ludzi. Pamiętam Bieszczady ze środka i końca lat 70-tych i 80-tych. Samodzielnie tzn. na własnych nogach chodzę po górach od 7 roku życia ale moje wspomnienia raczej dotyczą tych Bieszczadów o których pisałam. Moja Siostra była dziennikarką, poznałam Bieszczady od strony nazwijmy ją przemysłowo-rolniczej i poprzez ludzi tu mieszkających i pracujących. Pamiętam niewiele dzikości ale np. owce pasące się na połoninach.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki