Ależ musi. Nie rozumiem, dlaczego "przymus" redukujesz do biologicznego utrzymania się przy życiu. Zresztą nawet jaskiniowcy nie musieli polować - mogli się żywić samymi roślinkami, względnie przenieść się w okolicę, gdzie było to możliwe.
Prawdziwy myśliwy nie poluje dla żadnej "przyjemności" - a w każdym razie nie bardziej, niż ten, który bez polowania by nie wyżył. Łowiectwo elitarne było jak świat światem zawsze szkołą wojskową. Dlatego bezkrwawe łowy nigdy nie zastąpią polowania.
Ponadto pamiętajmy, że gdyby zakazać polowania elitarnego, to po prostu znikłaby grupa, której zależy na utrzymywaniu wysokich stanów zwierzyny - a wraz z nią znikłaby i sama zwierzyna, bo leśnicy i producenci rolni nie będą tolerowali szkód, wyrządzanych przez zwierzęta.
Inna zupełnie sprawa, że dziś łowiectwo elitarne zwyrodniało - ale mamy takie łowiectwo, jakie mamy elity. Towarzyszy z b. PZPR i biznesmenów z najdroższymi strzelbami - łowców trofeów, którzy traktują polowanie jak pójście do hipermarketu, i którym nawet przez myśl nie przejdzie, że jak oni mają tyle kasy, to mogliby nie przyjść do domu bez taaakiego trofeum. Stąd te ambony przy paśnikach i lizawkach. Niedawno czytałem, jak to pewien "myśliwy" oskarżył firmę, organizującą safari, bo nie udało mu się upolować na nim słonia czy bawołu. Po prostu śmiech pusty mnie ogarnął. Jemu pomyliła się cena polowania z ceną trofeum. Myślał, że ma gwarancję nie tylko trafienia na zwierzynę, ale jeszcze niespudłowania...
Ma się rozumieć, że tacy ludzie nie mają nawet pojęcia, że łowiectwo to przysposobienie wojskowe. Ale takie to mamy czasy. Dawniej turystyka górska też była dla prawdziwych elit - dziś dla każdego, kto jest gotów odpowiednio zapłacić. I żeby zapłacił, konieczne jest odpowiednie obniżenie poziomu.
Ja należę do innego pokolenia, które fascynowało się właśnie łowiectwem jako zaprawą wojskową, kiedy ludzi, którzy wybierali twarde życie - np. w Bieszczadach - autentycznie szanowano i kiedy techniki przetrwania to było coś więcej, niż pomysł na imprezy integracyjne (inna sprawa, że wtedy też łowiectwo znajdowało się w gestii towarzyszy szmaciaków, a jego prawdziwi miłośnicy mogli raczej tylko bawić się w polowanie).
Na zwierzęta też wtedy patrzono inaczej - wtedy ludzie wierzyli, że możliwe jest tworzenie więzi międzyludzkiej i nie potrzebowali surogatów w postaci więzi ze zwierzętami - co jest głównym powodem ataków na myślistwo jako takie. Nie oszukujmy się - w społeczeństwie opartym na zasadzie "człowiek człowiekowi wilkiem" ludzie poszukują kogoś przyjaznego - a ponieważ to nie może być człowiek, który z zasady jest wrogiem, więc może to być tylko zwierzę. I potem oburzamy się, że zwierzę, które dla nas jest członkiem rodziny i jedynym prawdziwym przyjacielem, ktoś inny traktuje po prostu jako zdobycz.
Innym słowem - proponuję oddzielić krytykę myśliwych od krytyki łowiectwa elitarnego jako takiego.
Zakładki